*OGŁOSZENIE*

Witam wszystkich odwiedzających :) Zarówno stałych czytelników, jak i "przelotnych" gości.
Wszyscy są mile widziani, ale proszę pamiętać o tym, że jest to moje miejsce, a więc piszę o czym chcę, w sposób w jaki chcę i jestem jaka chcę być :) Jeśli się komuś to nie podoba, nie musi mnie uświadamiać, jaka jestem niefajna. Przymusu czytania ani lubienia nie ma.
Jeśli jesteś tu nową osobą, zachęcam do pozostawienia śladu swojej obecności w postaci komentarza (zakładka Kredki w dłoń), a jeśli prowadzisz bloga - zostaw adres. Chętnie zajrzę!
Pozdrawiam i życzę miłej lektury :)

wtorek, 16 grudnia 2014

Babski dzień

Dorota przyjechała wczoraj :) We trójkę od razu weselej. I o wiele szybciej się robi obiad :) I sałatkę na kolację. Do sałatki robiłam sos z dodatkiem czosnku, ale obrałam o jeden ząbek za dużo. Franek lubi czosnek - ja zresztą też lubię, ale jako dyskretny dodatek, a on to potrafi sobie czosnek w plasterki pokroić i zjeść na kanapce. Na co mu oczywiście nie pozwalam, bo potem spać nie mogę! :) Wczoraj jednak wspaniałomyślnie powiedziałam: "Obrałam za dużo czosnku, możesz sobie zjeść, dzisiaj i tak z Tobą nie śpię" :D Franuś szedł dzisiaj do pracy, więc położył się wcześnie, a my jeszcze urządziłyśmy sobie nocne pogaduszki w łóżku. Pospałyśmy aż do 7:30 :)
Dzisiaj koło południa wyszłyśmy z domu, bo miałyśmy trochę spraw do załatwienia. Odebrałam swoją koszulę do karmienia, którą sobie zamówiłam przez internet, załatwiłam już prezent świąteczny dla Franka, połaziłyśmy po sklepach, a potem jeszcze poszłyśmy do lekarza, bo teraz mam już wizyty kontrolne co dwa tygodnie. Trochę musiałyśmy poczekać, bo pani doktor przyjmowała mnie poza kolejnością (kiedy dwa tygodnie temu byłam na wizycie, to powiedziała, żebym przyszła dzisiaj, a już nie było wolnych terminów i byłam przyjmowana poza kolejnością, między innymi pacjentkami). Ale przynajmniej mogłyśmy obgadać wszystkie sprawy. Normalnie zazwyczaj chodzę na te kontrolne wizyty z Frankiem, ale dzisiaj zwolniłam go z tego obowiązku, bo miał ciężki dzień w pracy, a poza tym kurier dzwonił, że jest w drodze do nas z paczką zawierającą ostatnie elementy tasiemcowej wyprawki. 
Do domu wróciłyśmy dopiero około osiemnastej zmęczone, ale bardzo usatysfakcjonowane :) Dorota kupiła sobie żakiet a ja torebkę. Poza tym odwiedziłyśmy drogerię i stamtąd wyniosłyśmy trochę pachnących cudeniek oraz kilka lakierów do paznokci, bo mi się ostatnio pokończyły. Po powrocie urządziłyśmy więc Frankowi rewię mody a potem wzięłyśmy się za malowanie paznokci. Na pstrokato :P - w końcu trzeba było wypróbować wszystkie kolory :) O dziwo, Franek w obecności Doroty staje się równie tolerancyjny na zapach lakieru do paznokci, jak ja na zapach czosnku :) Zazwyczaj muszę robić manicure pod jego nieobecność, bo on po prostu nie znosi tego zapachu. A tym razem prawie nie narzekał, mimo że stężenie było podwójne. 
Trochę jeszcze poplotkowałyśmy i wyprawiłyśmy Franusia do łóżka. A teraz znowu oglądamy w TV jakieś głupoty, które da się oglądać tylko razem :P Bo wymagają ciągłych komentarzy, a poza tym są tak niskich lotów, że gdyby tę głupotę złożyć tylko na barki jednego "oglądacza", to na pewno dobrze by na niego nie wpłynęło :) Ale dzięki temu przypominają nam się studenckie czasy.
Niestety tym razem wizyta Doroty jest wyjątkowo krótka, bo jutro już wraca :( Franek jest absolutnie niepocieszony, bo nawet się piwa nie mogli razem napić. Ja też jestem niepocieszona, bo fajnie byłoby, jakby jeszcze trochę posiedziała z nami. Ale obiecała, że przyjedzie jeszcze - jednak w lutym. Żeby zobaczyć Tasiemca. Musi zobaczyć Tasiemca! :) Wstępnie więc jesteśmy już umówieni, że zanim rozpocznie drugi semestr ze swoimi studentami, to jeszcze do nas przyjedzie, choć oczywiście bierzemy pod uwagę, że różnie może być. Liczymy jednak na to, że do tego czasu mniej więcej się już razem z Tasiemcem ogarniemy i wizyta cioci Doroty będzie jak najbardziej wskazana!
Bardzo udany dzień mamy za sobą! Dość męczący, ale za to bardzo owocny i kolorowy :)