Najgorzej to sobie na blogowisku narobić zaległości Ledwo nadrobiłam jedne i cieszyłam się regularnością, to wyjechałam na urlop i znowu jestem do tyłu I kompletnie nie miałam kiedy zabrać się za urlopową notkę, ale nareszcie znalazłam chwilę czasu
Jak wspominałam ostatnio, wahaliśmy się, czy na pewno rezygnować z tegorocznego wyjazdu w Tatry na rzecz Pienin… Ostatecznie zdecydowaliśmy się właśnie na tę drugą opcję i chociaż za Tatrami i tak tęsknię, to na pewno nie żałujemy. Jak wszystko, jedne i drugie góry mają swoje lepsze i gorsze strony, czasami po prostu trzeba spróbować wszystkiego
Do Szczawnicy wyruszyliśmy w poniedziałek z samego rana. Na miejsce dotarliśmy po ponad pięciu godzinach (żadnych korków! :)), ale podróż nam obojgu minęła zaskakująco szybko. Od razu znaleźliśmy zaklepaną wcześniej kwaterę prywatną i rozgościliśmy się w niej. Przyznam, że byliśmy oboje bardzo zadowoleni, warunki były komfortowe a i do centrum nie było daleko. A z okna mieliśmy taki widok rano:
Jak wspominałam ostatnio, wahaliśmy się, czy na pewno rezygnować z tegorocznego wyjazdu w Tatry na rzecz Pienin… Ostatecznie zdecydowaliśmy się właśnie na tę drugą opcję i chociaż za Tatrami i tak tęsknię, to na pewno nie żałujemy. Jak wszystko, jedne i drugie góry mają swoje lepsze i gorsze strony, czasami po prostu trzeba spróbować wszystkiego
Do Szczawnicy wyruszyliśmy w poniedziałek z samego rana. Na miejsce dotarliśmy po ponad pięciu godzinach (żadnych korków! :)), ale podróż nam obojgu minęła zaskakująco szybko. Od razu znaleźliśmy zaklepaną wcześniej kwaterę prywatną i rozgościliśmy się w niej. Przyznam, że byliśmy oboje bardzo zadowoleni, warunki były komfortowe a i do centrum nie było daleko. A z okna mieliśmy taki widok rano:
I taki wieczorem:
Pierwszego dnia wyruszyliśmy na rekonesans i uderzyło nas to, że w ogóle nie było turystów W Zakopanem to nie do pomyślenia – nawet we wrześniu wszędzie są tłumy a tutaj w pierwszej chwili było nam nieco dziwnie
Jak się później okazało turyści byli – było ich widać na szlakach, czy
w knajpkach, ale jednak Szczawnica nie ma typowego deptaku, więc pewnie
się trochę bardziej rozeszli i pochowali. Z jednej strony bardzo nam
się podobało, że było bardziej kameralnie, z drugiej brakowało nam
trochę urlopowej atmosfery – ale chyba potrafimy się dostosować do
każdych warunków, bo zarówno pustki jak i tłumy nam odpowiadają
Kolejnego dnia mieliśmy w planie spływ Dunajcem. Zależało nam na
ładnej pogodzie, żeby nie zmarznąć i żebyśmy mogli delektować się
widokami - w przypadku brzydkiej pogody taki spływ nie był chyba by
zbyt przyjemny… Jednak poranek był piękny – niebo było czyste, żadnej
chmurki na horyzoncie..
I taka pogoda, utrzymała się do końca dnia, mogliśmy się cieszyć pełnią słońca aż do wieczora.
A tu widok z tratwy na Trzy Korony i… flisaka
A tu widok z tratwy na Trzy Korony i… flisaka
A tu wyszło mi, całkiem przypadkiem, bo akurat odgarniałam włosy, zdjęcie idealne na blog
Sokolica :
Po spływie mieliśmy jeszcze przed sobą pół
dnia, postanowiliśmy więc przejść się jeszcze grzbietami górskimi i
podziwiać panoramę Szczawnicy:
I Tatr:
W środę zdobywaliśmy dwa, najbardziej znane, pienińskie szczyty: Trzy Korony i Sokolicę.
Podobno w sezonie kolejki na Trzy Korony są liczone w setkach metrów, my nie musieliśmy czekać, a na szczycie razem z nami było tylko parę osób. Dzięki temu mogliśmy swobodnie cieszyć się widokami na Dunajec, Sokolicę, Jezioro Czorsztyńskie oraz Czerwony Klasztor:
Niestety, zdjęcia były robione w pełnym słońcu, więc jakoś pozostawia trochę do życzenia. Pięknie tam było i naprawdę nie mogłam się napatrzeć. Ale przed nami jeszcze ciąg dalszy trasy a do zdobycia Sokolica, na którą prowadził nieco trudniejszy już szlak. Ale ciekawe jest to, że chodzenie po Pieninach polega ciągle na wchodzeniu i schodzeniu W Tatrach jednak głównie trzeba piąć się w górę, tutaj człowiek się nawspina, a po chwili schodzi, tylko po to, żeby znowu się wspiąć
W środę zdobywaliśmy dwa, najbardziej znane, pienińskie szczyty: Trzy Korony i Sokolicę.
Podobno w sezonie kolejki na Trzy Korony są liczone w setkach metrów, my nie musieliśmy czekać, a na szczycie razem z nami było tylko parę osób. Dzięki temu mogliśmy swobodnie cieszyć się widokami na Dunajec, Sokolicę, Jezioro Czorsztyńskie oraz Czerwony Klasztor:
Niestety, zdjęcia były robione w pełnym słońcu, więc jakoś pozostawia trochę do życzenia. Pięknie tam było i naprawdę nie mogłam się napatrzeć. Ale przed nami jeszcze ciąg dalszy trasy a do zdobycia Sokolica, na którą prowadził nieco trudniejszy już szlak. Ale ciekawe jest to, że chodzenie po Pieninach polega ciągle na wchodzeniu i schodzeniu W Tatrach jednak głównie trzeba piąć się w górę, tutaj człowiek się nawspina, a po chwili schodzi, tylko po to, żeby znowu się wspiąć
Jak w życiu Ale kiedy człowiek jest wytrwały, może liczyć na nagrodę – zdobyty szczyt i piękne widoki:
Tak, to prawda, że Pieniny jesienią są naprawdę piękne. A to jeszcze nie koniec…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz