*OGŁOSZENIE*

Witam wszystkich odwiedzających :) Zarówno stałych czytelników, jak i "przelotnych" gości.
Wszyscy są mile widziani, ale proszę pamiętać o tym, że jest to moje miejsce, a więc piszę o czym chcę, w sposób w jaki chcę i jestem jaka chcę być :) Jeśli się komuś to nie podoba, nie musi mnie uświadamiać, jaka jestem niefajna. Przymusu czytania ani lubienia nie ma.
Jeśli jesteś tu nową osobą, zachęcam do pozostawienia śladu swojej obecności w postaci komentarza (zakładka Kredki w dłoń), a jeśli prowadzisz bloga - zostaw adres. Chętnie zajrzę!
Pozdrawiam i życzę miłej lektury :)

piątek, 14 listopada 2014

Wenus i Mars.

Przepaliła nam się jakiś czas temu w łazience jedna żarówka, a mnie szlag trafia, jeśli mam za ciemno. Ale ciągle nie mogliśmy się wybrać, żeby ją kupić, a jak już byliśmy na zakupach to ciągle zapominaliśmy. Dzisiaj wreszcie się udało. Po obiedzie Franek zapytał, czy wymieniałam żarówkę. Odparłam, że nie. Jakiś czas później poszłam do łazienki z żarówką i próbowałam odkręcić kinkiet, ale coś mi nie szło. Wołam więc do Franka:
M: Jak to się odkręca?
F: Co?
M: No to w łazience (widział, że brałam żarówkę, więc myślałam, że się domyśli, o co mi chodzi :))
F: To w łazience! Ale mi odpowiedziałaś! - i przyszedł...
F: Złaź mi stąd! - (znaczy się z krzesełka, na które weszłam, żeby dosięgnąć) - Dlaczego mi nie powiedziałaś, że mam wymienić żarówkę, tylko sama się za to zabrałaś?!
M: Bo pytałeś mnie, czy wymieniłam żarówkę.
F: No właśnie! Pytałem czy wymieniłaś, a nie kazałem Ci tego zrobić!

I na tym właśnie polega różnica między nami :P Gdybym ja zapytała Franka, czy wymienił żarówkę, to od razu miałabym na myśli to, że jeśli nie, to ma to zrobić :) 
Ach ten Wenus i Mars... :D

40 komentarzy:

  1. No i odczytałaś to po swojemu, taka to kobieca logika :D
    Swoją drogą, uważaj na siebie i nie wchodź na krzesło, jeśli koniecznie nie musisz sama czegoś zrobić - tak z troski piszę i mam nadzieję, że nie będziesz miała mi tego za złe :)
    U nas ostatnio ten "Wenus i Mars" ujawnił się w różnicach stylu komunikacji pt. "Kobiety dzielą się uczuciami, mężczyźni rozwiązują problemy" ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dla mnie to było naturalne :P Co ciekawe, gdy opowiedziałam tę historię mamie, to ona powiedziała, ze gdyby usłyszała takie pytanie to zapytałaby: " a dlaczego ja mam wymieniać tę żarówkę a nie ty?" :P Czyli też by tak to odebrała.

      Nie, nie mam Ci za złe :) Ale jakoś powiem Ci, że owszem, uważam na siebie, ale raczej w takich codziennych sprawach to nie potrafię się dopatrzyć niczego szkodliwego :) Po prostu wchodzę na to krzesło ostrożniej, ale generalnie funkcjonuję jak zawsze.

      Tak, to jest chyba dość typowa różnica, ktora się ujawnia... Czasami nawet mnie denerwuje, ze ja chcę się wygadać a Franek mi sypie pomysłami na rozwiązanie sytuacji :)

      Usuń
  2. Hahaha też bym zrozumiala to tak, że mam sama to zrobić ;p oj Ci faceci ;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie :)Co gorsza, gdybym ja tak jemu powiedziała, to on nie zrozumiałby przekazu :))

      Usuń
    2. No właśnie i weź się tu kobieto doproś ;p To chyba już wiem dlaczego zawsze jak pytam Kamila dlaczego czegoś nie zrobił to zawsze mi mówi "a miałem? no bo to trzeba mi powiedzieć, że mam coś zrobić" a ja wtedy do niego, że no to chyba logiczne, przecież mówiłam, że coś jest niezrobione hehe ;D

      Usuń
    3. :)) No tak, trzeba wprost :) U mnie już na studiach na jakichś zajęciach z psychologii, czy z czegoś tam mówiono o tym, że kiedy kobieta pyta faceta "masz ochotę na herbatę?" to ma na myśli, że sama by się napiła i chciałaby, żeby on tę herbatę zrobił :P A facet oczywiście tylko odpowie, że nie ma ochoty. Coś w tym jest :)

      Usuń
  3. U nas zapewne to wyglądałoby tak, że odpowiedziałabym mu "Nie, a co mam spróbować?", on by mnie wyśmiał, po czym wziąłby pokornie tą żarówkę i sam ją wymienił;) Jako kobieta jestem bardzo niedomyślna i od razu pytam o co mu chodzi;p Drugi prawdopodobny scenariusz wyglądałby tak, ze po mojej odpowiedzi dla żartu i możliwości gapienia się na mój tyłek pod pretekstem trzymania mi krzesła (taki stary mąż a ciągle te same głupoty w głowie;p) rozegrałby to tak abym chciała spróbować, po czym i tak wymienił by to sam czując się przy tym jak bohater we własnym domu;) Nie mniej jednak, jeśli chodzi o ogólną komunikację, zdecydowanie jesteśmy z tej samej planety, tylko kurcze nie wiem z jakiej;p

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :) Gdybym ja zadała Frankowi takie samo pytanie, jak on mnie, to po prostu miałabym na myśli, że jeśli jeszcze tego nie zrobił, to oczekuję, że to zrobi i dlatego też tak właśnie to odniosłam do siebie :) Gdyby Frankowi w ogóle przyszła do głowy taka interpretacja z mojej strony to zapewne też od razu wziąłby tę żarówkę albo powiedział, ze zaraz to zrobi. A tymczasem tylko był zbulwersowany, że ja na to krzesło wlazłam i sama się za to zabrałam :)
      Tzn masz na myśli, że Ty i MW jesteście z tej samej planety?

      Usuń
    2. Rozumiem dlaczego Ty tak zrozumiałaś, bo znam kobiety i dlaczego on nie podejrzewał, ze pójdziesz z tą żarówką do łazienki, bo facetów też znam;) Po prostu ja nawet bym nie zdążyła pomyśleć co on ma na myśli (strasznie maślany komentarz mi wychodzi;p) bo od razu bym zapytała wprost;)

      Tak, nigdy nie czułam aby on był z innej niż ja. Nie wiem czy ja mam męski umysł jak na kobietę czy on kobiecy jak na mężczyznę, ale w takiej komunikacji czy emocjonalności zawsze spotykamy się gdzieś pośrodku. Żeby było zabawniej, dopóki go nie spotkałam, uważałam, że faceci są jacyś dziwni, a teraz mam tak najczęściej z kobietami;p

      Usuń
    3. No to Ty mniej więcej jak moja mama, bo jak opowiedziałam jej tę sytuację, powiedziała, że ona też by tak to zrozumiała i od razu spytała, dlaczego ona ma tę żarówkę wymieniać a nie tata :)) Ja może w innych okolicznościach też bym pytała, ale nie byłam zmęczona ani nic z tych rzeczy, więc stwierdziłam, że nic mi nie szkodzi, zebym tę żarówkę wymieniła, choć może i mialam podejrzenia, że jeśli poproszę Franka, to on to zrobi bez gadania :P Ale co, samowystarczalna też potrafię być :))

      Jeśli o mnie/nas chodzi, to nie mam jakiegoś poczucia, że jesteśmy kompletnie z innych planet i nadajemy na zupełnie innych falach, bo problemów z komunikacją jako takich raczej nie miewamy. Bardziej właśnie zdarzają nam się takie anegdotki wynikające z innej interpretacji albo intencji, niż miałaby ta druga osoba :)

      Usuń
  4. Hah :) facetów, to ja nigdy nie zrozumiem ... fascynujące jest to nasze odmienne myślenie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja tam nawet czasami ich rozumiem ;) wszystko zależy od sytuacji, ale generalnie zdecydowanie dostrzegam to, że myślimy nieco innymi kategoriami :)

      Usuń
  5. faceci to są jednak INNI ... u mnie to samo :D i nawet takie same przykłady z żarówką. Chłop to się po ciemku ogoli nawet a ja muszę od razu mieć wymienione. W ogóle to mam schizę i wszystkie żarówki na zmianę zapasowe :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ano są :))
      Ja też lubię mieć zapasowe żarówki w domu, ale denerwuje mnie teraz, że one są tak strasznie drogie :/ Uważam, że nie zawsze opłaca się kupować tę energooszczędną.

      Usuń
  6. to jest jak z tym obrazkiem: http://www.demoty.pl/mezczyzni-i-kobiety-44543 :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Hm, mnie od dawna zastanawia to, jak ludzie się ze sobą komunikują. Jest wiele przykładów, w których na przykład pytanie 'co robisz', czy 'gdzie byłeś' wcale nie oznaczają tego, o co dosłownie pytamy, tylko od razu mają w sobie jakiś inny przekaz. No ale faceci jednak nie zawsze rozumują tak jak kobiety.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jasne, tak naprawdę nasze słowa bardzo często kryją bardzo wiele znaczeń i to wcale nie chodzi o jakieś podteksty albo czytanie między wierszami, a raczej o oszczędność słów i czasu :) Swego czasu przeprowadziłam sporo analiz na ten temat na studiach. Ale faktem jest, ze komunikacja między kobietami i mężczyznami to jeszcze inna bajka :P

      Usuń
  8. Podejrzewanie, że mężczyzna się domyśli jakiejś aluzji... Impossible kompletnie!

    OdpowiedzUsuń
  9. Zdecydowanie pomyślałam bym tak samo jak Ty :P

    OdpowiedzUsuń
  10. Też bym tak tom odebrała, tylko automatycznie bym odpowiedziała, że nie bo czeka na ciebie czyli na OM ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To mniej więcej tak, jak moja mama :) Może w innych okolicznościach i ja bym tak odpowiedziała, ale jakoś wczoraj akurat nie miałam nic przeciwko, żeby tę żarówkę wymienić :P

      Usuń
  11. Haha, ja byłabym w szoku, gdyby mnie Kuba zapytał, czy wymieniłam żarówkę...chyba nawet nie potrafię tego zrobić, bo nigdy nie próbowałam :D Ale skąd u Franka w ogóle takie pytanie, skoro nie chciał, żebyś Ty to robiła? :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hihi, coś Ty, naprawdę? :) Ja to nawet gwoździe wbijałam i naprawiałam gniazdko elektryczne :)) Mam problem, jeśli coś wymaga użycia dużej siły, ale tak poza tym, to spokojnie mogę wykonywać czynności, które teoretycznie wykonuje facet :) Franek może gotować i sprzątać, to ja mogę wymieniać żarówki :P Chociaż i tak częściej robi to on. Ale skąd takie pytanie, to nie mam pojęcia :)

      Usuń
  12. A ja złapałam się na myśli: "Ale przyszedł od razu!", pomijając samą sytuację z domyślaniem czy niedomyślaniem się ;))) Nieraz muszę z 3-4 razy powtórzyć coś, żeby P. po pierwsze zajarzył, że do niego mówię, a po drugie, że coś od niego chcę. Oj, miało się już niejedne fantazje o rzucie czymś ciężkim prosto w czoło... ;)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No fakt, nie zwlekał z przyjściem :) Generalnie akurat jak go wołam, to zazwyczaj przychodzi od razu, ale kiedy coś do niego mówię, gdy siedzimy w tym samym pokoju to już różnie bywa. Rozwala mnie totalnie ten brak podzielności uwagi u niego! Mówię mu prosto do ucha a on nie słyszy, bo skupiony jest na czymś innym, nie mogę tego pojąć! A najbardziej się wkurzam, kiedy coś mu mówiłam, a on tego nie pamięta i twierdzi, ze nie mówiłam :)

      Usuń
    2. O matko, czyli jednak to faktycznie jest u nich takie, hm, typowe! Ja bym chętnie wypleniła (wypaliła do gołej ziemi) tę cechę (wadę), bo nieraz tak mnie wkurza, że słów brak, a ręce same zaciskają się w piąstki :))) Mówisz, mówisz, produkujesz się, a potem się okazuje, że ten słowotok był dla chłopa jednym z wielu dźwięków, w sam raz do zignorowania. Takim monotonnym "bzzzzzz" gdzieś w okolicach ucha... Grrr!

      Usuń
    3. Ja jestem z tym absolutnie oswojona, bo mój tato zawsze był taki sam :) Nawet chyba gorzej, bo potrafił coś odpowiedzieć i potwierdzić, a potem tego nie pamiętał :P
      Wiesz, co jeszcze mnie wkurza? Że kiedy Franek coś do mnie mówi, a ja jestem w tym momencie zajęta czymś innym albo patrzę w innym kierunku niż na niego, to on się potrafi obrazić, że go nie słucham! :) Zupełnie nie może pojąć tego, że ja nie dość, że go słyszę, to słucham, mimo, że robię coś innego :)

      Usuń
  13. rozumowanie facetów bywa czasami zadziwiające, ostatnio byłam u jednego z moich uczniów, któremu udzielam korepetycji z angielskiego i poprosiłam żeby powiedział jak jest po angielsku: "może". Mnie chodziło o "maybe" a jemu przyszło na myśl "sea" :)
    Jutrzenka

    OdpowiedzUsuń