Dokładnie
jedenaście lat temu oddałam po raz pierwszy moje serce… A zaczęło się
trzy dni wcześniej… Odkopałam swoje dawne zapiski i niniejszym wyrywkowo
je tu zamieszczę. Śmiać się można, ale proszę zachować jednak
wyrozumiałość, gdyż pisaninka miała miejsce, gdy nie miałam jeszcze
nawet piętnastu lat Do mentalnej dojrzałości jeszcze mi sporo brakowało ;))
czwartek, 6 stycznia 2000
Znalazłam sobie nowy obiekt westchnień! Jest to ktoś, kto mi się podoba, ale nie myślę o nim na poważnie, ale nie lubię nie mieć do kogo wzdychać! A ten ktoś to Krzysiek. Wiem, że nigdy o nim nie wspominałam, ale to właśnie dlatego, że nie myślałam o nim na poważnie. Mieszka na tym samym podwórku co Marta i kiedyś jak z nią siedziałam to do nas podszedł i zaczął ze mną gadać, chociaż się nie znaliśmy. A jakiś rok temu byłam w kawiarence z Beatą i Anką i grałyśmy w karty a on z kolegą do nas dołączyli i usiadł koło mnie. I wydawało mi się, że mnie podrywa. Przystojny jest, ale zawsze podobał mi się ktoś inny. Ale dzisiaj…
Poszłam z Anką do kościoła. Usiadłyśmy na chórze, a on siedział naprzeciwko. Zerkałam na niego czasami, ale nie widziałam, żeby się na mnie patrzył, tylko czasami „ale to na pewno dlatego, że siedzę naprzeciwko niego – gdzie niby ma się patrzeć?” – myślałam sobie. A kiedy było „przekażcie sobie znak pokoju”, to na mnie patrzył, no to skinęłam głową i przekazałam mu ten znak pokoju. On mi też i zaczęłam się śmiać, a on do mnie. Potem do końca mszy się do siebie śmialiśmy. Dzisiaj wieczorem kręciłam się trochę pod jego oknami, ale go nie było. A poza tym powiedziałam Olce, żeby się tak dyskretnie wypytała swojego chłopaka o Krzyśka, bo oni mieszkają w tej samej klatce i się kolegują.
niedziela, 9 stycznia 2000
Dzisiaj był VIII finał Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Byłam wolontariuszką i zbierałam pieniądze do puszki. Było naprawdę fajnie, tylko miałam trochę zły humor. Kasę zbierałam z Anką – ona też była wolontariuszką. Łaziłyśmy po Miasteczku od 9:00, wkurzałam się trochę z tego powodu, że nie widziałam nigdzie Krzyśka, a była już 19:00. (…) Spotkałyśmy Kubę, szlajałyśmy się trochę z nim i było fajnie (na mieści były różne atrakcje), ale Anka musiała iść do domu, Kuba też, więc zostałam sama. Spotkałam Agatę i Monikę. Agacie podoba się Krecik, więc jak go zobaczyłyśmy, to stanęłyśmy niedaleko, a tu patrzę, idzie Krzysiek z kolegą! Pociągnęłam dziewczyny za nimi. Na początku szłyśmy wolno, bo Agata nie chciała oddalać się od Krecika, ale potem przyspieszyłyśmy i wyprzedziłyśmy chłopaków. Jak się mijaliśmy, to powiedzieliśmy sobie z Krzyśkiem „cześć”. Szłyśmy przed nimi, aż w pewnym momencie wydawało mi się, że chłopaki nas wołają. Odwróciłam się i powiedziałam do Krzyśka
Z kartkówki z chemii dostałam w końcu piątkę, natomiast ta chemia między nami rozkręciła się na całego Pamiętacie może moje zapiski z roku 1996 (i tu)? I Marcina (i tu:)? Kiedy kończyłam o nim opowieść, napisałam, że nie był on moją pierwszą miłością i wspomniałam też wtedy o Krzyśku. Bo to właśnie Krzysiek był moją pierwszą prawdziwą miłością i był dla mnie najważniejszą osobą przez spory kawałek mojego nastoletniego życia. To z nim przeżyłam pierwszy pocałunek, od niego usłyszałam pierwsze wyznania miłości, to on był chłopakiem, z którym po raz pierwszy znalazłam się w sytuacji intymnej. I to przez niego po raz pierwszy miałam złamane serce… To o nim nie mogłam zapomnieć przez kilka ładnych lat.
A wszystko zaczęło się dokładnie 9 stycznia 2000 roku..
Znalazłam sobie nowy obiekt westchnień! Jest to ktoś, kto mi się podoba, ale nie myślę o nim na poważnie, ale nie lubię nie mieć do kogo wzdychać! A ten ktoś to Krzysiek. Wiem, że nigdy o nim nie wspominałam, ale to właśnie dlatego, że nie myślałam o nim na poważnie. Mieszka na tym samym podwórku co Marta i kiedyś jak z nią siedziałam to do nas podszedł i zaczął ze mną gadać, chociaż się nie znaliśmy. A jakiś rok temu byłam w kawiarence z Beatą i Anką i grałyśmy w karty a on z kolegą do nas dołączyli i usiadł koło mnie. I wydawało mi się, że mnie podrywa. Przystojny jest, ale zawsze podobał mi się ktoś inny. Ale dzisiaj…
Poszłam z Anką do kościoła. Usiadłyśmy na chórze, a on siedział naprzeciwko. Zerkałam na niego czasami, ale nie widziałam, żeby się na mnie patrzył, tylko czasami „ale to na pewno dlatego, że siedzę naprzeciwko niego – gdzie niby ma się patrzeć?” – myślałam sobie. A kiedy było „przekażcie sobie znak pokoju”, to na mnie patrzył, no to skinęłam głową i przekazałam mu ten znak pokoju. On mi też i zaczęłam się śmiać, a on do mnie. Potem do końca mszy się do siebie śmialiśmy. Dzisiaj wieczorem kręciłam się trochę pod jego oknami, ale go nie było. A poza tym powiedziałam Olce, żeby się tak dyskretnie wypytała swojego chłopaka o Krzyśka, bo oni mieszkają w tej samej klatce i się kolegują.
niedziela, 9 stycznia 2000
Dzisiaj był VIII finał Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Byłam wolontariuszką i zbierałam pieniądze do puszki. Było naprawdę fajnie, tylko miałam trochę zły humor. Kasę zbierałam z Anką – ona też była wolontariuszką. Łaziłyśmy po Miasteczku od 9:00, wkurzałam się trochę z tego powodu, że nie widziałam nigdzie Krzyśka, a była już 19:00. (…) Spotkałyśmy Kubę, szlajałyśmy się trochę z nim i było fajnie (na mieści były różne atrakcje), ale Anka musiała iść do domu, Kuba też, więc zostałam sama. Spotkałam Agatę i Monikę. Agacie podoba się Krecik, więc jak go zobaczyłyśmy, to stanęłyśmy niedaleko, a tu patrzę, idzie Krzysiek z kolegą! Pociągnęłam dziewczyny za nimi. Na początku szłyśmy wolno, bo Agata nie chciała oddalać się od Krecika, ale potem przyspieszyłyśmy i wyprzedziłyśmy chłopaków. Jak się mijaliśmy, to powiedzieliśmy sobie z Krzyśkiem „cześć”. Szłyśmy przed nimi, aż w pewnym momencie wydawało mi się, że chłopaki nas wołają. Odwróciłam się i powiedziałam do Krzyśka
- Wydawało mi się, czy coś do nas mówiłeś?
- No, pytałem się, czy macie jeszcze serduszka?
- Oddałam już swoją puszkę do sztabu razem z serduszkami. Mam tylko swoje.
- To oddaj mi.
- Ok, jeśli chcesz używane…” – odkleiłam serduszko ze swojej kurtki i przykleiłam jemu. A on na to:
- O, właśnie poczułem, jak zaczęło bić.
Zrobiło
mi się głupio i chyba byłam czerwona (dobrze, że było ciemno), więc
szybko pociągnęłam dziewczyny i poszłyśmy na rynek. Krzyśka już
do końca wieczoru nie widziałam. O 20:00 wróciłam do domu, bo muszę
uczyć się do kartkówki z chemii, ale nie mam głowy do tego, cały czas
myślę o Krzyśku… Zobaczymy co z tego będzie (i z chemią i z Krzyśkiem…)- No, pytałem się, czy macie jeszcze serduszka?
- Oddałam już swoją puszkę do sztabu razem z serduszkami. Mam tylko swoje.
- To oddaj mi.
- Ok, jeśli chcesz używane…” – odkleiłam serduszko ze swojej kurtki i przykleiłam jemu. A on na to:
- O, właśnie poczułem, jak zaczęło bić.
Z kartkówki z chemii dostałam w końcu piątkę, natomiast ta chemia między nami rozkręciła się na całego Pamiętacie może moje zapiski z roku 1996 (i tu)? I Marcina (i tu:)? Kiedy kończyłam o nim opowieść, napisałam, że nie był on moją pierwszą miłością i wspomniałam też wtedy o Krzyśku. Bo to właśnie Krzysiek był moją pierwszą prawdziwą miłością i był dla mnie najważniejszą osobą przez spory kawałek mojego nastoletniego życia. To z nim przeżyłam pierwszy pocałunek, od niego usłyszałam pierwsze wyznania miłości, to on był chłopakiem, z którym po raz pierwszy znalazłam się w sytuacji intymnej. I to przez niego po raz pierwszy miałam złamane serce… To o nim nie mogłam zapomnieć przez kilka ładnych lat.
A wszystko zaczęło się dokładnie 9 stycznia 2000 roku..
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz