*OGŁOSZENIE*

Witam wszystkich odwiedzających :) Zarówno stałych czytelników, jak i "przelotnych" gości.
Wszyscy są mile widziani, ale proszę pamiętać o tym, że jest to moje miejsce, a więc piszę o czym chcę, w sposób w jaki chcę i jestem jaka chcę być :) Jeśli się komuś to nie podoba, nie musi mnie uświadamiać, jaka jestem niefajna. Przymusu czytania ani lubienia nie ma.
Jeśli jesteś tu nową osobą, zachęcam do pozostawienia śladu swojej obecności w postaci komentarza (zakładka Kredki w dłoń), a jeśli prowadzisz bloga - zostaw adres. Chętnie zajrzę!
Pozdrawiam i życzę miłej lektury :)

poniedziałek, 10 czerwca 2013

We dwoje

No i pojechał :( Wczoraj wieczorem. Cóż, nic nie poradzimy. Co tu dużo gadać, smutno mi trochę. Tym razem wyjątkowo - bo nie będziemy się widzieć aż dwa tygodnie. W następny weekend Franek pracuje - i to na popołudnia, więc nawet bez sensu, żebym ja przyjeżdżała do Poznania, bo i tak nie będziemy mieli czasu dla siebie. Więc zostaję. Wiem, że szybko zlecą te dwa tygodnie, ani się obejrzymy, ale początek zawsze wygląda strasznie i się dłuży.
Mimo wszystko, nie narzekam. Nie uważam, żeby było najgorzej. Zdarzają się krótkie gorsze momenty, ale są naprawdę krótkie. A te weekendowe spotkania naprawdę mają swój urok. Fajne jest to, że jesteśmy wtedy tylko dla siebie. A wszystko jest jeszcze bardziej intensywne.
Doszłam dzisiaj do wniosku, że we dwoje jest lepiej. Wszystko jest lepsze - śniadanie smakuje bardziej, sprzątanie jest przyjemniejsze, zakupy idą szybko, serial jest bardziej wciągający, film zabawniejszy, gra ciekawsza, długa droga krótsza, zmęczenie bardziej błogie, łóżko wygodniejsze, miasto ładniejsze, pogoda mniej doskwierająca, sytuacja łatwiejsza. Lepiej się śpi, lepiej pracuje :)
Zawsze wiedziałam, że we dwoje jest lepiej, zawsze doceniałam wspólne chwile, wolne weekendy we dwoje. Ale teraz, ze względu na okoliczności, nasze "razem" nabiera jeszcze innego znaczenia. Głębszego, wielowątkowego, prawdziwego i chyba trochę magicznego. A także - chwilowego. Tak musi być. Jedyne, co nam pozostaje, to cieszyć się, że tak dobrze to wszystko znosimy oraz mieć nadzieję, że naprawdę będzie warto - że dzięki temu, będziemy mogli za jakiś czas żyć tak, jak zawsze tego chcieliśmy.

A tymczasem cieszę się bardzo, bo tego weekendu nie spędzę sama :) Dorota przyjeżdża do Warszawy, bo ma zjazd na swoich studiach podyplomowych. W dodatku przyjedzie dzień wcześniej i będzie spała u mnie :) Hura :) Potem pojedzie na zajęcia - a ja chyba wybiorę się z nią, tylko jakoś sobie muszę zorganizować ten czas - i popołudnie znowu spędzimy sobie razem.
Oby tylko nie wyskoczyło jej nic niespodziewanego, bo już się zdążyłam baardzo ucieszyć!