*OGŁOSZENIE*

Witam wszystkich odwiedzających :) Zarówno stałych czytelników, jak i "przelotnych" gości.
Wszyscy są mile widziani, ale proszę pamiętać o tym, że jest to moje miejsce, a więc piszę o czym chcę, w sposób w jaki chcę i jestem jaka chcę być :) Jeśli się komuś to nie podoba, nie musi mnie uświadamiać, jaka jestem niefajna. Przymusu czytania ani lubienia nie ma.
Jeśli jesteś tu nową osobą, zachęcam do pozostawienia śladu swojej obecności w postaci komentarza (zakładka Kredki w dłoń), a jeśli prowadzisz bloga - zostaw adres. Chętnie zajrzę!
Pozdrawiam i życzę miłej lektury :)

piątek, 9 września 2011

I doczekalim. Witaj wolności :)

No to się doczekaliśmy nareszcie! Urlop! Za godzinę będziemy już w drodze. Przyznam, że byliśmy ogromnie podekscytowani w poprzednim tygodniu, odliczaliśmy dni, ciągle tylko o tym rozmawialiśmy, nie mogliśmy się doczekać. A w tym coś się zmieniło. Nie wiem dlaczego, ale przestaliśmy tak czekać i cieszyć się perspektywą wolnych dni. Dziwne, im bliżej, tym mniej o tym myśleliśmy :) Do wczoraj. Wczoraj po południu wiedzieliśmy, że oto nadszedł ten dzień – ostatni dzień w pracy. Zabraliśmy się za pakowanie, które ja kończyłam jeszcze dziś rano, a Franek koło południa, gdy wrócił z pracy.
I oto odliczamy już nie dni, w zasadzie nie godziny nawet, tylko minuty, bo za dwadzieścia minut wychodzę z biura :) Udało mi się wszystko zrobić, stany na magazynie mi się zgadzają, mogę wypoczywać. Dopiero dziś po tych kilku dniach poczułam naprawdę duże podekscytowanie, niemal Reisefieber, chociaż przecież na razie jedziemy tylko do Miasteczka. Ale ja zawsze z Frankiem do Miasteczka lubię jeździć :)
W domu zabawimy dwa dni. Potem wyruszamy w góry. W zasadzie od powrotu z zeszłorocznego urlopu wiedzieliśmy gdzie pojedziemy – jak zwykle Tatry, Zakopane… Tyle jest jeszcze szczytów, które koniecznie musimy zdobyć, tyle miejsc musimy jeszcze przejść. Kocham te góry, żadne inne nie budzą we mnie takich uczuć jak Tatry Wysokie. Zwłaszcza panorama nad Czarnym Stawem Gąsienicowym. Ale tak koło czerwca zaczęliśmy brać pod uwagę inne opcje… W końcu jest jeszcze tyle miejsc, których nie widzieliśmy, których nie zwiedzaliśmy razem, może warto..? Poświęciliśmy więc Tatry tym razem. Jeszcze tam pojedziemy, ale w tym roku postawiliśmy na Pieniny. Podobno tam jest najpiękniej właśnie wczesną jesienią…
Byłam w Pieninach jakieś piętnaście lat temu z rodzicami na wakacjach. Mam miłe wspomnienia, chociaż pamiętam raczej tylko epizody i atmosferę niż konkrety. Franek zdaje się był na jakiejś kolonii w tamtych stronach. Teraz pojedziemy tam razem, Trzy Korony, Sokolica, spływ Dunajcem to punkty obowiązkowe. Zatrzymamy się w Szczawnicy, znalazłam jakąś kwaterę prywatną za 25 zł od osoby za dobę. Na zdjęciach wygląda nieźle, jesteśmy pełni optymizmu, że i na żywo się jakoś bardzo nie zawiedziemy :)
Potem wracamy do Miasteczka i zajmiemy się załatwianiem niektórych formalności związanych z tym, co czeka nas już za rok i sześć dni :) Zwłaszcza kancelaria parafialna może się nas spodziewać.
Nie żegnam się jeszcze z Wami, bo pewnie się odezwę jutro lub w niedzielę :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz