Co prawda obecnie co innego mi w duszy gra, ale że nie lubię zostawiać niedokończonych spraw – a dotyczy to również tego bloga
– cofnę się jeszcze na moment do tematu o wzajemnym szacunku i ustępowaniu miejsca w celu zrobienia małego podsumowania
Dziękuję
Wam bardzo za wszystkie komentarze pod jedną i drugą notką – służą one
jako doskonałe uzupełnienie moich postów i tak naprawdę dopiero z nimi
temat można uznać może nie za wyczerpany ale przynajmniej omówiony
Pisałyście o swoich doświadczeniach w podobnych sytuacjach,
zwracałyście również uwagę na pewne kwestie, które pominęłam, czy to z
braku miejsca, czy też przez nieuwagę. Dziękuję za dyskusję
Wniosek z niej jest jeden – szanujmy się nawzajem i wykazujmy się
empatią a także nie nadużywajmy życzliwości innych i nie nadużywajmy
przysługujących nam przywilejów.
A
na koniec chciałam jeszcze popełnić jedną niepoprawnie polityczną
wypowiedź. Mianowicie taką, że uważam, iż są miejsca, w których
obowiązuje po prostu zasada „kto pierwszy, ten lepszy”. Najlepszym
przykładem tego wydaje mi się kościół. Chodzę do kościoła regularnie,
ale przyznaję, że bardzo nie lubię stać – po prostu kiedy stoję całą
mszę, to potem bardzo bolą mnie plecy w odcinku lędźwiowym (pamiętacie,
ze miałam z tym problemy) – choć to może dziwne, bo przecież kręgosłup
najbardziej jest obciążony podczas siedzenia, ale jednak… Wychodzę więc
do kościoła zawsze dużo wcześniej – tak, żeby być przynajmniej 10-15
minut przed rozpoczęciem mszy. I dlatego właśnie uważam, że miejsce
siedzące mi się należy. Jeśli ktoś chce usiąść, zawsze może przyjść
wcześniej, co oczywiście nie jest możliwe na przykład w środkach
komunikacji miejskiej. Oczywiście tutaj też mogą się zdarzyć wyjątki i
zdarzyło mi się kiedyś, że mimo, iż przyszłam wcześniej, ustąpiłam
babulince, która stanęła na początku mszy koło mojej ławki…
A
pamiętacie moją wycieczkę do Irlandii? Jak pisałam, że już się bałam,
że będę musiała ustąpić dziecku miejsca przy oknie? Tu też specjalnie w
kolejce ustawiłam się na samym początku, żeby zająć sobie dobre miejsce i
miałabym w nosie, że ktoś powiedziałby mi, jaka to ja jestem niedobra i
dziecku żałuję fajnego miejsca
Odmówiłabym i już – można było się ustawić wcześniej i stać tak jak ja godzinę
Albo wykupić po prostu priority boarding. No w życiu czasami trzeba być egoistą, no.
***
Na
sam koniec jeszcze zaserwuję Wam krótką anegdotę. Kiedy jedziemy
tramwajem z Frankiem, to zawsze siadam mu na kolanach. I kiedyś
usiedliśmy na miejscu oznaczonym jako to dla matki z dzieckiem. Na
którymś z przystanków wsiadł do pojazdu mężczyzna z dwu-trzy letnim
dzieckiem na rękach. Zerwaliśmy się, żeby mu ustąpić, a on na to:
”Spokojnie, niech pan siedzi, pan ma takie duże dziecko, ja mogę swoje na rękach potrzymać” :D
Strasznie to było sympatyczne i świadczy o tym, że w środkach komunikacji miejskiej można spotkać również przemiłych ludzi
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz