*OGŁOSZENIE*

Witam wszystkich odwiedzających :) Zarówno stałych czytelników, jak i "przelotnych" gości.
Wszyscy są mile widziani, ale proszę pamiętać o tym, że jest to moje miejsce, a więc piszę o czym chcę, w sposób w jaki chcę i jestem jaka chcę być :) Jeśli się komuś to nie podoba, nie musi mnie uświadamiać, jaka jestem niefajna. Przymusu czytania ani lubienia nie ma.
Jeśli jesteś tu nową osobą, zachęcam do pozostawienia śladu swojej obecności w postaci komentarza (zakładka Kredki w dłoń), a jeśli prowadzisz bloga - zostaw adres. Chętnie zajrzę!
Pozdrawiam i życzę miłej lektury :)

środa, 23 listopada 2011

Zwycięzcy.

W życiu podejmujemy różne decyzje. W momencie, kiedy się na coś decydujemy, nigdy nie wiemy, czy wybór jest słuszny. Czasami jedno i drugie wyjście jest dobre, a dopiero po jakimś czasie okazuje się, że jakaś nasza decyzja dotycząca drobnej kwestii, uruchamia całą lawinę zdarzeń i z perspektywy czasu oceniamy, na ile była ona istotna. Innym razem wybieramy mniejsze zło. A w niektórych wypadkach, podejmujemy ryzyko – nie mając pojęcia, jak się sytuacja rozwinie i jakie będą skutki danego wyboru.

23 listopada 2009 roku podjęłam pewną decyzję. Dziś mogę powiedzieć, że była to po pierwsze, jedna z najważniejszych w moim życiu, po drugie – jedna z najbardziej trafnych… Po tym jak Franek zawiódł moje zaufanie, postanowiłam dać mu drugą szansę. I absolutnie nie mogę powiedzieć, że żałuję. Warto było. Oczywiście nie wiem, jak potoczyłoby się moje życie w innym wypadku, ale wiem jedno – nie przekonałabym się, że on naprawdę potrafi naprawić błąd, że potrafi się zmienić, a przede wszystkim, że naprawdę mnie kocha. Dziś nie bylibyśmy zaręczeni, a ja nie czułabym się tak szczęśliwa. A tak się czuję, bo jestem pewna, że to Franek jest tym, przy którym będę się czuła dobrze w życiu.

A przecież nie zawsze tak było – kochałam go, ale wcale nie wiedziałam, czy na pewno chcę z nim być zawsze – czy będę potrafiła mu zaufać, czy historia się nie powtórzy, czy on naprawdę się zmieni. Dziś już wiem. Ktoś może powiedzieć, że nigdy nie można przewidzieć przyszłości i tego, co się wydarzy. Owszem, ale właśnie na tym polega to zaufanie – że wierzę, że będzie dobrze, bo teraz jestem już mojego Franka pewna.

Tak, okłamał mnie wtedy w kwestii dotyczącej naszej wspólnej przyszłości. Ale nigdy nie miałam powodu, żeby wątpić w szczerość jego uczuć. Wiedziałam, że mnie kocha, ale nie wiedziałam, czy jest na tyle odpowiedzialny, żebym mogła się czuć przy nim pewnie. Nie wiedziałam, czy będzie w stanie uznać, że jestem kimś najważniejszym w jego życiu. Ale ja nie dałam mu szansy na to, że mnie pokocha, a na to, że się zmieni i naprawi błędy. Zaczął od tego drugiego. W ciągu czterech miesięcy wszystko się wyprostowało, ciężko na to pracował, czym udowodnił mi, że naprawdę mu zależy. Dziś nie odczuwamy żadnych skutków tamtego błędu. Franek udowodnił, że jest odpowiedzialny, a przede wszystkim, że naprawdę zrozumiał, że mógł wszystko stracić i że nie da się budować związku bez zaufania. Nigdy więcej mnie nie okłamał, nawet w najdrobniejszej sprawie. 

Nie zawsze było słodko, mniejsze kryzysy, kiedy zastanawiałam się, czy na pewno tak ma to wyglądać, także się zdarzały. Ale wtedy rozmawialiśmy, mówiłam, co mi się w jego zachowaniu nie podoba, on obiecywał, że się zmieni. I tak było! Jedno muszę mu przyznać – naprawdę potrafi uczyć się na swoich błędach. Zmienił się. Ja się zmieniłam. Nasze życie się zmieniło. Oboje na pewno dojrzeliśmy i zrozumieliśmy kilka rzeczy. A za nasz największy sukces uważam fakt, że udało nam się znaleźć sposób na to, żeby być razem, nie zatracając jednocześnie siebie. Tak, musieliśmy się zmienić, ale nie robiliśmy tego wbrew sobie, a więc kosztem nie była osobowość żadnego z nas, po prostu staraliśmy się dopasować do siebie. 

Oczywiście, że nasz związek nie jest przez cały czas sielanką. Jesteśmy dopiero na początku drogi i proces docierania się jeszcze pewnie nawet nie jest w połowie, ale dokonaliśmy wyboru – chcemy być razem i całą resztę podporządkowujemy tej decyzji. Nawet kiedy się kłócimy, nie nachodzą mnie już takie myśli jak kiedyś – czy na pewno tak ma być? Teraz zawsze towarzyszy mi pewność, że to chwilowe i że się dogadamy. Nawet, gdy jestem na niego zła albo gdy robi coś, co mi nie do końca pasuje, okazuje się, że nie ma to większego wpływu na nasz związek i za chwilę o tym zapominam.
Franek wykorzystał szansę, którą mu dałam. Udowodnił, że na nią zasługuje i że potrafi walczyć. Nie jest sztuką być razem, gdy wszystko się pięknie układa. Nie jest też sztuką rozstać się, gdy zaczyna się psuć albo, gdy ktoś popełni błąd. Sztuką jest walczyć o siebie, o uczucie, o związek. Nam się to udało. I jestem z nas bardzo dumna, bo łatwo nie było, ale jednak udało nam się dojść do punktu, w którym stoimy dzisiaj. Oboje tego dokonaliśmy. Dlatego jestem pewna że naprawdę coś wygraliśmy.
Przed nami na pewno wiele trudnych sytuacji i być może znajdziemy się nie jeden raz na zakręcie… Ale podejmujemy to ryzyko codziennie. Razem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz