Uhhh,
ale zła jestem na siebie. Mało tego. Wściekła jestem. Z samego rana
Frankowi przykrość zrobiłam:( A było tak, że wczoraj przez przypadek
zostawiłam klucze od domu i biura w samochodzie, którym on pojechał na
nockę do pracy. Umówiliśmy się, że rano go obudzę i zniesie mi te
klucze. To nic nowego, bo często jest tak, że on jedzie na nockę do
pracy, a ja rano jadę samochodem i musi mi dać kluczyki. Tylko, że wtedy
nie spiszy mi się tak bardzo jak dzisiaj, kiedy jechałam tramwajem. A
jak wiadomo, tramwaj nie poczeka. Zadzwoniłam, powiedział, że schodzi.
Czekam, czekam… Dzwonię jeszcze raz… „No już idę!” A ja sie gotuję, bo
tramwaj za trzy minuty. W końcu weszłam na górę. Ledwo otworzył ja do
niego ze złością, że przecież tramwaj nie poczeka, a on mi na to daje
pudełko z moim ulubionym ciastem. Żebym sobie na drugie śniadanie
zjadła. A ja głupia, zdenerwowana tym tramwajem mówię mu, że nie mam
gdzie schować i żeby torbę mi dał. Zamiast mu podziękować. Włożył mi to
do wielkiej reklamówki. A ja durna, dalej mu nie podziękowałam, tylko
powiedziałam, że chcę mniejszą, bo ja do pracy jade a nie na piknik… No
to już Franek stracił cierpliwość i się wkurzył, zabrał pudełko. Ja już
zobaczyłam, że na tramwaj i tak się spóźniłam, weszłam do niego i głupio
mi sie zrobiło. Ale Franek już się nie chciał dac przeprosić i obrażony
połozył się do łóżka. Obrażony, ale minkę miał trochę smutną. Nie
chciał ze mną rozmawiać, to sobie poszłam. Za chwilę wróciłam, bo z tego
wszystkiego kluczy nie wzięłam… I już się poryczałam przez to wszystko,
bo byłam wściekła na siebie i było mi przykro, że on chciał dla mnie
być miły, chciał mi przyjemność zrobić, a ja taka niewdzięczna… Złość mu
przeszła, pogłaskał mnie i powiedział, żebym już poszła, bo następny
tramwaj mi ucieknie…
Eh,
Małgośka głupia ty, głupia… No nie wiem, wcześnie było, może się nie
wyspałam, byłam w nerwach, bo się spieszyłam, ale przez tramwaj?? Nic
mnie nie tłumaczy. Straszna jestem…
Przepraszam Franuś.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz