Padam
dzisiaj na pyszczek. A wszystko przez Franka. Spałam dzisiaj u niego.
Położyliśmy się tak koło północy a on obudził mnie w najgorszym momencie
– kiedy jeszcze na dobre nie zasnęłam, ale jak już mi się tak błogo
robiło. Potem nie mogłam zasnąć przez pół nocy. Wygoniłam go na drugie
wyrko, kręciłam się, na zmianę zamykałam i otwierałam okno i nic.
Zasnęłam chyba koło 4.
Do
pracy szłam w zwolnionym tempie. A mam tu dzisiaj taką masakrę. Jak
zwykle w pierwszych dniach miesiąca:( No nic, trzeba się wziąć za te
papierzyska wszystkie… Zapowiada się długi dzień. Ale po powrocie mam obiecany spacer od Franusia. Muszę go trochę rozruszać, bo leniwy jest ostatnio.
Jestem
na etapie pertraktacji w sprawie wyjazdu na weekend z Mietkiem i Mietkową, naszymi wspólnymi znajomymi. Mietek to jego kolega i mój
sąsiad, Mietkowa to jego koleżanka z pracy. Problem w tym, że się jakiś
czas temu posprzeczali i Franuś jej już nie lubi
Powiedział, że nigdzie z nią nie pojedzie i że nie gada z nią. Jak mu
delikatnie przypomniałam, że parę dni temu z nią rozmawiał i wyglądali
na całkiem zaprzyjaźnionych odpowiedział: „Ja z nią nie rozmawiam, ja tylko udaję”
No nic negocjacje w toku. Może mu przejdzie. Oni się często kłócili i zawsze mijało. Ja się chcę gdzieś ruszyć!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz