*OGŁOSZENIE*

Witam wszystkich odwiedzających :) Zarówno stałych czytelników, jak i "przelotnych" gości.
Wszyscy są mile widziani, ale proszę pamiętać o tym, że jest to moje miejsce, a więc piszę o czym chcę, w sposób w jaki chcę i jestem jaka chcę być :) Jeśli się komuś to nie podoba, nie musi mnie uświadamiać, jaka jestem niefajna. Przymusu czytania ani lubienia nie ma.
Jeśli jesteś tu nową osobą, zachęcam do pozostawienia śladu swojej obecności w postaci komentarza (zakładka Kredki w dłoń), a jeśli prowadzisz bloga - zostaw adres. Chętnie zajrzę!
Pozdrawiam i życzę miłej lektury :)

piątek, 15 sierpnia 2008

Takie tam...

No jakimś cudem udało mi się wczoraj wyjść z pracy, chociaż naprawdę mało brakowało a ugrzęzłabym tam na dobre :) I tak jestem trochę niezadowolona, bo lubię przed weekendem, a zwłaszcza przed urlopem wszystko zrobić, dokończyć, pozamykać itd., żeby mieć święty spokój. Ale niestety w tym miesiącu od samego początku miałam codziennie tyle roboty, że ledwie nadążałam ze wszystkim. I wczoraj ostatecznie zrobiłam tylko najważniejsze rzeczy a resztę zostawiłam… Chyba jak wrócę, będę musiała przeprosić się z moim systemem segregowania spraw na ważne i pilne, ważne i niepilne, pilne i nieważne i nieważnie i niepilne :) Jakoś wtedy lepiej mi wszystko idzie. Ale mimo, że nie udało mi się zrobić wszystkiego, mniej więcej w momencie kiedy odpalałam mój samochód, zapomniałam o robocie :) I niech tak zostanie do 25 sierpnia. Musiałam się skupić na drodze, zwłaszcza, że miałam przejechać kawałek drogą, którą jeszcze nie jechałam, w tym parę kilometrów autostradą i strasznie się bałam, że przegapię zjazd i wyjadę w ogóle w innym kierunku :) Na szczęście jakoś sobie poradziłam. I nawet korki nie były takie straszne jak się spodziewałam. O 21 byłam już w domu.
Dzisiaj można powiedzieć, że większość czasu się leniłam. Hmmm co ja dzisiaj właściwie robiłam?? Czytałam, oglądałam olimpiadę, siedziałam na necie… Tylko tyle??Kurczę to gdzie mi się podziało te 14 godzin?? :D Aha, do kościoła jeszcze poszłam ;) No i jadłam coś od czasu do czasu. A tak a propos jedzenia, to muszę stwierdzić, że wczoraj jak stanęłam na wadze, byłam bardzo mile zaskoczona. Przez około dwa miesiące byłam na diecie. Udało mi się sporo schudnąć i tak od połowy lipca porzuciłam już dietę. Co prawda staram się nadal trzymać nowych nawyków żywieniowych, które zaczęłam stosować i nawet mi się to udaje. Ale jem tak naprawdę wszystko, łącznie ze słodyczami i frytkami. Tylko wiadomo, że rozsądnie. Ale i tak obawiałam się, że jak przestanę stosować dietę, przytyję przynajmniej kilo. Wagi nie mam w Poznaniu, więc jak wczoraj się zważyłam tobyłam w szoku, że nie dość, że moja waga nie wzrosła, to jeszcze schudłam następny kilogram. Naprawdę nie wiem jak to się stało. Chyba to naprawdę zasługa tego, że teraz jem regularnie i zwracam uwagę na to, co jem. W każdym razie od 7 maja udało mi się schudnąć 10 kg. Przy wzroście 158cm ważę 49 kg. I lepiej żebym już więcej nie chudła, bo nie chcę straszyć wystającymi kośćmi! :) Ale muszę przyznać, że jestem z siebie dumna, że udało mi się faktycznie wytrwać w diecie, osiągnąć pozytywne rezultaty i jeszcze na dodatek nie przytyć z powrotem.
Jutro jadę z siostrąi rodzicami do Krakowa. Siostra wynajęła nowe mieszkanie i ma parę rzeczy do przewiezienia. Pomożemy jej a przy okazji zrobimy sobie wycieczkę. Aczkolwiek zanosi się na jakieś cztery godziny w samochodzie w jedną stronę… Jakoś to wytrzymam. Jeśli chodzi o Franka – dzwonimy do siebie i rozmawiamy normalnie.Ale jak już mówiłam, jestem taka, że ciężko mi zostawić jakąś sprawę niedokończoną… Zobaczymy jak będzie, kiedy przyjedzie – prawdopodobnie w poniedziałek wieczorem. A potem chcielibyśmy pojechać do Zakopanego, alewszystko zależy od pogody… No nic, czas się położyć, bo rano wyruszamy.