Wczoraj Wiking skończył cztery miesiące. Tak, tak, wygląda na to, że teraz tak będę wyliczać co miesiąc :P
Odnoszę wrażenie, że w ostatnim czasie nastąpił jeszcze większy skok rozwojowy, niż w tym trzecim miesiącu - w każdym razie teraz Wiking robi się naprawdę coraz fajniejszy. A w ciągu ostatniego tygodnia zrobił ogromne postępy - dosłownie każdego dnia ujawniał jakąś nową umiejętność. Od pewnego czasu potrafił już przewrócić się z pleców na brzuszek a dzisiaj po raz pierwszy zrobił to odwrotnie, wręcz znalazł sobie w tym zabawę i przez jakieś dwadzieścia minut przekręcał się w tę i z powrotem :)
Coraz pewniej już chwyta zabawki do rączki, a od kilku dni uspokaja się, kiedy włoży mu się do łapki pieluszkę, chusteczkę albo kocyk. W tym tygodniu zauważyłam, że zaczął wkładać zabawki do buzi, a od wczoraj sam już chwyta te, które wiszą mu nad główką i ciągnie w swoją stronę.
Naprawdę, niebo a ziemia :) Coraz bardziej mi się to dziecko podoba! :) Uśmiecha się do nas już od dawna, a od miesiąca śmieje się już też na głos. I to prawda, że ten śmiech jest zaraźliwy. No nie da się nie uśmiechnąć na to skrzyżowanie osiołka z piszczałką ;) Jest już coraz bardziej kontaktowy i mam już coraz większą świadomość, że to mały człowieczek :)
Rośnie Wikuś, rośnie. Same ostatnio zauważyłyście, że on jest taaki duży :) Chociaż tu właśnie wiele zależy od punktu odniesienia i perspektywy, z jakiej się patrzy :) Kiedy ja go trzymam na rękach, to też mi się wydaje, że jest duży, podobnie, gdy jest u mojej mamy. Za to kiedy go widzę z Frankiem, moim tatą lub teściem, to jest malutki. Poza tym wiele zależy od tego, co ma na sobie - jeśli są to śpioszki, to wygląda jak maluszek, jeśli spodenki to jak całkiem duży chłopczyk :) W wózku też wydaje się duży, bo jeszcze niedawno zajmował w nim o wiele mniej miejsca, ale w porównaniu do innych dzieci jest raczej mały - albo drobny po prostu. Nawet dzieci młodsze od niego o kilka tygodni przeganiają go swoją wagą :) A on po prostu idzie cały czas swoim torem w siatce centylowej (po tej najniższej linii). Waży teraz niecałe 5,5 kg. Mierzy około 60 cm - wyrósł już w prawie wszystkich ubranek w rozmiarze 56 i nosi 62, więc na długość jest chyba dość standardowy - często jest tak, że dzieci mniej więcej w takim samym wieku ważą więcej, ale są tego samego wzrostu lub nieco niższe.
Mnie to nawet pasuje, bo zawsze mówiłam, że nie chciałabym, żeby moje dziecko było za bardzo pyzate :) Oczywiście ma trochę ciałka, jak na niemowlaka przystało, ale w porównaniu do innych maluchów, ma trochę mniejszą buzię i jest mniej pulchny. Generalnie to jest w dużej mierze taki, jakiego chciałam :) Pamiętacie, że chciałam, aby miał oczy po mnie i nos po Franku? No więc dokładnie tak właśnie jest. W ogóle oczy to ma duże - wszyscy na to zwracają uwagę. I ja też, choć o dziwo, dopiero od niedawna to zauważam. I przez te oczy właśnie większość osób twierdzi, że jest podobny do mnie, ale nie stwierdzają tego jednoznacznie, bo chwilami Franka też dostrzegają w Wikingu. Tak więc bez wątpienia jest to nasze dziecko, choć najbardziej podobny jest do siebie i tego będę się trzymać. Poza tym ma jasne włoski - choć jest na razie raczej łysolkiem -i mam nadzieję, że tak mu zostanie :)
Bóle brzuszka chyba faktycznie już minęły, ale ten jego histeryczny płacz jeszcze się niestety zdarza. Ale właściwie prawie zawsze wiemy, co jest jego przyczyną. Ogólnie nasze dziecko lubi sobie pomarudzić i dość szybko zaczyna lamentować. Wiking określany jest przez osoby postronne jako dziecko bardzo wrażliwe i wymagające. Albo "zero-jedynkowy" :) Ale o jego charakterze to może innym razem. W każdym razie i tak bym go nie zamieniła na inne dziecko, nawet takie niepłaczące. Lepsze dni lub okresy przeplatają się u nas z tymi gorszymi. Bywa, że jestem zmęczona i zwyczajnie zmartwiona, ale potem przychodzi dobry czas i moje niepokoje odchodzą, bo widzę, jakie fajne mamy dziecko.
Chyba rzeczywiście doszliśmy do etapu, kiedy z dnia na dzień jest lepiej a nawet te trudniejsze dni już tak nie doskwierają. Być może to kwestia tego, że Wiking się zmienia, być może tego, że się przyzwyczailiśmy, a może to jedno i drugie, z domieszką czegoś jeszcze. Z wieloma rzeczami już sobie umiemy radzić, wielu się nauczyliśmy. Fajnie obserwować codzienne postępy, czekam na kolejne. Cieszy mnie, że synek już zauważa to, co się wokół niego dzieje, że jest taki ruchliwy, że słucha, kiedy się do niego mówi (możemy już mu czytać wierszowane bajeczki, jeszcze jakiś czas temu nie miał do tego cierpliwości), że odwzajemnia uśmiech i reaguje głośnym śmiechem na nasze zaczepki. Nie mogę się doczekać, kiedy usiądzie. A póki co delektuję się chwilami, kiedy czuję, jak jego małe, lepkie łapki dotykają mojej twarzy, szyi albo dekoltu, to, że ten dotyk jest jeszcze nieskoordynowany tylko dodaje mu uroku :)
A oto i nasz Wikuś podczas zabawy w samotności i z tatą :)
Będzie juz całkiem z gorki:) teraz nadejdą naprawdę fajne miesiące, dziecko coraz bardziej kontaktowe itd:)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję na tę górkę :) Ale racja, ze już teraz widzę te pozytywne zmiany
UsuńJak dla mnie to on dalej jest malutki, w porównaniu do Oli :)
OdpowiedzUsuńJa zauważyłam, że Ola lubi zasypiać przytulając buźkę do pieluszki. Kiedyś dawałam jej ją ze względu na ulewanie, teraz już bardziej do zaśnięcia. Jest też na etapie łapania wszystko w rączki, więc bardzo często termosi kołderkę w łóżeczku przed zaśnięciem, czy kocyki w wózku :)
To dobrze, że jest już coraz lepiej i te gorsze chwile mniej doskwierają... oby jak najmniej ;)
Według mnie też w porównaniu do innych dzieci jest malutki, bo w porównaniu do samego siebie sprzed czterech miesięcy to jasne, ze bardzo urósł :)
UsuńTak, Wiking też tak sobie lubi kocyk albo pieluszkę potrzymać, podajemy mu to, żeby się uspokoił a ostatnio nawet kupiłam mu taką zabawkę-przytulankę do tarmoszenia.
Oby jak najmniej, na to rzeczywiście liczę.
Rzeczywiście, dopiero przy Franku widać, że to jeszcze kruszynka, bo przy Tobie wyglądał na byka :)
OdpowiedzUsuń:) Chyba musiałabym kiedyś wrzucić takie zdjęcie, na którym jesteśmy we trójkę, to pewnie najlepiej wyrównałoby proporcje :)
UsuńJaka leleczka krucha przy Franku. Choć laleczka przy Wikingu trochę na bakier pasuje, ale takie było moje pierwsze skojarzenie. Tak, dzieci potrafią nas zaskoczyć, nie na darmo się mówi, że rodzicielstwo jest nową przygodą każdego dnia :)
OdpowiedzUsuńNa tym zdjęciu rzeczywiście wygląda jak lalka, też nam się tak skojarzyło :))
UsuńJak dla mnie to malenstwo;) U nas korniszon bardzo późno zaczął się śmiać bo koło 9 miesiąca. Do tego śmiał się tylko do mojej siostry gdy to straszył. Teraz dalej rzadko się zdarza by się zaś miała w głos :p
OdpowiedzUsuńMnie się też wydaje, że duży to on nie jest, ale od czasu narodzin jednak urósł bardzo :)
UsuńWiking się uśmiecha już od dłuższego czasu a śmieje się głośno od miesiąca - ale też nie zdarza się to jakoś bardzo często. Częściej jednak śmieje się bezgłośnie - to akurat prawie codziennie, przy pewnych określonych sytuacjach i w odpowiedzi na nasze usmiechy i zaczepki.
Przy Franku Wiking faktycznie wygląda na maleństwo :)
OdpowiedzUsuńMiło czytać, że tak duża radość odnalazłaś w macierzyństwie.
Tak samo przy moim teściu albo tacie - a oni wcale nie są jacyś ogromni :) Myślę więc, że chyba musze kiedyś wrzucić tu zdjęcie naszej trójki, żeby wyrównać proporcje :)
UsuńNo jest lepiej, rzeczywiście, zaczynam dostrzegać te słynne uroki macierzyństwa, ale do sielanki i tak daleko :)
Sielanki są przereklamowane :-)
UsuńPrzesłodkie widoki :-)
OdpowiedzUsuńMiło nam, ze trochę posłodziliśmy;)
Usuńdokładnie, przy Franku Wikuś naprawdę jest tyci tyci, a przy Tobie duuży ;-)) no,ale Ty malutka a Franek - jak widzimy na załączonym obrazku jest duzy ;-))
OdpowiedzUsuńfajnie w ogóle tutaj okazujesz uczucia do Wikusia ;) w końcu widać, że się dogadujecie i nauczyliście sie siebie ;)
Franek jest wysoki, choć raczej szczupły i nie jest szczególnie postawny, ale faktycznie Wikuś przy nim wygląda na maleństwo :)
UsuńWiesz, jeśli chodzi o okazywanie uczuć, to jakoś zawsze byłam powściągliwa, choć nie zimna, dobrze więc, że się czegoś doczytałaś :) A pewnie jeszcze z tym dogadywaniem się i nauką siebie mamy wiele do zrobienia
Rzeczywiście, przy Franku jest malutki, u Ciebie na rękach był duży :)
OdpowiedzUsuńWłosków ma jeszcze mało, ale fajnie, gdyby zostały jasne. Gdyby dało się mieć wygląd dziecka na życzenie (a Ty trochę tak masz), to bym sobie zażyczyła jasnowłose, tylko musiałabym jasnowłosego kandydata na ojca znaleźć :P
Obserwacja, jak taki maluch się rozwija, musi być ciekawa, szczególnie gdy już przyspieszył :)
Zawsze, kiedy go trzymam, wydaje się duży :)
UsuńMało włosków ma, to fakt, chociaż ostatnio własnie zauważyliśmy, że z przodu trochę mu urosły :) Tak, fajnie gdyby zostały jasne, no i faktycznie trochę tak jest, że mały wygląda tak, jak sobie "życzyłam" ;)
na razie rzeczywiście maleńki, a po latach zobaczycie jeszcze przerośnie i Ciebie i Franka:)
OdpowiedzUsuńJutrzenka
Mnie to na pewno, ciekawa jestem, jak będzie z Frankiem, ale mam nadzieję, ze będzie miał przynajmniej 1,80 (Franek ma 1,83 :))
UsuńAle to zleciało...Przecież on się dopiero urodził :)
OdpowiedzUsuńW sumie to się cieszę, ze zlatuje ;) Póki co trochę mi się spieszy do tych jego postępów.
Usuń"Waży teraz niecałe 5,5 kg. Mierzy około 60 cm - wyrósł już w prawie wszystkich ubranek w rozmiarze 56 i nosi 62, więc na długość jest chyba dość standardowy - często jest tak, że dzieci mniej więcej w takim samym wieku ważą więcej, ale są tego samego wzrostu lub nieco niższe." <- po przeczytaniu tego tylko się utwierdziłam, że moje Dziecię standardowe nie jest :) w dniu narodzin miał przecież 61 cm i 4 kg, a dzisiaj to wzrostowo nie wiem, ale waga pokazała 6,6 kg..
OdpowiedzUsuńA z ciekawości spytam ile ma miesiecy? Bo moja ma 2,5 i jaj się z nią wczoraj wazylam to tez wyszlo 6,6 kg, a przy porodzie wazyla 4 :)
Usuń2,5 miesiąca :)
UsuńNo rzeczywiście Twój Mały urodził się nie aż taki mały :) I fakt, ze nie taki standardowy, bo niby sie mówi, że dzieci średnio mają 3500g i ok 55cm. Od urodzenia się wyróżnił :) Mój niby też, ale w drugą stronę :P
Usuńale ten czas zapierdziela ... 4 miesiące ... matko przecież dopiero czytałam wpis o porodzie ...
OdpowiedzUsuńFakt, leci szybko. Ale akurat w tym wypadku to mnie nawet cieszy :)
UsuńNo cóż- to obie mamy wrażliwe dzieci.. Aluśka w porównaniu z Amelką jest o wiele bardziej wymagająca, płaczliwa, głośna, ruchliwa.. Więc może i to ta wrażliwość;-)
OdpowiedzUsuńWiking jest drobny po Tobie:-)
Ja to porównania nawet nie mam. I prawdę mówiąc przeraża mnie, że wokoło wszyscy mają tak, ze drugie dziecko jest tym bardziej wymagającym i mniej spokojnym. To powoduje, że oboje z Frankiem na myśl o ewentualnym drugim dziecku truchlejemy...
UsuńParę osób już Wikinga określiło jako wrażliwca właśnie, no i może coś w tym jest, bo po prostu bardzo reaguje na wszystko.
Moze i tak.. Ale mam nadzieję, ze wzrostu nie odziedziczył po mnie :P Chłopakowi to jednak nie przystoi ;)
Doceniaj chwile kiedy jeszcze możesz go utrzymać w jednym miejscu ;) Jak się rozbiega i rozgada to dopiero będzie zabawnie. Taki mały ludź ma niezwykle dużo do powiedzenia i zrobienia.
OdpowiedzUsuńNo fakt, akurat do tego, aż zacznie chodzić to mi się tak nie spieszy. Wolałabym, zeby najpierw gadał :P
UsuńWiking rośnie jak na drożdżach, nim się obejrzysz już będzie raczkował i zwiedzał świat po swojemu :-) pozdrawiam. Iskiereczka
OdpowiedzUsuńPewnie tak :) W sumie na razie mnie to cieszy :)
UsuńTak to wszystko fajnie brzmi, że aż sama bym chciała takiego! ;D
OdpowiedzUsuńUrocze, a te zdjęcia są słodkie, szczególnie to jak Franek bawi się z Małym ;)
Haha, jesteś pewna? :P
UsuńA propos zdjęć - mam już je ;) Jeszcze tylko w czapce muszę zrobić (która notabene zwraca uwagę wszystkich :)) i Ci prześlę, tylko na jaki adres?
Haha nie wiem, ale ostatnio zadziwiająco często i mocno rozczulają mnie niemowlaki ;))
UsuńOo ale super ;D jowita_misiolek@wp.pl --> na ten adres poproszę, bo na onetowską pocztę nie zawsze dochodzą zdjęcia ;/
Czyli widać ten przełom 3-4 miesiąca naprawdę istnieje :) Cieszę się, że u Was lepiej.
OdpowiedzUsuńJa właśnie doszłam do podobnych wniosków w związku z macierzyństwem, ale u nas minęło 2 miesiące. Ciekawa jestem więc tych kolejnych dwóch. No i w ogóle następnych ;)
Ja słyszałam tylko o przełomie 3go i 6go miesiąca, o czwartym nie. Ale u nas trochę się to przesunęło - myślę, że może to być dlatego, ze urodził się trochę wcześniej (od początku brałam na to poprawkę) a po drugie dlatego, ze ma czy też miał różnego rodzaju problemy natury zdrowotnej i "skupiał się" bardziej na nich.
UsuńAle ja też właśnie po drugim miesiącu życia Wikusia miałam całe mnóstwo refleksji podobnych do Twoich, dzisiaj doszły po prostu inne, a niektóre się tylko wyostrzyły.Wtedy zdecydowanie czułam się inaczej niż w pierwszym miesiącu. Kiedy czytałam notkę u Ciebie wydawało mi się, że wiele rzeczy się pokrywa i nawet wróciłam do mojej marcowej notki, żeby przypomnieć sobie, co myślałam wtedy :)
Myślę, że to że teraz moje przemyślenia są jeszcze trochę inne niż w marcu wynika głównie z tego, ze moje dziecko się tak zmieniło - no i jednak minęły kolejne dwa miesiące, a więc jeszcze raz tyle czasu :) Zdążyłam się więc jeszcze bardziej przyzwyczaić, ale tak naprawdę co miesiąc moje odczucia ewoluują, więc to nie jest tak, ze ja dopiero teraz nagle czuję, że odżyłam na przykład, bo tak nie jest. Po prostu cały czas mamy dni lepsze i gorsze i myślę, że tak będzie jeszcze przez długi czas, a każdy miesiąc z kolei przynosi coś nowego. Być może za kolejne dwa miesiące (albo za kolejne cztery) znowu napiszę, że"to niebo a ziemia" :)
Spotkałam się z przełomem 3-4 miesiąca w internecie. Na pewno dla każdego dziecka ta granica jest gdzie indziej, dlatego pewnie "źródła" podają taki przedział. Czytałam wiele razy, że problemy z brzuszkiem, czyli najczęstsze właśnie w pierwszym okresie kończą się naturalnie po 3 miesiącu, a gdzie indziej, że mogą się nawet "przeciągnąć" do 4. U nas teoretycznie powinnam na ten przełom czekać cały miesiąc dłużej, ale wcale nie zamierzam ;)
UsuńWięc chyba tego typu przemyślenia są naturalne :) Też czuję, że moje będą się z czasem tylko wyostrzać. Nie sądzę, by nagle przyszło jakieś załamanie, bym zmieniła diametralnie swoje odczucia. Każdy tydzień, a nawet każdy dzień uczy nas czegoś nowego i widzę, jak mam w sobie coraz więcej tego spokoju. Tylko, że ja z kolei czuję, że odżyłam, mając w pamięci jeszcze pierwsze tygodnie. Nie wiem kiedy nastał taki przełom, nie zdołałam uchwycić tego dokładnie. Nie ma to większego znaczenia, bo ważne jest, to co teraz, szczególnie przy tak małym dziecku :)
Z przyjemnością czytam takie refleksje, zwłaszcza Twoje, bo widać wiele się sprawdza także i u mnie. Czekam na kolejne :)
Akurat jeśli chodzi o problemy z brzuszkiem (chociaż to nie były kolki) skończyły się właśnie wraz z trzecim miesiącem. Ale taki większy przełom zauważyłam bardziej ostatnio niż miesiąc temu. Chociaż oczywiście też czekałam na trzeci miesiąc i wtedy też mi się wydawało, ze ta duża zmiana nastąpiła - dopiero z perspektywy czasu mogłam zauważyć, że te dwa tygodnie mogły mieć znaczenie. Generalnie wierzę w to (po prostu potwierdzają to moej obserwacje), że jeśli dziecko urodzi się wcześniej, to jest o ten czas trochę do tyłu, a jesli później, to wyprzedza swoich rówieśników o ten czas. Podobnie jak w to, że dziewczynki trochę szybciej od chłopców się rozwijają.
UsuńTak, pewnie to jest naturalne. Ale rzeczywiście u mnie to wszystko było i jest raczej płynne i typowego przełomu w moich odczuciach nie zauwazyłam.
Za dużo mam zajęć, żeby pisać, tyle ile bym chciała ;) mogłabym pisać codziennie, ale do tego jeszcze czytam, szydełkuję, rozwiązuję krzyżówki itp, więc jak się jeszcze do tego doda opiekę nad dzieckiem, to już nie wystarcza czasu na wszystko, tylko muszę go rozdzielać :)