Będzie dzisiaj wreszcie o Wikingu ;)
Fakt, że wczoraj skończył on 18 miesięcy, jest dla mnie dodatkowym motywatorem. Chociaż muszę przyznać, że odkąd skończył roczek, nagle przestałam liczyć minione miesiące. Kiedy ktoś pytał, ile ma moje dziecko, musiałam się chwilę zastanowić :) A zazwyczaj i tak odpowiadałam że "niedawno skończył rok" lub "wkrótce będzie miał półtora".
Przedwczoraj byliśmy na ostatnim szczepieniu - tzn. ostatnim w tym okresie, następne dopiero za parę lat. Przy okazji dowiedzieliśmy się, że Wiking waży 10,1 kg i mierzy 80 cm, co oznacza, że wreszcie wskoczył w siatkę centylową, bo dotychczas był ciągle poniżej :P
Tak naprawdę pewnie nie da się napisać jednej notki na temat postępów naszego synka i tego, jaki jest, zwłaszcza po takim czasie. Ale postaram się chociaż skrótowo opowiedzieć o tym, co najbardziej dla nas istotne.
Przede wszystkim, nie mogę nadziwić się temu, jak dużo takie dziecko rozumie i ile potrafi. A właściwie, że rozumie absolutnie wszystko! Czasami go testuję i mówię coś, będąc pewna, że nie będzie wiedział o co chodzi, a potem zbieram szczękę z podłogi, kiedy Wiking na przykład wykonuje bezbłędnie jakieś moje absurdalne polecenie :P
Jest bardzo samodzielny. Wszystko chce robić sam. Wyrzucanie pieluch do śmieci to już naprawdę drobiazg, przy całej reszcie. Wystarczy, że powiem, że wychodzimy i trzeba ubrać spodenki, a on już leci do pokoju, otwiera szufladę, wyciąga swoje ubranie i próbuje je założyć. Ale, że nie bardzo mu to jeszcze wychodzi - bo na przykład wie, że bluzkę trzeba przyłożyć do głowy, żeby ją założyć, ale już nie bardzo kojarzy, że trzeba znaleźć "dziurę", żeby tę głowę włożyć, ostatecznie podchodzi do mnie i cierpliwie się ubiera. (Chociaż lubi też być przekorny i jak widzi, że chcemy go ubrać, to z radosnym piskiem przed nami ucieka). Tak samo jest z pieluchą - wyjmuje ją i przykłada sobie do pupy. Na hasło "idziemy się myć" biegnie do łazienki, szykuje swoją wanienkę i zaczyna się rozbierać. Podobnie jest z jedzeniem - sam wchodzi na swój fotelik do karmienia, albo siada przy swoim małym plastykowym stoliku. Bywa, że jest oburzony, kiedy próbujemy go karmić - chce sam i już! A najlepiej to żadnymi plastykowymi szućcami tylko "prawdziwym" widelcem albo łyżką.
Pewnego poranka krzątałam się w kuchni, a Wiking, jak ma to w swoim zwyczaju, plątał mi się pod nogami. Otwierał szafki, zaglądał do szuflad, wyciągał swoje słoiczki z jedzeniem, które trzymamy w razie awaryjnych sytuacji itp. W pewnym momencie zniknął - poszedł do pokoju i przez chwilę słyszałam jego stękanie - co oznaczało, że się z czymś siłuje. Po chwili zaczął mnie wołać. Weszłam do pokoju, a moim oczom ukazał się taki oto widok - Wiking siedzi w swoim foteliku do karmienia a na stoliku obok leżą przygotowane przez niego łyżeczka i słoiczek z kaszką!!! I cóż mi pozostało? Musiałam rzucić wszystko i nakarmić go tym, czego sobie zażyczył :P Z jedzeniem to jeszcze nie koniec, bo kiedy Wiking skończy jeść, to bierze swoją miseczkę, odnosi ją do kuchni i wrzuca do zlewu, pojęcia nie mam skąd mu się to wzięło. (Musimy też pilnować się, żeby nie zostawiać gdzieś w pokoju na stole szklanek, bo te też Wiking od razu sprząta i wrzuca do zlewu. Cud że jeszcze żadna się nie stłukła :)) W ogóle to ma chyba zadatki na pedanta, bo kiedy je sam i nabrudzi, to po odniesieniu miseczki leci po ścierkę albo ręcznik papierowy i wyciera stół i podłogę! Albo od razu chwyta za odkurzacz. Tak, tak, odkurza już sam. Na hasło "sprzątamy", wyciąga odkurzacz i czeka aż go podłączymy. A potem spróbuj tylko rodzicu chwycić za rurę samemu! Owszem, czasami możesz pokazać Wikingowi, w którym miejscu należy się przyłożyć, ale samą czynność wykonuje on. Nawet dywany podnosi i pod nimi odkurza... Kiedy idziemy na jakieś zajęcia, to zazwyczaj dzieciaki nie chcą oddawać akcesoriów, którymi się bawią, a Wiking na odwrót - zanim się jeszcze zabawa skończy, już chodzi po sali i zbiera zabawki :) Wrzuca je do kosza a potem kosz odstawia na miejsce. Wszyscy się śmieją, że muszę mieć w domu nie lada pomocnika. I tak rzeczywiście jest. Kiedy zmywamy, Wikuś przysuwa sobie krzesełko i staje obok nas, kiedy się pakujemy np. na wyjazdowy weekend, to on wrzuca swoje ubranka do walizki. W ogóle uwielbia być potrzebny i czeka, aż zlecimy mu jakieś drobne zadania, które z chęcią wykonuje.
Niania czasami mówi, że Wiking jest książkowym dzieckiem, co nas oczywiście bardzo dziwi, bo mamy jeszcze w pamięci te pierwsze - bardzo nieksiążkowe :P miesiące. Ale fakt, że warto było przetrwać ten pierwszy trudny okres, żeby doczekać się teraz takiego ułożonego synka. Oczywiście nie mam złudzeń, że tak pozostanie zawsze, na pewno jeszcze niejeden gorszy czas przed nami, ale wszystko pewnie jest do przejścia. A tymczasem cieszymy się tym, że synek nam bez problemu wszystko je - chociaż najbardziej lubi podjadać nam z talerza. A przede wszystkim tym, że zwykle nie ma kłopotów z zasypianiem. W ciągu dnia ma tylko jedną około dwugodzinną drzemkę i przeważnie odbywa się to tak, że kiedy zaczyna trochę marudzić, pytamy go, czy chce mu się spać. Kiwa głową, że tak i biegnie do łóżeczka. Łóżeczko stoi przy ścianie i od tej strony ma wyciągnięte szczebelki. Wiking odsuwa więc sobie to łóżeczko, wchodzi do niego i czeka aż je zasuniemy z powrotem. A potem - kładzie się, przykrywa kołderką i albo czeka na porcję mleka, albo... po prostu zasypia. Wieczorami różnie bywa - kładziemy go między 19 a 20. Zwykle zasypia po wypiciu mleka, ale czasami, kiedy jest mniej zmęczony, ma jeszcze ochotę chwilę pobrykać. Przytulamy się wtedy, śpiewam mu albo coś czytam. A niekiedy podaję mu książeczkę do łóżeczka, którą sobie sam przegląda. Bywa, że najlepiej, kiedy wyjdę po prostu z pokoju, bo kiedy siedzę obok, Wiking jest cały czas zainteresowany moją osobą, a gdy mnie nie ma, po jakimś czasie po prostu zasypia.
Mniej więcej od pół roku w większości przesypia noce w całości, o czym chyba już Wam wspominałam. Bardzo rzadko zdarza się, żeby się budził, chociaż mieliśmy ze dwa takie dwutygodniowe okresy, kiedy pobudki się zdarzały. Do dziś nie wiemy, co było ich przyczyną, chociaż zastanawiam się, czy to nie wyżynające się trzonowce, które pojawiły się ni stąd ni zowąd ;) Ale muszę przyznać, że do dzisiaj jest mi bardzo dziwnie, kiedy budzę się rano po całkowicie przespanej nocy - po prostu nie czuję, że spałam :D Nocne pobudki powodowały, że byłam bardziej świadoma samej czynności snu :) No i muszę przyznać, że czasami wolę, kiedy Wiking obudzi się w nocy i poprosi o mleko, bo wtedy śpi nieco dłużej - mniej więcej do siódmej. Dzięki temu mogę wstać i w spokoju przygotować się do pracy. Kiedy tej nocnej pobudki nie ma, to przeważnie synek tuż po szóstej jest już na nogach, wychodzi z łóżeczka i przynosi mi kapcie do łóżka, co ma być dla mnie jednoznacznym sygnałem, że koniec spania.
Wikuś w dalszym ciągu jest bardzo pogodny i śmiały. Nie boi się obcych, chętnie bawi się z innymi dziećmi. Naprawdę nie możemy na niego narzekać, bo nie sprawia nam większych problemów. Oczywiście nie jest aniołkiem, bo swoje wady też ma, jak każdy :) Na pewno jest potwornie uparty i nie znosi słowa "nie". Mamy już za sobą kilka zupełnie nieuzasadnionych histerii domowych. Co prawda nie było leżenia na podłodze, ale tupanie i owszem.
Poza tym niestety nie bardzo idzie nam odpieluchowywanie. Był już czas kiedy Wiking bardzo ładnie siadał na nocniku, ale ostatnio mu się odwidziało. Nie chce i złości się, kiedy proponujemy mu, żeby usiadł na nocnik. Czasami udaje się go na to namówić, ale nie robimy tego na siłę. Tutaj chyba jednak przed nami jeszcze długa droga, bo chociaż Wikuś doskonale wie, do czego służy nocnik oraz papier toaletowy, i mimo, że często biega w samych majteczkach i kiedy się zesika, to od razu nas woła i pokazuje miejsce, które zmoczył (a czasami oczywiście od razu je chce wycierać), to nie potrafi jeszcze sygnalizować tego przed faktem, no i właśnie ostatnio jest w ogóle niezbyt chętny do tego, żeby na tym nocniku siedzieć.
Taki to właśnie jest ten nasz półtoraroczny synuś ;) Naprawdę daje nam dużo radości. Czasami oczywiście bywa męczący, bywa, że ma gorsze dni, kiedy to się wścieka i sporo marudzi, charakterek to on ma ;) Ale zdecydowanie nie mamy na co narzekać.
Łaaał, nie słyszałam nigdy o tak ułożonym dziecku, coś niesamowitego! :D
OdpowiedzUsuńBardzo fajnie było przeczytać tyle o Wikusiu. Jeśli tylko będziesz mogła, to pisz o nim częściej!!!
Zaintrygowały mnie te Twoje "absurdalne polecenia", dasz jakiś przykład? Aż sama kiedyś spróbuję. ;P
Pozdrawiam ciepło Waszą Rodzinkę! :)
Mnie się to też wydaje niesamowite, ale niekoniecznie dlatego, że myślę, że moje dziecko jest jakieś wyjątkowe, ale dlatego, że nie miałam pojęcia, że dzieci w tym wieku już są takie kumate i tak dużo potrafią :) Nie mam odniesienia do innych dzieci, więc zdumiewa mnie zachowanie Wikinga jako takie, ale z drugiej strony myślę sobie, że kazde dziecko w tym wieku tak ma :)
UsuńChętnie pisałabym o nim częściej, tylko ja w ogóle ostatnio nie mogę się zabrać za częstsze pisanie :(
Co do tych poleceń - teraz juz nie pamiętam :) Ale to było coś w stylu zanieś nocnik do pokoju albo włóż książeczkę do łóżeczka :P
Pozdrawiamy również :)
Super że Wikuś tak pięknie rośnie i się rozwija :) Oby tak dalej :) Moim zdaniem Wikuś jest dobrze wychowywany przez Was i jest też inteligentny, ma potencjał którego Wy jako rodzice nie marnujecie, tylko Go stymulujecie :) fajnie :)
OdpowiedzUsuńkasia
Też sie bardzo z tego cieszę :) Zawsze mówiłam, że małe dzieci mnie nie kręcą i chciałabym mieć już takie trzyletnie, a tu się okazuje, że już nieco ponad roczne są takie fajne :)
UsuńDziękuję za miłe uwagi pod naszym adresem ;) Nie wiem na ile rzeczywiście tak jest, ale się staramy :)
ten Was półtoraroczny synuś, jak nie półtoraroczniak, tylko dużo starsze dziecko się zachowuje ;) no, przynajmniej tak mi się wydaje, ale ja się mogę nie znać ;)
OdpowiedzUsuńmusi być rozkoszny! ;)
Też mi sie czasami tak wydaje, ale ja też się nie znam, bo nie mam odniesienia do innych dzieci, więc nie wiem, jak to jest, mogę tylko porównywać jego zachowania do moich wyobrażeń, które miałam na ten temat, a w nich własnie sobie nie wyobrażałam takiej samodzielności u dziecka w tym wieku :) Jest rozkoszny, to fakt :)
UsuńŚwietny gość! A tym, że jeszcze nie wszystko ok w sprawie pampersów - nie przejmuj się! Ponoć chłopaki tak mają, że do tych spraw dojrzewają późno. Mój miał dobrze ponad dwa lata, a Asia pożegnała pieluchy w aktualnym wieku Wikusia.
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę, że zdałaś ,,wikusiowy'' raport...
Dziękuję w jego imieniu :)
UsuńNo tak, tak słyszałam, że jeszcze mamy czas, zwłaszcza, że to chłopiec. Ale gryzie mi się to trochę z tym, że taki pojętny jest w innych sprawach, a w tej kwestii jednak oporny.
Wikuś jest fantastyczny :))
OdpowiedzUsuńA na pampersy jeszcze ma czas! Żadna moja dziewczyna w tym wieku nie łapała o co chodzi, dopiero koło 2 urodzin :)
Ja też tak myślę, ale nie jestem obiektywna :P
UsuńNo niby ma czas, ale ja to bym chciała, żeby już załapał :)
Jeszcze pryzjdzie czas na nocnik, przecież on ma dopiero poltora roku:)
OdpowiedzUsuńNiby dopiero, ale zarówno ja, jak i moja siostra juz w tym wieku nie nosiłyśmy pieluch :P
UsuńŚwietne macie to dziecko. :)
OdpowiedzUsuńDziękujemy :)
UsuńJestem pełna podziwu! Super synek Wam się trafił :)
OdpowiedzUsuńA z tym nocnikiem to jeszcze ma czas, żeby się nauczyć, także spokojnie :)
To prawda, też często sobie myślę, że fajny nam się trafił ten Wiking :)
UsuńPodobno mamy czas, ale mnie się wydaje, że już mógłby załapać i dziwię się, że to się jescze nie stało.
Synek jest przeslodki w tym co robi☺ i nie dziwi mnie "zamilowanie" Wikusia do porządków, przecież widzi rodziców, jak dbacie o dom i porządek. Tylko robi to i naśladuje na swój mały poltoraroczny rozumek☺ No i trochę w tym genów, mama,babcia też lubią porządek.Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńTu się zgodzę, jest przesłodki :P
UsuńNo tak, niby nas widzi, ale i tak wydaje mi się, że jest większym czyściochem od nas. W końcu naczynia za nas do kuchni zanosi :D Ale bardzo możliwe, że naprawdę jest obciążony genetycznie, bo Franek też lubi porządek i to chyba pod niektorymi względami bardziej niż ja :)
Pozdrawiam również :)
Z nocnikiem ma jeszcze czas :)
OdpowiedzUsuńPolubiłam go po tych opisach!
Ale wolałabym, żeby już zakumał :)
Usuń:)
Aż się buzia śmieje do takiego opisu :)
OdpowiedzUsuńwszystkiego najlepszego z okazji urodzin, Margolko!! ;) samych cudownych w życiu dni! ;*
OdpowiedzUsuńp.s i chyba imieniny wczoraj miałaś? dobrze pamiętam?
Dziękuję Ci bardzo za pamięć!!! I za życzenia oczywiście ;)
UsuńNie, imieniny obchodzę w październiku akurat :)