Za każdym razem, kiedy słyszę "Dzień Matki", muszę sobie przypominać, że teraz mnie też to dotyczy - to znaczy, że teraz również jestem matką. Przyznam, że chyba mimo wszystko kompletnie tego nie czuję :) Przynajmniej właśnie nie w tym kontekście. Bo w kontekście Dnia Matki, nadal czuję się przede wszystkim córką. Dlatego też o margolce-matce będzie przy innej okazji, dziś o tej mojej życiowej roli, którą pełnię od początku mojego istnienia.
O relacji matka-córka krążą legendy. Od czasu do czasu trafiam gdzieś na hasła: "skomplikowana, złożona, pełna napięć, rozczarowująca, pełna konfliktów, oparta na żalu i pretensjach" - to tylko wyrywkowe słowa, na które gdzieś kiedyś w takim kontekście trafiałam. I przyznać muszę, że gdy pierwszy raz usłyszałam, że relacja matki z córką to jedna z najtrudniejszych istniejących relacji międzyludzkich, pomyślałam, że zaszła jakaś pomyłka. Ale temat trochę mnie zainteresował i okazało się, że ona naprawdę za taką uchodzi i że wiele kobiet ma problem ze swoimi mamami (raczej nie mam styczności z kobietami, które mają już dorosłe córki, dlatego skupiam się raczej na tej stronie tego "konfliktu") bądź nie do końca wie, jak sobie radzić w kontaktach z nimi.
Można więc powiedzieć, że nadszedł czas, kiedy odkryłam smutną prawdę - mianowicie, że nie każdy ma z mamą takie stosunki, jak ja. A wierzcie mi, że było to dla mnie tak naturalne, iż przekonana byłam, że tak właśnie jest.
Jeśli chodzi o mnie, to uważam, że moja relacja z mamą jest - i w tym wypadku nie zawaham się użyć tego słowa - idealna. Nie mam jej po prostu nic do zarzucenia, niczego bym nie zmieniła.
Mama jest dla mnie jedną z najważniejszych osób w życiu (wraz z pozostałymi członkami mojej najbliższej rodziny) - zawsze tak było i jest. Poza tym mama to jedna z trzech, bądź czterech osób (w zależności od tego, czego dotyczy dana sytuacja), które jako pierwsze dowiadują się o jakichś istotnych sprawach. Bo zazwyczaj, gdy coś się dzieje dzwonię do: Franka, mamy, Doroty i wujka (kolejność trochę przypadkowa:)). Ale to mama jest moim guru.
Nie chodzi o to, że nie odcięłam pępowiny. Od ponad dziesięciu lat jestem osobą zupełnie samodzielną i niezależną, która ma własne życie. Ale nie ukrywam, że mama stanowi bardzo ważną jego część. Rozmawiam z nią codziennie lub prawie codziennie. Zwykle są to rozmowy przynajmniej dziesięciominutowe. Rozmawiamy o wszystkim - o błahostkach dnia codziennego i sprawach, które w danym momencie są istotne. Kiedy jest mi źle, zawsze dzwonię do mamy. Kiedy wydarzy się coś dobrego - również. Dzwonię do niej, kiedy mi się nudzi, kiedy mam ochotę pogadać i w każdej innej możliwej sytuacji.
Dzwonię również po radę. Ale, co ciekawe, bardzo rzadko ją otrzymuję w takiej typowej dla rad postaci. Mama nigdy nie mówi mi co mam zrobić, zwłaszcza jeśli chodzi o ważne, życiowe wybory. Nigdy nawet nie sugeruje. Owszem, pomaga mi w analizie sytuacji, podpowiada, jakie są opcje i konsekwencje każdej z nich, ale zawsze powtarza, że to ja muszę zdecydować. A jeśli już to zrobię, nigdy nie ocenia. Naprawdę nie spotkałam się z tym, żeby potępiała jakikolwiek z moich życiowych wyborów., zawsze w całości je akceptuje.
W ogóle moja mama ma to do siebie, że jeśli coś nie dotyczy jej bezpośrednio, a idzie nie do końca po jej myśli, to nie da w ogóle tego po sobie poznać. A z czasem zaakceptuje również i to, i dana osoba nigdy się nie dowie, że mama miała jakieś obiekcje. Znam kilka takich przypadków dotyczących mojej mamy i jakiejś osoby. Jeśli chodzi o mnie, wydaje mi się, że nie było sytuacji, kiedy nie podobałoby się jej moje postępowanie, ale - jak już wspomniałam - mogę o tym po prostu nie wiedzieć :)
Moja mama nie poucza. Owszem, słyszałam od niej zdanie "przecież mama ma zawsze rację". Ale ostatni raz to było zdaje się w podstawówce... :) Później nie musiała tego nigdy powtarzać, bo sama się o tym wielokrotnie przekonywałam.
Jestem do mamy bardzo podobna, ale nigdy nie odczuwałam, że jestem jakąś projekcją jej niespełnionych ambicji, marzeń czy też planów. Wręcz przeciwnie - mama nigdy nie namawiała mnie, żebym robiła coś, na co nie miałam ochoty. Wszelkie zajęcia dodatkowe wybierałam sama, szłam własną ścieżką - sama wybrałam szkołę średnią, kierunek studiów, a nawet miasto, w którym studiowałam.
Mama nigdy na siłę nie porządkuje mojego życia - w przenośni i dosłownie :) Podobno wizyty rodziców bywają stresujące, bo mama potrafi się do wszystkiego przyczepić. Oj tak, moja mama przyczepić się potrafi - do krzywo położonej serwety, do łazienki umytej "po łebkach", czy do tego, że ketchup położony jest na stół w słoiczku zamiast ładnie na spodeczku :) (mama bywa czasami pedantyczna, ale to kwestia genów, ja również bywam, choć w innych sprawach :)) Ale ten rodzaj czepialstwa zdarza się tylko u niej w domu. Kiedy przyjeżdża do nas, nigdy nie komentuje (chyba, że wie, że ja tego komentarza oczekuję i że przyjechała z misją ;)). Przykład?
Mama była u nas w poznańskim mieszkaniu. Kilka miesięcy później rozmawiałam z nią Miasteczku i skarżyła się na to, że woda w wannie nie spływa do końca i jak się kąpiemy to nie pilnujemy, żeby spłynęła i później się robi zaciek. Ja jej na to:
- U nas w wannie też jest taki zaciek
- Wiem, widziałam.
- I nic nie powiedziałaś??
- A co miałam mówić? To Wasze mieszkanie. A nie prosiłaś mnie o opinię...
Ta rozmowa bardzo dobrze obrazuje to, jaka jest moja mama w kwestiach ewentualnego doradzania, czy wtrącania się.
Teraz, kiedy sama mam dziecko, często słyszę, że mamy- czyli babcie, lubują się w dawaniu dobrych rad jeśli chodzi o wychowywanie dzieci. Czegoś takiego również nie doświadczyłam. Moja mama zawsze mówi, że za jej czasów było inaczej. Albo, że nie pamięta. A jeśli pamięta, to tylko mówi, że ona w danej sytuacji robiła to i to, ale nigdy nie jest to podszyte ukrytym "powinnaś też tak zrobić".
I wyobraźcie sobie, że pomimo tego wszystkiego (a może właśnie dlatego?) prawie się nie zdarza, żebym nie kierowała się tym, co powiedziała mama, żeby nie dźwięczały mi w głowie jej słowa, żebym nie sugerowała się jej opinią. To jest zaawansowane do tego stopnia, że jeśli mam na jakiś temat, na który z mamą nie rozmawiałam, swoje zdanie i później przez przypadek dowiem się, że mama sądzi inaczej, to okazuje się, że zaczynam wątpić w to, co myślałam. Bo skoro mama uważa inaczej, to chyba jest coś na rzeczy... Nie potrafię teraz przytoczyć przykładu, bo zdarza się to zazwyczaj w błahych sprawach, ale zmieniam czasami zdanie na takie bardziej zbliżone do tego, co mówi mama :) I naprawdę nie chodzi o to, że ona mną manipuluje (często nawet nie ma pojęcia, że jej słowa miały taki efekt), ani że nie umiem myśleć samodzielnie. Prawdę mówiąc nie wiem z czego to wynika, ale tylko jedno przychodzi mi do głowy - mama jest po prostu dla mnie absolutnym wzorem do naśladowania.
Ostatnio, przy okazji opisywaniu dnia, gdy dowiedziałam się o ciąży, wspomniałam trochę o tym, jaka jest moja mama, czułam, że to konieczne, bo w przeciwnym wypadku jej zachowanie mogłoby być błędnie zinterpretowane jako nieczułe, a to byłaby nieprawda. Rzeczywiście, moja mama nie jest wylewna. Ale nigdy nie zabrakło mi ciepła, czułości i wsparcia z jej strony. Pamiętam przytulanki i całuski, kiedy byłam dzieckiem. Później te czułości po prostu zostały zastąpione przez inną formę interakcji. Ale chociaż nie ściskamy się i nie całujemy na powitanie, jestem pewna, że jesteśmy sobie bliższe niż niejedna matka z córką, które to robią.
Mogłabym (i chciałabym) opowiedzieć, jeszcze o tym, że mama się nie obraża, nie miewa fochów i że nigdy nie musiałam jej przepraszać dla zasady, mimo, że nie czułam się winna. O tym, że jest tylko człowiekiem i ma również słabe strony oraz że zdarzają nam się sprzeczki. A także o tym, jak przy okazji naszej ostatniej sprzeczki (grudzień 2013) się zachowała. I że świetnie gotuje i czego mnie w związku z gotowaniem i jedzeniem nauczyła. Wreszcie o tym, że nigdy nie była ani nie jest moją przyjaciółką. Bo jest po prostu mamą. Musiałabym stworzyć cały cykl opowieści o mamie :)
I kto wie? Może jeszcze przy jakiejś okazji napiszę znowu o tym, jaka jest, bo mówić na ten temat mogłabym naprawdę dużo. Ale teraz najwyższa pora zakończyć ten post, więc napiszę tylko, że dla mnie relacja z moją mamą była i jest tą najbardziej oczywistą, najbardziej szczerą i najmniej skomplikowaną. Jest mi potrzebna.
I jeszcze: chciałabym być taką mamą, jak moja.
o kurczaczki .... faktycznie masz z mamą idealne układy i stosunki. Chyba jeszcze nie słyszałam żeby ktoś takie miał :)
OdpowiedzUsuńJa na moją nie narzekam chyba dlatego, że jesteśmy bardzo podobne z charakteru wręcz identyczne czasami. Teraz mam z mamą bardzo dobre stosunki, nie obrażamy się i nie kłócimy chociaż nasze rozmowy bywają emocjonalne i z boku wygląda to jak kłótnia ale to raczej rozmowa :) niestety nie mogę powiedzieć, że zawsze tak było bo 10 lat temu miałyśmy ostry kilkumiesięczny kryzys, mama wyrzuciła mnie z domu i naprawiałyśmy tą sytuację ponad pół roku nim stała się poprawna a potem normalna :)
Mogę się podpisać pod komentarzem Polly. Moje relacje z mamą zdecydowanie pasują pod "skomplikowane, złożone, pełne napięć...", chociaż dziś jest zdecydowanie lepiej niż kiedyś.
UsuńDobrze, że Twoje relacje z mamą są tak dobre, to budujące :)
Polly, ja z kolei właśnie się zdziwiłam, że te relacje faktycznie bywają skomplikowane, bo wśród moich najbliższych koleżanek też było tak, ze one miały bardzo dobre relacje ze swoimi mamami.
UsuńOo, no to rzeczywiście musiało być bardzo nerwowo i emocjonalnie. Ale w takim razie dobrze, że już jest ok. I nawet na urlop razem jeździcie i mama zachowuje się całkiem w porządku :) Dlatego nie sądziłabym, że tak mogło kiedyś być
Motyl, no to dajnie, ze jest teraz lepiej :)
UsuńPrzyznam, ze dla mnie to jest naprawdę abstrakcja i nie umiem sobie nawet chyba wyobrazić na czym ta złozoność relacji może polegać.
Ja rowniez z mama mam wspanialy kontakt, w ogole rodzice sa dla mnie niesamowicie wazni, a mama to juz nade wszystko :)
OdpowiedzUsuńJestem jej i tacie niesamowicie wdzieczna ze zdecydowali sie na tak wielki i odważny krok, jak przeprowadzka do kompletnie nowego miasta.
Oprocz tego ze jest wspaniala mama to rowniez i cudowna babcia, mimo mlodego wieku... :)
Wczoraj był Dzień Matki, więc było o matce, być może przy innej okazji będzie o tacie, wujku, dziadku, czy siostrze, bo to są osoby z mojej rodziny, które są mi najbliższe :)
UsuńJa jestem wdzięczna moim rodzicom za wszystko, co dla mnie zrobili, czego nie zrobili i za to, że po prostu są :)
Nie wiem, czy moja mama jest cudowną babcią, bo to już pewnie oceni Wiking :) W każdym razie stara nie jest (choć to pojęcie względne, podobnie jak młodość :)), urodziła mnie gdy miała 23 lata i choć wtedy były inne czasy, to i tak zawsze byłam dumna z tego, ze na wywiadówkach jest jedną z najmłodszych mam. Moje dziecko ze mnie raczej dumne z tego powodu już nie będzie :) Ale moja mama przede wszystkim bardzo młodo wygląda i ludzie bardzo często myślą, że to moja siostra (wcale nie dużo starsza), więc liczę na dobre geny :)
Ojejj...aż poczułam lekki smutek, że post już się skończył, bo tak pięknie się to czytało.
OdpowiedzUsuńI tak - masz rację... masz wspaniałą Mamę :) Chyba każda chciałaby taką mieć, a ja powiem inaczej: chcę być taką Mamą, o jakiej Ty piszesz...
Moją Mamę kocham nad życie i jak teraz myślę, jest bardzo podobna do Twojej, aczkolwiek w pewnych kwestiach się różni, ale to normalne, nie ma ludzi identycznych :)
Idealni są - w naszych myślach, bo każdy z nas ma inny obraz człowieka idealnego, prawda? :)
www.julinkowo.pl
To miło, bo jak zwykle w podobnym przypadku się, że znowu przegięłam z długoscią i nikomu się nie będzie chcialo czytać :) Cieszę się wobec tego, że dobrze się czytało i że udało mi się mniej więcej przekazać to, co chciałam. No i życzę Tobie i Twojej Julci, żebyś taką mamą była :)
UsuńJasne, każdy jest inny i to jak najbardziej naturalne. Ja to nawet nie myślę, że moja mama jest idealna, ale moja relacja z nią na pewno :)
Moje relacje z Mamą nie były nigdy złe ani skomplikowane. Mama się absolutnie nie wtrącała w moje dorosłe życie, i za to Jej chwała. Jednak dopóki mieszkałam w domu rodzinnym, nie zawsze było różowo. Bardziej bezwarunkowo kochał mnie Tato. Mama potrafiła czasem wbić szpilkę w bardzo unerwione miejsca... Pewnie w dobrej wierze, ale bolało!
OdpowiedzUsuńWyobrażam sobie, ze jednak kiedy się mieszka z rodzicami te relacje siłą rzeczy są trochę inne. Bardzo możliwe, ze gdybym ja mieszkała z mamą to byłoby trochę inaczej - przypuszczam, że nadal byłybyśmy sobie tak samo bliskie, ale pewnie byłoby więcej spięć. Choć szpilek chyba by nie było, bo nigdy nie słyszałam, żeby moja mama wbijała je komukolwiek. Ale może bylyby inne krawieckie akcesoria ;)
Usuńmasz naprawdę piękne relacje ze swoją mamą, cudownie to opisałaś, widać, że jesteście z sobą mocno związane.
OdpowiedzUsuńmoje relacje z mamą się inne, ale łączy nas naprawdę silna więź, bardzo duża, jesteśmy za sobą bardzo, rozmawiamy też o wszystkim, dzwonimy do siebie często, gdy mnie nie ma w domu, ale też mamy nerwowe charaktery, więc te kłótnie czy wymiany zdań zdarzają się często
Dziękuję :) Rzeczywiście, jesteśmy z mamą sobie bliskie, choć w ogóle w rodzinie mamy bardzo zażyłe relacje.
UsuńU nas to ja jestem bardziej nerwowa, moja mama to zazwyczaj oaza spokoju, więc jeśli już, to prędzej ja sie zdenerwuję, ale szybko o tym zapominamy :)
Gratuluję Ci. Moja relacja z mamą należy do bliskich, lecz skomplikowanych. I bardzo wielu moich bliskich znajomych ma podobne problemy. Dlatego opisy Twoich rodziców wprawiały mnie w zdumienie.
OdpowiedzUsuńPrzyznam Ci, że im więcej czytam o Twojej mamie, tym bardziej widzę, jakie jesteście podobne. Twoja mama wydaje się być po prostu bardzo zrównoważoną osobą, która różne kwestie ma już przemyślane i poukładane. Zupełnie tak, jak Ty :)
Dziękuję :) Z kolei wśród moich znajomych - przynajmniej tych najbliższych, właśnie stosunki z mamami były raczej podobne do moich. Stąd moje zdziwienie w pewnym momencie, to trochę tak, jakbyśmy byli pod kloszem i później nastąpiło zderzenie ze światem.
UsuńFakt, jesteśmy do siebie podobne, choć - jak wspominałam ostatnio - daleko mi do zrównoważenia mojej mamy :) Ale mamy też wiele cech wspólnych, które potrafią wykończyć mojego tatę i Franka, więc czasami trzymają sztamę, kiedy na przykład zaczynamy.. hmmm, niech będzie, ze zrzędzić :P chociaż oczywiście to oni nas sprowokowali!
W sumie też wydawało mi się, że relacja matka-córka jest raczej relacją pozytywną niż skomplikowaną i trudną... Chociaż moje stosunki z mamą na przestrzeni czasu też bywały różne, ale z pewnością mogę stwierdzić, że poprawiły się bardzo kiedy wyprowadziłam się z domu, myślę, że gdybym nadal tam mieszkała nie były by takie jak są teraz.
OdpowiedzUsuńW sumie o mamie i relacji z nią mogłabym opowiadać dużo - to temat rzeka, szczególnie że baardzo dużo razem przeszłyśmy...
A Wasza relacja z mamą, jest godna pozazdroszczenia ;) Świetne podejście, na Twoim miejscu też pewnie byłabym tak blisko z mamą, bo jestem typem człowieka, który nie lubi tzw."dobrych rad" albo jak ktoś mi narzuca co mam robić (dlatego między innymi tak bardzo denerwuje mnie moja przyszła teściowa), owszem potrzebuje czasem przedyskutować pewne sprawy, ale nie tak, żeby mi ktoś mówił, że mam zrobić tak i tak a nie inaczej, dlatego gratuluje ;))
I spóźnione moc życzeń dla Twojej Mamy jak i dla Mamy Wikinga ;))
Właśnie mnie też się zawsze tak wydawało.
UsuńJeśli chodzi o mnie i o mamę, to oczywiscie był też czas (nie chciałam już o tym pisać, bo naprawdę i bez tego wyszło za dużo :)), kiedy nie nadawałyśmy na tych samych falach. Chociaż wiem, ze to raczej ja nie nadawałam na nich :) Nie miałam za bardzo powodu do buntu jako nastolatka, a jednak się jakoś buntowałam, kiedy miałam te 15-16 lat. Mama cały czas była taka sama, ale ja miałam ochotę na większą wolność i żadnych obowiązków domowych, więc na tym tle oczywiście jakieś konflikty były, ale i tak myślę, że to wszystko było niewiele znaczące i szybko przeszło.
A inna sprawa, że zawsze tak jest, że stosunki z rodzicami są bardziej napięte, gdy się z nimi mieszka, kiedy się jest już dorosłym. To mi się wydaje zupełnie naturalne i to niekoniecznie dlatego, że rodzice nadal traktują nas jak dzieci.
Moja teściowa na szczęście też nie jest typem takiego "doradcy" (chociaż niestety trochę mnie rozczarowała swoją osobą jeśli chodzi o zagadnienia dotyczące dziecka - może nie tyle o dobre rady chodzi, co o przewrażliwienie na przykład). W każdym razie mam tak samo jak Ty - lubię z kimś porozmawiać i lubię się nawet zwrócić o radę, ale właśnie to ja musze o nią poprosić a nie że ktoś na siłę mi ją wciska.
Dziękuję! :)
Miło czytać takie słowa. Mama to jedna z najważniejszych osób w życiu
OdpowiedzUsuńWitaj :)
UsuńMiło się też je pisało. I oczywiście zgadzam się z Tobą!
Ja z moją mamą też mam raczej dobre relacje. Właściwie zawsze były dobre ale wydaje mi się, że od momentu jak się usamodzielniłam to jest jeszcze lepiej niż jak mieszkałyśmy razem :)
OdpowiedzUsuńWierzę, bo wydaje mi się to dość naturalne :) Ja pewnie też nie miałabym aż tak świetnych relacji z mamą, gdybyśmy razem mieszkały. Spowszedniałoby mi ;)
Usuńsuper, że masz takie fajne relacje ze swoją mamą, ja z moją mam podobne, moja Mama jest dla mnie autorytetem i punktem oparcia, synonimem domu i domowego jedzenia, źródłem ciepła i opiekuńczości, porozumiewamy się praktycznie bez słów, nigdy się z nią o nic w życiu nie pokłóciłam, wiem, że nigdy nie odwdzięczę jej się za wszystko co dla mnie zrobiła, jestem dumna, że jest moją Mamą i wdzięczna za to, że choć czasem dziwi ją moje postępowanie i nie rozumie mojej poetyckiej duszy to wiem, że zawsze jej ramiona i serce są dla mnie otwarte
OdpowiedzUsuńJutrzenka
No to cieszę się, że i Ty masz takie doświadczenia i Wasza relacja jest taka ciepła :) Pięknie to napisałaś i ja czuję to podobnie!
UsuńGratuluję takich relacji z Mamą. Moja też jest najlepsza, ale jednak są pewne tematy, na które czasem nie mam ochoty z nią rozmawiać. Denerwują mnie jej reakcje, ot i tyle.
OdpowiedzUsuńAle ostatnio stwierdzam, że to ja muszę coś z tym zrobić, a nie próbować ją zmieniać.
Nie wiem, czy mi się uda, ale pracuję nad tym.
Dziękuję.
UsuńJa co prawda z mamą raczej o wszystkim mogę rozmawiać, ale myślę, że rozumiem, co masz na myśli. Rzeczywiście czasami może być tak, że lepiej nie poruszać jakiegoś tematu, skoro niepotrzebnie ma na przykład wywołać dyskusję.
W takim razie powodzenia Ci życzę :)
Pozazdroscic takich relacji z mama... Ja choc bardzo bym chciala, zeby bylo inaczej, to ja z moja mama nienajlepiej sie dogaduje. Nasze stosunki naleza wlasnie do tych skomplikowanych, ale o tym wlasnie mam zamiar napisac notke u siebie.
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
UsuńTo będę czekać na tę notkę, chętnie przeczytam, choć oczywiście życzyłabym Tobie takich relacji z Twoją mamą, jakie ja mam ze swoją.
Dla mnie to trudny temat, bo doświadczenia mam dość specyficzne, ale ważne, że się zmieniło na lepsze, prawda ? Więc nie warto warto do tego co było. Zauważyłam, że im jestem starsza tym bardziej rozumiem moją mamę. Czemu była taka, a nie inna..
OdpowiedzUsuńTeraz cieszę się tym, że jest inaczej, że budujemy naszą relację na nowo.
Pewnie, myślę, że akurat w relacjach z mamą szczególnie liczy się to co tu i teraz, bo przecież one są bardzo specyficzne - najpierw jesteśmy od niej zupełnie zależni, później chcemy się buntować, a potem różnie bywa i w różnym kierunku to może iść. Ja dojrzałam do tego, żeby zrozumieć moją mamę kiedy miałam jakieś 18/19 lat.
UsuńTo chyba prawda, że ta relacja jest skomplikowana, bo jak trzeba na kogoś ponarzekać, to wiadomo, że na mamę, a jak trzeba rady i wsparcia, to wiadomo, że też do mamy. Moja mama też nie była nigdy moją przyjaciółką, ale podobnie jak Ty -bardzo cenie sobie jej rady, bo uważam, że jest bardzo mądrą kobietą i podobnie jak u Ciebie - nie wtrąca się w wychowanie mojego dziecka, jedynie proszona o radę dopiero się odzywa, co niezwykle cenię. Są oczywiście zachowania, które mnie w niej irytują i to bardzo, ale przecież każdy z nas ma w sobie coś, co wkurza innych.
OdpowiedzUsuńWłaśnie w naszym przypadku raczej komplikacji jest niewiele :) I przyznam, ze ja nie potrafię na moją mamę narzekać :) Serio :) Owszem, wiem, że ma jakieś wady i cechy, które bywają irytujące - jak każdy - ale jakoś nigdy nie doprowadziło to do tego, żebym komuś na mamę ponarzekała :)
UsuńI to bardzo ważne, kiedy można liczyć na wsparcie mamy, ale gdy nie udziela go na siłę
Fajnie mieć takie relacje z mamą i móc traktować ją jako wzór. I fajnie, że można liczyć na wsparcie, ale nie ma nieproszonych rad, moja babcia się baaardzo lubiła wtrącać, mama pilnuje, żeby nie, ale jej się zdarzy ;)
OdpowiedzUsuńNarzucanie się z dobrymi radami często odnosi odwrotny skutek, bardziej chce się słuchać czyjejś opinii w takiej relacji jak wasza.
Moje relacje z mama są dobre, ale i tak widzę, co mogłoby być lepsze, szczególnie w przeszłości. Wydaje mi się, że wiele koleżanek ma podobnie - czasami bywało trudniej, ale ogólnie to są dobre relacje. W pewnym wieku zaczęłam pewne zachowania lepiej rozumieć i zauważać, że czasami reaguję tak samo. ;) Absolutnym wzorem dla mnie nie jest, raczej oceniam, co mi się podoba, a czego bym u siebie nie chciała powtarzać, ale jej zdanie jest dla mnie ważne.
W końcu niedaleko pada jabłko od jabłoni :) Ja mam mnóstwo cech mojej mamy i przejęłam wiele jej zachowań :)
UsuńO, ja to zawsze mam tak, że jak ktoś mi usiłuje radzić, a ja sobie tego nie życzę, to wręcz mam ochotę i często robię właśnie na przekór, żeby udowodnić, ze to rada była do kitu :)
Przeszłości się już nie zmieni, więc nie ma co o niej rozmyślać, tylko najlepiej skupić się na tym, co jest teraz i cieszyć się, ze jest dobrze oraz dbać, żeby tak pozostało :)
Mam nadzieję, że Twoja mama już przeczytała tego posta. Bo to byłby najlepszy prezent na Dzień Matki :)
OdpowiedzUsuńRaczej nie przeczytała ;)) Albo o tym nie wiem ;)
Usuń