No i się zaczęło Ten koniec wakacji się zaczął znaczy się
Coraz mniej czasu na wszystko. Ostatnio roboty mam strasznie dużo w
pracy więc siedzę więcej niż osiem godzin, średnio wychodzi mi, że
wracam do domu po siedemnastej. No to siadam i czytam. Mam na seminarium
prezentację do przygotowania. Co prawda dopiero na 15 listopada, ale
muszę najpierw w ogóle poszukać czegoś interesującego. Zresztą ja tak
lubię sobie wszystko w czasie rozłożyć. Wypożyczyłam jakąś książkę,
przez którą usiłuję przebrnąć. Ciężko się ją czyta, bo angielski w niej
jest dość skomplikowany, a temat też raczej ciężki – analiza jednej
powieści. Ale jakoś daję radę codziennie przebrnąć przez dwadzieścia
stronę hihi:) Na więcej czasu brakuje, bo tu na aerobik lecę, to jeszcze
jakąś swoją książkę po polsku przeczytam i takie tam. Jakoś trzeba
sobie radzić, skoro czas nie z gumy
A tak poza tym?Z Frankiem się ostatnio mało widzę. Naprawdę koniec wakacji W tamtą niedzielę jak poszedł na mecz to słuch o nim zaginął. Nie odzywał się, nie dzwonił, nie pisał. I ja tez postanowiłam, że się nie ugnę i nie będę wydzwaniać i pytać gdzie jest i ile już wypił. No i w nocy wysłał mi smsa, w którym się strasznie podlizywał i przepraszał, że się nie odzywał. W poniedziałek widzieliśmy się tyle, że przyjechałam z pracy a on czekał już na parkingu. Wysiadłam z samochodu, nawet silnika nie wyłączyłam, przekazałam mu tylko dokumenty i on pojechał do pracy. Wczoraj przyszedł wieczorem, ale ponieważ ja miałam książkę, a on był zmęczony po nocce i dniówce, skończyło się na tym, że ja czytałam a on spał.No a dzisiaj? Miał przyjść do mnie po pracy, czyli po 18. Zadzwonił po 19. Już byłam niezadowolona, bo jeszcze był w pracy i pił piwo. Jedno. Tak powiedział przynajmniej. Agresor już mi się włączył, ale starałam się jeszcze powstrzymać. Powiedział, że już dopija piwo i idzie na autobus i będzie u mnie za jakieś piętnaście minut. To było prawie cztery godziny temu. Oczywiście go nie ma do tej pory. Szlag mnie trafia, bo o u niego normalne, zwłaszcza jak się napije. Pewnie któryś z jego kumpli przyjechał do niego do pracy i dalej gdzieś siedzą na mieście, albo wracając spotkał kolegów i siedzi gdzieś prawie pod moim oknem, ale nie łaska się odezwać. Walczę ze sobą, żeby nie zadzwonić i mu nie wygarnąć. Na razie wygrywam, ale ciężko jest Ale staram się wcielić w życie taktykę olewającą, bo na niego bardziej to działa niż moje krzyki. A wściekła jestem na całego. Ale nic staram się mocno… Miłej nocki życzę
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz