Bałam się publikować tę notkę… Ale cóż, iskra w końcu poszła i ujrzała ona światło dzienne. Trudno, stało się.
Przykra sprawa, ale niestety się zdarza i to nie raz…
Piszemy
notkę, ludzie ją komentują i nagle pojawia się jakiś nowy komentujący –
podpisuje się nic nie mówiącym nam nickiem, nie przedstawia się, nie
pisze skąd się tu wziął, po prostu komentuje daną notkę. (podkreślam, że
nie chodzi mi teraz o notki polecone!) Ale komentuje w taki sposób, aby
komuś sprawić przykrość, aby mu dokopać, aby go obrazić, skrytykować. W
wersji łagodniejszej - wyrazić swoją zupełnie odmienną opinię, chociaż
czasami w sposób mimo wszystko pozostawiający trochę do życzenia…
I
niestety, ale jestem pewna, że w dużej części takich przypadków
komentuje w ten sposób osoba, która jest stałym gościem na naszym blogu,
która często nawet prowadzi swój blog, która nie jeden raz komentowała
życzliwie… Przykre. Prawda? Oburzające. Zgadzam się. A jeśli kogoś
oburza fakt, że w ogóle mogę podejrzewać stałych czytelników o coś
takiego, to mu powiem, że te podejrzenia są mocno uzasadnione w moim
wypadku…
Te różne
liczniki odwiedzin i statystyki można sobie zamieszczać na swojej
stronie dla picu. Ja zrobiłam to kiedyś z konkretnych powodów… Wtedy
liczniki pomogły mi w pewnej kwestii, a więc stwierdziłam, ze jeszcze
kiedys mogą się przydać i ich nie usuwałam. Być może nie wszyscy wiedzą o
tym, że niektóre z tych statystyk pozwalają także na śledzenie IP osób,
które odwiedzają, czy komentują. Na pewno nie wiedzą o tym osoby, które
potrafią jedną notkę skomentować życzliwie a przy okazji drugiej
dokopać blogerowi – tyle, że pod innym nickiem. I wiecie co? Absolutnie
nie chodzi mi o to, że komentują w taki sposób - że obrażają, sprawiają
przykrość albo po prostu kompletnie nie zgadzają się z tym, co napisał
bloger. Ale nie znoszę obłudy, a czymże innym jest takie zachowanie??
Jak można postępować w ten sposób? Kto w ogóle może postępować w ten
sposób? Tylko tchórz bez zasad… Nie zgadza się, ale nie podpisze się
swoim nickiem, bo przecież nie chce absolutnie blogera urazić. Albo nie
chce, żeby sobie bloger o nim coś złego pomyślał… Ma o blogerze niskie
mniemanie, ale sobie samemu opinii nie chce popsuć, może nie chce się
narazić innym… Cóż za problem? Napisze, co mu na sercu leży, tyle, że
się nie podpisze.
I
dlatego właśnie jestem uczulona na anonimy. Ktoś powie, że przecież tak
naprawdę każdy może sobie jakiś nick wymyślić i pod nim komentować.
Owszem, ale przecież wiecie doskonale, że z czasem się komentujących w
jakiś sposób poznaje. Jeśli stale komentują podpisując się tak samo, to
nawet gdy nie prowadzą swojego bloga, wyrabiamy sobie na ich temat jakąś
opinię, mamy w stosunku do nich jakieś odczucia, mniej więcej wiemy,
czego sie po nich spodziewać, czasami nawet wiemy o nich całkiem sporo –
tu w zależności od tego, ile taki komentujący o sobie w komentarzu
opowie. Nie chodzi więc mi o osoby, które same bloga nie prowadzą i
komentują mniej lub bardziej regularnie. Mam na myśli komentarze
podpisane nickami z kosmosu, które odzywają się tylko raz a potem już
nie wracają.
Dotychczas
przynajmniej ze dwa razy zdarzyło się, że wydawało mi się, że jakaś
blogerka komentowała złośliwie pod innym nickiem. Może było tak więcej
razy, ale te statystki śledzę rzadko, więc tego nie wiem. W każdym razie
– pewności nigdy nie miałam. Ale całkiem niedawno, przez zupełny
przypadek jedną taką osobę przyłapałam. Naprawdę przez przypadek, bo
się wcale o to nie starałam. Nie podejrzewając niczego nawet
skomentowałam tego samego dnia z rana notkę tej osoby
A tu potem taka niespodzianka… Oczywiście, stuprocentowej pewności nie
mam nigdy – ale na 99% wiem, że ktoś tak zrobił. Ten jeden procent
zostawiam – bo jak powiedział Franek, ktoś może dzielić komputer z inną
osobą. Chociaż zastanówcie się, jakie są na to szanse A nawet jeśli - ziarno nieufności zostało już zasiane…
Na
szczęście nie jest to osoba szczególnie mi na blogowisku bliska, więc
tak totalnie wiary w blogowanie nie straciłam. Ale niesmak niestety
pozostał. Uważajcie na przypadkowych komentujących. A Wy, dwulicowi –
zastanówcie się dwa razy…
Szacunku do przypadkowych anonimów nie mam za grosz.Chyba rozumiecie teraz, dlaczego?
Ps. Na
ewentualne pytania, dlaczego nie zablokuję opcji komentowania albo
chociaż jej nie ograniczę odpowiadam od razu – bo nie o to tu chodzi! A
poza tym, taki mam kaprys i już
Ps2.
Jestem pewna, ze osoby, które nie mają niczego takiego na sumieniu, nie
wezmą tej notki do siebie i nie odczują z mojej strony jakiegoś braku
zaufania. Zapewniam, daleka jestem od rzucania pochopnych oskarżeń.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz