Wiem,
że niektórzy mają już trochę dość i chcieliby, aby życie wróciło do
normy. Ja też bym tego chciała. Doskonale zdaję sobie sprawę z tego, że
przecież trzeba iść dalej, należy normalnie funkcjonować. I zazdroszczę wszystkim tym, którzy dali radę. Ja jeszcze nie potrafię
I
znowu będę monotematyczna, choć wiem, że część z Was już nie ma ochoty o
tym czytać. Ale ja muszę gdzieś wyrzucić to, co czuję. Naprawdę nie
wiem, dlaczego aż tak bardzo to przeżywam. Wczoraj wydawało mi się, że
będzie lepiej. Rano co prawda nie czułam się dobrze, ale w pracy
musiałam zająć się codziennymi obowiązkami, popołudniu nawet spotkałam
się z koleżanką – wydawało się, że jest lepiej. Że najgorsze już minęło,
nie wrócą te wszystkie smutne myśli i nareszcie normalnie zasnę. I
zasnęłam, ale obudziłam się już po półgodzinie i zaliczyłam kolejną
nieprzespaną noc
To już trzecia. Nie mogę spać. To mi się już bardzo dawno nie
zdarzyło. Owszem, bywało, że miałam zmartwienie i nie mogłam spać, ale
zawsze na drugi dzień zmęczenie wygrywało i spałam jak kamień nocy
następnej. Nie tym razem. Ilekroć przysypiam, śni mi się to, o czym
myślę przez cały dzień – wtedy od razu się budzę i nadal myślę.
Nie wiem jak sobie z tym poradzić.
To
nie były bliskie mi osoby. Nie naszły mnie też refleksje o kruchości
życia ludzkiego. Po prostu przeraziło mnie to wszystko i może właśnie
dlatego nie umiem sobie poradzić z moimi uczuciami, bo nie potrafię ich
nazwać ani wyjaśnić. Nie mam zamiaru stawiać pomnika ś.p. Lechowi
Kaczyńskiemu. Skoro za jego życia nie zgadzałam się z jego poglądami ani
nie podobała mi się część jego zachowań, nie będę nagle twierdzić, że
było to najlepszy polityk i najwspanialszy człowiek jakiego znałam. Bo
nie w tym rzecz. To wszystko, co myślałam o tych ludziach, nie ma teraz
żadnego znaczenia. Liczy się tylko to, że jest mi strasznie przykro i
będzie ich na pewno w jakiś sposób brakowało. Zginęli przede wszystkim
ludzie, nie politycy.
Mój ogromny żal jest ponad wszelkimi wcześniejszymi sympatiami i antypatiami.
Wiecie,
przyznać muszę, że nie podoba mi się trochę mówienie o tym, że teraz
ludzie są zjednoczeni w bólu, a za kilka dni wszystko wróci do normy i
znowu zaczną codzienną gonitwę. A ja się zgadzam z tym, co powiedział
Stefan Niesiołowski - żałoba nie jest stanem naturalnym. Trzeba
się otrząsnąć i żyć dalej. Nie chciałabym żeby ten stan trwał dłużej, bo
nie chcę żyć cały czas w atmosferze smutku. Chcę iść dalej i nie ma
znaczenia to, że ludzie zajmą się swoimi sprawami, a politycy znowu
zaczną się kłócić. Aby świat funkcjonował normalnie, ludzie muszą wrócić
do codziennych obowiązków. Aby polityka funkcjonowała normalnie – spory
polityczne muszą mieć miejsce.
Czy ta tragedia nas czegoś nauczy?
Szczerze mówiąc, nie wiem, czego mogłaby nauczyć
Poszanowania życia? Docenienia chwili? Myślę, ze większość z nas,
kiedy się zastanowi nad swoim życiem, stara się je doceniać i stara się
jednak cieszyć tym, co ma. Nie zgadzam się, że za jakiś czas wszyscy
zapomną o tym co się stało. Myślę, że część osób jeszcze przez długi
czas będzie to w pewien sposób przeżywała. Ale też nie można stać w
miejscu, trzeba starać się, aby wszystko wróciło do normy. Żałobę trzeba
przeżyć a następnie jednak ją porzucić. Nikt nie jest w stanie
normalnie funkcjonować w stanie żałoby. Państwo również nie.
Nigdy nie twierdziłam, że nie jestem naiwna.
Wiem,
że tak jest. Wierzę w ludzi, wiem, że nawet jeśli za parę dni wszystko
będzie jak dawniej, to ich obecne uczucia: ból, smutek, żal, strach są
szczere. Pomijam tutaj to, o czym również można przeczytać –
skandaliczne wpisy na forach, niektórych blogach, okropne komentarze,
nietaktowne pytania dziennikarzy, zupełnie absurdalne teorie spiskowe –
to wszystko jest dziełem ludzi, którzy w mojej opinii nie są normalni.
Nie tylko nie potrafią uszanować faktu czyjejś śmierci, ale są zupełnie
pozbawieni empatii i jakichkolwiek uczuć wyższych. Nawet nie chcę
poświęcać im więcej myśli – ignoruję ich wypowiedzi, nie czytam
komentarzy. Takie hieny zawsze się znajdą.
I ostatnia rzecz - czy z tej tragedii może wyniknąć coś dobrego?
Znowu posłużę się słowami wicemarszałka Niesiołowskiego, który
powiedział, że każda śmierć jest złem i nie bardzo wie, co dobrego
mogłaby przynieść. Ja też nie bardzo wiem… Chyba mam tylko nadzieję na
jedno – że wspólne przeżycie takiej tragedii z Rosjanami będzie
przełomem w naszych wzajemnych relacjach. I że tego, co zostało
zbudowane w ciągu ostatnich dni, nie zniszczą żadne antyrosyjskie
komentarze, czy absurdalne oskarżenia. Prawda jest taka, że mogliśmy na
nich liczyć.
Wiem,
że trudno się czyta tę notkę. Mam jednak nadzieję, że możliwość
opisania wszystkich swoich uczuć pomoże mi wreszcie iść dalej, pozwoli
mi skupić się na czymś innym i być może zamknąć ten temat…
Osoby,
które naprawdę mają dość czytania „tych rzeczy”, bardzo proszę o
uszanowanie mojej potrzeby poradzenia sobie z żalem w taki właśnie
sposób…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz