*OGŁOSZENIE*

Witam wszystkich odwiedzających :) Zarówno stałych czytelników, jak i "przelotnych" gości.
Wszyscy są mile widziani, ale proszę pamiętać o tym, że jest to moje miejsce, a więc piszę o czym chcę, w sposób w jaki chcę i jestem jaka chcę być :) Jeśli się komuś to nie podoba, nie musi mnie uświadamiać, jaka jestem niefajna. Przymusu czytania ani lubienia nie ma.
Jeśli jesteś tu nową osobą, zachęcam do pozostawienia śladu swojej obecności w postaci komentarza (zakładka Kredki w dłoń), a jeśli prowadzisz bloga - zostaw adres. Chętnie zajrzę!
Pozdrawiam i życzę miłej lektury :)

środa, 2 kwietnia 2014

Parapet Margolki

Dzisiaj chciałabym przedstawić Wam moich podopiecznych. Oto i oni:



Codziennie rano odsłaniam zasłony, później zaglądam za firankę i ku uciesze Franka mówię "Dzień dobry Kwiatuszki!".
Tu taka mała dygresja. Pewnego dnia, a dokładnie 8 marca, kiedy to byłam po tym babskim świętowaniu, obudziłam się rano po jakichś dwóch godzinach snu niespecjalnie rześka. Usiadłam na łóżku i zastanawiałam się, co dalej ze sobą zrobić, gdy nagle usłyszałam, że Franek z kimś rozmawia. Jego telefon leżał przy łóżku, zaintrygowana poszłam więc do drugiego pokoju, a tu Franek za firanką gada z moimi kwiatkami! :D Oto jego sposób na zmobilizowanie mnie :)

Wiecie dobrze, że uwielbiam kwiaty, bo wielokrotnie o tym pisałam. Sama nie wiem dlaczego - być może dlatego, że są kolorowe? :) A może z jakiegoś innego powodu, którego nie do końca jestem świadoma. Ale lubię je bardzo, choć dotychczas wspominałam o tym przy okazji otrzymania jakiegoś kolorowego bukietu, zamieszczając zdjęcie.
A dzisiaj, chciałabym o tym moim lubieniu opowiedzieć w nieco innym kontekście, mianowicie w kontekście mojego parapetu :) Powyższe zdjęcie ukazuje jak się prezentowała "moja wystawka" pod koniec lutego. Już wtedy miałam o tym napisać, ale ciągle coś! (zresztą całe mnóstwo mam takich notek zaplanowanych i nieukończonych w swoich szkicach, ciekawe ile z nich faktycznie ujrzy światło dzienne :))
A od tamtego czasu dużo się zmieniło. 

No to od lewej:


Najpierw jest Echmea. W czasach swej świetności wyglądała tak:

Ale później kwiat zwiądł i z tego co wyczytałam, drugi raz już nie zakwitnie. Za to przy korzeniu wyrasta bardzo dużo młodych roślinek. Zobaczymy, co z nich wyrośnie.

Następna w kolejności jest Gloksynia. Dostałam ją od moich Bachorków na jakiś Dzień Nauczyciela czy inne zakończenie roku. Wygląda niepozornie prawda? A właściwie w ogóle nie wygląda. A to dlatego, że Gloksynia poszła w październiku spać. Nie zajmowałam się nią później w ogóle przez kilka miesięcy aż w lutym po prostu wyjęłam cebulkę, przesadziłam ją do innej doniczki i zaczęłam podlewać. Sprawdzałam codziennie, co u niej słychać. Nic się nie działo. Ale podlewałam nadal. Aż tu nagle, pewnego dnia:


Przypatrzcie się dobrze.Nic? 
A teraz?:

:)) Widać prawda? To się stało w jakiś tydzień! Ach, jak pięknie obserwuje się te zmiany! A jak dobrze pójdzie, to za jakiś czas moja Gloksynia będzie wyglądała tak (to zdjęcie z lipca):


Następne jest Kalanchoe. W lipcu wyglądało tak:


Było to krótko po tym, jak dostałam tę roślinkę od Bachorków (od nich zawsze dostawałam jakieś kwiaty:) To jest chyba jedyna wada naszego aktualnego trybu - już żadnego nie dostanę, chyba, że wirtualnego:))
Bujnie kwitła, ale gdy zaczęła przekwitać, nie spodziewałam się niczego wielkiego. Miałam już Kalanchoe ze dwa razy i nigdy nie zakwitło ponownie. A zazwyczaj ostatecznie marniało. Ale chyba nie tym razem, bo to zdjęcia sprzed tygodnia i z dzisiejszego poranka:


Nie jest może aż tak gęste, jak było, ale kwitnie ładnie i poszło do góry.

Następnie mamy Cyklamen, czy też Fiołka Alpejskiego. To już mój trzeci. Jeden mi usechł, drugi nie przeżył przeprowadzki, no i chyba go przelałam. Ten na razie ma się całkiem dobrze! I oby tak dalej. 
Ten to dopiero kapryśny jest! Ale przynajmniej szybko można się zorientować, że coś mu dolega. Jak leży, to znaczy, że chce mu się pić! Podam mu wody i dosłownie po godzinie już jest w górze!

 


Później jest Filek (tak sobie nazwaliśmy naszego Storczyka, którego dostaliśmy w prezencie ślubnym) Miał piękne, białe kwiaty (dokładnie takie miałam w bukiecie ślubnym), ale później przekwitł. Bałam się, jak na niego wpłynie przeprowadzka, ale okazało się, że ciągle wypuszczał nowe listki. Jedna Orchidea już mi kiedyś zmarniała i nie tylko nie zakwitła, ale nawet jednego listka nie puściła. Dlatego tak się cieszyłam na każde nowe zielone maleństwo, które pojawiało się przy stożku wzrostu. Filek raz oberwał z karnisza, który mi spadł w poprzednim mieszkaniu (pamiętacie?) i dwa liście się lekko uszkodziły (trochę to widać), ale w zasadzie nie miało to większych konsekwencji.
Kiedy zobaczyłam, że roślina wypuszcza nowy pęd oszalałam ze szczęścia. A jeszcze bardziej zwariowałam, gdy zobaczyłam pąki, a później kwiaty!!! Cóż to była za radość! Ale niestety :( Pewnego dnia, po kąpieli chciałam go wynieść z łazienki i trzymając doniczkę tak jakoś niefortunnie wstałam, że uderzyłam łodyżką w umywalkę. Kwiat się ułamał :( Prawie się popłakałam! Jaki żal! Pomyślicie sobie, że głupia jestem, ale mi naprawdę było przykro. 
Włożyłam kwiaty do wody i trochę jeszcze postały, ale jednak to nie to samo. Teraz nie wiem, ile będę musiała czekać na kolejny biały kwiat i czy w ogóle się doczekam :(


Na pocieszenie mam jeszcze Filka Drugiego. Ten to kwitnie jak szalony bez przerwy od lipca! Ciągle wypuszcza nowe kłącza. 



(A w tej małej czerwonej doniczce pomiędzy Filkiem Pierwszym a Drugim jest właśnie przesadzona Echmea)
Po prawej stronie parapetu stoi sobie Fiołek Afrykański. Strasznie kruchy a jednocześnie bardzo zdeterminowany! Kiepsko zniósł przeprowadzkę z Poznania do Podwarszawia. Musiałyśmy go z mamą przesadzić i podczas tej czynności stracił niemal wszystkie listki. Zostało z pięć. Nie sądziłam, że coś z niego wyrośnie. A on nie dość, że zaczął wypuszczać nowe, to jeszcze zakwitł we wrześniu! Ale wtedy musieliśmy się znowu przeprowadził i te kilka kwiatków szybko opadło. Jednak Afrykańczyk się nie poddawał! Przestawiłam go na inne okno a on pracował, pracował, gęstniał, aż nagle puścił kilka fioletowych oczek :)



Tak oto przedstawia się nasza mała rodzinka :) Pewnie sobie myślicie, że oszalałam, że gadam do tych kwiatków i robię im zdjęcia... Ale to jest naprawdę fascynujące tak patrzeć na nie codziennie i widzieć jak się zmieniają. Pokładać w nich nadzieję a później widzieć, że się spełnia! No bo nie wierzyłam, że moja Śpiąca Gloksynia się zazieleni! Ani, że Filek wypuści kwiaty... A tu proszę, zaskoczyli mnie :)

A w ogóle to jest jeszcze Stefanek! Ale o nim to już dokończę następnym razem!





51 komentarzy:

  1. Od dawna gadam z moimi kwiatkami. I tymi na oknach, i ogrodowymi. Czasem chwalę, czasem straszę, gdy potrzeba... To działa!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja niestety ogrodowych nie posiadam.
      Jeszcze nie straszyłam, trochę się boję..., że się zamkną w sobie! :) Ale słyszałam, że jak się pogrozi takiemu delikwentowi "bo cię wyrzucę!" to zaczyna kwitnąć...

      Usuń
  2. storczyka zazdroszczę, bo mój zmarniał i chyba muszę go przesadzić czy coś, bo nie mam pomysłu, co z nim zrobić, a nie wywalę, bo to prezent na mój pierwszy dzień mamy :) storczyków miałam w sumie 6, ale dopadła jakaś zaraza z tłustymi, białymi robakami i żadne specyfiki nie pomogły i poszły do kosza :( teraz mam 2 te Kalanchoe, jeden piękny - przekwitł i zakwitł od nowa, a drugi kaplica - liście spadły, został tylko badyl i to jakiś dziwny, 3 tzw kaktusy bożonarodzeniowe lub grudnioki (zależne od miejsca zamieszkania zwane podobno też grudniakami) i dopiero jak dołożyłam 2 nowe, ten pierwszy największy zaczął kwitnąć, a o ironio tamte straciły kwiaty i teraz kwitną :D do tego dziwny kwiat nieznanej mi nazwy, dostałam od mamy tydzień temu i już pięknie kwitnie :) kolejne parapety to temat rzeka i może zrobię też taką notkę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A na czym polega to zmarnienie? Może jeszcze coś da się z tym zrobić. A przesadzić zawsze można.
      Jeden z moich storczyków zmarniał na amen - stracił wszystkie liście i usechł. Ale przyznaję, że to troche moja wina była, bo się zniechęciłam.

      Jedno z moich Kalanchoe też nie nadawało się już do odratowania. A co do tych bozonarodzeniowych to rzeczywiście słyszałam chyba wszystkie nazwy.
      Bardzo jestem ciekawa tego kwiatu, którego nazwy nie znasz :) Chciałabym go zobaczyć :)
      Ja na pewno chętnie przeczytałabym taką notkę ;)

      Usuń
    2. w wolnej chwili zrobię zdjęcia i taką stworzę :)

      a zmarniał storczyk, bo był czas, że zakwitał raz po razie, ale jak przyszła ta epidemia robaków, zaatakowało i tego, ale tylko ten się wybronił.. ma zielone liście, ale nie kwitnie, a ostatnio zauważyłam, że one tak jakby opadły, a korzenie zżółkły.

      Usuń
    3. Fajnie :)

      Aaa, no tak, jeśli robale, no to może być trudno - choć jesli się wybronił, to znaczy, że silny jest i szansa pewnie jest.
      A wyschły tez korzenie, czy tylko pożółkły? Wszystkie, czy tylko niektóre?

      Usuń
    4. wyglądają na mocno suche, ale są też takie, które są żółte.. tylko 2 normalne..

      Usuń
    5. Oczywiście bardzo daleko mi do eksperta i nie twierdzę, że się na tym znam :) Ale po prostu zastanawiam się, czy coś mogłoby pomóc - może obcięcie tych suchych korzeni? Gdzieś czytałam, że można tak zrobić.

      Usuń
  3. Szczerze mówiąc nie przeczytałam notki do końca, bo zapatrzyłam się na te ładne kwiatki :)

    Ja chyba nie mam ręki do roślin.

    A kto to Stefek? Ta świnka?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spodziewałam się tego, że sporo osób nie przeczyta, tylko obejrzy, zwłaszcza, że pewnie tematyka dla wielu niezbyt interesująca.

      Ja też nie sądzę żebym miała.

      O Stefanku będzie przy następnej okazji. Nie, to nie świnka. Przecież to notka o kwiatach :)

      Usuń
  4. Ja tam świetnie Cię rozumiem, wszak psychologiczne podejście do kwiatów to istotny element hodowli, zwłaszcza w połączeniu z dobrym nawozem;)) Myślę, ze storczyk ponownie Ci zakwitnie jeśli właśnie regularnie poczęstujesz go czymś smacznym, ewentualnie przesadzisz go do nowej ziemi dla storczyków, w ten sposób moje nawet po przemrożeniu się opamiętały;)
    Też mam Stefana, to jeden z moich ulubieńców jest już wielki na całe okno kwitnie regularnie 1-2 razy do roku, ale na razie jest na etapie pobudki po zimowym letargu więc jest jeszcze przed kwitnieniem;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A to dobrze, że przynajmniej w oczach niektórych nie jestem wariatką :P Staram się więc moje kwiaty wzmacniać pozytywnie, choć podobno groźby też działają ;)

      Jeden z moich storczyków padł na amen kiedyś - długo czekałam aż zakwitnie i nie doczekałam się niczego. Nie wiem, może miał kiepskie warunki, ale też przyznaję, że w koncu odpuściłam. Teraz mam jakoś więcej motywacji. W każdym razie - strasznie mi żal było tego kwiatostanu, zwłaszcza że tak długo czekałam... Przesadziłam już go, choć zastanawiam się, czy nie powinnam go jeszcze zestresować przeniesieniem do innego pokoju. Nawóz kupiłam, ale troche się boję go użyć, bo gdzieś czytałam, ze z nawożeniem storczyków trzeba ostrożnie, że trzeba je potem płukać itd itp, ale jak już kupiłam, to zaaplikuję pewnie...
      Zastanawiam się jeszcze, czy uciąć pęd nad pierwszym oczkiem, skoro nie wypuścił kłączy...

      Mój Stefanek jest najmlodszy. Nie jestem jeszcze pewna jak do niego podchodzić. Sporo kwiatków stracił zanim rozkwitły, ale reszta rozwinęła się ładnie, więc zostawiłam go w spokoju. Ale teraz przekwita i zastanawiam się, czy to normalne, czy jednak mu tam źle..

      Usuń
    2. Hm, moim storczykom po nawozie nic nie jest w sensie negatywnym, wręcz przeciwnie, ale stosuję ten przeznaczony wyłącznie dla nich. Obcinałam kilka razy pędy nad oczkiem i kilka razy przyniosło to dobry efekt, więc na Twoim miejscu próbowałabym;)
      Jeśli chodzi o Stefana, to raczej nic złego mu się nie dzieje, jego kwiaty po prostu nie są zbyt trwałe, co więcej zimą lubi sobie pozrzucać kilka liści, lub nawet zadusić własne pędy (przyrosty tego kwiatka sa momentami niesamowite) i to też jest całkiem normalne. Mój bardzo lubi nawóz, raczej częste podlewanie i zraszanie, chociaż ostatnio ogólnie trochę olewam swoje kwiatki, więc nawet jeśli przez chwilę się go po stresuje to raczej nic mu nie będzie;) Aha i ponoć nie lubi za bardzo gdy się go obraca, bo zwykle kieruje swoje liście w kierunku światła i każda zmiana pozycji doniczki może go wkurzyć;p

      Usuń
    3. Ja tez kupiłam taki specjalny do storczyków.
      Spróbuję w każdym razie, pewnie nie zaszkodzi :) podobnie jak z tym pędem.. A myslisz, że ten, który kwitnie też nawozić? Czy dać mu czas aż przekwitnie?

      No to mnie pocieszyłaś :) Mam go jeszcze niecały miesiąc i obchodze się z nim jak z jajkiem i oczywiście wiem, że nie można go przestawiać i obracać, więc jak go postawiłam tak stoi do dziś :P
      Co do zraszania - chcę to zacząć robić, ale czytałam, ze woda musi być letnia?

      Usuń
    4. Ja chyba aż tak nie nie wczuwam się w tą pielęgnację, tzn. nie miewam takich dylematów i kocham je miłością bardziej brutalną;p. Nawozem częstuję po równo kwitnące jak i przekwitłe, jak mam ochotę to zraszam wodą jakąkolwiek byle nie ciepłą i nie w słońcu i... widziałaś chyba moje kwiatki?;)
      Zasada dotycząca wszystkich moich kwiatów jest taka, zimą je olewam ograniczając swoją uwagę do podlewania raz w tygodniu, czasem rzadziej i okazjonalnego zraszania, potem wczesną wiosną zaczynam je bardzo kochać, co przejawia się w poświęcanej im uwadze i tak aż do jesieni. Pięknie rosnące zasługują na loże vipów w jadalni, te bardziej oporne lądują na poddaszu gdzie mają okazję przemyśleć swoje postępowanie, jeśli wykażą chęć współpracy w postaci pięknej zielonej masy, znowu trafiają do jadalni albo salonu i tak w kółko;) W tym szaleństwie jest metoda, bo na poddaszu lądują zwykle te, którym dobrze robi zimowanie (a właśnie na zimę przestają współpracować). Wiosną i latem organizuję im imprezę w postaci zbiorowej kąpieli na tarasie połączoną z przesadzaniem i obcinaniem wedle potrzeb. W ten sposób nie mam większych problemów z ich wzrostem czy kwitnieniem;) Ofiary jeśli się zdarzają to raczej na moje życzenie.

      Usuń
    5. Widziałam, aczkolwiek częściej chwalisz się tymi ogrodowymi :))) Czuję niedosyt ;)
      Ze mną to różnie bywa - czasami też się tak nad kwiatkami nie pochylam, ale jednak niezbyt im to służy :) (zresztą przyznam, że z różnych powodów gorzej mi szła opieka nad nimi w Poznaniu, ale to może przy okazji)
      Ja mam na to taką teorię, że sama muszę być pocieszana, głaskana i chwalona, żeby iść do przodu, bo negatywne wzmocnienia mnie demotywują, dlatego podobną metodę stosuję w odniesieniu do kwiatów :P
      Ale moja mama ma podobne podejście do Twojego i dobrze jej idzie. Też bym tak chciała czasami, ale jednak chyba za bardzo się wkręcam i bardzo się boję, że coś pójdzie nie tak, przez co boję się eksperymentów, które przecież czasami robią dobrze. Pewnie to zabrzmi głupio, ale nie umiem się pogodzić z tą cyklicznością natury :P I bardzo mi żal, gdy moje kwiaty tracą kwiaty (:P ) i mam wraenie, że już nigdy nie zakwitną! Stąd moje zdziwienie, gdy dzieje się inaczej lub gdy Gloksynia nagle zaczyna rosnąć.
      Ale zimą też mniej się zajmuję roślinami, to przyznaję.

      Usuń
    6. Na blogu bardziej skupiam się na ogrodzie bo to wciąż coś co powstaje, a ja lubię porównywać sobie po czasie postępy. Moje kwiatki na parapecie są już tak ogromne, ze ledwo się mieszczą w oknach i muszę je przycinać, więc niewiele się w ich wyglądzie zmienia stąd brak notek na ich temat, ale zdjęć wciąż mam sporo, bo to taki durny nawyk;p
      Mnie takiej brutalności w stosunku do roślin nauczył MW, którego działania zawsze przynoszą dobre efekty, chociaż ja przy nim jestem całkiem łagodna, do dzisiaj mnie skręca jak widzę gdy coś przesadza albo przycina. W każdym razie w tym działaniu jest pewna metoda, bo potem po nagłej poprawie warunków takie rośliny bywają odporniejsze i chętniej kwitną, no ale wiadomo jakiś rozsądek też trzeba zachować;)

      Usuń
    7. Rozumiem :) Moje Parapetowce póki co postępują, więc na razie się podzieliłam :P A jak się robi zdjęcia to dopiero widać zmiany!
      Ja po prostu nie mam ogrodu więc trudniej wczuć mi się w klimat :)

      Na pewno jest w tym metoda, nie przeczę :)Ja myślę, że czasami powinnam byc bardziej szorstka i tak się nie trząść nad każdą roślinką. Ale boję się, że wtedy popadnę w drugą skrajność i odpuszcę :P

      Usuń
  5. Ja moze i nie rozmawiam z kwiatkami (jeszcze), ale uwielbiam patrzec jak rosna;) U mnie najwiecej storczykow, ktore w wiekszosci dostalam, w sumie reszty nazw kwiatkow to nie znam;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też bardzo lubię obserwować kwiaty! To jest naprawdę fascynujące, gdy coś nagle wyrasta, a już najbardziej cieszy jak to coś jest kolorowe :P

      Storczyki są jednymi z moich ulubionych kwiatów i mam do nich sentyment. Ale na razie mam dwa, choć Franek obiecał, że sprawi mi jeszcze kolejnego przy następnej okazji (w ramach pocieszenia po tym ułamanym)

      Usuń
  6. Odpowiedzi
    1. Nie podoba mi się to słowo!

      :)

      Usuń
    2. Dodam jeszcze, ze bynajmniej nie mam na myśli badyli ;)

      Usuń
  7. Jak to dobrze przeczytać, że ktoś jeszcze oprócz mnie "rozmawia" z kwiatami :)
    Kolekcję kwiatów masz piękną. Nie przemawiają do mnie mieszkania bez kwiatów bo jest tak ponuro i smutno. Sama mam dużą kolekcję kwiatów, a storczyków to mam tak dużo że rok temu doczekały się osobnego stojaka na nie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prawda? :) I vice versa, człowiek się nie czuje tak szalony ;))
      Dziękuję w imieniu Podopiecznych ;) Też się nimi zachwycam.
      I mam podobne odczucia - rzeczywiście mieszkaniom bez kwiatów zdecydowanie czegoś brakuje. Może ducha, a może po prostu zielonego elementu :)
      No ja chciałabym mieć więcej storczyków ale na razie musze zadowolić się dwoma. Choć Franek obiecał mi, że mnie w przyszłości jeszcze o nie wzbogaci ;)

      Usuń
  8. uwielbiam kwiaty, a storczyki wręcz kocham! Sama mam trzy, kwitną jak opętane, ale cudowny to widok, nad którym zawsze się rozpływam :) moje parapety również są całe w kwiatkach :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też bardzo lubię storczyki. Ale na razie mam tylko dwa :)

      Usuń
  9. na przedostatnim zdjęciu chyba trochę przelałaś na parapecik :D a kolekcja faktycznie imponująca. Ja nie mam ręki do zielska i uśmierciłam wręcz błyskawicznie ze 3 albo i 4 storczyki aż mama uznała, że faktycznie nie powinna mi ich na siłę kupować na urodziny, inne też uśmierciłam i obecnie mam tylko 2 to jest zamiokulkas (tego nic nie zabije bo to sukulent) a drugi to grudnik który wprawdzie dycha ale rośnie w tempie żółwiowym :) no i owkors nie kwitnie a mam go ze 4 lata albo więcej. Miałam jeszcze skrzydłokwiat i to był rewelacyjny nabytek bo zawsze mi pokazywał kiedy muszę wszystkie kwiaty podlać bo padał nieżywy a zaraz po podlaniu reanimował się w 15 minut. Ale niestety i jego wykończyłam ...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A czy to takie istotne? :) Owszem, przelałam, ale lepiej przelać parapecik niż fiołka. Ścierałam później, bo robiąc zdjęcia na bloga lub wrzucając je tutaj nie dbam aż tak bardzo o to by były dopieszczone :)
      Ja też nie uważam, żebym miała rękę do kwiatów. I też zdarzyło mi się i przelać i przesuszyć kwiaty swego czasu. Myślę więc, że to chyba bardziej kwestia serca niż ręki :)

      Usuń
    2. w ogóle nieistotne ale mam takie skrzywienie, że zawsze w pierwszej kolejności takie właśnie rzeczy dostrzegam :)

      No to nie mam serca .... w ogóle ;/ a miałam jeszcze dopytać o co chodzi z tymi kratami za oknem ???

      Usuń
    3. Własnie zauważyłam :) (kraty też o tym świadczą :))

      Ale, że do kwiatów? :) Czy w ogóle, w ogóle? :P

      Nie wiem, jak Ci to opisać. To jest wysokie okno, takie balkonowe. A balkon w ogóle mamy taki duży, że się ciągnie od okna po lewej stronie do okna po prawej, tyle, że wchodzi się od lewej a z prawej wejścia na balkon nie ma tylko jest już jego zakończenie i barierki. To nie są więc kraty tylko barierki balkonowe (na pierwszym zdjęciu to widać)

      Usuń
    4. aaaaaaaaaa dobra już kapuję. Faktycznie to balkonowe kratki a wszędzie widać jakby były za oknem i już się zastanawiałam czemu w bunkrze mieszkacie ;D dobra widzę już :)

      A widzisz takie bzdety widzę zawsze od razu ;P no chyba do kwiatów, uprawy ziemi i tego typu spraw. Ani cierpliwości ani ochoty ani ręki ani serca :) na wieś się nie nadaję ;D

      Usuń
    5. :)) Ale tak swoją drogą, to na osiedlach bardzo często widzialam, że mieszkania na parterze mają kraty w oknach.

      Akurat to rozumiem, bo nie każdy musi mieć serce do wszystkiego. Jest całe mnóstwo rzeczy, do których ja nie mam serca :)

      Usuń
    6. no tak ale na parterze a Ty chyba mieszkasz wyżej :)

      Usuń
    7. Zazwyczaj na parterze, ale te wyższe też widywałam okratowane - tak nawet do II piętra :)
      Tak, to jest trzecie piętro. Ale nawet gdyby to faktycznie były kraty, to niewiele mogłabym na to poradzić, bo to nie moje mieszkanie :)

      Usuń
  10. ja to na parapecie wyhoduję chyba wszystko co trzeba, mimo, że jakoś nie przykładam ręki do kwiatów :D Mi "gwiazda betlejemska" kwitnie chyba 3 rok o ile się nie myle.. a kupiłam ją ledwo żywą z jednym kwiatem za 99gr ;D i ciągle się rozrasta :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj :)
      To fajnie, że przy niewielkim wysiłku możesz miec takie fajne efekty :)

      Ps. Wiesz, to niesamowite, że zajrzałaś do mnie akurat dziś, dlatego, że dokładnie dziś - nie wiem dlaczego- u którejś z naszych wspólnych znajomych rzucił mi się w oczy Twój nick i postanowiłam sobie, że zajrzę przy następnej okazji! Nie zrobiłam tego, ale teraz to już na pewno muszę, skoro mamy do czynienia z takim zbiegiem okoliczności :)

      Usuń
    2. chyba radio na nich działa tak dobrze :D

      Eee Ty mnie znasz :P Przedtem byłam ALittlePrincess :)
      Ale musiałam zmienić miejsce i nick :) ze względu na bezpieczeństwo :D

      Usuń
    3. Całkiem możliwe :)

      Tak myślałam! Wiedziałam, ze się przenosisz, ale nie mogłam dowiedzieć się żadnych szczegółów, bo od pewnego czasu nie mogłam wejść na Twojego bloga! To znaczy wchodziłam na stronę, ale pokazywalo mi się tylko tło i nic więcej. Miałam pisać maila, ale jakoś wyleciało mi z głowy...

      Usuń
  11. Urocze. Ładny zestaw :)
    Nie wyobrażam sobie nie mieć w mieszkaniu kwiatów. Co prawda często zapominam się nimi zająć, ale przeważnie wybaczają. Kiedyś doprowadzałam do ładu kilka fiołków i to naprawdę daje dużo satysfakcji, kiedy zaczynają w końcu ładnie, zdrowo rosnąć i kwitnąć :)
    Moja mama ma jednego storczyka, nad którym się wszyscy trzęsą, bo w końcu wypuścił nowe kwiaty (białe! białe to chyba moje ulubione) i pewnie też byłaby załamana, gdyby jakoś nieszczęśliwie zginęły. A rozłożył się z tymi kwiatami i liśćmi jak książę :D
    Kiedyś, będąc w sklepie z koleżanką, wypatrzyłam taką śmieszną roślinkę, bez nazwy i takie zmutowane nie wiadomo co, wiozłam ją zimą autobusem w reklamówce, a teraz ta koleżanka mi jej zazdrości i za każdym razem, gdy ją widzi, nie może się nadziwić, jaka dorodna urosła. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :)
      Tak, ja też sobie nie wyobrażam takiego pustego mieszkania, bez ani jednego kwiatka. Mnie się też zdarzało zapomnieć, ale nie wybaczały tak łatwo ;) Później jednak się we mnie obudził chyba jakiś silniejszy instynkt zielarski. Masz rację, satysfakcja jest ogromna!

      Usuń
  12. zielony parapet w mieście megacieszy:)
    jak widać masz "rękę" do kwiatów

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda :))
      Wiesz, mi się wydaje, że wlaśnie nie mam, bo tak łatwo mi to wcale nie przychodzi, ale myślę, że mam serce i teraz dość dobre warunki (bo różnie z tym bywało, w Poznaniu wszystko kiepsko rosło)

      Usuń
  13. och nie zjadło mi komentarz a taki długi był....

    OdpowiedzUsuń
  14. Ja tam Cię doskonale rozumiem :D I sama prawie płakałam, gdy się okazało, że przegapiłam kwitnienie mojego kaktusa! Bo on kwitnie tylko jedną noc i o poranku już kwiaty więdną! A łatwo to przeoczyć, ponieważ mam wszystkie kaktusy w jednej donicy i on akurat rośnie przy szybie, czyli od strony pokoju go nie widać... Miałam totalne wyrzuty sumienia... :D
    A co do straszenia roślin (widziałam w pierwszym komentarzu ;)) - działa! Nam przez kilka lat pelargonie w ogóle nie chciały rosnąć, kwitły coraz gorzej, aż w końcu zaczęłam na nie narzekać, że wywalę te ogigle w diabły, bo tylko przeszkadzają, i dokładnie w tym samym roku zakwitły wprost obłędnie i na kilka miesięcy ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No wiedziałam, że kto jak kto, ale Ty na pewno mnie zrozumiesz ;))
      Oo, to ja bym na pewno nie mogła doczekać takiego kwitnienia, bo nie jestem nocnym markiem. Chociaż kto wie, może bym się poświęciła? :)

      Właśnie słyszałam, że to działa, ale jakoś nie mam serca im tego robić! :P

      Usuń
  15. Ja też uwielbaim kwiaty... A już najbardziej lubie moją choję. Dwa razy miałam Stefka lecz nie udało mi sie go utrzymać i nie wiem dlaczego. Może poradzisz jak go pielęgnować...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam go bardzo krótko - niespełna miesiąc, więc dopiero się go uczę i jeszcze sama nie wiem, czy mi się utrzyma, choć bardzo na to liczę!
      Czytałam, że nie on lubi stałe miejsce i nie można go przestawiać ani nawet przekręcać, bo wtedy traci liście i kwiaty - miał u Ciebie stałe miejsce?

      Usuń
  16. Ja niestety kwiatków nie mam w tym swoim ciasnym pokoju, ledwo co się mieszczę z gratami i jakoś tak brak mi dobrej miejscówki na ich umieszczenie :/ ale mam nadzieję że jeden który mi się spodobał (kupowałam dla koleżanki na pożegnanie w pracy) jakoś przeżyje te moje pokojowe klimaty, a jak już pójdę na swoje... to tam będzie miejsce na kwiatuszki i nie mogę się doczekać moich przyszłych roślinek :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na pewno przyjdzie czas, kiedy będziesz mogła sobie sprawić kilkoro zielonych podopieczych :) Ja u siebie w domu rodzinnym miałam na parapecie jednego kwiatka, ale to mama się nim raczej zajmowała. A później w mieszkaniu studenckim też nie mialam kwiatów - chyba, ze jakieś dostawałam, ale nie utrzymywaly mi sie.

      Usuń