No to
się doczekaliśmy nareszcie! Urlop! Za godzinę będziemy już w drodze.
Przyznam, że byliśmy ogromnie podekscytowani w poprzednim tygodniu,
odliczaliśmy dni, ciągle tylko o tym rozmawialiśmy, nie mogliśmy się
doczekać. A w tym coś się zmieniło. Nie wiem dlaczego, ale przestaliśmy
tak czekać i cieszyć się perspektywą wolnych dni. Dziwne, im bliżej, tym
mniej o tym myśleliśmy
Do wczoraj. Wczoraj po południu wiedzieliśmy, że oto nadszedł ten
dzień – ostatni dzień w pracy. Zabraliśmy się za pakowanie, które
ja kończyłam jeszcze dziś rano, a Franek koło południa, gdy wrócił z
pracy.
I oto odliczamy już nie dni, w zasadzie nie godziny nawet, tylko minuty, bo za dwadzieścia minut wychodzę z biura
Udało mi się wszystko zrobić, stany na magazynie mi się zgadzają, mogę
wypoczywać. Dopiero dziś po tych kilku dniach poczułam naprawdę duże
podekscytowanie, niemal Reisefieber, chociaż przecież na razie jedziemy
tylko do Miasteczka. Ale ja zawsze z Frankiem do Miasteczka lubię
jeździć
W domu
zabawimy dwa dni. Potem wyruszamy w góry. W zasadzie od powrotu z
zeszłorocznego urlopu wiedzieliśmy gdzie pojedziemy – jak zwykle Tatry,
Zakopane… Tyle jest jeszcze szczytów, które koniecznie musimy zdobyć,
tyle miejsc musimy jeszcze przejść. Kocham te góry, żadne inne nie budzą
we mnie takich uczuć jak Tatry Wysokie. Zwłaszcza panorama nad Czarnym
Stawem Gąsienicowym. Ale tak koło czerwca zaczęliśmy brać pod uwagę inne
opcje… W końcu jest jeszcze tyle miejsc, których nie widzieliśmy,
których nie zwiedzaliśmy razem, może warto..? Poświęciliśmy więc Tatry
tym razem. Jeszcze tam pojedziemy, ale w tym roku postawiliśmy na
Pieniny. Podobno tam jest najpiękniej właśnie wczesną jesienią…
Byłam w
Pieninach jakieś piętnaście lat temu z rodzicami na wakacjach. Mam miłe
wspomnienia, chociaż pamiętam raczej tylko epizody i atmosferę niż
konkrety. Franek zdaje się był na jakiejś kolonii w tamtych stronach.
Teraz pojedziemy tam razem, Trzy Korony, Sokolica, spływ Dunajcem to
punkty obowiązkowe. Zatrzymamy się w Szczawnicy, znalazłam jakąś kwaterę
prywatną za 25 zł od osoby za dobę. Na zdjęciach wygląda nieźle,
jesteśmy pełni optymizmu, że i na żywo się jakoś bardzo nie zawiedziemy
Potem
wracamy do Miasteczka i zajmiemy się załatwianiem niektórych formalności
związanych z tym, co czeka nas już za rok i sześć dni Zwłaszcza kancelaria parafialna może się nas spodziewać.
Nie żegnam się jeszcze z Wami, bo pewnie się odezwę jutro lub w niedzielę
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz