*OGŁOSZENIE*

Witam wszystkich odwiedzających :) Zarówno stałych czytelników, jak i "przelotnych" gości.
Wszyscy są mile widziani, ale proszę pamiętać o tym, że jest to moje miejsce, a więc piszę o czym chcę, w sposób w jaki chcę i jestem jaka chcę być :) Jeśli się komuś to nie podoba, nie musi mnie uświadamiać, jaka jestem niefajna. Przymusu czytania ani lubienia nie ma.
Jeśli jesteś tu nową osobą, zachęcam do pozostawienia śladu swojej obecności w postaci komentarza (zakładka Kredki w dłoń), a jeśli prowadzisz bloga - zostaw adres. Chętnie zajrzę!
Pozdrawiam i życzę miłej lektury :)

poniedziałek, 27 kwietnia 2015

Dziecko Boże

Nasz Wiking ma już pierwszą uroczystość na swoją cześć za sobą. Co prawda większą część imprezy przespał, ale w najważniejszego momentu nie :) Ale od początku...
Chrzest planowaliśmy zrobić trochę wcześniej, ale święta wielkanocne pokrzyżowały nam plany i okazało się, że najlepszym terminem będzie dopiero ostatnia niedziela kwietnia. Przystaliśmy na niego i już od ponad miesiąca mogliśmy się do tego dnia przygotowywać. Kupiliśmy Wikusiowi ubranko - a nawet dwa :P, bo się nie mogliśmy zdecydować, zrobiliśmy listę gości i zarezerwowaliśmy miejsce w restauracji. No i oczywiście poszliśmy do spowiedzi i zebraliśmy potrzebne dokumenty i zaświadczenia. 
Początkowo przeszło nam przez myśl, żeby zorganizować chrzciny w domu, ale zrezygnowaliśmy z tego pomysłu - a ściślej moja mama i teść dość skutecznie nam ten pomysł wybili z głowy. Teraz się bardzo z tego cieszę, bo okazało się, że w sobotę Franek pracował w takich godzinach, jak jeszcze nigdy 9-19! Nie mam pojęcia, jak byśmy przygotowali przyjęcie, gdybym została z tym sama. To znaczy z Wikusiem, ale to akurat chyba tylko utrudniałoby sprawę :) W każdym razie zarezerwowaliśmy miejsce dla dwunastu osób w karczmie ze swojskim jedzeniem. Na uroczystość zaprosiliśmy najbliższą rodzinę i Dorotę oczywiście :) Pierwszy gość - moja siostra, która została chrzestną Wikinga - przyjechała już w piątek. W sobotę przyjechali moi rodzice oraz brat Franka z rodziną, a w niedzielę pozostali.

Do kościoła Wikuś chodzi z nami regularnie - pierwszy raz na niedzielną mszę poszedł kiedy jeszcze nie miał trzech tygodni nawet :) W zasadzie zawsze drzemał - od czasu do czasu przebudzając się tylko i potem z powrotem zapadał w sen. Dopiero tydzień temu rozpłakał się na mszy tak bardzo, że Franek musiał z nim wyjść i już nie wrócił. W ogóle od tej niedzieli Wikuś miał nieco gorsze dni i trochę się obawialiśmy, jak to będzie - w piątek na mszy przed spotkaniem dotyczącym chrztu obudził się i rozpłakał w czasie ogłoszeń (na co ksiądz powiedział, że musi się spieszyć, bo dziecko popędza ;P). Bałam się trochę, jak to będzie wobec tej zmiany przyzwyczajeń, zwłaszcza, że chrzest był po mszy odprawianej o godzinie 13 tej a to nie jest czas drzemki Wikinga... I rzeczywiście, kiedy wyszliśmy z domu, Dzieciak ani myślał zasnąć. Leżał przez jakiś czas spokojnie w wózku, po czym zaczął kwilić i stękać. Wiedzieliśmy, że dopiero się rozkręca, więc aby temu zapobiec, wyjęliśmy go z wózka. I tym sposobem Wikuś calutką mszę spędził na naszych rękach, obserwując z zainteresowaniem wszystko dookoła. Najzabawniejsze było, kiedy przyglądał się ludziom przyjmującym komunię świętą - wyglądało tak, jakby liczył i sprawdzał, czy nikt się nie wyłamał :P Generalnie zachowywał się naprawdę bardzo fajnie, wszyscy go pochwalili :) Gdyby nie to, że na ogłoszeniach zaczęła przemawiać jeszcze jakaś wolontariuszka, to ani razu by się nie rozpłakał - ale to już widocznie było dla niego i dla drugiego chłopca za dużo, bo głośno dali znać, że nie podoba im się drugie kazanie. Swoją drogą współczuję dziewczynie, bo mnie byłoby się trudno skupić na mowie, gdyby dwójka dzieci tuż przed ołtarzem krzyczała ;) Chociaż ku naszej uldze Wiktosia szybko udało się uspokoić, wystarczyło wstać i trochę się przespacerować. Na drugiego chłopca raczej niewiele rzeczy działało, w ogóle przez całą mszę sobie popłakiwał, co zresztą przyciągało uwagę naszego Malucha i choć moja siostra bała się, że Wiking zacznie płakać razem z innym dzieckiem, to on się tylko mu przyglądał :)
Po mszy nastąpiła uroczystość właściwa i odtąd Wikuś został zaliczony do grona Dzieci Bożych :) Bałam się, że będzie już zmęczony i zacznie marudzić, ale tylko chwilę postękał w momencie polewania jego główki wodą. Możemy być więc dumni z naszego synka - nie tylko nie przespał własnej uroczystości, ale w dodatku bardzo dobrze ją zniósł :) A jeśli znowu zdarzy się, że nam się w niedzielę na mszy rozpłacze, to musimy sprawdzić, czy przypadkiem nie wystarczy wyjąć go z wózka, żeby sobie mógł obserwować otoczenie, może wcale nie trzeba będzie wychodzić z kościoła :)
Po mszy poszliśmy wszyscy do restauracji. Nakarmiłam Wikinga i ululany przez mojego tatę i wujka zasnął, choć wcześniej jeszcze sobie popłakał ile sił w płucach... Niestety tak już ma, że czasami ma problem z zaśnięciem (szczególnie gdy jest dość długo i intensywnie aktywny) i wtedy mocno płacze. W każdym razie obudził się dopiero po trzech godzinach, dzięki czemu mogliśmy porozmawiać spokojnie ze wszystkimi gośćmi :)

I tym oto sposobem Wikuś stał się członkiem naszego kościoła, mam nadzieję, że wczoraj został obdarzony szczególną łaską i dzięki temu będzie miał same dobre dni :D

A oto i nasz Wikuś:


Prawda, jaki podobny do mamusi? :P Nawet się  ubraliśmy pod kolor ;)


53 komentarze:

  1. O to teraz samych łask życzę ;)
    Właśnie zastanawiałam się gdzie będziecie chrzcić Wikusia ;) Wyglądaliście super, pełna elegancja ;)) Dzielny chłopiec z tego Wikinga, że tak spokojnie się zachowywał ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękujemy :)
      My się też zastanawialiśmy, ale w końcu stanęło na tym, że tutaj. Myśleliśmy jeszcze o Miasteczku, ale tam nie byłoby gdzie iść na obiad, trzeba byłoby jechać samochodem, a tego nie chcieliśmy.
      O to chodziło, żeby było elegancko ;)
      Bardzo dzielny, nawet się cieszę, ze tak wyszło, że na mszy nie spał, tylko później, bo mogliśmy spokojnie pogadać

      Usuń
  2. Mamuśka jak ty ładnie wygladałaś

    OdpowiedzUsuń
  3. Jaki on już długi i jak się prosto trzyma. Fajny chłopak :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. On w zasadzie długi był od początku - zwłaszcza w stosunku do swojej wagi :) Bo mierzył 52cm (choć moim zdaniem trochę mniej, bo jakoś mi się wydaje mało prawdopodobne, że urósł tylko 6cm) a ważył 2670.
      Dzięki ;)

      Usuń
  4. Ja też zwróciłam uwagę że Wiking już duży :-) I ubranko fajne ;-)
    My będziemy mieli ko koło 24 osób, także trochę się nazbierało. Też się obawiam o zachowanie syna w kościele, ale mam nadzieję że będzie spokojny. Ja podobno przespałam całą mszę ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już po wyjściu ze szpitala pisałam, ze on jest długi w stosunku do masy ciała. Ale to ubranko dodaje mu centymetrów, bo on mierzy tylko 58-60 cm (trudno dokładnie zmierzyć). Generalnie w porównaniu do innych dzieci jest raczej mały i drobny. No i inna sprawa - jak ja go trzymam to zawsze wygląda na dużego :) W końcu nie mam nawet 1,60cm i ważę 42 kg :) Jaka matka, taki syn. Jak trzyma go moja mama, to też mi się zawsze wydaje duży (moja mama ma 1,53 i waży 43kg), a jak tata albo Franek, to już zupełnie inaczej, więc okazuje się, ze chyba najważniejsze są proporcje ;)

      Faktycznie, sporo Wam się tych gości zebrało. My zaprosiliśmy tylko najbliższych.

      A teraz jak się zachowuje na mszy?

      Usuń
    2. No tak, masz rację, chodzi o proporcje :)

      Sporo, choć to też sami najbliżsi. Niestety musieliśmy zmienić chrzestnego, a co za tym idzie powiększyła się liczba gości.

      Franek jeszcze w kościele nie był, wygląda na to, że chrzest to będzie jego pierwszy raz ;)

      Usuń
    3. Chyba tak, bo kiedy go noszę po domu i stanę przed lustrem albo jak widzę go u mamy na rękach to też mi się wydaje, że on taaaki duży jest :) A z kolei jak gdzieś idziemy to wszyscy mówią, ze taki drobny. Ale też zauważyłam, ze wiele zależy od ubranka, jak np. go ubiorę w dresik to też wygląda na dużego chłopca :)
      Generalnie to sama nie wiem, czy te okolice 60cm to dużo, ale w siatkach centylowych jest raczej na dole.

      Nowy chrzestny ma większą rodzinę? :)

      Wikuś nie był tylko w pierwsze dwie niedziele po urodzeniu - został z moimi rodzicami i teściami. A że z zasady nie chodzimy do kościoła z Frankiem osobno, to jeździ zawsze z nami :) No i zawsze spał - do ubiegłego tygodnia (to własnie między innymi mam na myśli pisząc o tym, że do niczego się nie przyzwyczajam :)), zobaczymy jak będzie później.

      Usuń
    4. Bo na zdjęciu nie zawsze dobrze widać, jak duże jest dziecko. M. w pierwszych dniach przyłożył obok głowy Małego pomarańczę i zrobił zdjęcie, bo kolega z jego pracy nie wierzył, że Mały jest taki mały ;)
      Ja nawet nie wiem ile obecnie cm ma nasza pociecha ;))

      Tak, bo w pierwszej wersji chrzestnym miał być ktoś z najbliższej naszej rodziny, więc ten nowy chrzestny nie był nawet brany pod uwagę. Ale że ten pierwszy nie może, więc stąd zrobiło się więcej gości. Plus doszło do tego kilka osób towarzyszących, na których szczerze mówiąc mi nie zależy, ale są ważni dla M i teściowej, więc znów to kilka osób więcej.

      Usuń
    5. Nawet nie tylko jak duże jest dziecko - w ogóle zdjęcia zniekształcają proporcje, bo wszystko zależy od perspektywy i punktów odniesienia.
      Ja mierzę Wikinga. No i w przychodni też sprawdzają ile mierzy.

      Usuń
  5. prawdziwy dżentelmen dzięki tej muszce:)
    Jutrzenka

    OdpowiedzUsuń
  6. Zastanawia mnie dlaczego w niektórych kościołach te maluchy są chrzczone dopiero po Mszy. Dla mnie to bez sensu. W parafii mojej siostry robią to przed Mszą, co jest dobre, bo dzieci różnie się zachowują. A tak trzeba czekać na koniec. Chociażby wczoraj, byłam w kościele, na innej godzinie niż zwykle, bo pracowałam w sobotę. Były dwa chrzty i roczek. Dziecko roczne poprosili przed błogosławieństwem przed ołtarz, a ta dwójka musiała czekać. Nie rozumiem, dlaczego tak jest :|

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A to ja Ci powiem, że z perspektywy osoby uczestniczącej we mszy to rozwiązanie bardzo mi odpowiada, bo zawsze mnie denerwowało, kiedy szłam na mszę z chrztami (zwłaszcza, gdy było ich dużo), bo się przedłużało! Więc uważam, że pod tym względem to jest ok, ale z perspektywy rodzica oczywiście też myślę, że może byłoby lepiej wcześniej, bo dzieci są jeszcze bardziej cierpliwe.
      Ale ogólnie w tym kościele zawsze chrzty są w trakcie mszy, tym razem to był wyjątek, bo miało w ogóle nie być chrztu, ale przez święta wielkanocne wszystkie terminy się poprzesuwały i my oraz dwoje innych rodziców (niezależnie od siebie) zapytaliśmy, czy nie można tego chrztu jednak zorganizować (bo następny termin dopiero pod koniec maja był, a mnie się to już wydawało bardzo późno)

      Usuń
  7. Eh, figury to Ci tylko pozazdroscic:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Coś Ty, przecież jej tu wcale nie widać :P A tak serio, to nie jestem pewna, wydaje mi się, że jestem koścista, a tam gdzie nie trzeba i tak za dużo wystaje :P

      Usuń
  8. Ale jesteś szczupła!
    zazwyczaj nie widze podobienstwa dziecka do rodzicow ale na tym zdjeciu Wiktor jest bardzo podobny do Ciebie :p specjalnie dobra liście się kolorystycZnie czy to tylko przypadek?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wszyscy mówią, że za chuda :P Ja już się w sumie przyzwyczaiłam, chociaż żal mi starych ubrań ;)
      Prawda? :P Przypadek :) Miałam do wyboru tę sukienkę albo czerwoną i w ostatniej chwili zdecydowalam się na tę, potem dopiero się zorientowałam, że jesteśmy pod kolor. W ogóle to też do ostatniej chwili zastanawiałam się, czy Wikinga ubrać w to, czy w granatowy komplecik, więc to naprawdę nie było ustawione :)

      Usuń
  9. Margolko masz piękną figurę!:) A Wikuś naprawdę urósł:) (od ostatniego zdjęcia jakie widziałam na blogu (to w chuście oraz to jak siedzi w swoim "siedzonku")
    Pozdrawiam i niech Wam dalej rosnie zdrowo, pieknie sie rozwija i zeby Bóg miał go w swojej opiece :)
    Kasia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :) Dziękuję, chociaż mi się wydaje, że tu za wiele nie widać :P
      A pewnie, że urósł! Powyrastał ze wszystkich ubranek w rozmiarze 50 i z części w rozmiarze 56. Widzę, że jest już sporo większy ;) Tylko nie wiem ile urósł, bo teraz ma jakieś 58-60 cm, więc wydaje mi się niemożliwe, żeby to było tylko 6-8cm, chyba musiał się urodzić jednak mniejszy niż 52.
      W każdym razie w stosunku do tego, jaki był oczywiście jest duży :) Tylko w porównaniu do innych dzieci raczej nie. W tym jego siedzonku zdecydowanie widać róznicę! W wózku też - wcześniej chyba tylko połowę zajmował, teraz już3/4. A jeśli chodzi o chustę, to dziecko się wtedy też trochę optycznie zmniejsza, bo jest skulone, ale na pewno teraz jest większy :)
      Dziękujemy bardzo :)

      Usuń
  10. Niech się dziecię, teraz już boże, cudnie i zdrowo rozwija!

    OdpowiedzUsuń
  11. Na tym zdjeciu Wikus na prawde wyglada na wielkiego, ale to tak jak napisalas - kwestia proporcji :)
    Dzielnego macie syna! Wiedzial jak sie zachowac w tak waznej dla niego chwili ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też to widzę, że tak wygląda ;)) Ale on u mnie albo u mojej mamy na rękach często tak wygląda :) Chociaż mimo wszystko to ubranko jeszcze go "powiększyło", bo za duże ;)) Ale jak go ubiorę w dresik to też wygląda na dużego chłopczyka, a w śpiochach już inaczej - przynajmniej ja mam takie wrażenie.
      Oby wiedział już zawsze :P

      Usuń
  12. Rośnie jak na drożdżach:-)
    Ja nasze chrzty wspominam dobrze, obie dziewczyny na rękach przespały większość uroczystości:-)
    Boję się za to tym razem jak to będzie na roczku, Aluśka to istny żywioł!..:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A wiesz, ze mnie się wydaje, ze nie aż tak bardzo (w sensie szybko) :) Bo jednak przez cztery miesiące nie musiałam mu aż tak drastycznie wymieniać całej garderoby :P W każdym razie rośnie na pewno i urósł sporo, tylko nie wiem dokładnie, ile, bo wydaje mi się, ze jednak tuż po urodzeniu nie miał tych 52cm.

      Ja też dobrze wspominam tę niedzielę, bo mimo, że Wikuś nie spał, to się nawet z tego cieszę, bo sobie siedział w miarę spokojnie, za to pospał w restauracji a to dla mnie lepsza opcja, bo można było sobie porozmawiac i zjeść spokojnie :)

      Będziecie mieli mszę na roczek? To już niedługo :)

      Usuń
    2. W naszym regionie to tradycja- te roczki w Kościele:) Za nami roczek chrześnicy A.,o miesiąc starszej- przesiedziała grzecznie cała msze a ja z Alką krążyłam wokół kościoła, dobrze nam to nie wróży..;)
      Niedługo, 17 maja:)

      Cieszę się, że jesteście zadowoleni z tego dnia:)
      My imprezkę w prawdzie planujemy w domu ale jedzonko zamawiam, by nie stresować sie brakiem czasu na przygotowania:)

      Usuń
    3. U mnie właśnie nie ma takiej tradycji - nie tyle w regionie, bo tu jest różnie, ile w rodzinie. Ale nie wiem, czy my się nie zdecydujemy, Jest jednak jedno ale... to jest okres bardzo świąteczny i nie wiem, czy się wszystkim nie znudzą te ciągłe msze :P Dlatego pomyślimy o tym dopiero za parę miesięcy :)
      Sama nie wiem, jak to z Wikingiem będzie w przyszłości, ale wszystkie znaki na niebie i ziemi (łącznie z jego zachowaniem w brzuchu) wskazują na to, że będzie to adehaowiec...

      Taką opcję też brałam pod uwagę, ale u nas i tak jest za mało miejsca i to w sumie był większy problem niż to jedzenie nawet.

      Usuń
    4. Taaak... Alutka też w brzuchu dawała czadu, czemu więc poza nim miałoby być inaczej;-)

      U nas przy 20 osobach też robi sie ciasnawo i tłoczno, powoli zaczynamy omijać więc nasze urodziny albo robić je na raty. Roczek siła rzeczy będzie na raz ale komunia Amelki to już na pewno w jakimś lokalu, bo rodzina ciągle się powiększa;-)

      Usuń
    5. Echh, już się boję. Macie fajnie, ze dopiero drugie dziecko Wam się takie trafiło, bo nas to na razie zniechęca :P

      Jednak w lokalu jest po prostu dużo wygodniej - i mniej sprzątania :P

      Usuń
  13. no, powiedziałabym nawet, że macie wręcz identyczne buźki! te namalowane oczywiście :PP
    a swoja drogą, to jest ktoś z blogowiska, kto wie, jak wyglądacie?? ;)
    Wikuś rośnie jak na drożdżach, w porównaniu z wagą urodzeniową, to teraz jest już naprawdę duży ;)
    i stał się Dzieciątkiem Bożym ;-))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście, że jesteśmy identyczni :)
      Owszem, jest tych osób trochę :) Ja się swojego wizerunku nie wstydzę a i nie o anonimowość ściśle mi chodzi, bo ta jest dla mnie w dużej mierze fikcją, ale o pewne zasady :) No i ponieważ nie rozumiem osób, które nie zamieszczają zdjęć swoich twarzy, za to nie mają nic przeciwko wystawianiu na widok publiczny buziek swoich dzieci, sama konsekwentnie będę fundować Wikingowi blogową żółtaczkę :P
      A no pewnie, teraz waży już 5,2kg, więc to jest dwa razy więcej niż po urodzeniu :) Rośnie, rośnie! Chociaż nie mam wrażenia, że jakoś bardzo szybko, myślę, że tak w sam raz :P

      Usuń
  14. Organizacja przyjęcia w domu to dużo pracy, nawet na te 12 osób, a gdybyś to miała robić sama z dzieckiem na ręku, byłoby ciężko.
    U mnie chrzty są w trakcie mszy (mniej więcej co dwa tygodnie na zmianę z roczkami) i to tak trochę podzielone – dla cierpliwości dziecka to lepiej, tyle że msza się rozciąga. Nawet się przyzwyczaiłam i mi się nie dłuży, jak czasem pójdę na tą godzinę, ale wolę trafić na roczek. ;)
    Ładnie wyglądacie razem, a czy podobny ciężko stwierdzić :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W ogóle wydaje mi się to niewykonalne :))) I tak było duzo roboty, bo przecież jakiś poczęstunek trzeba było przygotować dla tych co przyjeżdżali wcześniej i żeby przed mszą coś zjeść. Ale pomagali mi rodzice i siostra (których nie traktujemy jak typowych gości :P)

      Mnie to jakoś zawsze trochę denerwowało, jak trafiałam na chrzciny w trakcie mszy :)

      Dziękujemy. No jak to, nie widzisz, że buźki mamy identyczne? :P

      Usuń
  15. Brawo, dzielny Wikuś! Nasz Franek też cały chrzest nie spał, ale był grzeczny, zaczął marudzić dopiero przy polewaniu główki wodą.
    Chyba z Wikinga będzie wysoki chłopiec - wydaje się dosyć długi :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to właśnie tak, jak Wiking i to dopiero przy ostatnim polaniu trochę postękał, wcześniej chyba się namyślał, co właściwie ma zrobić :P

      Mógłby być wysoki, po tacie, nie mam nic przeciwko :) Od początku rzeczywiście długi był, ale z kolei w odniesieniu do innych dzieci taki się nie wydaje - ma 58-60 cm, a w zasadzie od trzeciego miesiąca często dzieci już noszą rozmiar 68. Jemu jeszcze do tego daleko. No i w ogóle drobny jest - młodsze dzieci od niego często są większe :) Kiedy ja go trzymam, to zawsze się wydaje bardzo duży :) ja też to widzę :)

      Usuń
  16. Wiele łask Bożych dla dzieciaczka :-* ps. U nas tez sakrament dbywa się po mszy i mi się to strasznie nie podoba. Jakby umniejsza się ważność tej ceremonii. takie dziwne czasy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękujemy bardzo :*

      Nigdy tak na to nie spojrzałam. Może i masz rację, chociaż dla osób postronnych to nie wiem, czy to nie lepiej. A w ogóle dla mnie najlepsze rozwiązanie to takie, jakie było w parafii, w której ja byłam chrzczona - tam jest po prostu osobna, dodatkowa msza w sobotę wieczorem, podczas której są chrzty.
      Ale w tej parafii normalnie chrzty odbywają się podczas mszy, teraz to był wyjątek, bo poprosiliśmy o ten chrzest w kwietniu (ze względu na swięta miało nie być) - koniec maja wydawał nam się zbyt odległym terminem.

      Usuń
  17. Jaki piękny dorodny chłopczyk :) A jaka elegancja :) Padłam po prostu. Niech zdrowo rośnie :*

    OdpowiedzUsuń
  18. Rzeczywiście, pięknie pasujecie kolorystycznie do siebie :) Masz przystojnego i eleganckiego syna :) U nas chrzty są podczas mszy, co ma swoje plusy i minusy. Teraz wiele rodzin chrzci starsze dzieci i nieraz jest taka histeria że mamy muszą z nimi wychodzić na zewnątrz i nie uczestniczą w całej mszy, co trochę bez sensu. Nasza Mila przespała niemal cały chrzest, tyle że ciężka była okropnie i co chwila się zmienialiśmy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak nam fajnie wyszlo, chociaż się nie umawialiśmy :)
      Dziękujemy :)
      A ile ważyła Mila wtedy? I w ogóle ile miała, kiedy ją chrzciliście, bo teraz zupełnie tego nie pamiętam? :)

      Usuń
  19. Diabołek został wypędzony, to teraz będziecie mieli małego Aniołka ;)
    My też z Olą zaczęliśmy szybko chodzić do kościoła... dokładnie w 3 tygodniu jej życia, bo akurat była to niedziela, wbrew opiniom innych, że dużo zarazków, itd.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja tam w ogóle tych opinii nie słucham i nie słuchałam :) Na spacery zaczęliśmy wychodzić już po trzech tygodniach i nie opuściliśmy ani jednego dnia, niezaleznie od pogody, bo to jednak hartuje. Spotykamy się regularnie z innymi dziećmi i ludźmi, jeździmy komunikacją miejską oraz samochodem w długie trasy - po prostu robimy tak, jak uważamy za słuszne. A więc i do kościoła poszliśmy kiedy Wikuś miał dwa tygodnie z kawałkiem.
      No fajnie byloby, gdyby niektóre rzeczy, które mnie martwią uległy poprawie po chrzcie i o to się zresztą modliłam. Ale w te Aniołki i Diabełki raczej nie wierzę, tylko w charakter i osobowość :) Dla mnie Wiking nie był diabełkiem, bo tak, jak pisałam kiedys, takie małe dzieci według mnie nie mogą być niegrzeczne. Jest jaki jest, po prostu czasami coś mu dolega, a generalnie z jakiegoś powodu bywa często niespokojny. Pewnie ma charakterek - po rodzicach, bo przecież oboje jesteśmy impulsywni i temperamentni :)

      Usuń
  20. dlaczego u nas nikt nie poparł pomysłu imprezy w lokalu, dlaczego ja się na to nie uparłam? zazdroszczę Ci tego spokoju, tej swobody na imprezie, bo ja chrzest Młodego, a raczej spotkanie rodzinne po, kojarzę dzisiaj tylko z niebotycznym zmęczeniem.. śliczną sukienkę miałaś, a Wikuś jakie ubranko :D mam tylko pytanko, czemu sakrament był po mszy? u nas jest zaraz po kazaniu, dlatego się zdziwiłam, gdy przeczytałam, że odbył się po. No, ale co parafia, to inaczej :) u nas świeczkę zapala ojciec dziecka, u moich rodziców i teściów na parafii robi to chrzestny. Co kraj to obyczaj :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No teraz myślę, że to byłoby bardzo, bardzo męczące i trudne logistycznie, dlatego cieszę się, że nam nie wyszło...
      Dziękujemy :)

      Tak, jak już pisałam dziewczynom wyżej, tej niedzieli w ogóle nie miało być chrztow, ale ze względu na to, że przepadl inny termin z powodu świąt wielkanocnych, my i dwójka innych rodziców poprosiliśmy o ten chrzest, bo nie chcieliśmy czekać do konca maja. Normalnie wiec chrzest jest podczas mszy. Ale generalnie uważam, ze dla osób postronnych lepiej jest po mszy - mnie zawsze denerwuje, kiedy trafiam na chrzest obcych dzieci w kościele :)
      U nas i we wszystkich parafiach do jakich chodziłam (a całe mnóstwo ich jest, bo i w Poznaniu nie miałam stałej i przeprowadzałam się kilka razy) chrzestny zapala świecę, ale rodzice opowiadali mi, że podczas mojego chrztu to na pewno nie był chrzestny :)

      Usuń