*OGŁOSZENIE*

Witam wszystkich odwiedzających :) Zarówno stałych czytelników, jak i "przelotnych" gości.
Wszyscy są mile widziani, ale proszę pamiętać o tym, że jest to moje miejsce, a więc piszę o czym chcę, w sposób w jaki chcę i jestem jaka chcę być :) Jeśli się komuś to nie podoba, nie musi mnie uświadamiać, jaka jestem niefajna. Przymusu czytania ani lubienia nie ma.
Jeśli jesteś tu nową osobą, zachęcam do pozostawienia śladu swojej obecności w postaci komentarza (zakładka Kredki w dłoń), a jeśli prowadzisz bloga - zostaw adres. Chętnie zajrzę!
Pozdrawiam i życzę miłej lektury :)

czwartek, 23 kwietnia 2015

Siódemka, czyli niecodzienne podsumowanie.

Ależ ten czas leci! Minął kolejny rok od "spisu powszechnego" :P, który tu na blogu urządziłam z okazji szóstej rocznicy istnienia bloga Kredki Margaretki. A wydaje mi się, że to było tak niedawno, kiedy to Wasze liczne komentarze dodały mi skrzydeł i utwierdziły w przekonaniu, że chcę pisać i możliwe, że jednak nie tylko dla siebie ;)
A tymczasem dziś mija dokładnie siedem lat od tego dnia, kiedy może nie postanowiłam, że zacznę pisać, bo to się stało chyba kilka a może kilkanaście dni wcześniej, ale od dnia, gdy po prostu kliknęłam po raz pierwszy "publikuj" :) Nieudolne były te moje pierwsze notki (choć wcale nie uważam, żeby teraźniejsze były szczególnie wysokich lotów), ale miło mi się do nich wraca. A z biegiem czasu dochodziłam do wprawy i czasami, kiedy czytam coś archiwalnego, to sama się sobie dziwię, że wyszło mi coś takiego :D

Ech, mam wrażenie, jakby to było wczoraj, a z drugiej strony wydaje mi się, że minęły lata świetlne i jestem już zupełnie inną osobą - ot, taki paradoks. Jestem nawet kimś innym niż właśnie rok temu. Nie do wiary, jak wiele się zmieniło - rok temu miałam pracę, za to nie wiedziałam, że jestem w ciąży (a może nawet jeszcze nie byłam). Dzisiaj jestem bez pracy, za to mam synka i to jest mój nowy etat, do końca życia... Nigdy nie przewidziałabym takiego rozwoju wypadków.

Wiecie, kiedy tak rozmyślałam sobie o tej mojej rocznicy blogowej i siłą rzeczy o jakimś podsumowaniu, zorientowałam się, że ze względu na to, że Tasiemiec pokrzyżował mi plany, nie podsumowałam sobie tego roku 2014. W związku z tym czuję pewien niedosyt. Stwierdziłam więc, że może dzisiejsza okazja będzie dobra, aby takiego króciutkiego podsumowania jednak dokonać, jakkolwiek dziwaczne by się to nie wydawało :) W końcu trochę się zazębia ten rok kalendarzowy z blogowym :)
Oj tam, niejedno już moje dziwactwo przeżyłyście, to i z tym się pogodzicie ;)
 
A dziwny był ten rok i trudno mi go jednoznacznie ocenić. Bo ogólnie rzecz biorąc, wcale nie był pomyślny. Kosztował nas bardzo wiele nerwów. Nie wiem, czy to nie był najbardziej stresujący rok w całym moim życiu, bo w zasadzie ciągle się czymś stresowałam - najpierw brakiem pracy Franka, później tym, czy zostanie zatrudniony, poza tym cały czas wisiało nade mną widmo likwidacji mojej firmy, które się przecież ziściło - więc potem stresowałam się bezrobociem, a do tego jeszcze cukrzycą ciążową, a co za tym idzie, przebiegiem ciąży. Oj tak, rok 2014 upłynął mi pod znakiem stresu! 
Ponadto, wydarzyło się kilka przykrych dla mnie rzeczy, chociaż utraty pracy chyba nic nie przebije. Mogłabym spisać ten rok na straty, gdyby nie dwa wydarzenia, na tyle ważne i dobre, że go ratują... W dodatku jeszcze wydarzyły się niemal w tym samym czasie. Jest to fakt, że Franek dostał pracę, na której bardzo mu zależało i którą bardzo lubi oraz oczywiście moja ciąża, która wraz z początkiem bieżącego roku się skończyła.
Myślę, że blogowo dało się to wszystko odczuć, bo przecież ten kolorowy świat towarzyszył mi cały czas i pisałam w nim na bieżąco. Cieszę się, że chyba przełamałam kryzys, który kiedyś się pojawił i chociaż chciałam pisać, to jakoś mi nie szło. Mniej więcej od marca 2014 wreszcie pisałam naprawdę regularnie :) Chociaż nie udało mi się, nie zdążyłam, napisać o jeszcze kilku istotnych dla mnie sprawach, chociaż szkice nadal gdzieś są i może jeszcze ujrzą światło dzienne ;)
A jak będzie wyglądał ten kolejny rok? Blogowo? Myślę, że tendencję już widać - jest dokładnie tak, jak się spodziewałam, czyli niestety nie mam na pisanie tyle czasu, ile bym chciała. Często muszę podejmować szybką decyzję, czy w chwili, kiedy Wiking śpi, napiszę notkę, odpowiem na komentarze, odwiedzę Wasze blogi, odpiszę na maila, czy może w ogóle nie włączę komputera i zajmę się czymś innym. Jedna notka zwykle pisana jest na raty - bywa, że przez kilka dni ;) Jakoś musiałam przywyknąć do nowej rzeczywistości i zaadaptować do niej bloga, ale chyba ważne, że jednak piszę, nie zniknęłam :) I piszę wcale nie tak mało przecież mimo wszystko, bo póki co wychodzi osiem notek na miesiąc.
Mam niestety problem z regularnym komentowaniem Waszych notek :( Przepraszam za to, ale nie wiem, kiedy będzie mogło się to zmienić. Mogę jedynie zapewnić, że regularnie zaglądam na większość blogów, które mam w linkach (albo nawet nie mam :)). Głównie dotyczy to osób, które znam najdłużej, które są mi w jakiś sposób bliskie, których życie cały czas mnie interesuje, a także tych, które odzywają się u mnie - nawet nieregularnie. Ale ostatnio pomyślałam sobie, że wzorem paru innych osób i ja muszę zweryfikować listę blogów do odwiedzania. Bez sensu jest utrzymywać pozory znajomości w imię jakiejś dziwnie pojmowanej (z mojej strony :)) lojalności. Bo kiedyś ktoś u mnie coś skomentował, nawet przypadkiem, a ja już czuję, że wobec tego i ja powinnam odwiedzać tego bloga, mimo, że autorka w zasadzie nic o mnie nie wie. Albo inaczej - autorka o mnie zapomniała i stałam się dla niej tylko kolejną osobą nabijającą statystyki. Do mnie nie zagląda od miesięcy i nie odpowiada na moje komentarze. Kiedy człowiekowi zaczyna brakować czasu, weryfikacja dokonuje się samoistnie, bo właśnie wtedy zauważam, bez których blogów nie mogę się obejść, na których z Was mi zależy (wierzcie mi, że zależy, nawet gdy wydaje Wam się, że o Was zapomniałam, bo nie komentuję) i których pisaninka bardzo mnie interesuje :)
A nieblogowo? Jaki będzie ten rok? (haha, naprawdę dziwne pytanie zważywszy na fakt, ze minął już pierwszy jego kwartał :P) Nie mam pojęcia! Na pewno upłynie pod znakiem opieki nad Wikingiem. Na razie na tym się skupiam i wiem, że będzie ciężko, bo już przecież jest. Ale mam nadzieję, ze tych dobrych chwil będzie jednak coraz więcej, że jakoś się nam to wszystko poukłada i nawet jakaś praca dla mnie się wreszcie znajdzie...

Fajnie tu być. Aż wierzyć mi się nie chce, że to już tyle lat i zastanawiam się często, ile to jeszcze potrwa? :) Bo przecież chyba nie będę pisać w nieskończoność. Dziękuję, że nadal tu jesteście. W szczególności dziękuję Smoczycy, Izie, Młodej Kobiecie, Ken G., Niedyskretnej, Flo., Meg, Antylce, Roksannie, Poli, Polly, Wici, M., Nikki, Jutrzence i Zgadze - (kolejność przypadkowa i mam nadzieję, że nikogo nie pominęłam, jeśli tak, to bardzo, bardzo przepraszam) - bo Was znam najdłużej, o ile mnie pamięć nie myli, to będzie jakieś 7-6 lat :) Ale dziękuję także każdej osobie, która do grona moich czytelników dołączyła później, nawet jeśli to było niedawno. Cieszy mnie to, bo po to między innymi mój blog jest otwarty - abym mogła zawierać wciąż nowe znajomości, choć to wygląda już zupełnie inaczej niż jeszcze pięć lat temu.
Cieszę się, że jest takie miejsce, w którym cały czas mogę pisać o tym, co mnie cieszy, co martwi, czym żyję. I że jesteście jego częścią.

Ha! Udało się tę notkę napisać już za trzecim podejściem dzisiaj! Wikuś jest dla mnie bardzo łaskawy. Chyba rozumie powagę sytuacji :D


61 komentarzy:

  1. Ta M. to pewnie nie ja, ale co tam...
    To ja dziękuję Tobie. dobrze wiedzieć, że zawsze tu mogę wejść i poczytać o kolorowym, ale tak normalnym margolkowym świecie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A dlaczego nie Ty? :) Właśnie, że Ty :) Przecież byłaś jedną z moich pierwszych stałych czytelniczek. Co prawda nie piszesz od dłuższego czasu, ale to nie zmienia wspomnianego wcześniej faktu :)
      O, i dziękuję, za te słowa o normalnym świecie, nie wiem dlaczego, ale to dla mnie naprawdę duży komplement :)

      Usuń
    2. Bo wiem, że i wina M. u Ciebie komentuje , to o niej pomyślałam :)
      Ale jakoś tak miło mi się zrobiło, że to jednak ja i że dalej o mnie pamiętasz :)

      Usuń
    3. Tak, ale ona już chyba zupełnie przestała pisać, prawdę mówiąc nawet nie wiem, czy mam jeszcze namiar na jej blog. A na Twój mam ;) I chyba poznałam się z nią później. No i w ogóle jednak to z Tobą byłam bliżej, więc trudno, żebym teraz zapomniała :)

      Usuń
    4. A we mnie coraz więcej chęci by jednak do pisania wrócić...
      Może wreszcie nie skończy się tylko na nich i na dwóch notkach na krzyż jak to ostatnio z moimi powrotami bywało.
      Daje sobie jeszcze trochę czasu na ostateczna decyzje, ale jakby co - dam znać :)

      Usuń
    5. Fajnie by było! :) Ale rozumiem, ze nic na siłę. W każdym razie na pewno będę czekać

      Usuń
  2. A ja strasznie żałuję, że tak późno Cię poznałam, choć zapewne mijałyśmy się gdzieś w blogosferze od lat :) Jak na razie jestem w trakcie nadrabiania Twojego zasobnego archiwum i bardzo miło mi się czyta :) Niestety, czasu wciąż brakuje, jak to u większości z nas.

    Gratuluję 7-mki :) U mnie w listopadzie wybije 8 :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No fakt, ja też żałuję :) Na pewno musiałyśmy się gdzieś mijać, nie wiem, jak długo miałaś blog z zaproszeniem, ale wydaje mi się, że kiedyś próbowałam Cię odwiedzić jako magnolię. Nawet jako wroblicę chyba Cię kojarzę - w sensie z komentarzy u innych. A wydaje mi się, ze mogłybyśmy się faktycznie dogadywać, sądząc po tym, jak piszesz i z kim się blogowo trzymasz :) No i skoro piszesz tyle lat to należysz do tej tzw. starej gwardii :P z czasów kiedy blogowisko funkcjonowało trochę inaczej niż teraz. Żałuję, że nie mam czasu poczytać Twojego archiwum, bo z chęcią bym to zrobiła, a przez to, że ostatnio raczej rzadko piszesz, nie mam możliwości tak dobrze Cię poznać. A w ogóle to należysz do tych bloggerek, u których mam zawsze ogromne wyrzuty sumienia, że się nie odzywam i zawsze sobie obiecuję, że następnym razem to już na pewno! Przepraszam.
      I miło mi, że masz chęć zajrzeć do mojego archiwum ;))Ech, byłam wtedy innym człowiekiem :)

      Dziękuję!

      Usuń
    2. O proszę :) To jesteś chyba jedną z nielicznych, które pamiętają wroblicę, ale mi miło :) Pamiętam, że w tamtych czasach większość blogosfery przebywała sobie na onecie, a ja z uwagi na to, że posiadałam e-maila na wp, swojego pierwszego bloga założyłam właśnie tam jako 19 letnia dziewczyna, która właśnie rozpoczęła studia :) Mimo, że bloga miałam na wp, to jednak od zawsze odwiedzałam blogi na onecie :) Paradoksalnie jednak większość znanych blogerek, które piszą do dziś, poznałam tak bliżej dopiero na blogspocie. Myślę, że może to wynikać z faktu, że dzieliła nas wcześniej jakaś różnica, choćby wynikająca z wieku, czy życiowych okoliczności. Po prostu musiałam przejść metamorfozę ze zwariowanej studentki w młodą kobietą, realnie stąpającą po ziemi, co Wy już dużo wcześniej miałyście za sobą :)))
      Obecnie jak widać na blogu - bardzo się zaniedbałam. Kiedyś miałam zdecydowanie więcej serca do pisania i lubiłam to robić,a teraz tkwi we mnie blokada, której nie potrafię się wyzbyć.
      Nie szkodzi Margolko, ja też nie odzywam się tak często jak bym tego chciała i świetnie rozumiem jak to jest nie mieć czasu na komentowanie.
      Kiedy sama zaglądam do swojego archiwum, mam takie poczucie straty jakiejś cząstki siebie, której pozbawiła mnie dorosłość, ale to niestety nieuniknione. Zawsze też zdaje sobie sprawę z tego jak bardzo tęsknie za przeszłością.

      Usuń
    3. Ano pamiętam - a w każdym razie kojarzę po prostu ten nick :)
      Fakt, kiedyś rzeczywiście większość blogów była na onecie, ja miałam ledwie garstkę takich, ktore pisane były na innych portalach.

      Kiedy ja zaczynałam pisanie to byłam chyba tak w trakcie tej przemiany ze zwariowanej studentki w kobietę :) Miałam już studia licencjackie za sobą i pracowałam, więc zyskałam trochę poczucia odpowiedzialności a jednocześnie jeszcze studencka beztroska mnie nie opuściła :) W sumie to fajnie, ze mamy ślad tego, jakie wtedy byłyśmy. Trochę dziwię się osobom, które kasują swoje wcześniejsze wpisy z jakiegoś powodu, bo to jednak pamiątka jest :)

      Rozumiem, tak czasami bywa, że blokada nie chce puścić. Mnie się to nie zdarzało raczej zbyt często a jeśli już to nie trzymało długo, ale znam to uczucie i wiem, że faktycznie wtedy pisanie po prostu nie idzie.

      No to cieszę się, że tak do tego podchodzisz :) Jestem taka, że jak ktoś mnie popędza albo wywiera na mnie jakąś presję, to mi się tym bardziej nie chce :P Dlatego trochę irytuje mnie, gdy ktoś mi wypomina, że nie komentuję itp - szczególnie, że ja nie wyliczam nikomu, jak często się odzywa. Ważne, że ktoś bywa, czyta, pamięta o mnie.

      Tak, ja też jestem sentymentalna i z rozrzewnieniem myślę o przeszłości :)

      Usuń
  3. Nie ma za co dziękować, wszak tu jesteśmy dla własnej przyjemności;p;))
    Tak sobie myślę, ze to blogowanie będzie dla mnie trwać dopóki takie osoby jak Ty wciąż będą pisać, mam więc nadzieję, że takich wpisów jeszcze wiele tu będzie;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W sumie to masz rację, bo tak właśnie jest ;) Ale "dziękuję" na pewno nie zaszkodzi :)
      Dzięki za miłe słowo! No, to jest dopiero motywacja - bo skoro moja pisanina miałaby powstrzymywać takie blogerki, jak Ty przed ucieczką na dobre - to będę pisać! :)
      Zobaczymy ile ich będzie, ale ja też mam nadzieję, ze wiele. Na razie nie zanosi się na nic innego.

      Usuń
  4. Dobrze, że swego czasu dałam sobie 26 w nicku, dzięki temu zawsze wiem, ile lat mija!
    O bocianie, ile to już czasu Margolko - kiedy to zleciało! Dziękuję, łezka się kręci :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, zleciało, zleciało! Jak się tak człowiek zastanowi, ile lat się już znamy, to naprawdę robi wrażenie, bo przecież nawet w realu nieczęsto znajomości przetrwają tyle czasu.

      Usuń
  5. Ohoho ależ mi się miło zrobiło ;) No rzeczywiście już kawał czasu minęło od naszych pierwszych komentarzy u siebie na blogu, nawet nie zdawałam sobie sprawy, że aż to już tyle, jak sobie teraz sięgam pamięcią wstecz to - oj ile się przez ten czas zmieniło, pamiętam jeszcze notki o tym jak chyba na jakiś czas rozstaliście się z Frankiem, albo jak dopiero zaczynaliście wspólnie mieszkać... eh kupa życia że tak powiem ;) Ale muszę przyznać, że nie wyobrażam sobie, że miałabyś tu przestać pisać, bardzo lubię czytać co u Was, zawsze jestem ciekawa o czym będzie następna notka i czytanie Twojego bloga weszło mi już w nawyk, codziennie klikam przy okazji zwiedzania stron czy doszło coś nowego także nie tylko my jesteśmy częścią Twojego życia, ale też Ty jesteś częścią naszego, no bynajmniej mojego ;)
    No u mnie już teraz notki są bardzo rzadko, są miesiące, że w ogóle a szkoda, chciałabym to zmienić, ale żeby coś napisać, muszę mieć albo jakiś temat, który akurat jest "na tapecie" w moim życiu, albo jakieś głębsze rozmyślania, albo taką potrzebę.. Czasem miesiąc zleci mi niewiadomo kiedy, że miałam napisać, ale nie zdążyłam a czasem zwyczajnie nic się nie dzieje a o tzw. "pierdołach" nie chce mi się pisać, bo ani nie umiem tego posklejać w ładną całość, ani nie chętnie mi się to później po jakimś czasie czyta ;p ale od czasu do czasu napada mnie wena i udaje mi się coś sensownego wyskrobać ;)
    A, i jak na mamę absorbującego Wikusia to i tak piszesz dużo więcej niż się spodziewałam, ale to fajnie ;) Wikuś dziś łaskawy, chyba ma dobry dzień, właśnie widziałam jaki roześmiany ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :) No fakt, sporo się zmieniło :) U mnie, ale i u Ciebie. Przecież poznałam Cię jako piętnastolatkę, dzisiaj jesteś już dużo dojrzalsza - nie żebyś wcześniej nie była dojrzała (pewnie wtedy byśmy nie nawiązały takiej relacji :)), ale wiadomo, ze nastolatki żyją trochę w swoim świecie :) Sama pamiętam, jak to było.
      W każdym razie bardzo się cieszę, ze znamy się już tyle lat, bo to jest właśnie fajne w tych znajomościach, ze obserwujemy siebie nawzajem jak się zmieniamy i jak zmienia się nasze życie.

      I rozumiem Cię, czasami tak po prostu jest, ze czas szybko leci. Cieszę się jednak, ze mimo wszystko się nie zniechęcasz i nadal jesteś, nawet jeśli piszesz tylko raz na jakiś czas :)

      Na razie jestem całkiem zadowolona z częstotliwości notek, myślałam, że będzie gorzej. Co prawda nie zawsze mogę napisać wtedy, kiedy bym chciała, ale nie jest tak źle.

      Usuń
    2. Hehe o Matko piętnastolatkę? Serio? Masakra, no to w takim razie znamy się już 7 lat ;) Ale masz rację, jak czytam pierwsze swoje wpisy to aż wstyd, ale faktycznie miałam swój świat, w którym bardzo domagałam się miłości i przeżywałam, te moje gimnazjalne zauroczenia ;D Jedyne co się od tamtej pory nie zmieniło to właśnie ta moja relacja ze wspominanym u mnie na blogu Panem "Y" ;p
      Hehe ale fajnie tak sobie powspominać ;)

      Usuń
    3. Serio, serio ;)) Coś Ty, żaden wstyd :) Przecież każdy przez to przechodził. A poza tym pisałam Ci wtedy, że przypominasz mi mnie samą, kiedy byłam w tym wieku :)
      Pewnie, ze fajnie.

      Usuń
  6. szmat czasu, ale własnie te 8-7 lat temu ogrom blogowiczek zaczynało i też bardzo dużo znajomości z tamtych lat przetrwało i są bardziej zażyłe, niż te niedawno poznane - aczkolwiek też nie zawsze ;-))
    kolejnych 7 co najmniej życzę ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda, że tamten czas i blogerki z tamtych czasów są specyficzne, ale w dobrym znaczeniu tego słowa :) Po prostu wtedy w blogowaniu chodziło o coś innego, niż często dzisiaj i te relacje też byly takie prawdziwsze i głębsze.
      Dzięki! :)

      Usuń
  7. Tyle już czasu... Fajnie, że wciąż piszesz :)
    Gratuluję siódemki!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też się cieszę :)
      Właśnie się zastanawiałam,podczas pisania tej notki, ile czasu my się znamy. Bo też sporo...

      Usuń
  8. Czas leci jak szalony, a my nadal razem. Miło, co :) ? U mnie, nawet jak nie masz czasu skomentować, to i tak wiem, że o mnie pamiętasz, a nie wymagam cudów, w życiu są rzeczy ważne i ważniejsze :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo miło :) Fajnie, że jednak większość tych najbliższych mi blogerek nadal jest! Nawet jeśli pisze mniej.
      No to bardzo sie cieszę, ze wiesz, bo rzeczywiście tak jest :) Zaglądam do Ciebie regularnie i czekam ,na każdą notkę, ale fakt, ze mój komentarz kończy się w głowie :(

      Usuń
  9. To ja dziekuje, ze jesteś :) To juz szmat czasu odkąd sie znamy.. I niech tak bedzie jeszcze dłuugo..:) Blogowanie ma sens dzieki osobom takim jak Ty:)

    Mi we wrześniu stuknie 8 lat..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :) To prawda, kawał czasu. Dobrego czasu :) I zgadzam się, oby jak najdłużej i może kiedyś uda nam się nawet zobaczyć :)
      Dziękuję bardzo za miłe słowo! I wzajemnie

      No to będę czekać na rocznicową notkę :))

      Usuń
  10. Trudno uwierzyć, że to aż tyle czasu minęło u mnie niebawem stuknie 6 lat. Ja wiem, że czasem tak jest i nie ma czasu komentować, ale cenię sobie samo to, że ktoś jest, a to czy ktoś komentuje czy nie już nie ma takiego znaczenia:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie też czasami trudno w to uwierzyć :) A o Tobie przy okazji pisania tej notki też pomyślałam, bo co prawda nie poznałam CIę w tych pierwszych miesiącach blogowania, ale jednak też należysz do tej "starej gwardii" blogowej i też kojarzę Cię z tych najlepszych dla blogowiska lat :)
      Ja właśnie tak samo do tego podchodzę. Nie rozliczam nikogo z ilości czy częstotliwości komentarzy, bo wiem jak jest. A można wyczuć, czy ktoś rzeczywiście zagląda, czy zapomniał. Mnie wystarczy sama pamięć :)

      Usuń
  11. no tak mi się właśnie jakoś wydawało, że to już tyyyle lat minęło ;) oby jak najdłużej :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oby :)
      No Ty jesteś pierwszą blogerką, z którą się poznałam i ktora pisze do dzis :)

      Usuń
  12. Odpowiedzi
    1. :) To prawda, zwłaszcza, kiedy się pomyśli, jak wiele się zmieniło w tym czasie

      Usuń
  13. Czyli że pierwszakiem jesteś! Gratuluję i upraszam o nieustający ciąg dalszy...

    OdpowiedzUsuń
  14. A dlaczego nie w nieskończoność? :)

    Mnie w tym roku minie 11 lat, a miałam przerwy w pisaniu dwumiesięczne, a i były miesiące gdzie tylko jeden post popełniłam ;) Jednak w końcu zatęskniłam za blogami, chciałam wiedzieć co u Was i wracałam do mniej więcej regularnego pisania. Żałuję tylko, że gro moich zaprzyjaźnionych blogowiczów przestało już dawno pisać. Z niektórymi mam wciąż kontakt poza blogowy, ale brak mi ich postów i dyskusji w komentarzach...
    Cieszę się, że Ty wciąż jesteś.
    Też nie zawsze już komentuję, ale czytam wszystkie posty.
    Gratuluję i życzę jak najwięcej przyjemności i satysfakcji z blogowania,.
    Dziękuję :)*


    P.S.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :)) A kto wie, może i będzie nieskończoność :) Na razie to abstrakcja...

      No Ty to już prawdziwa weteranka :) I jesteś najlepszym dowodem na to, że każdy kryzys można przezwyciężyć a także na to, że nie trzeba przestawać całkiem pisać, nawet jeśli chwilowo potrzeby publikowania swoich myśli nie ma.
      Tak, mnie też brakuje wpisów i komentarzy kilku osób. Ale wiadomo, że nic na siłę.

      I ja się cieszę, że jesteś Ty, bo wiesz, że bardzo sobie cenię Twoją obecność. Dziękuję za dobre słowo

      Usuń
  15. Ja mam mniejszy staż, w blogowym świecie istnieję od 4 lat i nie pozostaję wierna jednemu miejscu, tak jak Ty. ;)
    Poczułam się trochę wywołana do odpowiedzi, bo ja nie zawsze odpisuję na Twoje komentarze, ale Twojego bloga czytam regularnie i jest mi bardzo miło, kiedy widzę, że Ty też do mnie zaglądasz. :) Szczególnie, że teraz masz niewiele czasu na blogowe życie.

    Życzę przynajmniej kolejnych 7 lat w blogosferze. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale cztery lata to i tak jest całkiem sporo :) A ja też "przybyłam" tutaj z onetu, więc tak całkiem wierna jednemu miejscu też nie byłam :)
      Nie, nie, nie myślałam o Tobie, raczej chodziło mi o pewne osoby, które ewidentnie olały znajomość ze mną. Także spokojnie :)) Jestem gotowa się założyć, że osoby, o których wspominam, nawet się nie dowiedzą, że mam takie zdanie na ten temat, bo już tu nie zaglądają od dawna ;))
      No niewiele tego czasu niestety, dlatego też na regularne komentowanie nie wystarcza mi juz czasu. Ale uczciwie przyznam, ze wolę czasami poczytać u Was o cztery notki więcej niż napisać dwa komentarze :)
      Dziękuję ;)

      Usuń
  16. Mi w lipcu stuknie 8 ,lat:) blogowanie wcusgs, nie tyle samo pisanie co te relacje:) dobrze ze jestes:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I wzajemnie! Mam więc nadzieję, ze ta przerwa nie potrwa zbyt długo! :)

      Usuń
  17. Az trudno uwierzyc, ze to juz tyle lat... Ja podczytywalam Cie od kiedy tylko zaczelam pisac, wiec prawie od samego poczatku, ale wtedy nieczesto sie odzywalam. I ciesze sie, ze dalej moge byc z Wami w tym wirtualno-rzeczywistym swiecie. Moja codziennosc to tacy blogowicze jak Ty - zwyczajni niezwyczajni bez, ktorych nie wyobrazam sobie dnia :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie też trudno uwierzyć...
      Fakt, z Tobą znam się nieco krócej, ale to też wcale nie jest powiedziane, ze tylko te blogerki, które znam od początku są mi najbliższe :) Z Tobą też już się zżyłam, za tym stoi jednak jeszcze coś innego poza stażem :)
      Dziękuję za miłe słowo!

      Usuń
  18. piękna rocznica - siedem lat w blogosferze,
    tym bardziej, że do grona czytelników kolorowych kredek należę
    dużej ilości fajnych notek życzę w przyszłości
    dla zaglądających tutaj stałych bywalców i sporadycznych gości
    Jutrzenka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, jaki ładny wierszyk z tej okazji! Dziękuję :) :*

      Usuń
  19. Wzruszyłam się :D :P Kochana, ja sama nie wiem, kiedy te 7 lat minęło, to blogowanie jest już dla mnie tak naturalne, jak wiele innych życiowych kwestii :) Wiesz, najstarsza bloggerka świata była jakoś pod 90 chyba, więc jeszcze wieeele notek i podsumowań przed nami :D Tylko jak będziemy starsze, to możemy pod koniec notki zapomnieć, o czym na początku chciałyśmy napisać ;))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ;)) No tak, ja chyba też tak mam i faktycznie dziwnie bym się czuła bez blogowania, bo tak mi ono weszło w krew. Czasami, kiedy się zastanawiam nad tym, żeby przestać pisać, to nie umiem sobie wyobrazić, czym mogłabym wypełnić tę pustkę, która by powstała :))

      Haha, dobre :P No ciekawa jestem, czy jako te staruszki nadal będziemy sobie blogować.

      Usuń
  20. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  21. Kiedy przeczytałam Twojej rocznicy blogowej zaraz poleciałam do siebie zobaczyć ile czasu u mnie minęło. I moje pierwsze kroki blogowe jeszcze ba Onecie tez miały miejsce w okolicach początku 2008 roku. Jak ten czas leci. Przyjemnego dalszego pisania.
    (Jak zobaczyłam poprzedni mój komentarz musiał go usunąć ze względu na zmienione słówka przez telefon.)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj leci, leci... :) Dziękuję i wzajemnie :)

      (no tak, automat czasami potrafi zupełnie zmienić sens tekstu)

      Usuń
  22. Spełniaj się w tym pisaniu po wieki, jeśli właśnie to przynosi Ci radość. A przy okazji inni maja przyjemność z czytania. Korzyść obopólna :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Póki co, rzeczywiście przynosi :)) No i cieszę się, ze ktoś jeszcze na tym korzysta ;)

      Usuń
  23. Ech, i znowu po raz któryś w niedługim czasie ktoś uświadamia mi, że czas tak mocno galopuje...:) Aż ciężko mi uwierzyć, że gdy zaczynałam Cię czytać miałam 14-15 lat... Siedem lat, kiedy to uciekło? Oby jeszcze wiele takich rocznic było, i wena dopisywała ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Galopuje, galopuje :) Sama nie mogę w to uwierzyć:)
      Dziękuje!

      Usuń
  24. Alez ten czas pędzi...jak szalony :)

    http://www.julinkowo.pl/

    OdpowiedzUsuń
  25. Próbuję napisać ten komentarz już trzeci raz, niestety złośliwość rzeczy martwych :) Aż trudno uwierzyć, że to już siedem lat, ja jestem z Tobą przeszło pięć. Choć rzadko komentuje zawsze czytam. Niektóre posty pamiętam do dziś np. jak pisałaś o pierwszym spotkaniu z Frankiem (jeszcze z onetu), wydawało mi się to takie niesamowite i zabawne. Czekałam tak bardzo na wiadomość czy już urodziłaś, czy z Tobą i synkiem wszystko w porządku, czekałam też na relację ze ślubu, czy wszytko poszło tak jak należy :) Jesteś pozytywną częścią blogosfery i mam nadzieję, że zostaniesz tu jeszcze ładnych parę lat :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to cieszę się, że jednak się nie poddałaś :)
      O, to nie wiedziałam, że już pięć lat mnie czytasz :) Bo kojarzę nick, ale wydawało mi się, że dopiero od jakiegoś czasu. Wcześniej też pisałaś pod tym samym nickiem? Jeśli tak, to przepraszam, że nie skojarzyłam.. W każdym razie bardzo się cieszę, że ze mną jesteś już tyle czasu i pamiętasz te moje dawne notki :) Bardzo sobie cenię te znajomości.
      Dziękuję za miłe słowo!
      Ps. I widzę, ze sama też wzięłaś się za pisanie? Fajnie, będę zaglądać! :)

      Usuń
    2. Tak ten nick jest od niedawna, wcześniej było po prostu m. Tak, rzeczywiście troszeczkę piszę i zapraszam serdecznie :)

      Usuń