Nie
mogę powiedzieć, że jest źle. Obiektywnie rzecz biorąc jest w porządku.
Mieszkanie jest na pewno ładniejsze od poprzedniego, można nawet
powiedzieć, że już się do niego przyzwyczaiłam i nie czuję się obco. Co
prawda, jeszcze nie czuję „naszego” zapachu, ale w poprzednim mieszkaniu
też trwało to chyba z rok zanim wchodząc czułam już znajomy, lubiany
zapach. Wiecie o co chodzi, prawda? O to, ze każde mieszkanie ma swój
zapach, zapach ścian, zapach sprzętów i zapach ludzi, którzy w nim
mieszkają. Trochę to trwa, zanim wchodząc, poczujecie znajomą woń, a w
zasadzie nie poczujecie nic, bo to już będzie Wasz zapach, którego się
naturalnie nie czuje
Wychodzę
rano, jadę do pracy, wracam – czasami Franek jest, czasami pracuje i
spędzam popołudnie sama. Sprzątam, układam, oglądam jakieś bzdurki w
telewizyjnym sezonie ogórkowym, wiadomości na jednym programie, drugim
aż nadchodzi wieczór i czas się położyć. Kładę się do mojego
nieskrzypiącego łóżka i nawet zasypiam dość szybko – tyle, że jeszcze
budzę się w nocy. Rano wstaję, wychodzę… i tak codziennie. Funkcjonuję
normalnie, coraz więcej rzeczy ma już swoje miejsce, wczoraj Franek miał
wolny dzień więc umył okna, rozpakował do końca kuchnię, ogarnął kąty,
których ja nie tknę ze względu na obawę przed pająkami. W zasadzie do
posprzątania został balkon (Franek ma się tym zająć kiedy ja pojadę na
weekend do Miasteczka) i jeszcze trochę drobiazgów do wypakowania. No i w
salonie nie do końca odpowiada mi to, jak rozmieściłam niektóre rzeczy,
ale muszę się nad tym jeszcze trochę zastanowić
Jak
widzicie, niby wszystko jest normalnie. Ale… no właśnie, czuję się
jakbym trafiła do jakiejś nie swojej bajki. Jakbym sobie żyła normalnie w
jednej rzeczywistości aż tu nagle wpadł po mnie jakiś Wirek i mnie
wywirował do innego czasu i na inne miejsce. Ja jestem taka sama,
próbuję zachowywać się tak samo, ale wszystko dookoła mnie jest inne i
rzeczywistość jakaś taka nie moja.
Nie narzekam
Tak po prostu sobie rozmyślam
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz