*OGŁOSZENIE*

Witam wszystkich odwiedzających :) Zarówno stałych czytelników, jak i "przelotnych" gości.
Wszyscy są mile widziani, ale proszę pamiętać o tym, że jest to moje miejsce, a więc piszę o czym chcę, w sposób w jaki chcę i jestem jaka chcę być :) Jeśli się komuś to nie podoba, nie musi mnie uświadamiać, jaka jestem niefajna. Przymusu czytania ani lubienia nie ma.
Jeśli jesteś tu nową osobą, zachęcam do pozostawienia śladu swojej obecności w postaci komentarza (zakładka Kredki w dłoń), a jeśli prowadzisz bloga - zostaw adres. Chętnie zajrzę!
Pozdrawiam i życzę miłej lektury :)

piątek, 6 czerwca 2008

W oczekiwaniu na weekend

Kiepski tydzień miałam. Od poniedziałku jestem rozbita i nic mi się nie chce – a w pracy tyle roboty. Ale dzisiaj ostatni dzień, a przede mną dwa dni nicnierobienia. Nie jadę na weekend do domu i wreszcie nie mam szkoły. Cudnie. Może się wybierzemy na jakąś wycieczkę rowerową? Chociaż nie wiadomo jak będzie z pogodą. Zobaczymy. 

Pracuje u nas jeden koleś, którego nie mogę zdzierżyć. Od samego początku zresztą, bo wziął się nie wiadomo  skąd i nagle wskoczył na stanowisko, które miało być przeznaczone dla mnie. Już go nie lubiłam – miałam powód. Ale przełknęłam to i robiłam dalej swoje. On przychodzi tylko w weekendy i popołudniami, siłą rzeczy część jego obowiązków i tak wykonuję ja.  Na szczęście nie siedzę z nim w biurze, bo przychodzi wtedy, kiedy mnie nie ma – chyba bym nie zniosła widoku jego gęby. Rzadko się zdarzają ludzie, których tak nie lubię. Na chwilę obecną on jest jedyny. Taki przydupas szefa na dodatek, szpieguje wszystkich i wszędzie szuka winnych, nawet kiedy zepsuł się dziurkacz on już wyskoczył z tekstem, że przydałaby się kamera, bo byłoby wiadomo kto to zrobił. Na moją uwagę, że pewnie komuś spadło i się złamało spojrzał takim wzrokiem, że wolałam się nie odzywać więcej, bo już pewnie znalazłam się w kręgu podejrzeń.

Ostatnio zrobił coś, po czym bomba wybuchła. A konkretnie okazało się, że nie tylko ja go nie lubię. Po jego wybryku nagle wszyscy zaczęli mówić o tym jakie mieli doświadczenia z naszym „kolegą”. Jak na razie koleś ma przechlapane, wszyscy mają go za kapusia i przemądrzałego typka. I dobrze. A swoją drogą skąd się biorą tacy ludzie?? Przecież robi na złość kolegom z pracy i nie ma z tego absolutnie NIC!!! No może w niektórych przypadkach uznanie szefa… Ale czy naprawdę warto? No cóż, na pewno nie warto zaprzątać sobie głowę takim kimś. Ale pewnie jeszcze nie raz napsuje mi krwi. W każdym razie do wtorku mam spokój -  w poniedziałki i piątki pracuję w innym miejscu:)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz