*OGŁOSZENIE*

Witam wszystkich odwiedzających :) Zarówno stałych czytelników, jak i "przelotnych" gości.
Wszyscy są mile widziani, ale proszę pamiętać o tym, że jest to moje miejsce, a więc piszę o czym chcę, w sposób w jaki chcę i jestem jaka chcę być :) Jeśli się komuś to nie podoba, nie musi mnie uświadamiać, jaka jestem niefajna. Przymusu czytania ani lubienia nie ma.
Jeśli jesteś tu nową osobą, zachęcam do pozostawienia śladu swojej obecności w postaci komentarza (zakładka Kredki w dłoń), a jeśli prowadzisz bloga - zostaw adres. Chętnie zajrzę!
Pozdrawiam i życzę miłej lektury :)

środa, 28 stycznia 2015

Co u nas?

Wiking ma za sobą pierwszą wizytę u lekarza, a co za tym idzie, również pierwszy spacer do przychodni i z powrotem. Niniejszym nastąpiła inauguracja sezonu spacerowego - bo wcześniej "wyprowadzaliśmy" go tylko na balkon. Od jutra spacer będzie już stałym punktem naszego programu (no, chyba, że nagle przyjdą jakieś kosmiczne mrozy albo będzie lało) - co mnie bardzo cieszy, bo po takim przewietrzeniu dziecko śpi jak zabite :)

***
W gabinecie lekarza siedzieliśmy prawie godzinę (teraz już wiem skąd te opóźnienia), ale właściwie mnie to cieszy - lepiej tak, niż mieć poczucie, że jest się tylko numerkiem w kolejce, który lekarz chce jak najszybciej odbębnić. Na chwilę obecną wszystko jest dobrze, Wiking waży już 3150 - przy wyjściu ze szpitala miał 2590, więc przybiera na całego. Ale wcale mnie to nie dziwi, bo żarłok z niego nieziemski!

***
Poszłam sobie dzisiaj do fryzjera! Od kilku lat zawsze korzystam z usług fryzjerki w Miasteczku, ale ostatni raz obcinałam włosy w październiku, a nie wiem, kiedy będę tam następnym razem, więc stwierdziłam, że już dłużej nie wytrzymam! Zwłaszcza, że ostatnio ścięłam włosy na prosto - wyglądało to fajnie przez parę tygodni, ale jak włosy mi już podrosły, to zrobiło się tak sobie. Na tej ulicy, na której mieszkamy są aż dwa salony fryzjerskie, więc wybrałam ten, który jest bliżej - to znaczy 50m od domu a nie 100 :P Mocno się skróciłam, ale jestem zadowolona! Frankowi też się podoba :) Taka odmiana jest zdecydowanie bardzo potrzebna od czasu do czasu, od razu lepiej się czuję :) I krócej będzie trwało mycie głowy! No to stwierdzam, że fryzjer podwarszawski uzyskał moją akceptację - w razie czego nie będę się już bała tam pójść. Tylko drożej jest w porównaniu do cen w Miasteczku, o jakieś 10-15 zł. No ale w końcu stolyca nie? :P

***
Chyba jeszcze nigdy nie mieliśmy w domu na bieżąco takiego porządku, jak teraz! O moim stosunku do sprzątania chyba jeszcze nie pisałam nigdy szczególnie dużo i teraz też nie będę się rozpisywać, powiem tylko, że źle się czuję w bałaganie i nie lubię go, ale jednocześnie do pedantki mi daleko i często bywało tak, że jakaś rzecz leżała nie na swoim miejscu przez dłuższy czas. Staraliśmy się sprzątać regularnie, ale na pewno nie codziennie. Teraz natomiast codziennie mamy porządek, co może się wydawać dziwne w obecnych okolicznościach. A to dlatego, że wprowadziliśmy (choć trochę nieświadomie) zasadę, że po pierwsze wszystko odkładamy od razu na miejsce a po drugie sprzątamy od razu, kiedy nadarzy się taka okazja (czyt. Dzieciak śpi), bo nie znamy dnia ani godziny (no, raczej godziny, czasami nawet minuty), kiedy się obudzi i swoim wrzaskiem przedstawi kolejne żądania. Przyznam, że podoba mi się ten nowy zwyczaj, lubię mieć poczucie, że jest czysto i chociaż nigdy nie było u nas jakiegoś naprawdę wielkiego bałaganu, to teraz jest mi z tym sprzątaniem na bieżąco dużo wygodniej.

***
Mamy za sobą już dwie prawie nieprzespane noce :/ I chyba przed nami kolejna, bo nasz aniołek śpi od osiemnastej, kiedy to się opił jak bąk maminego mleka i pewnie za chwilę się obudzi w nim diabełek i ani będzie myślał o tym, żeby znowu zasnąć - nawet jak znowu się opije. Kąpiel już mu chyba dzisiaj odpuścimy, będzie miał dzień dziecka. A propos kąpieli - jednak on nie zawsze się przy kąpaniu drze jak obdzierany ze skóry. Generalnie to chyba nawet całkiem to lubi - pod warunkiem, że nie jest akurat głodny :) Wracając do tych ciężkich nocy - niestety nadal nie potrafię ich odsypiać! W nocy jestem zła, bo w przeciwieństwie do Franka <oho! właśnie stęknął (Wiking, nie Franek)- stęknięcie oznacza "mama kończ! jestem głodny!"> nie potrafię w godzinach 0:00-5:00 funkcjonować normalnie i nie zmieniło się to nawet teraz. A Franek dziecka nie nakarmi, więc muszę się budzić i muszę być w miarę przytomna, a o to jest naprawdę bardzo trudno. Rano jestem niewyspana - mimo, że odpuściłam sobie pobudki o szóstej na razie. Bardzo nad tym ubolewam i bardzo brakuje mi tych poranków, ale jednak między tą szóstą a ósmą lub dziewiątą udaje mi się jeszcze czasami trochę przespać. W ciągu dnia niestety nadal odsypiać zwyczajnie nie potrafię - wczoraj nawet Franek stworzył mi do tego optymalne warunki - uśpił dziecko, przygasił światło, przyniósł poduszkę, kocyk i puścił RMF classic, ale niestety nie potrafię tak na zawołanie zasnąć. Nic z tego nie wyszło, po prostu w ciągu dnia, nawet gdy jestem zmęczona, to nie jestem senna.

No to kończę, obowiązki matki polki wzywają :P

47 komentarzy:

  1. Co u Was? No ja zauważam poprawę nastroju :-)
    Podziwiam Cię za dwie rzeczy w szczególności - za powrót do regularnego pisania i za porządek w mieszkaniu!
    W bieżących okolicznościach to naprawdę duże WOW :-)
    Coś czuje że wbrew pozorom szybko się przestawisz na tryb Wikingowy :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z tym nastrojem to różnie bywa :) Czasami rzeczywiście trochę lepiej, jak wczoraj, a czasami kryzys. Generalnie chyba do powrotu do formy jeszcze dużo mi brakuje.
      A jeśli chodzi o pisanie, to i tak mam strasznie dużo zaległości - jak przejrzałam listę notek czy nawet tematów, które chciałam opublikować choćby jeszcze przed porodem, to się za głowę złapałam :P Mogłabym pisać codziennie przez cały rok, ale na to niestety czasu na pewno nie mam :) Natomiast za sprzątanie musiałam się zabrać i to właśnie w ten sposób, bo w przeciwnym razie już całkiem bym zwariowała:)
      Na razie jeszcze chyba tego przestawiania się nie widzę, ale lepiej, zeby to było prędzej, niż później..

      Usuń
  2. Z tym sprzątaniem to mam tak samo ;) jednak motywacji do systemu jak u Was brak.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdecydowanie lepiej się człowiekowi żyje, jak ma porządek, prawda? :)
      Takiej motywacji wobec tego Ci życzę...

      Usuń
    2. :* Chciałabym móc zrobić więcej...

      Usuń
  3. Nauczysz się drzemania w ciągu dnia, bo inaczej padniesz...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tylko właśnie jak to zrobić??

      Usuń
    2. Też bym nie umiała. Ale wydaje mi się, że gdy już dojdziesz do kresu sił, to po prostu samo się stanie...

      Usuń
    3. Pewnie masz rację.. Problem chyba w tym, że ja generalnie potrafię być mocno odporna na zmęczenie. Przynajmniej w ciągu dnia i długo funkcjonuję na rezerwie. Gorzej jest wieczorem i w nocy, wtedy nie jestem w stanie nic robić.

      Usuń
  4. Wobec tego przespanych nocy życzę, bo wiem, jakie to ważne. W ciągu dnia nie każdy umie się nadespać, ja nie umiem :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki, ale pewnie jeszcze przez parę dobrych miesięcy będę musiała się pomęczyć :(

      Usuń
    2. Niekoniecznie, kochana :) My też bardzo się tego baliśmy, ale Milenka szybko załapała, kiedy jej się najlepiej śpi, na to miejsce niewiele spała przez dzień, ale ja tak wolałam :) Może Twój synek także upodoba sobie nocną porę na sen?

      ps. masz wejście na mój blog, prawda?

      Usuń
    3. To się okaże :) Sama nie wiem, co lepsze, bo z kolei te chwile dla siebie w ciągu dnia też są bezcenne, ale jednak w nocy funkcjonować naprawdę nie potrafię, więc chyba jednak lepiej, zeby spał w nocy...

      Ps. Tak, na obydwa. Przepraszam, ze nie zostawiam śladu, ale zaglądam - jednak ostatnio prawie nigdzie nie komentuję, bo zwykle Was czytam, jak trzymam małego na rękach i jeszcze nie opracowałam tak dobrego systemu, zeby robić to jednocześnie komentując :P

      Usuń
    4. Spokojnie, chciałam się upewnić. Wiem, że jakiś czas temu się odzywałaś, ale dwóm dziewczynom bez powodu uciekło zaproszenie, więc wolałam się upewnić :)

      Usuń
    5. No to u mnie jest ok ;)

      Usuń
  5. Ja tez lubie jak mam porzadek i wkurza mnei balagan ale czasmai jzu nei mam sily ..... ;p Kornela to istne tornado i gdzie tylko sie dostanei tam rozwala wszystko ;) Jeszcze tak z pol roku i mam nadzieje ze znow bedzie goscil u mnei "klimat szpitalniany" i bedzie czysciutko ;)

    Mnei po porodzie P. namawial na fryzjera bym mogla wyjsc na chwile do ludzi ;) A w czasie ciazy i po ciazy Twoje wlosy polepszyly sie/ pogorszyly? Bo m isie zdaje z zaraz przed koncem ciazy zaczely szybko rosnac .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiking na razie sam bałaganu nie robi, więc tym bardziej ważne jest, żebyśmy sobie wyrobili dobre nawyki, to jak przyjdzie co do czego, będzie nam może nieco łatwiej :) No to w takim razie życzę Ci tego klimatu już wkrótce :)

      Ja sama stwierdziłam, ze muszę iść jak najszybciej, bo mnie włosy dobijają :)
      W ciąży przede wszystkim podobało mi się, że włosy przestały mi się przetłuszczać - i póki co to mi na razie zostało! To mnie bardzo cieszy, bo czasami wystarczy, że umyję głowę dwa razy na tydzień :) Innych zmian nie zauważyłam. Podobno w ciąży włosy gęstnieją lub szybciej rosną a po ciąży ich kondycja gwałtownie się pogarsza - wypadają itp, ale ja niczego takiego nie zauważyłam.

      Usuń
  6. Podobno jest tak,że im więcej człowiek ma zajęć, tym lepiej jest zorganizowany i chyba u Was to działa :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Możliwe, ze coś w tym jest... W naszym wypadku przede wszystkim wykorzystujemy te krótkie wolne chwile :)

      Usuń
  7. ja calkiem niedawno pisałam o tym, ze nie cierpie bałaganu i staram się utrzymywać jako taki porzadek, a moja ferajna w domu wcale mi tego nie ulatwia :)
    Oj cos wiem o tym niewyspaniu. Ja tez nie potrafie odsypiać w ciągu dnia i odkad się Junior urodzil, chyba jeszcze takie odsypianie się nie zdarzylo :) To tak na pocieszenie :P
    A jak wozek się sprawdzil na pierwszej przejażdżce?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na szczęście na Franka w tym temacie nie mogę narzekać i on nie tylko nie bałagani szczególnie, ale i także sprząta, więc mam wsparcie :))

      No ja właściwie odkąd w ciążę zaszłam to nie przespałam chyba żadnej nocy w całości - głównie przez wstawanie do sikania, ale też dlatego, ze miałam okresy, kiedy się budziłam nad ranem o 4 i już nie mogłam usnąć...Spodziewałam się, że potem - czyli teraz będzie jeszcze gorzej i że potrwa to jeszcze ładnych kilkanascie miesięcy. Ale jest mi ciężko głównie dlatego, że w nocy bardzo źle funkcjonuję, nie jestem typem sowy po prostu.
      Tak, sprawdził się. Na balkonowych także :))

      Usuń
    2. no te nocki w takim wydaniu jeszcze jakiś czas potrwają, wiec musisz znaleźć sobie sposób na w miare normalne funkcjonowanie i lapanie odpoczynku kiedy się da, bo inaczej padniesz.
      A jeszcze odniosę się do tego co pisalyscie z Bajeczna na temat wlosow. U mnie było tak, ze w ciąży tez przestaly mi się przetluszczac i nie wypadaly mi w ogole. Raz na miesiąc zdejmowałam ze szczotki dosłownie kilka wlosow. Szybko rosly i było i cala masa. 2 miesiące po porodzie zaczely mi wypadac garściami, znajdowałam je dosłownie wszędzie, raz nawet w Juniorkowym pampersie. Wypadaly tak przez rowne 3 miesiące i stracilam ich baaardzo dużo. Teraz po 11 miesiącach od momentu kiedy przestaly wypadac sa naprawdę bardzo ladne, zagescily się i mam na glowie mnóstwo odrastających antenek. Ale sa tez kobiety, którym po porodzie nie wypadają w ogole i tego wlasnie Ci zycze. A gdyby jednak poleciały, to nie martw się, na pewno odrosną :)

      Usuń
    3. Ale ja funkcjonuję normalnie, tyle, ze jestem zmęczona - choć to nie jest takie zmęczenie, które mi odbiera wszystkie siły, bo w ciągu dnia go tak nie odczuwam - jeśli już to tylko przy samej pobudce (ale szybko mija) a przede wszystkim w nocy. Nie wiem, jak mogłabym się tak po prostu nauczyć odsypiania - to, że fizycznie nie umiem zasnąć na zawołanie to jedno, a drugie, że kiedy mam taką chwilę, to dochodzi jeszcze psychika - zaraz myślę o tym, że szkoda tego czasu na spanie i wolę go inaczej wykorzystać. Tak czy inaczej nie jestem chronicznie zmęczona :)

      Ja nawet nie wiem, czy przed ciążą włosy mi wypadały i czy w czasie ciąży przestały :) Dlatego też wcale bym się nie zdziwiła, gdyby teraz zaczęły mi wypadać, a ja nawet nie zwróciłabym na to uwagi :P Chyba to dlatego, ze nigdy nie byłam szczególnie zafiksowana na punkcie kondycji swoich włosów :) (co innego jeśli chodzi o ład i porządek na głowie:)) - jakoś nie zwracałam szczególnej uwagi na to, czy mam ich duzo, czy mało, czy są zniszczone, czy nie. Od lat codziennie traktuję je prostownicą i zawsze suszę tylko suszarką więc pewnie nie są w jakiejś świetnej kondycji, ale też nie widzę, żeby były jakieś złe :)
      Ale co do wypadania po ciąży - w sumie jeśli jest tak, ze podczas ciąży nie wypadają, to jest to dość naturalne, że kiedyś muszą, bo się zużyją :) Więc to nie jest pewnie tak, ze nagle jakoś bardzo zaczynają wypadać "zwykłe" włosy tylko po prostu wypadają te, które powinny były wypaść w ciąży, więc w sumie wychodzi się na zero :P

      Usuń
    4. no to ja miałam podobnie, szkoda mi było czasu na spanie w dzień :)
      No dokładnie tak jest - po ciąży wypadają te wlosy, które nie wypadly w czasie ciąży, dlatego to jest takie nasilone i bardziej się to odczuwa. No i wracające na swoje miejsce hormony tez maja w tym swój udział. Najwazniejsze, ze wszystko wraca do normy i jest ok :)
      A jako, ze ciaze mialas dość nietypowa (jeśli o wage chodzi) i inne dolegliwości, to pewnie i to Cie ominie. I oby tak było :)

      Usuń
    5. No właśnie :) Czasami tylko bywa, że popołudniu tak mnie najdzie ochota na krotką drzemkę - (np przy karmieniu) to wtedy się przed tym nie bronię, ale zwykle to jest raptem 15 minut i generalnie rzadko mi się zdarza. Chyba już w ciąży bywało częściej.

      Zobaczymy :)

      Usuń
  8. Te pierwsze wizyty bywaja długie, ale ważne, by rodzic czuł, że wszystko z dziekciem jest ok, albo raczej nie czuł tylko miał pewnosc:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, zdecydowanie masz rację. Chociaż przyznam, że generalnie jestem do lekarzy bardzo sceptycznie nastawiona i raczej nieufna, zwłaszcza do takich lekarzy POZ.

      Usuń
  9. Margolka i matka polka - te dwie kwestie jakoś do siebie nie pasują :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No, w końcu jestem i matką i Polką :P Jakby nie było wszystko się zgadza :)

      Usuń
  10. Z tej notki bije jakiś taki...uporządkowany optymizm. Chcę powiedzieć, że chyba zaczynacie łapać ten swój rytm, co? I widać, że od razu lepiej się z tym czujesz, więc oby tak dalej! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem, czy nie za szybko, żeby mówić tu o złapaniu czegokolwiek :) No ale fakt, że chyba wczoraj miałam jakiś lepszy dzień. Rożnie to bywa ostatnio, kiedy jestem w gorszym nastroju to też pisać jakoś mi się nie chce, no ale największy kryzys miałam w niedzielę i od tamtej pory (odpukać) czuję się trochę lepiej - więc rzeczywiście, oby tak dalej :)

      Usuń
  11. Ech... A już przez chwilę miałam nadzieję, że dowiem się czemu młode mamy chóralnie obcinają włosy na krótko. A jak nie młode mamy, to świeżo upieczone mężatki - widzę to na fejsiku i w "realu" i jest to dla mnie tajemnica prawie taka jak to, czy naprawdę istniała Atlantyda ;))) Łaj, ach łaj!? Może kiedyś to rozgryzę. Póki co, tłumaczę to sobie, że pewnie dzieci szarpią, plują albo, co gorsza, wymiotują na włosy, więc dlatego lepiej je ściąć. Wiem, brutalne mam te wizje ;)))

    Pamiętam, że preferujesz raczej krótsze niż dłuższe, ale tak mi się od razu pomyślało, kiedy napisałaś o tym, że obcięłaś się sporo krócej :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Naprawdę?? Zauważyłaś taką prawidłowość??? Ja pierwsze słyszę! Nigdy tego nie zauważyłam. Jeszcze w przypadku mężatek może i tak, ale dla mnie to jest normalne - do ślubu zazwyczaj planuje się jakieś uczesanie, do którego są potrzebne dłuższe włosy, a jeśli ktoś normalnie nosi krótsze i specjalnie na tę okazję zapuszczał, to dość naturalne, że później je obcina. Ale żeby młode matki obcinały włosy to nie zauważyłam.

      Także rzeczywiście Ci tego nie wytłumaczę, bo ja chodzę do fryzjera regularnie - co trzy miesiące. Ostatni raz byłam w październiku, więc akurat teraz wypadło, żebym poszła. Planowałam iść zaraz po nowym roku, nawet sobie już to zaplanowalam, ale że mnie zatrzymali w szpitalu to mi nie wyszło. Ja po prostu nie lubię mieć zbyt długo tej samej fryzuru, zwłaszcza, że po kilku tygodniach ona traci kształt. No i własnie - nie lubię mieć zbyt długich włosów, a teraz nie obcięłam ich jakoś szczególnie krócej niż zwykle - jedynie dużo krócej w stosunku do ostatniej fryzury, bo z kolei w październiku skracałam tylko trochę.
      Ot i wszystko, w moim zachowaniu raczej nie ma żadnej filozofii :)

      Usuń
    2. I dlatego ze smutkiem stwierdziłam, że wciąż muszę czekać na rozwiązanie tej zagadki ;)))

      Policzyłam teraz na łapkach ile było tych młodych matek, które znam i które tak zrobiły, i wyszło mi ok. 10. Tzn. wiesz, nie że zaraz z porodówki wyjechały na wózku do fryzjera ;))) ale w ciągu max kilku miesięcy od porodu skróciły włosy bądź po prostu ścięły na krótko. U mnie na wsi to norma, nawet dziś. Wiem, że za czasów "Chłopów" ścinało się warkocze, bo warkocz = panna, krótkie włosy = mężatka, ale myślałam, że się od tego odchodzi. A jednak nie do końca ;)))

      Usuń
    3. No ale może po prostu normalnie tak jak ja regularnie chodzą do fryzjera i raz na parę miesięcy ścinają włosy, no to jest to dość naturalne, ze równiez po porodzie przychodzi czas na to, zeby te włosy obciąć. Skoro ja ścinam od lat włosy regularnie co 3-4 miesiące, to nie widziałam powodu, żeby teraz ten zwyczaj zmieniać..

      Usuń
    4. No może, ale kiedy były długie latami, a po dziecku stały się nagle krótkie, trudno nie powiązać faktów :)))

      Usuń
    5. Nie wiem za takie osoby nie mogę mówić. Dla mnie wizyta u fryzjera to coś zupełnie naturalnego - nie wyobrażam sobie nie zrobić nic z włosami przez kilka miesięcy z rzędu :)W moim wypadku obcięcie włosów nie miało nic wspólnego z porodem - wręcz przeciwnie, wiedząc, ze potem mogę nie mieć na to czasu, planowałam pójść w pierwszym tygodniu stycznia, tylko mi nie wyszło :)

      Usuń
    6. :)))

      Ja znowuż jestem po tej drugiej stronie. Do fryzjera chodzę od wielkiego dzwonu, raz na pół roku to max. Teraz jeszcze zapuszczam włosy, bo straszliwie mi się marzy trwała kwaśna (a nie chcę, żeby po zaloczkowaniu włosy skróciły się wizualnie do ramion). Ponoć nigdy nie mów nigdy, ale osobiście nie zamierzam nigdy mieć krótkich włosów, bo bardzo się w nich sobie nie podobam. Ot taka mała główka na długiej szyi, jak koniec szpilki ;)))

      Usuń
    7. Może też dlatego przywiązujesz większą wagę do takiej wizyty, niż ona ma faktyczne znaczenie :) Bo dla mnie to po prostu taki naturalny zabieg kosmetyczny, który od czasu do czasu robię :) Ale jeśli włosy zapuszczasz no to rozumiem, wtedy nie ma sensu chodzenie do fryzjera raczej, a przynajmniej nie jakoś często.
      Ja natomiast zazwyczaj idę włosy wycieniować albo obciąć na tzw "boba", czy też w ogóle jakąś fryzurę sobie robię, która po prostu traci kształt kiedy włosy trochę odrastają i muszę ją odświeżyć. No i w ogóle nie lubię zbyt długo wyglądać tak samo ;))

      Usuń
    8. Ale dodam jeszcze, że też nie obcinam raczej włosów tak na całkiem krótko - zazwyczaj najkrócej to tak do brody,.

      Usuń
  12. Do pójścia do fryzjera zwykle potrzebuję impulsu - nagle z dnia na dzień włosy zaczynają mnie wkurzać i muszę iść :) Gorzej, jak wkurzają mnie tuż po wizycie, a są za mocno wycieniowane, żeby coś się dało z nimi zrobić - chodzę zawsze do jednego chłopaka i czasami jest super, a czasami niestety nie...
    Przyjemnie jest mieć porządek - lubię, ale nie lubię sprzątać :) Za to zawsze staram się odkładać na miejsce i denerwuje mnie, gdy ktoś tego nie robi, a to jednak trochę pomaga w utrzymaniu chociażby jakiegoś ładu.
    Spania w dzień i długiego odsypiania do południa nauczyłam się w obecnej pracy, wcześniej co prawda nigdy nie wstawałam chętnie o szóstej (o tej porze nadal bywam nieprzytomna), ale po dziewiątej już nie umiałam spać. Jakoś samo wyszło.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To ja mam tak samo :) Po prostu nagle pewnego dnia stwierdzam, że już dłużej z tymi włosami nie wytrzymam! Ale jest w tym jakaś regularność, bo zwykle zdarza się to tak co 3-4 miesiące :) Na szczęście już teraz nie mam tak, że po fryzjerze mnie włosy denerwują, bo kiedyś i owszem.

      Ja też nie lubię sprzątać :) O ile jeszcze segregowanie albo porządki na półkach są dla mnie do przejścia, to takiego typowego sprzątania - z odkurzaniem, ścieraniem kurzu itd nie znoszę!

      Nie wiem, czy ja się kiedyś tego nauczę..

      Usuń
  13. O ;) I jak się wózek sprawuje na spacerze?
    Lubie to takie poczucie obciętych włosów, nawet jeśli nie jest to duża zmiana to i tak czuje się zawsze tak świeżej i też cieszy mnie wtedy to, że będę je krócej suszyć, bo tego w całym myciu głowy nie znoszę ;p Tez muszę się wybrać bo moje sianowate końcówki aż krzyczą ;p
    Dobrze, że udało Ci się z tym fryzjerem, że i sobie i Frankowi się podobasz i że nie spartolił roboty jak to niektórzy potrafią ;p Ja od wielu lat też mam jedną fryzjerkę, bo innych się boje hehe

    Z tym sprzataniem to dobry nawyk, na pewno później będzie łatwiej jak już teraz sobie go wyrobiliście. Ja nie znosze bałaganu, ale podobnie jak Ty do pedantki mi daleko, choć Kamil twierdzi inaczej bo odkąd nie pracuje to ciągle sprzątam i pilnuje go, żeby odkładał wszystko na miejsce i ogólnie od razu po sobie ogarniał za co zostałam mianowana "Perfekcyjną Panią Domu" haha co jest nieprawdą bo sprzątać nie znosze wbrew pozorom tak jak napisałaś powyżej ja też nie znoszę najbardziej ścierania kurzu, zamiatania i szorowania łazienki ;p

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dobrze się sprawuje, póki co nie mam zastrzeżeń ;)

      Tak, dokładnie takie samo uczucie świeżości mi zawsze towarzyszy - choćby to była tylko niewielka zmiana. I mam tak samo z tym suszeniem, też tego nie znoszę więc zawsze się cieszę, że po fryzjerze zajmie mi to mniej czasu ;)
      Na szczęście już dawno nie było tak, ze wyszłam od fryzjera niezadowolona. Odpukać.. :)

      Ja też jak przestałam pracować to dużo więcej zaczęłam sprzątać :P

      Usuń
  14. Och ja marzę o fryzjerze!! super,ze Wiking tak dobrze sie rozwija! wszystkiego dobrego dla Was

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To może też niedługo uda Ci się wyrwać? :)
      Dziekuję i przy okazji - gratulacje dla Was!

      Usuń