*OGŁOSZENIE*

Witam wszystkich odwiedzających :) Zarówno stałych czytelników, jak i "przelotnych" gości.
Wszyscy są mile widziani, ale proszę pamiętać o tym, że jest to moje miejsce, a więc piszę o czym chcę, w sposób w jaki chcę i jestem jaka chcę być :) Jeśli się komuś to nie podoba, nie musi mnie uświadamiać, jaka jestem niefajna. Przymusu czytania ani lubienia nie ma.
Jeśli jesteś tu nową osobą, zachęcam do pozostawienia śladu swojej obecności w postaci komentarza (zakładka Kredki w dłoń), a jeśli prowadzisz bloga - zostaw adres. Chętnie zajrzę!
Pozdrawiam i życzę miłej lektury :)

sobota, 30 listopada 2013

Kierownica Margolka ;)



U mnie w pracy już święta.  A przynajmniej już się je czuje – rozpoczęliśmy właśnie sprzedaż z katalogu świątecznego, a to oznacza dla nas przynajmniej dwa razy większą ilość zamówień. Przekłada się to na wszystkie aspekty naszej pracy – w tym również na ten obsługiwany przeze mnie, czyli logistyczno-kontrolny, tak bym to nazwała ;)


Atmosfera świąteczna w mojej pracy objawia się przede wszystkim tym, że nie mam kompletnie na nic czasu. Wchodzę do biura i od razu zaczyna się młynek – tu trzeba wprowadzić zamówienie, tu zainterweniować w firmie kurierskiej, potem nie zgadza się saldo klienta, a następnie trzeba sprawdzić zgodność stanów magazynowych. W międzyczasie wpadnie jeszcze klient po butelkę (jak dobrze, ze jest Asystent, bo to on się zajmuje tą najmniej dla mnie przyjemną częścią mojej pracy, czyli obsługą klienta) i nagle robi się szesnasta, czyli pora wysłania pliku z zamówieniami na dzień kolejny do naszego magazynu. Ani się obejrzę, dzień pracy się zakończył...

Ale przyznam, że jestem w swoim żywiole! Zawsze lubię swoją pracę, ale tak na całego odczuwam to właśnie w tych „gorących okresach”. Owszem, jest to bardzo absorbujące i czasami poczucie, że naprawdę nie mam w co ręce włożyć jest przemożne, ale naprawdę nie męczące. Wracam z pracy raczej usatysfakcjonowana niż zmęczona.


Mój zakres obowiązków po zmianie stanowiska i miejsca pracy uległ znacznej zmianie i muszę przyznać, że teraz moją pracę uwielbiam jeszcze bardziej niż przedtem!  Komfort pracy nieporównywalnie się poprawił – choć akurat w tym wypadku widzę, jak bardzo prawdziwe jest powiedzenie, że jak się nie ma, co się lubi, to się lubi co się ma, bo przecież nie narzekałam wcale na to jak było (chociaż przykre sytuacje mnie nie omijały), ale dopiero teraz widzę, jak ogromną ulgą jest to, że pracuję z kimś innym (w sensie z innym podwykonawcą).  Ale  nawet abstrahując od tego aspektu – czasami wieczorem kładę się spać z myślą o tym, jak zabiorę się do swoich zadań następnego dnia – i ta myśl sprawia mi przyjemność. Po prostu bywają dni (bardzo często), kiedy nie mogę się doczekać kolejnego dnia pracy :) 

 Moja praca jest w dużej mierze zadaniowa – otrzymuję maila, na którego muszę natychmiast zareagować. W różny sposób: czasami coś sprawdzić, czasami coś komuś zlecić, innym razem coś przygotować, zaakceptować, potwierdzić. Takich maili w okresie dużych wysyłek otrzymuję kilkadziesiąt dziennie, blisko setki.  Ale oprócz tego mam jeszcze rutynowe czynności, które muszę wykonywać na bieżąco każdego dnia – przygotowanie zamówień do realizacji, akceptowanie płatności, analiza raportów sprzedaży i kontrola obrotu towarem. Już wcześniej byłam w dużej mierze łącznikiem pomiędzy magazynem a  biurem, ale teraz, jako kierownik (a właściwie kierownica :P) znalazłam się w centrum. Może nie dowodzenia ;), ale blisko – po prostu każde zamówienie przechodzi przez moje wirtualne ręce. Są oczywiście sprawy, którymi ja się nie zajmuję (i całe szczęście, bo to nie moja bajka! ;)), takie jak strategie rozwoju, czy marketing albo duża księgowość, ale jestem w ciągłym kontakcie ze wszystkimi  - i z marketingiem i z bazą danych i z księgowością i ze sprzedażą i z dystrybucją i z transportem.


Można powiedzieć, że moim głównym zadaniem jest dopilnowanie, żeby każda przesyłka  trafiła do klienta na czas i zgodnie z zamówieniem. A uwierzcie, mi, że to nie zawsze jest takie proste ;) Informacje o tym, że klient jest nieobecny albo że nie ma pieniędzy – to od kurierów. Od naszych kolsuntantów z kolei, że kurier dostarczył stłuczoną przesyłkę, albo, że klient otrzymał tylko w połowie to, co chciał i trzeba zorganizować wymianę. Między jedną a drugą odpowiedzią na maila, muszę jeszcze zadzwonić w kilka miejsc i omówić z magazynem technikę pakowania nowych zamówień, wyjaśnić błąd w pliku albo wstrzymać wysyłkę do klienta, który się rozmyślił.

Poza tym codziennie robię analizę sprzedaży pod kątem wydanego towaru – sprawdzam, co nam się kończy, czy nie trzeba zmienić składu zestawów, ewentualnie uzupełniam braki zwrotami, a przede wszystkim porównuję swoje obliczenia z dokumentem, który dostaję z magazynu. Ponadto prowadzę raport kasowy i wyjaśniam ewentualne niezgodności na saldach klientów.


Nie wiem, czy kiedykolwiek pisałam, czym się właściwie zajmuję. Może komuś taka notka nie wydaje się szczególnie interesująca, ale pisałam ją pod wpływem emocji, które miałam w sobie właśnie po szczególnie udanym dniu pracy. Cały dzień coś się działo, napotkałam trochę problemów, a jednak teraz czuję się bardzo usatysfakcjonowana. Moja praca naprawdę mnie pasjonuje, choć pewnie wiele osob nie wyobraża sobie, jak to możliwe :) W końcu to takie prozaiczne... Ale mnie właśnie coś takiego sprawia radość i powoduje, że nie ma dnia, żebym pomyślała, że mi się nie chce.

***

To wszystko napisałam wczoraj w samochodzie w drodze do Miasteczka. Franek przyjechał po mnie do biura, dokończyłam co było trzeba i wsiadłam do samochodu, a potem jeszcze przez jakieś pół godziny instruowałam Asystenta przez telefon jak ma sobie poradzić z jednym zamówieniem i załatwiałam telefonicznie parę innych kwestii. A potem mogłam uznać dzień pracy za zakończony i sięgnąć po obiad, który przygotował dla mnie Franek.

Szkoda mi było czasu, żeby wracać do domu, żeby coś zjeść, a po drodze nie chcieliśmy się zatrzymywać na obiad, więc Franek przygotował wszystko do pudełka, owinął folią, dorzucił talerz i sztućce. I tym sposobem w samochodzie zjadłam kulturalnie smaczny obiadek :)

Myślę, że zasłużyłam na ten weekend. Teraz czas na relaks przed kolejnym ciekawym tygodniem w pracy.

Ps. Głównie przez tą dużą ilość pracy moja aktywność blogowa spadła - choć przyznam, że nawet tego nie zauważyłam! Zaskoczyło mnie, gdy zobaczyłam, że w tym miesiącu opublikowałam raptem sześć notek.

37 komentarzy:

  1. Mam teraz coś bardzo podobnego, ale dotyczy to rzecz jasna studiów :) zdarza mi się na coś narzekać, jednak ja lubię mieć dużo zadania, czy uczyć się mnóstwa słówek. Tak jak Tobie praca daje radość (tak wywnioskowałam ;)) tak mnie studia.

    Nie martw się, ja w listopadzie tylko jedną notkę napisałam ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Doskonale Cię rozumiem, bo przecież pamiętam, jak ja lubiłam np. uczenie się słówek albo rozwiązywanie zadań z gramatyki :) Też zabierałam się do tego z zapałem. Tylko typowo teoretycznych rzeczy nie lubiłam się uczyć - np. jakichś wykładów.

      W ogóle ostatnio chyba wiele blogów jest jakby trochę uśpionych.

      Usuń
    2. Dlatego aż mnie trafia na myśl o nauce językoznawstwa, czy innych. A słówek właśnie teraz powinnam się uczyć...

      Może taka pora. Ja nie mam o czym pisać, od dwóch miesięcy dzieje się u mnie to samo. No i nadal jestem bez laptopa.

      Usuń
  2. Jesteś niesamowita :)) Podziwiam Twój zapał do pracy, Twoją pracowitość, robienie wszystkiego na maxa.... Chciałabym tak, jednak atmosfera w pracy i niedocenianie mnie jako pracownika powoduje, że nie potrafię tak do tematu podchodzić. Szkoda, bardzo bym chciała, bo wiem, że wtedy i lepiej się pracuje i satysfakcja z osiąganych wyników większa. A ja łapię się na tym, że z każdym dniem coraz mniej mi się chce...
    Udanego weekendu, Margolko :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Te dwie rzeczy, które wymieniłaś, czyli atmosfera w pracy i bycie docenianym mają ogromne znaczenie - myślę, że największe. Mnie to zdecydowanie bardziej motywuje niż pieniądze, więc rozumiem Twoje odczucia i nie dziwię się, że nie masz aż tyle zapału.
      Dziękuję :)

      Usuń
  3. Witaj ;)
    I ja lubię swoje zajęcia, ale atmosfera w pracy, czasem koszmarna, wiadomo same "baby";)
    Pozdrawiam cieplutko :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj Morgano,
      Atmosfera rzeczywiście jest jednym z najbardziej istotnych czynników wplywających na zadowolenie. Ale ja jakiś czas temu pracy byłam jedyną babą w otoczeniu pięciu facetów i zapewniam Cię, że oni też potrafili bardzo atmosferę zepsuć :)
      Pozdrawiam również!

      Usuń
  4. Są ludzie, którzy wyznają zasadę taką jak Ty. Czyli: jak się nie ma, co się lubi, to się lubi to, co się ma. I ci potrafią być z życia zadowoleni. Część jednak myśli tak: jak się nie ma, co się lubi, to się nie znosi tych, co mają! Całe szczęście, że należysz do pierwszej grupy, choć jest ona mniej liczna...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przynajniej się staram :) Dla własnego dobra - bo gdybym tak nie lubiła tego co mam, tylko marzyła o niedostępnych rzeczach, to nic dobrego by mi z tego nie przyszło.

      Usuń
  5. Ja też lubię pracowity czas w pracy, nawet się nie zauważa, kiedy mija czas. A u mnie, gdy zbliżają się Święta też jest co robić, więc już zacieram ręce :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To jedno - a po drugie człowiek wtedy dużo bardziej odczuwa, że cos zrobił i przyczynił się do kolejnego małego sukcesu w firmie - choćby to był nawet mały wkład, to warto mieć tę świadomość :)

      Usuń
  6. bo praca plus zadowolenie to klucz do zawodowego sukcesu :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Zazdroszczę ci:) Ja też miałam taka pracę, ale niestety jak zwykle się pokomplikowało. :(

    OdpowiedzUsuń
  8. Nawet nie wiesz z jak wielką radością czytam takie notki. Mało jest ludzi tak zadowolonych z pracy jak Ty Margolko. Oby praca nadal sprawiała Ci tyle radości :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję i mam nadzieję, że tak właśnie będzie :)

      Usuń
  9. To bardzo ważne, że kochasz to robisz. Ja na pewno miałabym trudności by odnaleźć się w tego typu pracy, ale każdy z nas ma inne predyspozycje:-)
    Ja pracuję z podobnym entuzjazmem i satysfakcją, jednak zdarzają mi się chwile zwątpienia i zniechęcenia np. po wyjątkowo trudnym dyżurze.. Najważniejsze jednak to czuć, że to jest to;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dla mnie to jest właśnie najbardziej idealne zajęcie :)
      Odkąd pracuję w innym miejscu te chwile zwątpienia mi się nie zdarzają - ale wcześniej bywało tak czasami ze względu na atmosferę, choć nawet wtedy odczuwalam to, o czym piszesz - czyli świadomość, że to jest to :)

      Usuń
  10. Odpowiedzi
    1. O, nudzić to ja w ogóle sie nie potrafię w żadnych okolicznościach :) Zawsze sobie znajdę coś do roboty :)

      Usuń
  11. Cieszę się z Tobą! Satysfakcja z pracy jest bardzo ważna:)))
    A mąż na piątkę.Bardzo podoba mi się takie dbanie;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, bardzo mi miło :) I oczywiście zgadzam się, że to bardzo ważne!
      Tak, mnie też się podoba :)

      Usuń
  12. fajnie mieć pracę, do której chodzimy z przyjemnością i która sprawia nam satysfakcję...
    Jutrzenka

    OdpowiedzUsuń
  13. Właśnie, zadowolenie z pracy jest najważniejsze w końcu znaczną część życia tam spędzamy :)

    OdpowiedzUsuń
  14. najważniejsze że lubisz to co robisz :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Nawet lubię poczytać albo usłyszeć, czym się ktoś zajmuje, szczególnie jeśli opowiada z emocjami - może nie licząc przesady w wykonaniu jednego kolegi, któremu praca w pewnej korpo nieco szkodziła :P Fajnie, że lubisz swoją pracę i czujesz, że to jest to. Ja, mimo że też jestem generalnie zadowolona z tego, co robię (w Twojej roli pewnie radziłabym sobie średnio), to jednak często miewam tak, że mi się nie chce :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To fajnie, ze kogoś to interesuje :)
      Właściwie mnie się rzadko nie chce - jeśli chodzi o inne aspekty, to może mi się zdarza, ale w pracy nie. Jeśli chodzi o pracę, to tylko nie chce mi się czasami do niej chodzić - mam na myśli ten typowo fizyczny aspekt - że chętnie bym się przeteleportowała :):)

      Usuń
  16. Trochę podobieństw pomiędzy naszymi pracami widzę - choć Ty nie piszesz prezentacji, a ja nie sprawdzam żadnych tabelkuff ani raportuff :))) No i domyślam się, że nasze wypłaty znacząco się różnią. Fantastycznie jest lubić swoją pracę. I nawet można przeżyć wcześniejsze niezbyt ciekawe i w różnym towarzystwie. Nawet lepiej, bo wtedy tym bardziej się docenia, że w końcu trafiło się na to, co się lubi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Najważniejsze, że w naszych odczuciach dostrzegasz podobieństwo :)
      Masz rację - zawsze to lepiej z gorszego na lepsze trafić niż na odwrót :)

      Usuń
  17. No właśnie. Ja to bym się chyba zanudziła w pracy, w której nic się nie dzieje. Wtedy to pewnie wykazać się można. Przecież wtedy i czas szybciej biegnie:) Atmosfera pewnie też się liczy:)

    szczesliwykiwatuszek

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja w ogóle rzadko się nudzę, bo nawet jak jest nudno to sobie znajdę coś do roboty :) Ale lubię kiedy coś się dzieje.

      Usuń
  18. Masz predyspozycje osobowościowe do tego typu pracy :) najważniejsze, że robisz to, co lubisz :)

    P.S. Czy Twoja obecna praca też wiąże się z winami? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hmm, nie zastanawiałam się nad predyspozycjami :) Po prostu lubię swoją pracę, ale nie myślałam nad tym, czy to ma związek z moją osobowością :)

      To jest cały czas ta sama praca - tylko stanowisko inne.

      Usuń