Tak się trochę czuję. Tak zwykle bywa po udanym weekendzie. Nie był on jakiś szczególny, ale w swej normalności bardzo miły, więc mi zal, ze już po...
Franek miał wolne, więc spędziliśmy sporo czasu we trójkę, a to zawsze lubię.
W sobotę Franek oddelegował mnie na godzinny spacer z Wikingiem, a sam zajął się sprzątaniem. Kiedy wróciliśmy, kończyliśmy jeszcze porządki a potem poszłam sobie zrobić małe SPA w łazience :) Nie mam pojęcia, jak nam minął ten dzień, ale szybko zrobiło się późne popołudnie, na które mieliśmy zaplanowany jeszcze jeden spacer, tym razem juz we trójkę.
A potem szybka kąpiel Wikinga, bajka na dobranoc i o 20 już spał. Mieliśmy wieczór dla siebie. Wyciągnęliśmy jakąś grę i jak za starych, dobrych czasów, graliśmy, ja przy lodach (o tej porze!, co za grzech :P), Franek przy piwku. Nie licząc sytuacji, kiedy graliśmy z gośćmi, którzy do nas zawitali, ostatni raz graliśmy z Frankiem w szpitalu! Tuz przed narodzinami Wikinga. Później się jakoś nie skladało - juz nawet nie tyle nie mieliśmy czasu, co po prostu zawsze znajdowaliśmy coś innego do zrobienia. Miło było po takiej przerwie wrócić do starego zwyczaju. Poczułam się, jakbym wróciła z dalekiej podroży...
Niedziela była raczej leniwa. Byliśmy w kościele, potem robiłam niezdrowy obiad (jak grzeszyć, to na całego)! Choć przecież domowy hamburger zawsze będzie zdrowszy od tego kupnego (i tańszy), nawet podany z frytkami - tez domowymi. Pofolgowaliśmy sobie, ale raz na rok przecież można (bo tak wspominamy, ze ostatni raz taki obiad jedliśmy właśnie mniej więcej rok temu, na pewno już byłam w ciąży i na pewno jeszcze nie stwierdzono u mnie cukrzycy.
Po takim jedzeniu zebrało nam się na poobiednią drzemkę. Na szczęście Wiking był łaskawy i drzemał razem ze mną przy piersi. Gorzej, ze ja obudziłam się po 30 minutach i najdelikatniej, jak mogłam wstałam, ale okazało się to niezbyt delikatnie i Wiking się wkurzył, ze go obudziłam :) Ale to i tak był najwyzszy czas, zeby się zbierać, bo mieliśmy w planie koncert fortepianowy w Łazienkach Królewskich. Było trochę zimno, ale na szczęście nie padało. Posiedzieliśmy trochę w parku, relaksując się przy muzyce, a kiedy Wikingowi się znudziło, wyciągnęliśmy go na koc z termoizolacją i był bardzo zadowolony, ze mógł trochę pohasać :) Obiad chyba tez mu lepiej smakował przy oczku wodnym z fontanną i kaczkami.
zal było wracać do domu, ale zrobiło się późno i zaczęło lać. Przyjechaliśmy w samą porę, bo Wikuś był juz zmęczony, ale okazało się, ze zapomniał o tym zmęczeniu po kąpieli i wczoraj po raz trzeci w historii mogliśmy zapomnieć o czasie wolnym wieczorem. Wiking ani myślał spać. Cały czas się wygłupiał i skakał po łóżeczku! zasnął dopiero koło dziewiątej. Ufff. Ale w nocy tez był dość niespokojny, czyżby tez było mu zal, ze weekend się kończy?
Poniedziałek przywitał nas fatalną pogodą, więc jak tu nie być skacowanym? Szaro, pochmurno, leje... Bleee. Nie wpływa to pozytywnie na mój nastrój. Szkoda, ze juz koniec weekendu. Boję się zderzenia z szarą codziennością. zwłaszcza, ze Franek ma teraz tę trudniejszą część swojego grafiku. Czyli wolny ma tylko piątek, a potem dopiero środę. Niestety zazwyczaj w tym okresie chodzi bardzo zmęczony i szybko traci humor. Chodzi nie w sosie, jest nerwowy. Przez to ja tez nie czuję się najlepiej. Juz się boję tego nadchodzącego tygodnia z okładem.
Mam to samo, po dobrym weekendzie w poniedziałek jestem nieżywa :) Ale i tak warto. A co do nadchodzących nie łatwych dni. Jeśli to możliwe, staraj się nie nastawiać. Może tym razem nie będzie tak źle. Nie martw się na zapas.
OdpowiedzUsuńNajgorsze, ze muszę być zywa, bo Wiking na niezywość nie pozwala.. :)
UsuńNie nastawiam się, staram sę odsuwać te myśli, ale przyznam, ze ogólnie jestem w kiepskim nastroju i zupełnie nie wiem, skąd mi się to wzięło, co jest tego źródłem i jak sobie z tym poradzić. Staram się w ogóle na tym nie skupiać i ignorować te odczucia, ale łatwo nie jest.
mi zawsze szkoda weekendu, ale po tak udanym czasie byloby mi zal jeszcze bardziej. Oby taki czas trafial Wam sie jak najczesciej
OdpowiedzUsuńDzięki :)
UsuńTeż często mam takiego poniedziałkowego kaca, a dzisiaj mam tym większego, ze właśnie zakończyłam 15-dniowy weekend;|
OdpowiedzUsuńNo właśnie sobie wczoraj o Tobie pomyślałam w tym kontekście :)
UsuńWikuś pewnie też i odczuł zmianę pogody, jak i mocny wiatr- no, ja na pewno! Też mam za sobą niespokojną noc, dlatego Go rozumiem ;-)) No i Franka też, bo sama wstaję po 4-tej i jest to dla mnie bardzo odczuwalne, też chodzę zmęczona i szybko tracę humor. Także - oby do środy! (w moim przypadku, do piątku:)
OdpowiedzUsuńKochana, mogłabyś polecić jakieś fajne gry planszowe?
Nie wiem, trudno mi powiedzieć, co jest przyczyną. Moze masz rację - choć ja o tym wietrze nic nie wiem :) Dzisiaj było lepiej, bo nie budził się tak często, ale i tak bywało lepiej :)
UsuńSzkoda tylko, ze ta środa to dopiero w przyszłym tygodniu :)
Hmm, wiesz, mamy kilka róznych gier i tak na szybko trudno mi coś polecić, bo wiele zalezy od tego, co lubisz? Czy bardziej gry strategiczne, czy dla zabawy, długie czy krótkie itp...
ja krótkie - mój K. długie ;) a, że się uzupełniamy, to i gramy w te, co druga połówka lubi ;) tylko na razie mamy raptem z 2 gry - w tym Miecz i Talizman, która zupełnie mi nie podeszła. Coś fajniejszego i "babskiego" poproszę :D ;)
UsuńMasz na myśli Talisman Magia i miecz? Tez mamy tę grę, ale ja ją tez lubię :) Hmm, w sumie trochę trudno mi powiedzieć - nie lubię polecać, bo wiem, ze kazdy ma inny gust :) Ale bardzo lubię grać np. w Hamburgera, w Carcassone albo w Pędzące zółwie :) A i jeszcze w Pociągi :) Powinny być te gry w internecie opisane.
UsuńJak ja sobie pomyślę, że wolne mam mieć dopiero w niedzielę, to mnie też kac łapie i ogólnie trafia szlag :/
OdpowiedzUsuńNarobiłaś mi smaka na domowe hamburgery. G. już ma całą listę rzeczy do ugotowania po moim powrocie. Nawet mam ochotę na kanapki, które zrobił mi do samolotu. Jeszcze 59 dni.
Rozumiem.. Musimy przetrwać...
UsuńMy tez robiliśmy rózne listy, ale nie wszystko udało nam się zrealizować ;) 58 :)
Oo rzeczywiście przyjemny weekend za Wami, szczególnie ta sobota ;)) szkoda, że nie może tak być co tydzień... Znam to ;)
OdpowiedzUsuńO a powiem Ci, że chyba ten front pogodowy to poszedł od nas do Was, bo u nas w sobotę właśnie pod wieczór zaczęło lać, w niedziele to już w ogóle co chwila lało i wiało i szaro było aż z łóżka się nie chciało w ogóle wychodzić, za to dzisiaj już jest ładne słoneczko tylko, że trochę chłodno jeszcze przez ten wiatr, więc jeśli tendencja ten pogody jest taka jak myślę to i u Was powinno być jutro słońce ;)
O czyli Franek też taki głupi grafik miewa, że np. w przeciągu 10 dni ma tylko 1 dzień wolny? Bo mój K. tez tak ma i to dość często, że idzie przykładowo: pn, wt, śr, czw, pt ma wolne a póżniej, sob, nd, pon, wt i środa wolna. No w sumie w przeiągu 10 dni 2 dni wolne, ale to i tak za mało i głupio, że takie pojedyncze dni, że niewiadomo jak je spożytkować, bo tak szybko się kończą. A już w ogóle najgłupiej na świecie jest tak, że np w tym ciągu ma, że w czw kończy o pólnocy, piątek ma wolny a w sobotę idzie na 4 rano, to już w ogóle masakra. Strasznie tego nie lubię. A we wrześniu jak na złość ma tylko jeden weekend cały wolny a resztę to właśnie takie pojedynczaki ;/
No nie moze niestety...
UsuńMoze.. Dzisiaj jest trochę lepiej, bo przynajmniej nie pada, ale słońca tez nie ma za bardzo. Ech, rozumiem, ze deszcz potrzebny, ale nie znoszę kiedy pada :/ Mogłoby sobie padać w nocy, a tak to mi krzyzuje plany i nawet na spacer nie mozna wyjść.
Nie do końca. Prawdę mówiąc ja sobie ten grafik warszawski nawet chwalę, w przeciwieństwie do poznańskiego, bo tutaj przynajmniej mozna z góry coś zaplanować, bo wiadomo jak będzie. zawsze jest tak samo - wg. tego samego schematu, czyli Franek ma wolną środę, potem weekend, potem piątek i nowu środę, weekend, piątek itd. Wychodzi tak, ze w kazdym miesiącu ma wolną co drugą środę, co drugi piatek i co drugi weekend. Więc nigdy nie pracuje tylu dni pod rząd - najwyzej cztery, ale zwykle są to 10godzinne zmiany a więc bardzo męczące. Od dwóch miesięcy tak właśnie jest, ze chodzi na później, ale wraca tez pozno i nie do końca mi to pasuje. Wolałam jak chodził na 3, 4 i wracał najpóźniej o 14.
No ja akurat mimo wszystko cieszyłam się, że w końcu jest chłodno i nawet ten deszcz mi nie przeszkadzał ;)
UsuńNo tak, pisałaś mi to kiedyś też w komentarzu, ale myślałam, że coś się zmieniło, albo że może ten miesiąc był trochę inny ze względu na trwający sezon urlopowy czy coś ;p No ale ten warszawski tryb jaki ma Franek jest rzeczywiście fajny pod tym względem, że można coś zaplanować i samo to, że wie, że będzie miał 2 weekendy na pewno wolne... Bo u nas to nigdy nie jest pewne nic ;p
no to głupio jak chodzi na później i wraca późno, bo cały dzień do kitu wtedy tak na dobrą sprawę..
Nie, deszczu to ja nie lubię :/
UsuńNawet nie pamiętałam, ze Ci to pisałam :) Nie, cały czas jest tak samo..
Nie byłoby az tak głupio, gdyby nie to ze Franek jest zmęczony i musi się na trochę połozyc :/ Bo tak, to były by normalne ghodziny pracy, tak, jak w przypadku większości ludzi, tylko wychodzi zwykle więcej niz 8h
Fajnie, że mieliście tak świetny weekend, rozumiem, o czym wspominasz na końcu - Kuba też ma taki nastrój, jak Franek, gdy np. chodzi na rano (na 5 do 17) dłużej niż przez 3 dni z rzędu :P musimy to jakoś przetrwać ;-) Wczoraj u nas na wsi dożynki były i miałam iść z ciocią, ale się tak rozpadało i tak było zimno, że zrezygnowałyśmy. Większość niedzieli przespałam...teraz w sumie już wiadomo, dlaczego :D
OdpowiedzUsuńNo niestety wiem, ze przetrwać trzeba, ale bywa bardzo trudno. zwłaszcza, ze przy Wikusiu nie raz naprawdę się dołuję, bo jakoś sobie poradzić nie umiem - nie tyle z nim, co z całą sytuacją i swoimi emocjami :) Chyba ostatnio jakiś gorszy czas mnie dopadł, ale nie wiem dlaczego.
UsuńJa teraz miała długi weekend i we wtorek muszę wrócić do pracy.... baaardzo mi się nie chce :P
OdpowiedzUsuńRozumiem :)
UsuńChyba każdy z nas zna ten rodzaj kaca:)
OdpowiedzUsuńPewnie tak..
UsuńCo tam deszczowy poniedziałek - niedziela będzie dla nas:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
http://eksperyment-przemijania.blog.onet.pl/
No ta niedziela niestety nie bardzo, prędzej następna.. :)
UsuńMnie też zawsze to dopada... teraz jest jeszcze gorzej ze względu na żłobek :/...
OdpowiedzUsuńRozumiem.. Sama z jednej strony czasami mam dość tego siedzenia w domu i opieka nad dzieckiem nie podnosi mnie na duchu, z drugiej wiem, ze gdybym teraz miała go oddać do złobka, to wcale nie czułabym się lepiej.
UsuńDokładnie mam to samo. Czasem mam dość bo maruda straszna się zrobi i tak cały dzień potrafi... ale jak przyszedł poniedziałek i miałam go odwieźć do żłobka to masakra, chciałam na nowo weekendu...
UsuńMyślę, ze rozumiem..
Usuń