Powiem Wam, że na chwilę obecną mam dosyć. Jestem
wykończona. Dobija mnie ta robota. Mamy takie urwanie głowy, że
masakra.Wspominałam ostatnio, że szef R. przejął dwa dodatkowe lokale.
Pojechałam w czwartek do jednego z nich. Przeprowadziliśmy też rozmowę
dotyczącą mojej dalszej przyszłości w firmie. On powiedział, że
chciałby, żebym pracowała tylko u niego, nie u J. Powiedziałam, że
mogłabym się zgodzić, ale chcę w takim razie umowę o pracę. Zgodził się
bez problemu. Pozostała druga kwestia – finanse, powiedziałam, że nie
chcę wychodzić gorzej niż do tej pory na dwóch zleceniach. Przyjął do
wiadomości moją propozycję i czekam co będzie dalej. To jest największy
plus tej sytuacji, że wreszcie będę miała umowę o pracę. Kolejnym plusem
jest to, że uwolnię się od Kapusia. I od J. i jego żony też, bo
wkurzało mnie to szefostwo. Minusem jest to, że lokal J. był w samym
centrum, więc po pracy mogłam dużo załatwić, albo nawet czasem wyskoczyć
gdzieś na moment. Ale jakoś to przeboleję
Ogólnie nie jest źle, bo jeszcze miesiąc temu autentycznie obawiałam się, że cała firma się posypie i zostanę na lodzie a tu się okazało, że na górze się dogadali a dla R. i tym samym dla mnie, wyszło nawet lepiej. No to o co mi chodziło z tym pierwszym zdaniem? Ano o to, że jest masakra. Prawdziwy młyn, bo nie dość, że wszędzie trzeba zamykać miesiąc, to muszę teraz kursować między czterema lokalami, bo u J. też mam parę spraw do zakończenia. Dzisiaj pojechałam pod Poznań. Po 13 przyjechał po mnie R. i pojechaliśmy do drugiego lokalu. Potem R. miał jakieś spotkanie, więc musiałam sama wrócić po auto. Tramwajem i autobusem – zajęło mi to ponad godzinę. A jak przyjechałam, to się okazało, że wszyscy pracownicy mają do mnie jakiś interes i tym sposobem dopiero teraz dotarłam do domu. W weekend znowu mam szkołę i do tego znowu koło, więc mimo, że jestem padnięta wyciągnęłam notatki z translacji i wkuwam… Jutro mam jechać do roboty do J. w środę do lokalu nr 2 a w czwartek już zgłupiałam i sama nie wiem gdzie mam wylądować. Nie zdziwie się, jak któregoś dnia wszystko mi się pokręci. A jeszcze do tego wszystkiego, przypomniałam sobie, że w piątek mam próbny egzamin Dele. Skończę pracę o 16:30, egzamin o 17 i trwa cztery godziny. Fajnie co?
I tym sposobem pierwszy dzień wolny od pracy, szkoły i czego tam jeszcze będę miała dopiero w sobotę wielkanocną. ehhhh. W sumie to notka miała być w zupełnie innym nastroju, bo byłam bardzo zadowolona z tej umowy o pracę, ale wybaczcie – ze zmęczenia kręci mi się w głowie przez ten zwariowany dzień, więc nie jestem w stanie wypowiedzieć się bardziej optymistycznie
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz