Jakiś czas temu pisałam o wysypie ciężarówek i o tym, że cieszę się z tego, że jestem pierwsza "w kolejce" do rozpakowania. Tak się rzeczywiście stało - urodziłam pierwsza, w dodatku na początku roku, co mnie naprawdę bardzo cieszy, bo to jeszcze dodatkowy symbol początku. Żal mi tylko Wikinga, bo wszystkie prezenty dostanie na w ciągu dwóch-trzech miesięcy (bo imieniny chyba wypadają mu w lutym) :P
W każdym razie, jakieś dwa tygodnie po mnie, też przed terminem, urodziła siostra mojego szwagra. Następnie, 11 lutego (trochę ponad tydzień po terminie) urodził się synek mojego kuzyna, a Karola urodziła 18 lutego - cztery dni później, niż miała.
Różnica czasowa niewielka, bo to raptem półtora miesiąca od narodzin Wikinga, ale jednak czułam się bardzo zadowolona z faktu, że byłam pierwsza :) Cieszyłam się, że poród mam już za sobą, a później cieszyło mnie to, że ze wszystkim jesteśmy trochę do przodu. Poza tym miło było uchodzić za tą bardziej doświadczoną :P
Okazało się jednak, że ten prawdziwy wysyp to ma dopiero nastąpić!
Kiedy mój tata pochwalił się, że został dziadkiem, dostał smsa zwrotnego z informacją, że inna moja kuzynka jest w ciąży z trzecim dzieckiem i będzie rodzić w maju.
Gdy byłam w ciąży, moje koleżanki bardzo mi kibicowały. A najbardziej oczywiście Dorota oraz Ala. Obie były na bieżąco zarówno przed, jak i po porodzie. Ala dzwoniła do mnie regularnie, mniej więcej co dwa tygodnie. Zadzwoniła dwa dni po porodzie, później gdy Wiking był już jakiś czas z nami w domu, a potem, gdy skończył miesiąc. Rozmawiałyśmy wtedy prawie godzinę. Wypytywała mnie o wszystko ze szczegółami a pod koniec rozmowy powiedziała, że jest w ciąży i termin ma na koniec września.
Koleżankami, które również bardzo interesowały się Wikingiem były hiszpańska Ania i Karolina. Z tą pierwszą widziałam się w Poznaniu pod koniec grudnia - jakiś tydzień przed porodem. Później pisała do mnie maile, co słychać, ale nie mogłam się zebrać, żeby porządnie odpisać i poza zdawkowymi informacjami i zdjęciami, przez dłuższy czas nie doczekała się ode mnie wielu konkretów. I wreszcie w maju (dopiero! ale tylko siebie mogę za to winić, bo pewnie, gdybym odpowiedziała jej wcześniej, wcześniej bym się dowiedziała :)) napisała mi, że przeprowadzka do Madrytu, o której rozmawiałyśmy w grudniu hipotetycznie stała się faktem, bo tam właśnie mieszka tata jej córeczki, która urodzi się w połowie sierpnia!
Jakby tego było mało, w Miasteczku spotkałam się z moją koleżanką z podstawówki. Również zaskoczyła mnie swoją ciążą - termin na październik.
A na domiar tego wszystkiego okazało się, że Wiking za długo się nie będzie cieszył pozycją najmłodszego w rodzinie, bo w listopadzie ma się urodzić pierwsze dziecko Franka kuzyna!
Ten rok 2015 naprawdę będzie urodzajny jeśli chodzi o "nowe" dzieci. Bardzo się cieszę, że Wiking będzie miał tyle rówieśników. Choć o dziwo, głównie są to rówieśniczki - gdyby nie to, że jak wiecie, już nie tęsknię za córeczką - czułabym się bardzo rozczarowana, ale teraz tym bardziej sobie myślę, że skoro wokół tyle dziewczynek, to chyba był w tym jakiś cel, żebym akurat ja urodziła chłopca.
Przede wszystkim cieszę się, że będą to dzieci moich bliskich koleżanek - dzięki temu będziemy mogły się wymieniać doświadczeniami. A jednocześnie czuję lekki żal, że raczej nie będą nam dane wspólne spacery i domowe przedszkola... Najbardziej mi szkoda, że nie mam możliwości spotykać się częściej z Karolą, Alą i Asią (żoną kuzyna). Ale tak sobie myślę, że hiszpańska Ania jest w jeszcze gorszej sytuacji (chociaż oczywiście ona tak tego nie postrzega, gdyby tak było, to dawno wróciłaby do Polski:)). bo nie dość, że nie będzie miała blisko swojej rodziny, to jeszcze teraz, właśnie ze względu na ciążę opuści Sevillę, w której mieszkała od ośmiu lat, więc nie dość, że samo dziecko będzie rewolucją, to jeszcze nowe miasto... Ale cieszymy się bardzo, że Wiking będzie miał koleżankę w Hiszpanii - a martwiliśmy się, że teraz nie będziemy mogli za bardzo odwiedzać dziewczyn, bo przecież nie będziemy im Wikinga na głowę sprowadzać. Myślę, że teraz problem będzie mniejszy, zwłaszcza jeśli Wikuś będzie mógł się z Emmą zintegrować :P
Ale przy tym wszystkim naprawdę fajnie się czuję jako pionierka :D Zawsze już będę pierwsza w odniesieniu do tych koleżanek (a tak się złożyło, że wcześniej żadna z tych bliskich mi nie rodziła) i o ten mały krok do przodu. Nie chodzi oczywiście o żadną rywalizację, bo z moimi koleżankami nie rywalizuję, tylko o to, że będę miała za sobą to, co je dopiero będzie czekało, że będę mogła odpowiedzieć im na pytania (których już mają mnóstwo), że będę mogła służyć swoim doświadczeniem i dobrą radą - jeśli będą jej potrzebowały. Chociaż oczywiście mam też momenty, kiedy myślę sobie, że fajnie mają, że są dopiero w ciąży i wszystko jeszcze przed nimi :))
Oczywiście nie chodzi o to, że się czuję lepsza w jakikolwiek sposób :) Jedynie towarzyszy mi takie przyjemne uczucie, że już wiem z czym to się je i że w jakimś sensie jestem ważna. Paradoksalnie czuję się taka... doświadczona :P Cieszę się, że za chwilę ktoś będzie przeżywał to samo, co ja a jednocześnie odczuwam ulgę, że mam za sobą już ten trudny czas docierania się. Chyba rzecz w tym, że nigdy wcześniej nie byłam na takiej pozycji. A że jestem zbzikowana na punkcie symbolicznych początków, fakt, ze Wikuś urodził się na początku roku tylko dodaje temu wszystkiemu smaczku :)
Cóż, wygląda na to, że rok 2015 będzie należał do dzieci - a przynajmniej do dzieci bliskich mi osób :) Mam nadzieję, że ta tendencja się utrzyma i wkrótce dzieci doczekają się te osoby, które tak długo na nie czekają. Bardzo bym tego życzyła wszystkim oczekującym, szczególnie tym, które z ciężkim sercem czytają takie notki jak ta.
Tak, zdecydowanie fajnie jest być w tym temacie doświadczoną, chociaż troszkę. W moim otoczeniu nie ma tylu małych dzieci, jednak w rodzinie jest dziewczynka, która urodziła się dokładnie miesiąc i tydzień później niż Franek. I też od czasu do czasu służę radą. Jednak niestety zbyt często nie mamy kontaktu, bo jej mama przejawia zupełnie inny model macierzyństwa, niż ja. W każdym razie też jestem pewnym rodzajem " wzoru", choćby dla mojej Siostry, która dzieci jeszcze nie ma, ale bardzo by chciała i dlatego chłonie wszystko w tym temacie.
OdpowiedzUsuńJa może nie tyle czuję się wzorem (tak, zauważyłam cudzysłów :)), co właśnie taką pionierką. Wiem, że mam to już za sobą. Jeśli chodzi o osoby mi bliskie, to te, które się dzieci nie spodziewają i nawet na razie tego nie planują, interesują się Wikingiem i wcześniej moją ciążą tylko na zasadzie ciekawostki. Nie ma tego chłonięcia - czemu się nie dziwię, bo ja też nie byłam w ogóle zainteresowana tymi sprawami przed moją ciążą. Tym bardziej cieszę się, że tak dużo moich koleżanek akurat mniej więcej w tym samym czasie spodziewa się dziecka, bo dzięki temu znalazłyśmy się znowu na tym samym etapie
UsuńJa Cie doskonale rozumiem Margolko, bo sama mam podobne podejscie do tej sprawy. Moja kuzynka urodzila 4 miesiace po mnie, kolezanka rodzi lada dzien i fajnie jest moc podzielic sie doswiadczeniem i sluzyc rada i pomoca.
OdpowiedzUsuńA z drugiej strony tez zazdroscilam i zazdroszcze (ale tak pozytywnie), ze ktos dopiero jest w ciazy i wszystko ma dopiero przed soba. Junior ma juz prawie 2 latka i juz duzy chlopczyk z niego, a czasy kiedy byl dzidziusiem zbyt szybko minely.
Trudno opisać to uczucie, wiec cieszę się, ze rozumiesz :)
UsuńJa chętnie wróciłabym do czasu, kiedy byłam w ciąży. Czułam się bardzo dobrze, nic (poza cukrzycą) mi nie dolegało, nie było mi ciężko, nie dłużyło mi się i miałam dużo czasu dla siebie :) Poza tym jeszcze wróciłabym do dni w szpitalu tuż przed rozwiazaniem, potem jeszcze do kilku tuż po. Ale za nic nie cofnęłabym się do pierwszych trzech miesięcy i cieszę sie, ze mam to już za sobą :)
Masz na myśli pierwsze trzy miesiące ciąży czy macierzyństwa?
UsuńNie no macierzyństwa, przecież ciągle powtarzam, że w ciąży mogłabym chodzić cały czas :)
Usuń:) U nas podobnie owocny był miniony rok:)
OdpowiedzUsuńAle w tym w sierpniu ma urodzić moja przyjaciółka ze studiów i jak tylko skończymy chorować to wybieram się do niej pomóc przy wyprawce i odpowiedzieć na jej milion pytań;) Wygląda mnie z utęsknieniem twierdząc, że dla mamy dwójki dzieciaków nie ma tematów na których by się nie znała;)
Cieszę się, że u Was też taki pozytywny baby boom:))
Haha, wygląda na to, że rocznik 85 wziął się do roboty (przynajmniej u mnie w większości przypadków tak to wyglada, choć oczywiście, nie we wszystkich ;))
UsuńWcale się jej nie dziwię! Ja też w końcu lubię się do Ciebie zwracać po radę :)
Wśród moich bliższych znajomych też w tym roku rozsypał się dzieciakowy worek. Dwoje jest już na świecie i dwoje w drodze.
OdpowiedzUsuńBiorąc pod uwagę fakt, że to grono liczy 6 osób plus drugie połowy, to statystyka jest zaskakująca :)
No to rzeczywiście :) Ale właśnie u mnie podobnie - zwłaszcza, ze wcześniej w ogóle nie było dzieci wśród moich znajomych i nawet się na to nie zanosiło! Okazało się, że otworzyłam chyba worek z dziećmi ;)
UsuńTo w takim razie, jak będziesz w Poznaniu, nie dzwoń. Nie będę miała czasu :P
UsuńHahaha :)
UsuńA wiesz, że tak sobie rozmyślałam, kiedy sie znowu spotkamy, bo jak przyjeżdżam do Poznania to zawsze mamy tak napięty grafik, że umawiamy kilka spotkań na raz... :) Możliwe więc,że jeszcze przez chwilę Ci się upiecze :D
Zadzwoń, jak skończysz zarażać ciążą :)
UsuńHaha, obym dobrze wychwyciła ten moment ;)
UsuńFaktycznie u Was urodzaj w tym roku :) Ale u nas też maluchów przybędzie. Wprawdzie nie tyle, ale zawsze to coś. W lipcu będzie rodzić Mariusza bratowa, na przełomie lipca i sierpnia malucha spodziewają się nasi znajomi, a na przełomie sierpnia i września nasi najlepsi przyjaciele.
OdpowiedzUsuńMyślę, że po prostu roczniki z wyżu demograficznego lat osiemdziesiątych teraz właśnie w większości zaczynają swoją przygodę z rodzicielstwem.
UsuńRzeczywiście u Was też sporo maluchów.
Gratulacje, niech rodzicielstwo/ macierzyństwo będzie dla Was czasem wnoszącym, radosnym i skłaniającym do refleksji, ale także czasem, który macie w części chociaż trochę ,zupełnie dla Siebie.
OdpowiedzUsuńDziękuje bardzo ;) Tego byśmy sobie również życzyli!
UsuńMoże te ciąże jakieś zarazliwe sa?:D
OdpowiedzUsuńW moim otoczeniu trochę na to wygląda :)
Usuńo takich urodzajach miło słyszeć:)
OdpowiedzUsuńJutrzenka
To prawda :)
Usuńno, proszę jaki wysyp ciężarówek :)
OdpowiedzUsuńTak się złożyło ostatnio
UsuńU mnei na razie jedna kolezanka niebawem bedzie miala drugie dziecko, a w rodzinie cisza i zanosi sie na dluga cisze ;)
OdpowiedzUsuńMoże ten urodzaj do Was dopiero dotrze ;)
Usuńno patrz, a u mnie w tym roku jakiś wyjątkowy nieurodzaj :)
OdpowiedzUsuńBo Ty też bliżej południa - jak Bajeczna powyzej ;) Dopiero do Was idzie... ;)
UsuńPamiętam jaka się czułam "doświadczona" jak mój syn miał 3 miesiące. Teraz ma 4 lata i jak to sobie przypomnę chce mi się śmiać...
OdpowiedzUsuńNie bardzo wiem, co ma na celu ten anonimowy komentarz (a jestem uczulona na anonimy!), naprawdę czasami wystarczy imię, choćby zmyślone i już inaczej podchodzę do komentarza - choć to się komuś może wydać dziwne..
UsuńWłaśnie dlatego celowo napisałam doświadczona przy wielokropku i z odpowiednią emotikonką, zeby dać temu odpowiedni wyraz. Nie pozjadałam wszystkich rozumów i doskonale wiem, że nie jestem alfą i omegą zwłaszcza jeśli chodzi o dzieci. Zwłaszcza, że dopiero co zdążyłam się ogarnąć i zaczęłam cieszyć macierzyństwem, więc dopiero zdobywam swoje doświadczenie. Ale napisałam głównie w stosunku do moich koleżanek, które dopiero są w ciąży, a chyba sama możesz przyznać, że bycie w ciąży a urodzenie dziecka już samo w sobie jest przepaścią.
Jasne, że jak moje dziecko będzie miało 4 lata, to się będę śmiać, tak samo jak Ty się będziesz śmiać, gdy Twój syn będzie miał 14...