No
gupi Franek pokrzyżował mi plany. Od rana plan miałam taki, żeby się na
niego obrazić. Oj naładowana byłam dzisiaj energią bardzo niepozytywną.
Wczoraj co prawda przymilał się do mnie, ale wkurzył mnie wieczorem.
Strsznie się nagle zaczął spieszyć. Miał posiedzieć u mnie, ale nagle
jakby na mrowisku usiadł. Nie mogłam go zatrzymać. Pytałam o co chodzi, a
bo zmęczony, a bo coś tam zostawił u siebie, a bo to, a bo tamto. I w
ogóle nic mu się nie chce. Wstał i poszedł. Zawsze odprowadzam go do
drzwi, buzi buzi na pożegnanie i takie tam. A wczoraj nawet się nie
odwróciłam: „chodź na chwilę” „Nie chce mi się” – taka byłam.
No ale po
jakimś czasie sobie myślę, że nie będę taka, nie będę się obrażać o
pierdoły. Dzwonię. I co słyszę? Że w domu to on bynajmniej nie jest!
Taki zmęczony był no! „Później ci wytłumaczę…” Ha niedoczekanie Twoje…
Nic nie dam tłumaczyć. Poszłam spać. Rano się obudziłam z taką
wścieklizną w żyłach, że mało chałupy nie rozniosłam. A i tak się
starałam kontrolować, bo dziewczyny spały. Cały ranek prowadziłam w
głowie zacięty dialog z Frankiem. Uhhh, jaka ja byłam wściekła! Dlaczego
on mi nigdy nie może po prostu powiedzieć, że się umówił z kumplem???
Najchętniej to bym do niego zadzwoniła i mu wszystko wygarnęła, ale
wiedziałam, że o tej porze i tak nic do niego nie dotrze. No i
siedziałam w robocie taka naładowana a tu nagle bladym świtem (dla
niego, bo dla mnie to już prawie południe
dostaję smsa: „A ja Ci powiem, że Cię kocham, bo Ty jesteś moją
śliczną Margolką z mojego świata kredek. Buziaki idę dalej spać. Ale i
tak Cie kocham i lubię i całuje” Chyba przez sen to pisał, ale cóż… Nie
mogłam się oprzeć. Że tak to określę, stopił serca mego lód. A w planie
miałam obrazić się na amen! I jeszcze miała być notka o Batmanie. A tak
musicie poczekać
Aktualizacja:
Franek
mnie nie okłamał. Nie dałam mu wytłumaczyć wieczorem jak to było. A było
tak, że on rzeczywiście poszedł do domu. Po czym zadzwonił do niego
kolega, z którym swata swoją koleżankę z pracy. Poprosił o radę, Franek
doradził (dobrze zresztą, bo zdaje się, że romans kwitnie;) a pech
chciał, że akurat wtedy zadzwoniłam… Nie był umówiony. Mogę się czepić o
to, że wyszedł z domu i mi o tym nie napisał, ale to tępi we mnie
Dorota i mi powtarza, że jakby od niej facet wymagał, żeby go
informowała o każdym kroku, to by zwariowała.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz