*OGŁOSZENIE*

Witam wszystkich odwiedzających :) Zarówno stałych czytelników, jak i "przelotnych" gości.
Wszyscy są mile widziani, ale proszę pamiętać o tym, że jest to moje miejsce, a więc piszę o czym chcę, w sposób w jaki chcę i jestem jaka chcę być :) Jeśli się komuś to nie podoba, nie musi mnie uświadamiać, jaka jestem niefajna. Przymusu czytania ani lubienia nie ma.
Jeśli jesteś tu nową osobą, zachęcam do pozostawienia śladu swojej obecności w postaci komentarza (zakładka Kredki w dłoń), a jeśli prowadzisz bloga - zostaw adres. Chętnie zajrzę!
Pozdrawiam i życzę miłej lektury :)

niedziela, 16 listopada 2008

Mały resecik.

No to wyobraźcie sobie, że prezentację mam już za sobą :D Jakoś dałam radę. Miałam totalny chaos w notatkach, w piątek wieczorem jeszcze próbowałam je trochę ogarnąć, a jak przyszło co do czego na zajęciach to i tak wszystko pozmieniałam :) Ale jakoś poszło. Najlepsze, że facet przeze mnie nie zdążył nic więcej omówić – tak się rozgadałam. Seminarium trwa dwa razy po półtorej godziny. I ja przegadałam całe zajęcia… Promotor i tak powiedział,że o niektórych rzeczach można było więcej powiedzieć. Ale ogólnie stwierdził, że prezentacja była dobra a książka dość trudna do interpretacji, ale że widać, że ją zrozumiałam. No to możecie być ze mnie dumne hihi. 
 
I co teraz? Teraz to się zabieram za następną prezentację :D – tym razem na 14 grudnia. Ale ta już będzie trochę lepsza do przygotowania, w ogóle to na inne zajęcia, tak zwany General English. Wybieram sobie temat i muszę go zaprezentować a potem przeprowadzić dyskusję. O tyle trudniejsze, że muszę się bardzo skupić na konstrukcjach gramatycznych i wypasionym słownictwie, żeby dostać w miarę dobrą ocenę. Ale łatwiej będzie pod tym względem, że będzie trochę przyjemniejsza w przygotowaniu i mam więcej materiałów. A na temat wybrałam sobie monogamię. A konkretnie, czy monogamia leży w naturze człowieka…
 
A od wczoraj zrobiłam sobie labę. Co prawda jeszcze z przerwą na dzisiejsze zajęcia, ale poza tym nic nie robię. Wczoraj wieczorem zrobiłyśmy sobie z Dorotą mały reset. Pojechałyśmy do jej siostry na drugi koniec Poznania i piłyśmy. Piłyśmy i piłyśmy :) Tak przy czwartym piwku zrobiło nam się już bardzo wesoło, ale godzina była późna, więc trzeba było wezwać kochanego Franka, żeby po nas przyjechał. A w samochodzie jeszcze jedno piweczko obaliłyśmy. Franek miał z nas niezły ubaw, bo całą drogę śpiewałyśmy i śmiałyśmy się z byle czego. Przyjechałyśmy do domu i jeszcze jedno piwko się znalazło w lodówce. Więc wyobraźcie sobie w jakim stanie się ostatecznie położyłyśmy :) 
A rano na 8:30 na zajęcia. Ale problemu ze wstaniem nawet nie miałam. Mimo, że położyłam się o 2, mój biologiczny zegar zrobił mi pobudkę akurat po 7. Na zajęcia pojechałam i nawet kaca nie miałam, a to z takiego prostego powodu, że jeszcze trochę pijana byłam :P No i jakoś dałam radę wysiedzieć, nawet nie męczyłam się specjalnie :) Skończyłam  o 14 i przeleżałam większość popołudnia z Frankiem w łóżku (bez podtekstu :))
 Nawet bezboleśnie mi dzisiaj przeszła rekonwalescencja po wczorajszym odmóżdżaniu. Tego mi było trzeba w każdym razie. A teraz jeszcze tylko "Teraz albo nigdy" i spać. Pozdrawiam Was i dziękuję za kciukowe wsparcie na prezentacji. Ojej jak się cieszę, że mam już ją za sobą!!!