*OGŁOSZENIE*

Witam wszystkich odwiedzających :) Zarówno stałych czytelników, jak i "przelotnych" gości.
Wszyscy są mile widziani, ale proszę pamiętać o tym, że jest to moje miejsce, a więc piszę o czym chcę, w sposób w jaki chcę i jestem jaka chcę być :) Jeśli się komuś to nie podoba, nie musi mnie uświadamiać, jaka jestem niefajna. Przymusu czytania ani lubienia nie ma.
Jeśli jesteś tu nową osobą, zachęcam do pozostawienia śladu swojej obecności w postaci komentarza (zakładka Kredki w dłoń), a jeśli prowadzisz bloga - zostaw adres. Chętnie zajrzę!
Pozdrawiam i życzę miłej lektury :)

środa, 28 stycznia 2015

Co u nas?

Wiking ma za sobą pierwszą wizytę u lekarza, a co za tym idzie, również pierwszy spacer do przychodni i z powrotem. Niniejszym nastąpiła inauguracja sezonu spacerowego - bo wcześniej "wyprowadzaliśmy" go tylko na balkon. Od jutra spacer będzie już stałym punktem naszego programu (no, chyba, że nagle przyjdą jakieś kosmiczne mrozy albo będzie lało) - co mnie bardzo cieszy, bo po takim przewietrzeniu dziecko śpi jak zabite :)

***
W gabinecie lekarza siedzieliśmy prawie godzinę (teraz już wiem skąd te opóźnienia), ale właściwie mnie to cieszy - lepiej tak, niż mieć poczucie, że jest się tylko numerkiem w kolejce, który lekarz chce jak najszybciej odbębnić. Na chwilę obecną wszystko jest dobrze, Wiking waży już 3150 - przy wyjściu ze szpitala miał 2590, więc przybiera na całego. Ale wcale mnie to nie dziwi, bo żarłok z niego nieziemski!

***
Poszłam sobie dzisiaj do fryzjera! Od kilku lat zawsze korzystam z usług fryzjerki w Miasteczku, ale ostatni raz obcinałam włosy w październiku, a nie wiem, kiedy będę tam następnym razem, więc stwierdziłam, że już dłużej nie wytrzymam! Zwłaszcza, że ostatnio ścięłam włosy na prosto - wyglądało to fajnie przez parę tygodni, ale jak włosy mi już podrosły, to zrobiło się tak sobie. Na tej ulicy, na której mieszkamy są aż dwa salony fryzjerskie, więc wybrałam ten, który jest bliżej - to znaczy 50m od domu a nie 100 :P Mocno się skróciłam, ale jestem zadowolona! Frankowi też się podoba :) Taka odmiana jest zdecydowanie bardzo potrzebna od czasu do czasu, od razu lepiej się czuję :) I krócej będzie trwało mycie głowy! No to stwierdzam, że fryzjer podwarszawski uzyskał moją akceptację - w razie czego nie będę się już bała tam pójść. Tylko drożej jest w porównaniu do cen w Miasteczku, o jakieś 10-15 zł. No ale w końcu stolyca nie? :P

***
Chyba jeszcze nigdy nie mieliśmy w domu na bieżąco takiego porządku, jak teraz! O moim stosunku do sprzątania chyba jeszcze nie pisałam nigdy szczególnie dużo i teraz też nie będę się rozpisywać, powiem tylko, że źle się czuję w bałaganie i nie lubię go, ale jednocześnie do pedantki mi daleko i często bywało tak, że jakaś rzecz leżała nie na swoim miejscu przez dłuższy czas. Staraliśmy się sprzątać regularnie, ale na pewno nie codziennie. Teraz natomiast codziennie mamy porządek, co może się wydawać dziwne w obecnych okolicznościach. A to dlatego, że wprowadziliśmy (choć trochę nieświadomie) zasadę, że po pierwsze wszystko odkładamy od razu na miejsce a po drugie sprzątamy od razu, kiedy nadarzy się taka okazja (czyt. Dzieciak śpi), bo nie znamy dnia ani godziny (no, raczej godziny, czasami nawet minuty), kiedy się obudzi i swoim wrzaskiem przedstawi kolejne żądania. Przyznam, że podoba mi się ten nowy zwyczaj, lubię mieć poczucie, że jest czysto i chociaż nigdy nie było u nas jakiegoś naprawdę wielkiego bałaganu, to teraz jest mi z tym sprzątaniem na bieżąco dużo wygodniej.

***
Mamy za sobą już dwie prawie nieprzespane noce :/ I chyba przed nami kolejna, bo nasz aniołek śpi od osiemnastej, kiedy to się opił jak bąk maminego mleka i pewnie za chwilę się obudzi w nim diabełek i ani będzie myślał o tym, żeby znowu zasnąć - nawet jak znowu się opije. Kąpiel już mu chyba dzisiaj odpuścimy, będzie miał dzień dziecka. A propos kąpieli - jednak on nie zawsze się przy kąpaniu drze jak obdzierany ze skóry. Generalnie to chyba nawet całkiem to lubi - pod warunkiem, że nie jest akurat głodny :) Wracając do tych ciężkich nocy - niestety nadal nie potrafię ich odsypiać! W nocy jestem zła, bo w przeciwieństwie do Franka <oho! właśnie stęknął (Wiking, nie Franek)- stęknięcie oznacza "mama kończ! jestem głodny!"> nie potrafię w godzinach 0:00-5:00 funkcjonować normalnie i nie zmieniło się to nawet teraz. A Franek dziecka nie nakarmi, więc muszę się budzić i muszę być w miarę przytomna, a o to jest naprawdę bardzo trudno. Rano jestem niewyspana - mimo, że odpuściłam sobie pobudki o szóstej na razie. Bardzo nad tym ubolewam i bardzo brakuje mi tych poranków, ale jednak między tą szóstą a ósmą lub dziewiątą udaje mi się jeszcze czasami trochę przespać. W ciągu dnia niestety nadal odsypiać zwyczajnie nie potrafię - wczoraj nawet Franek stworzył mi do tego optymalne warunki - uśpił dziecko, przygasił światło, przyniósł poduszkę, kocyk i puścił RMF classic, ale niestety nie potrafię tak na zawołanie zasnąć. Nic z tego nie wyszło, po prostu w ciągu dnia, nawet gdy jestem zmęczona, to nie jestem senna.

No to kończę, obowiązki matki polki wzywają :P