W środę po południu Franek zapakował siebie i Wikinga do samochodu i pojechali do Poznania :D I tak oto już trzeci dzień jestem słomianą wdową. Podoba mi się! :)
Mam zaplanowany urlop od 15 sierpnia (a Franek niestety nie, więc pojedziemy z Wikingiem i moimi rodzicami), teraz nie za bardzo pasowało mi brać wolne dni. A z kolei Frankowi ułożył się tak grafik, że miał wolny czwartek i piątek, a weekend sobie zamienił z innym i tym sposobem ma cztery dni wolnego. No to pojechał :) A ja mam wolną chatę :P
Wiecie kiedy ostatni raz byłam sama w domu? Jakoś na początku grudnia 2014 :P A zresztą nie do końca sama, bo przecież już z Tasiemcem :) A więc tak naprawdę, naprawdę sama przez dłużej niż 24 godziny byłam w lipcu 2013. Delektuję się więc teraz tymi chwilami. Tym, że wracam do mieszkania, w którym wszystko jest dokładnie tak, jak zostawiłam parę godzin wcześniej. Tym, że zabawki i książeczki są ułożone w pudełkach i na półkach. Że mogę spokojnie zdjąć buty po przyjściu do domu, bez wieszającego się na mnie Wikinga, a potem włączyć komputer :P I takimi tam różnymi drobiazgami :)
Nie mówię, że chciałabym, żeby tak zostało na zawsze, ale takie parę dni sam na sam ze sobą naprawdę było mi bardzo potrzebne.
Jutro rano wsiadam w pociąg i jadę do nich, w niedzielę razem wrócimy. Cieszę się, szczególnie, że mamy w planie spotkanie z Alą i jej 11-miesięczną Helenką oraz z Hiszpańską Anią (która przyjechała na wakacje do Polski) i jej roczną Emmą. Ale jednak trochę żałuję, że ta moja samotność trwała tylko trzy dni :P Poczułam się trochę jak za dawnych czasów. Zauważyłam też jedną rzecz - komfort snu nocnego absolutnie mi się nie zmienił, co oznacza, że Wiking w tym nocnym wypoczynku wcale mi nie przeszkadza. Budziłam się w zasadzie o tej samej porze, tak samo wyspana.
Ciekawe jest to, jak niektórzy reagują na tę naszą rozłąkę.
Teściowie są zszokowani, że do tego wyjazdu podchodzimy ze spokojem - że nie dzwonię co pięć minut, żeby zapytać co u Wikinga, że do ostatniej chwili nie wiedziałam kiedy i czym przyjadę. Że Franek nie bał się jechać sam 300 km z dzieckiem i w ogóle, że wszyscy, łącznie z Wikingiem, nie przeżywamy tego wyjazdu jakoś szczególnie. Wikuś co prawda podśpiewuje sobie pod nosem "mama, mama..." Ale to raczej w ramach gimnastyki buzi i języka, niż ze względu na to, że mnie nie ma, bo to akurat nie robi na nim absolutnie żadnego wrażenia :)
Hiszpańska Ania jest zszokowana, że Franek i Wiking pojechali sami. Tylko nie wiem, czy bardziej podziwia to, że ja bez problemu rozstałam się z synkiem, czy to, że Franek nie ma żadnego problemu z tym, żeby się zająć dzieckiem bez mojej pomocy :) Być może więcej szczegółów poznam, kiedy się spotkamy.
Niektórzy dziwią się w ogóle temu, że pozwoliliśmy sobie na takie rozstanie. Inni, że ja cieszę się z tego, że jestem sama itp. itd. :)
Przyznam, że w ogóle tego nie rozumiem :) Dla nas nie stanowi żadnego problemu to, żeby te kilka dni spędzić osobno. Skoro Franek akurat ma wolne, to dlaczego niby miałby z niego nie skorzystać. Wiking jest w dobrych rękach, więc nie widzę powodu, dla którego miałabym się zamartwiać co się z nim dzieje, jak sobie radzi i czy za mną nie płacze (no bo nie płacze :P). Zapewne jestem w oczach niektórych wyrodną matką, bo nie dość, że puściłam dziecko na wyjazd prawie samo (czyt. bez matki :D), to jeszcze za nim nie tęsknię* a co gorsza nie mam w związku z tym żadnych wyrzutów sumienia!
* no przyznaję się, nie tęsknię; owszem dostrzegam brak jego obecności i brakuje mi go troszeczkę, ale wiem, że za chwilę znowu się zobaczymy, więc raczej cieszę się tą chwilą, kiedy nie muszę się sobą z nikim dzielić :)
Nam też niektórzy się bardzo dziwili, że mogliśmy wyjechać na weekend tylko we dwoje. No bo jak to, bez dziecka? Po co? Dlaczego? Pierwszy raz się z tym spotkałam, no bo też pierwszy raz wyjechaliśmy bez Franka. Ale też mnie to zdziwiło.
OdpowiedzUsuńA o chwilach, jakie teraz masz przyjemność przeżywać też marzę. Weekend sam na sam z mężem także był na liście, ale sam na sam ze sobą to jest luksus :-)
Ja tam bym wiedziała po co i dlaczego ;) No ale wiem, że niektórzy mają trochę inne podejście i rzeczywiście się dziwią takim wypadom bez dzieci albo bez współmałżonka.
UsuńNo fakt, to był luksus :) Niestety szybko się skończył :P
Pfff:-).
OdpowiedzUsuńW takim razie ja też jestem wyrodna matka :-)
A więc witaj w klubie :P
UsuńMnie to zupełnie nie szokuje :) A i fajnie, że będziesz mieć czas dla siebie.
OdpowiedzUsuńPewnie ze fajnie :)
UsuńZdziwisz się, ale z takim podejściem jak Twoje będzie tu przynajmniej 95% rodziców. To już nie te czasy kiedy taka podróż, "rozstanie" to jakieś przeżycie uprzedzone karkołomną logistyka. A sama myśl, że w każdej chwili można zadzwonić, pozwala nie dzwonić i nie tęsknić. Każdy potrzebuje czasu dla siebie :) Najgorzej to się zdecydować po raz pierwszy :)
OdpowiedzUsuńdoladnie:)
UsuńChyba mnie to jakoś specjalnie nie dziwi. Właśnie dlatego, ze sama mam takie podejście i nie wydaje mi się ono niczym dziwnym to raczej dziwi mnie zdziwienie innych naszą postawą :)
UsuńNam nawet nie było się trudno zdecydować po raz pierwszy :)
Myślę, że to bardzo zdrowe podejście :)))
OdpowiedzUsuńJa też tak myślę i bardzo mi ono odpowiada :)
UsuńOczywiście!
OdpowiedzUsuń:)
Usuńnie oddałaś w obce ręce, a z własnym tatą do dziadków pojechał - spokojnie, normalne zachowanie :D ;)
OdpowiedzUsuńOtóż to, dlatego dziwi mnie, kiedy ktoś się temu dziwi :)
UsuńCały czas, widać, działają stare stereotypy. Ojciec może sobie wyjechać nawet na miesiąc, ale jak mama ma wolne 3 dni, to już wielkie halo. A przecież to jest zdrowe! A szczęśliwa i wypoczęta mama to i szczęśliwe dziecko. Ci wszyscy, którzy się dziwią, pewnie skrycie po prostu zazdroszczą ;)
OdpowiedzUsuń