Nic mnie na razie nie trzasnęło i dojechałam szczęśliwie z powrotem do Miasteczka
Fajnie tak pojechać tylko na trzy dni, zrobić swoje w pracy i wrócić.
Wróciłam sama. Franek był jeszcze dziś na nocce w pracy a w niedzielę z
samego rana wyjeżdża w góry, gdzie będzie trenował pod okiem instruktora
jazdę autobusem w warunkach ekstremalnych. Po drodze zahaczą jeszcze o
tor poślizgowy gdzieś pod Warszawą. Nie było za bardzo sensu, żeby
przyjeżdżał do mnie na chwilę pociągiem. Zobaczymy się dopiero za
niecałe dwa tygodnie i nawet się z tego trochę cieszę – od kliku lat nie
rozstawaliśmy się na dłużej niż parę dni i jestem ciekawa jak to
będzie.
A tymczasem siedzę sobie w domku pod kocykiem z Rokusiem leżącym na moich nogach i szykuję się na Sylwestra W sensie mentalnie się szykuję I przypominam sobie wszystkie wieczory sylwestrowe od 2000 roku…
Wcześniej zawsze spędzałam ten wieczór w domu, zwykle z siostrą, dziadkiem i wujkiem, podczas gdy rodzice bawili się gdzieś na balu. Lubiłam zawsze te wieczory – mogłyśmy siedzieć przed telewizorem i oglądać „dorosłe” filmy i czekać do północy, kiedy to otwieraliśmy szampana dla dzieci i przez okno oglądaliśmy sztuczne ognie. Kiedy byłam trochę starsza, zawsze w tę noc robiłam w pamiętniku podsumowanie mijającego roku i postanowienia na rok następny. Ostatniego takiego Sylwestra spędziłam w nocy 1999/2000.
Później już każdego roku ta noc była inna:
W nocy 2000/2001 czułam, że zaczyna się nowy etap w życiu – i tak się rzeczywiście stało… Już 6 stycznia 2000 zdarzyło się coś, co bardzo zmieniło moje życie. Podobne odczucia miałam w nocy 2005/2006 i również wtedy się nie pomyliłam, bo rok 2006 także był przełomowy… Dziwne, ale w tym roku znów mam przeczucie, że zacznie się coś nowego… Cóż, czas pokaże.
A tymczasem siedzę sobie w domku pod kocykiem z Rokusiem leżącym na moich nogach i szykuję się na Sylwestra W sensie mentalnie się szykuję I przypominam sobie wszystkie wieczory sylwestrowe od 2000 roku…
Wcześniej zawsze spędzałam ten wieczór w domu, zwykle z siostrą, dziadkiem i wujkiem, podczas gdy rodzice bawili się gdzieś na balu. Lubiłam zawsze te wieczory – mogłyśmy siedzieć przed telewizorem i oglądać „dorosłe” filmy i czekać do północy, kiedy to otwieraliśmy szampana dla dzieci i przez okno oglądaliśmy sztuczne ognie. Kiedy byłam trochę starsza, zawsze w tę noc robiłam w pamiętniku podsumowanie mijającego roku i postanowienia na rok następny. Ostatniego takiego Sylwestra spędziłam w nocy 1999/2000.
Później już każdego roku ta noc była inna:
2000/2001 – pierwszy raz spędziłam tę noc poza domem Z Dorotą i Jaszczurką, u Jaszczurki w domu I nie bardzo wiedziałyśmy co ze sobą zrobić hihi, ale miło wspominam tamtą noc. Może będę miała okazję więcej o niej napisać
2001/2002 – po raz pierwszy spędzałam Sylwestra na domówce z chłopakiem, w którym byłam bardzo zakochana, pamiętacie Krzyśka nie? To był ten pamiętny Sylwester, na którym spotkałam również Marcina…
2002/2003 – tym razem byłam na imprezie organizowanej przeze mnie i znajomych w wynajętej sali… Znowu z chłopakiem, którego kochałam, ale już nie Krzyśkiem…
2003/2004 – tę noc spędziłam w domu. 19 grudnia 2003 roku zmarła moja babcia i jakkolwiek okrutnie to nie zabrzmi, żałoba była mi nawet na rękę, bo tamtego roku nie miałam ochoty nigdzie wychodzić… To był zły rok.
2004/2005 – pierwszy Sylwester w Poznaniu, z moim Przyjacielem, kuzynem i jego przyszłą żoną.
2005/2006 – to była bardzo ciekawa noc, również warta opisania, któregoś razu Zanosiło się na katastrofę, wyszło zupełnie inaczej…
2006/2007 – Sylwester w Hiszpanii, ze znajomymi no i po raz pierwszy z Frankiem.
2007/2008 – domowa impreza u kolegów Franka, nie było źle, ale nie było też bardzo dobrze, zwłaszcza jak się Franek pokłócił ze swoją koleżanką (z którą, notabene, kłóci się za każdym razem, kiedy się z nią widzi;), zachowują się jak rodzeństwo :))
2008/2009 – miała być fajna impreza z rodziną Franka i była, ale nie skończyła się dobrze. Skończyła się poważnym kryzysem w naszym związku…
To było dziewięć różnych nocy, swoją drogą ciekawy pomysł na cykl notek
Dzisiaj dziesiąta… Już od dawna wiedziałam, jak chcę ją spędzić – z
Frankiem czy bez niego, chcę być w Miasteczku. I cieszę się, że się
udało. Raz na dziesięć lat trzeba sobie zrobić przerwę od imprezowania
;)) Dzisiejszy wieczór spędzę z rodzicami i psem popijając Piccolo. I
może jak za dawnych lat, pokuszę się o podsumowanie 2001/2002 – po raz pierwszy spędzałam Sylwestra na domówce z chłopakiem, w którym byłam bardzo zakochana, pamiętacie Krzyśka nie? To był ten pamiętny Sylwester, na którym spotkałam również Marcina…
2002/2003 – tym razem byłam na imprezie organizowanej przeze mnie i znajomych w wynajętej sali… Znowu z chłopakiem, którego kochałam, ale już nie Krzyśkiem…
2003/2004 – tę noc spędziłam w domu. 19 grudnia 2003 roku zmarła moja babcia i jakkolwiek okrutnie to nie zabrzmi, żałoba była mi nawet na rękę, bo tamtego roku nie miałam ochoty nigdzie wychodzić… To był zły rok.
2004/2005 – pierwszy Sylwester w Poznaniu, z moim Przyjacielem, kuzynem i jego przyszłą żoną.
2005/2006 – to była bardzo ciekawa noc, również warta opisania, któregoś razu Zanosiło się na katastrofę, wyszło zupełnie inaczej…
2006/2007 – Sylwester w Hiszpanii, ze znajomymi no i po raz pierwszy z Frankiem.
2007/2008 – domowa impreza u kolegów Franka, nie było źle, ale nie było też bardzo dobrze, zwłaszcza jak się Franek pokłócił ze swoją koleżanką (z którą, notabene, kłóci się za każdym razem, kiedy się z nią widzi;), zachowują się jak rodzeństwo :))
2008/2009 – miała być fajna impreza z rodziną Franka i była, ale nie skończyła się dobrze. Skończyła się poważnym kryzysem w naszym związku…
W nocy 2000/2001 czułam, że zaczyna się nowy etap w życiu – i tak się rzeczywiście stało… Już 6 stycznia 2000 zdarzyło się coś, co bardzo zmieniło moje życie. Podobne odczucia miałam w nocy 2005/2006 i również wtedy się nie pomyliłam, bo rok 2006 także był przełomowy… Dziwne, ale w tym roku znów mam przeczucie, że zacznie się coś nowego… Cóż, czas pokaże.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz