Powoli
nadrabiam już zaległości. Wszystkie:) W komentowaniu, w czytaniu a
przede wszystkim w pracy. Chłopaki się spisali i, że się tak wyrażę,
burdelu mi nie zostawili
Jako że jestem jedyna „biurowa”zastępstwo za mnie zawsze muszą pełnić
kierownicy restauracji, zostawiłam im przed wyjazdem wytyczne i dziś
niniejszym publicznie ich chwalę, bo bardzo mi robotę ułatwili Zanim jeszcze wrócę do wspomnień urlopowych, trochę o rzeczywistości, nie takiej wcale szarej.
Bo
okazało się, że powrót jest całkiem bezbolesny… Myślałam, ze będzie
gorzej. Pomógł mi trochę Franek. Pamiętacie jak kiedyś, kiedyś zrobił mi
niespodziankę i przyjechał do Miasteczka? Kto nie pamięta, niech
przeczyta tu. Nic dwa razy się nie zdarza. A jednak
Kiedy jeszcze nie znaliśmy jego majowego grafiku, myślałam, że
przyjedzie do mnie na końcówkę Majówki. Ale okazało się, ze choć
poniedziałek ma wolny, w niedzielę pracuje do północy. Zastanawialiśmy
się, czy ma przyjechać mimo wszystko, ale stwierdziliśmy, że będzie zbyt
zmęczony, żeby prowadzić samochód, no i że się kompletnie nie opłaca,
bo przecież taka podróż to całe tankowanie. No i po10tej patrzę na
telefon (jak zwykle ściszony – jak jestem w Miasteczku to zupełnie
zapominam o tym urządzeniu :)) a tam pięć połączeń od Franka. Myślę Se–
musi być co pilnego, bo on nigdy tak nie wydzwania. Oddzwaniam a tu
Franek biedny w Przymiasteczku (bo pociągi z Poznania zawsze do
Przymiasteczka jadą i potem trzeba sobie już z reguły do Miasteczka
transport organizować albo czekać długo na pociąg) i nie bardzo wie co
zrobić. Postanowił przyjechać po mnie choćby tym pociągiem, ale nie
wpadł na to, że znowu nie będę odbierać
Na szczęście pomyślał chwilę i postanowił iść do mojego dziadka
(dobrze, ze pamiętał:) i stamtąd się ze mną kontaktować. Pojechałam po
niego samochodem rodziców, a on się przynajmniej jeszcze na dziadkową
jajecznicę załapał Nie powiem, niespodzianka znowu się udała Dzięki temu w popołudniowym pociągu do Poznania miałam towarzystwo Frankowe Chyba się za mną musiał stęsknić, że mu się przyjechać chciało.
Myślałam,
że boleśnie będzie jeszcze winnej kwestii. Otóż ja – ranny ptaszek
nauczyłam się ostatnio długo spać!Dziewczyny kładły się późno, długo
gadałyśmy, a potem one spały, więc ja z nimi, a zresztą w Irlandii
później się robi jasno, więc to też miało znaczenie.No i wstawałam
dopiero przed dziewiątą (raz nawet do jedenastej spałam!) i bałam się,
co to będzie jak znów będę musiała we wtorek przed szóstą wstać.Okazało
się, że chyba się wyspałam na zapas gdyż położywszy się o 22 a zasnąwszy o
23 obudziłam się, uwaga, uwaga o 3:30! Myślałam, że jeszcze zasnę,ale
poddałam się o 4:30, wstałam i czytałam sobie książkę I wcale nie byłam wczoraj wykończona
Kurczę, ja to bym tak zawsze chciała, przynajmniej jeszcze sobie rano
coś przyjemnego zrobię. Ale dzisiaj już było trochę trudniej ze
wstawaniem, choć i tak się obudziłam bez budzika,więc jest git
No
i generalnie jest git, bo jestem wypoczęta, zadowolona i pełna energii.
Aa i jeszcze pogoda jest ładna u mnie i muszę to nadmienić, gdyż
wszyscy mówią, ze jest brzydka
No to się pochwalę,ze w Poznaniu jest zimno trochę, ale słonecznie. I
jeszcze niedługo tu wrócę, ale na razie muszę zjeść gołąbka, bo jeszcze
mi odleci i co ja biedna pocznę?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz