Czy ja wspominałam coś o rutynie, stałym porządku dnia i
niewielkiej dynamice? Hmm…, mimo wszystko chyba jednak jeszcze nie będę
odszczekiwać, ALE…
Cały mój dzisiejszy dzień był na wariackich papierach. Wstałam rano i zrobiłam to, czego nie zrobiłam wczoraj wieczorem
Nastawiłam pranie, zmyłam naczynia, ugotowałam obiad na dziś. Poszło
mi całkiem sprawnie i nawet zadowolona byłam, że wychodzę z domu na tyle
wcześnie, że nie ma możliwości, żebym się do pracy spóźniła. O święta naiwności! Szybko wpakowałam się w zator, którego totalnie się nie spodziewałam w tym miejscu. Okazało się, że jakaś ciężarówka wyjeżdżała z budowy i robiła to w taki sposób, że zablokowała ruch na całym pasie. Kiedy przeszkoda została ominięta, musiałam odstać swoje w spodziewanym już korku – ale tu z kolei poszło bardzo sprawnie. Zwolnić musiałam znowu na drodze, która zazwyczaj jest drogą w miarę szybkiego ruchu. Zazwyczaj… – jeśli tylko nie wpakuje się na nią facet na motorynce, czy czymś tam… I tak za tą motorynką dokulałam się razem z całą kolejką samochodów do kolejnego zatoru, którego nie powinno być! Jak się później dowiedziałam – awaria świateł. Jeszcze mi tylko brakowało, żeby na sam koniec przejazd mi przed nosem zamknęli. Ale to mi zostało darowane.
Na parkingu stanęłam o 9:05. Spóźnienie niewielkie, ale wystarczające żebym odczuła dyskomfort. Szybko chwyciłam komórkę, torebkę i otworzyłam drzwi od samochodu, który powiadomił mnie delikatnym pikaniem, że nie zgasiłam świateł. Chciałam to zrobić zbyt gwałtownie, bo niechcący nacisnęłam klakson. Klakson wywabił z magazynu połowę pracowników, którzy byli świadkami mojego spektakularnego potknięcia. Pionu nie straciłam, ale moja komórka wyślizgnęła mi się z ręki i rozpadła na bruku na trzy części (spokojnie, telefon przeżył, to nie pierwszy raz – wszak Nokie pancerne są!). Nic to, uśmiechnęłam się tylko, powiedziałam dzień dobry i pobiegłam do biura goniona okrzykami: „Pani Margolko, kto to widział, żeby tak się do pracy spieszyć?”
W biurze, jak to w biurze – spokój… Ale nie tym razem Okazało się, ze bez uprzedzenia zmienili nam sposób logowania się do głównego programu. Oczywiście tylko jedna osoba miała z tym problem. No zgadnijcie kto? Tak się złożyło, że Anglicy nie zainstalowali mi jakiegoś drobnego elementu… Musieli się ze mną skontaktować w tej sprawie telefonicznie. I tu hit dnia – telefon służbowy został w moim domu na fotelu. Uwierzycie, że zdarzyło mi się to pierwszy raz? Ale oczywiście akurat w takim dniu, kiedy to musiałam się pokornie przyznać do swojego roztrzepania moim przełożonym Ostatecznie Anglicy dodzwonili się na pancerną Nokię
Wydawałoby się, że to już koniec przygód na dziś… Zwłaszcza, że z pewnych względów skończyliśmy pracę godzinę wcześniej niż normalnie. W to mi graj! Na 18tą chciałam iść na aerobik i byłam na tę okoliczność dobrze przygotowana – wzięłam ze sobą strój, a nawet obiad Planowałam zjeść w pracy przed piątą, żeby potem wsiąść w samochód, pojechać od razu na ćwiczenia i nie paść z głodu. Ucieszyłam się więc, że zdążę dojechać do domu, przebrać się i zjeść na spokojnie. Taaa… Jedzie mi tu czołg?
No szkoda, ze nie jedzie, bo by się przydał dzisiaj – do taranowania wszystkich samochodów, które stały na mojej drodze do domu. Kiedy tak stałam już pół godziny dostałam smsa od Franka, który dziś pracował: „Korki, korki, korki – potężne, wielkie, ogromniaste, takich jeszcze nie było”…
I cóż mi pozostało? Wyciągnęłam to swoje pudełko z obiadem, widelec i zaczęłam wcinać. Jeśli stałyście dziś w Poznaniu w korku i widziałyście za kierownicą jakąś wariatkę z widelcem, to byłam ja – Margolka! Akurat zdążyłam zjeść, kiedy wyjechałam na prostą. Dotarłam do domu w sam raz na czas, żeby się przebrać i pobiec na aerobik.
A później to już naprawdę było spokojnie I nawet uporałam się z całą górą ubrań do prasowania. I chciałam jeszcze powiedzieć, że ani przez chwilę mój humor się nie zepsuł dzisiejszego dnia!
Zwłaszcza, że przede mną wizja długiego weekendu. Jutro przyjeżdżają moi rodzice oraz siostra z chłopakiem. A od soboty i Franuś ma wolne Jupi! Miłego weekendu życzę
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz