*OGŁOSZENIE*

Witam wszystkich odwiedzających :) Zarówno stałych czytelników, jak i "przelotnych" gości.
Wszyscy są mile widziani, ale proszę pamiętać o tym, że jest to moje miejsce, a więc piszę o czym chcę, w sposób w jaki chcę i jestem jaka chcę być :) Jeśli się komuś to nie podoba, nie musi mnie uświadamiać, jaka jestem niefajna. Przymusu czytania ani lubienia nie ma.
Jeśli jesteś tu nową osobą, zachęcam do pozostawienia śladu swojej obecności w postaci komentarza (zakładka Kredki w dłoń), a jeśli prowadzisz bloga - zostaw adres. Chętnie zajrzę!
Pozdrawiam i życzę miłej lektury :)

środa, 12 marca 2014

Jeszcze pan tu nie stał i przedwiośnie

Wasze komentarze pod przedostatnią notką, przypomniały mi jeszcze jedną sytuację "kościelną", w której uczestniczyliśmy razem z Frankiem już ponad rok temu. W ramach "zwiedzania" poznańskich kościołów, wybraliśmy się na msze do małego kościoła przy Rondzie Śródka. Do początku mszy było jeszcze piętnaście minut, ale kościół był naprawdę nieduży, więc miejsc siedzących też już wiele nie zostało. A ściślej - było ich sporo, ale pojedynczych.
Weszliśmy więc do najbliższej ławki, w której miejsca było trochę więcej i usiedliśmy koło starszej (znowu niestety:)) pani. Zmieściliśmy się bez problemu. Nie było ciasno. Ale widocznie pani siedząca obok była innego zdania - mimo, że po swej lewej stronie miała jeszcze miejsce jeśli nie na całą, to na pewno na pół osoby :) Kiedy klęczeliśmy modląc się (jeszcze przed rozpoczęciem mszy), pani cały czas złowrogo na nas spoglądała mrucząc coś pod nosem. Gdy skończyliśmy i usiedliśmy, powiedziała, że tam są wolne miejsca i jedno z nas ma się przesiąść. Tam oznaczało pojedyncze miejsce dwa rzędy przed nami i po przeciwnej stronie :) Spojrzeliśmy na siebie z Frankiem ze zdumieniem, ale i uśmiechem i odpowiedzieliśmy, że przyszliśmy razem i chcemy siedzieć razem. Pani na to tylko prychnęła i dalej coś tam złorzeczyła.

Po jakichś dwóch minutach wstała i absolutnie nie kryjąc swojego oburzenia wyszła z ławki. Dokąd poszła nie wiem - może znalazła sobie jakieś miejsca z tyłu. W każdym razie dość mocno nas to rozśmieszyło :) Ostatecznie chwilę później usiadła koło nas inna starsza pani, która widocznie nie miała aż tak wielkich wymagań co do ilości wolnego miejsca obok siebie :)

***

A tymczasem, ponieważ mamy już marzec myślę, że mogę z czystym sumieniem napisać, że uwielbiam tegoroczną zimę! :D Cudna była i jeśli tak będzie wyglądała już zawsze, to myślę, że byłabym nawet skłonna polubić tę porę roku :P Tak, ja wiem, że zapowiadają jeszcze ochłodzenie i może nawet śnieg z deszczem, ale myślę, że jakoś to przeżyję, bo marcowy śnieg z deszczem nie dołuje tak, jak ten listopadowy. Poza tym wiadomo, że w marcu jak w garncu a i kwiecień przeplata, więc pewnie jeszcze trochę nas pogoda potrzyma w niepewności. Ale i tak - przez większość czasu było po prostu ciepło! Na początku grudnia trochę przymroziło i potem chyba w początkach stycznia też, bo nie jeździłam rowerem do pracy, tylko musiałam piechotą chodzić. Ale to była naprawdę łagodna zima ze znośnymi temperaturami, a przede wszystkim znośną aurą :) Słonecznych dni było bardzo dużo, a ostatnio to już w ogóle było pięknie. No właśnie - dlatego też jest mi lepiej znosić ewentualne ochłodzenie, bo przynajmniej kiedy wstaję jest już jasno, a gdy wracam do domu z pracy, to mieszkanie jest jeszcze pełne słońca :) W poniedziałki i środy pracuję w godzinach 10-18 i dzisiaj wracałam już niemal "po jasnemu" :) Byłam zdumiona, jak szybko to poszło, bo w poniedziałek o tej samej porze jednak było ciemniej - serio! I to nie złudzenie, bo zwracam na to uwagę i czekam z niecierpliwością na przyszły poniedziałek, bo wtedy już nie będę musiała zakładać  o trzy rozmiary za dużej kamizelki na rower, w której wyglądam jak robotnik drogowy :P
Ale byłoby fajnie, jakby nam się ten klimat tak zmienił na dobre :)

34 komentarze:

  1. O tak! Taką zimę to ja też lubię :)) W ogóle listopad i grudzień mimo szaroście były w miarę ciepłe, a mój najcieplejszy płaszcz zakładałam chyba tylko podczas mrozów i śniegu... a takie tygodnie prawdziwie zimowe były 2 może 3, także to mi się podoba. Luty słoneczny, marzec póki co też... oby tak dalej.
    O ile poprzednia kościołowa sytuacja mnie aż tak bardzo nie zszokowała, to teraz dopiero zrobiłam wielkie oczy. I dobrze, że se polazła gdzieś tam :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja chodziłam w zimowym płaszczu i zimowej kurtce, ale w przeciwieństwie do lat poprzendich - nie marzłam w nich nawet w te chłodniejsze dni i to mi opowiada ;)
      Nawet nie jestem pewna ile czasu trwała tak rzeczywista zima, ale w sumie na pewno nie przekroczyła czterech tygodni, więc jak najbardziej mi to odpowiada :)
      Oby tak dalej.. nawet pomimo tego ochłodzenia, które zapowiadają..

      Mnie ta sytuacja przede wszystkim rozśmieszyła ;)

      Usuń
  2. Na słoneczną pogodę zimą też zwróciłam uwagę. A teraz, jak już czuć wiosnę w powietrzu, człowiek się do życia budzi :)
    Z poprzedniej notki widzę, że każdy ma do opowiedzenia jakąś śmieszną (lub mniej śmieszną) historię, jaki ten Kościół pełen opowieści ;))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba trudno było na nią uwagi nie zwrócić :):)

      Tak, też mi się wydaje, że każdy podobną sytuację mógłby przytoczyć - nie tylko związana z kościołem ;)

      Usuń
  3. Taką zimę jak ta to ja też uwielbiam i taka mogłaby być co roku :) śnieg nie jest mi do niczego potrzebny :D
    Dzisiaj słowo "Kościół" i wszystko co z nim związane mnie prześladuje...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam się, mogłoby tak być co roku!

      No ja nie mam żadnych złych skojarzeń z tym slowem.

      Usuń
  4. Stanowczo popieram powtarzalność cykliczną zimy tegorocznej! I kwiatki w ogródku w pierwszej marcowej dekadzie... Co rano patrzę na moje krokusiki i zaraz mi wesoło!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie jest wesoło jak patrzę na moje kwiatki na parpecie, które też zaczynają się coraz piękniej rozwijać :):)

      Usuń
  5. Ja dzisiaj o 18 wracając z uczelni w cienkiej kurtce czułam się jakby letni wieczór był :P Cudowna jest pogoda ostatnio, niech już tak zostanie :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Raczej nei zostanie, bo zapowiadają ochłodzenie, ale mam nadzieję, że to tylko tak na chwilę a potem znowu będzie ładnie :)

      Usuń
  6. Nie tęsknię za śniegiem -niech już wiosna będzie na stałe;)
    A pani w kościele - ehh, brak słów!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak najbardziej jestem za :) Wiosna jest piękna ;)

      Usuń
  7. A wiesz, że ja nie jestem za taką zmianą klimatu? Może przez to, że od dziecka miałam prawdziwe tony śniegu za oknem i to dla mnie coś normalnego, coś co toleruję. Poza tym, z tyłu głowy mam świadomość, że to nic dobrego ani dla samej przyrody, zwierzaków czy rolników. Wiem, dziwna jestem ;) Nawet w domu tego na głos nie mówię :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A sio mi stąd z takimi poglądami! :D :))
      Zmiana byłaby fajna :) Nie mówię, ze zaraz jakaś drastyczna, ale taka delikatna jak w tym roku mi pasuje.
      Mnie to nie przekonuje. Jedna koleżanka też mnie raz chciała wziąć na litość w styczniu i mówiła jak biedne roślinki zmarzną, kiedy przyjdzie mróz, ale się nie dałam :P Roślinki kocham, ale jestem pewna, że poradziłyby sobie ze zmianą klimatu.

      Usuń
    2. Jeszcze odnośnie zmiany klimatu.
      Jak żyję ponad 20 lat w moich górach nie było takiego halnego jak np. dziś. I to nie pierwszy raz tej zimy. Dlatego też nie jestem za tym. Mam dość, pewnie nowe siwe włosy mi urosną dopóki wiatr nie ustanie. W lecie znowu są okropne burze, mam ochotę wtedy wejść do wersalki. Dodatkowo mam schizę, że nam dach porwie. Wolę tone śniegu, bez halnego.

      Usuń
    3. Hmm, cóż mogę powiedzieć.. właściwie Cię rozumiem - a może ściślej rozumiem Twoje argumenty.
      Ale zimy nadal nie znoszę :) I wolę jak jej nie ma :)

      Usuń
  8. Baba z Podlasia potwierdza - taka zima, jaką mieliśmy w tym roku, jest do przeżycia.
    Oby z roku na rok było coraz cieplej, coraz krócej zimowo i coraz jaśniej. Życie byłoby piękniejsze.

    A co do poprzedniej notki jeszcze - może chodzi też trochę o to, że nie masz Doroty w tym samym mieście obok siebie, a Ewę mamy przy sobie. Z nią gadamy o takich bzdurach jak gołębie, które ją osaczają, gdy wraca do domu z pracy albo o tym, że Becik jedzie na awaryjnych przez pół miasta. To chyba jest już traktowanie siostry, która mieszka blisko;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No ja niestety teraz też już bliżej Podlasia niż dalej - a na pewno po tej gorszej pogodowo stronie Polski :) Ale jak będzie tak jak w tym roku, to mogę tu już zostać :P O bardzo bym chciała, zeby było jaśniej.. kto wie, może jakby jasny dzień trwał 12 godzin nawet w grudniu to i śneig by mi nie przeszkadzał? :)

      Nie wiem.. Bo przecież jeszcze do niedawna mieszkałyśmy w tym samym mieście a nawet pokoju :) My z Dorotą też o takich bzdurach "gadamy" tylko za pośrednictwem smsów i maili. Nie raz dotyczy to absurdalnych rzeczy, a jednak musimy się tym ze sobą podzielić. Zresztą jak mieszkałyśmy obie w Poznaniu to rzadko miałyśmy takie maratony. Bardziej zależalo nam na tych codziennych krótkich spotkaniach np. przed aerobikiem, kiedy zdawałyśmy sobie relację z każdego dnia i ciągle byłyśmy na bieżąco. Teraz nam to zostało. Starałam się to kiedyś wytłumaczyć w notce http://kredkimargaretki.blogspot.com/2013/08/z-moraem-nawet-bez.html ale chyba trudno opisać jakąkolwiek relację z inną osobą.

      Usuń
  9. Takie osoby są dla mnie dewotami, a nie prawdziwymi katolikami. Zresztą tych prawdziwych, którzy zrobiliby coś dla drugiego zupełnie bezinteresownie jest coraz mniej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie spodziewałam się żadnego innego komentarza z Twojej strony :)

      Niemniej jednak ja nie widzę związku. Przyznam, że nie odważyłabym się nawet mimo takiej sytuacji oceniać czyjejś wiary albo nawet charakteru.

      Usuń
    2. ja się zgadzam z tą wypowiedzią :/ najgorsze są te baby, co codziennie do kościoła latają, pierwsze ławki zajmują, ale ledwo msza się skończy (czasami nawet nie), to już tyłek obrabiają..

      Usuń
    3. Oczywiście, ze są takie osoby, zresztą pod ostatnią notką na ten temat też przytaczałam taki przykład. Ale nie oznacza to, ze wszystkich trzeba wrzucać do tego samego wora.
      A inna sprawa, że mimo to uważam, że nie wiem, jaka jest ta kobieta i nie mogę jej ocenić na podstawie jednego incydentu :) Może miała zły dzień? :)

      Usuń
    4. Margola-jak nie widzisz związku?

      Ile jest takich osób, które, jak napisała Dorota, latają do kościoła, są na każdej mszy, od balasek je trudno oderwać, a po wyjściu z kościoła złorzeczą i wyzywają drugiego?

      Usuń
    5. A moim zdaniem Melanii ma rację. Jak ktoś, kto uważa się za wierzącego itd mozę się tak zachowywać w Kosciele? Poza tym, z tego co wiem , to miejsce do modlitwy, a nie do "bicia" sie o miejsca wławce czy okazywanie swoich fochów. Ja zresztą daleko nie musze szukać- moja ciotka, niby gorliwa katoliczka, lata na msze, nowenny, cuda wianki tylko po to by zobaczyc kto byl, jak byl ubrany, przytyl. schudl, kto w ciazy itd... mysle, ze sens chodzenia takich osob jest taki sam jakbym ja chodzila, czyli sensu brak.

      Usuń
    6. Ok melanii, tylko, że Ty w ten sposób piszesz za każdym razem kiedy tylko wspomnę coś na temat kościoła i to nie tylko w kontekście tych dwóch sytuacji i to dlatego cały czas piszę o tym, ze wrzucasz wszystkich do jednego wora. Po prostu odnoszę wrażenie, że Twoim zdaniem wszyscy lub przynajmniej zdecydowana większość katolików jest obłudna i uważam, ze to uderza we mnie oraz wiele bliskich mi osób. Tyle w tym temacie.

      Nie wiem dziewczyny, może ja po prostu nie jestem aż tak szybka żeby oceniać danego człowieka. Oczywiście, że są takie osoby i wiele razy już to tutaj podkreślałam. I zgadzam się Iza, że to nie jest miejsce na takie zachowania. Ale nie zmienia to faktu, ze nie uważam, że większość ludzi jest właśnie taka.

      Usuń
    7. Aha a "nie widzę związku" odnosiło się właśnie do tego, że trudno znaleźć mi związek miedzy moją notką opisującą sytuację z jedną kobietą a tym, ze piszesz, że prawdziwych bezinteresownych katolików jest coraz mniej. (robiłaś jakieś badania, czy jak?) Aż tak szeroko nie szłam i nie opisuję zjawiska społecznego

      Usuń
    8. Może istotnie czasem generalizuję, ale sama zobacz, jacy ludzie są. Miałaś przykład "gorliwych katolików" pod krzyżem w Warszawie. W rękach różańce, a w ustach przekleństwa.

      Nie wiem, czy akurat mam pecha, czy zezowate szczęście, że trafiam na ludzi, którzy nic nie dadzą od siebie. Jeśli Ty trafiasz na osoby, które chcą i mogą Ci pomóc ze szczerego serca to szczerze zazdroszczę.

      Usuń
    9. Już napisałam co sądzę na ten temat, więc wszystko inne byłoby tylko powtarzeniem się.

      Cóż, nie wiem z czego to wynika. Nie mam problemów z ludźmi wokół mnie. Może po prostu to kwestia podejścia (już Ci to chyba kiedyś pisałam) i nastawienia do nich? Ja dostrzegam w ludziach raczej to, co dobre.

      Usuń
  10. Nie chcę Cię martwić, ale podobno w weekend ma wrócić śnieg :) a odnośnie tej pani z ławki - lepiej zostawić to bez komentarza :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie zmartwiłaś mnie, bo wiem, że idzie ochłodzenie i w notce też wspomniałam o deszczu ze śniegiem :) Ale temperatury będą za wysokie na to, zeby śnieg sie utrzymał, więc trudno mówić o powrocie zimy :)

      Usuń
  11. zgadzam się w stu procentach, że cudowna była zima w tym roku, bardzo chętnie poprosiłabym o taką zimę i za rok, ale pewnie nie będzie aż tak dobrze...
    Jutrzenka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może będzie, jak wszyscy ładnie będziemy prosić? :P

      Usuń
  12. Również się zgadzam że zima była najlepsza jaką pamiętam! :)

    OdpowiedzUsuń