*OGŁOSZENIE*

Witam wszystkich odwiedzających :) Zarówno stałych czytelników, jak i "przelotnych" gości.
Wszyscy są mile widziani, ale proszę pamiętać o tym, że jest to moje miejsce, a więc piszę o czym chcę, w sposób w jaki chcę i jestem jaka chcę być :) Jeśli się komuś to nie podoba, nie musi mnie uświadamiać, jaka jestem niefajna. Przymusu czytania ani lubienia nie ma.
Jeśli jesteś tu nową osobą, zachęcam do pozostawienia śladu swojej obecności w postaci komentarza (zakładka Kredki w dłoń), a jeśli prowadzisz bloga - zostaw adres. Chętnie zajrzę!
Pozdrawiam i życzę miłej lektury :)

poniedziałek, 29 czerwca 2015

Plany na wakacje

Ojej, chyba się za bardzo w to blogowanie wciągnęłam w ostatnich tygodniach, pisząc notki codziennie bądź co drugi dzień, bo teraz nie było mnie tu pięć dni i mam wrażenie, że wieki całe minęły :) Co dziwniejsze - wybiło mnie to z rytmu i teraz muszę się trochę pozbierać.
Przyczyna mojej nieobecności jest bardzo zwyczajna - wkręciłam się w robienie pewnych porządków, a już tak mam, że w takich wypadkach zależy mi, żeby uporać się ze wszystkim jak najszybciej (co zazwyczaj i tak oznacza długo ;)), więc każdą wolną chwilę poświęcam właśnie temu. A że wolnych chwil za wiele nie mam, no to... wiadomo.

A tak poza tym, to przyjechali do nas w ten weekend rodzice Franka i chociaż zajęli się Wikingiem, to z komputerem mi było nie po drodze - jak to u mnie zwykle bywa, kiedy mamy gości. Bardzo możliwe, że w lipcu będę blogować mniej, właśnie ze względu na gości. Tylko kiedy ja wreszcie napiszę o tym wszystkim, o czym ciąglę planuję? ;)
W każdym razie, już się nie mogę doczekać wakacji! Nie będą to oczywiście dla mnie takie typowe wakacje, ale z drugiej strony, skoro nie pracuję, to chociaż trochę sobie skorzystam. Nie pisałam jeszcze o moich planach wakacyjnych, prawda?
Jeden "gościnny" weekend już za nami. Teściowie byli nad morzem i wracając wstąpili do nas, mimo, że nie bardzo im było po drodze :) Teraz czekamy na Dorotę! Przyjedzie w piątek, ale niestety zostanie tylko na weekend, w poniedziałek rano będzie musiała już wyjeżdżać. Nie udało się zaplanować na razie dłuższych odwiedzin, bo jeszcze w czwartek musi być w Szczecinie na obronach, a z kolei w następnym tygodniu leci na wycieczkę do Moskwy. 
Ale już parę dni później przyjedzie do nas mój wujek i zostanie niecały tydzień. Następna w kolejce jest Ala. Chociaż dopóki już u nas nie będzie, to nie uwierzę, że dojedzie ;)) Tak naprawdę to już ostatni dzwonek na jej przyjazd, bo później nie będzie mi za bardzo pasowało, a we wrześniu to już się nie będzie się raczej na takie wycieczki wybierała tuż przed porodem. Plan jest taki, żeby przyjechała z R., ale taki pracoholik z niego, że nie wiadomo, czy się uda. A co gorsza, trudno cokolwiek z nim zaplanować (o tak, tak, pamiętam doskonale, jak to było, kiedy z nim pracowałam!). Dwa terminy już nam nie wyszły, więc ostatecznie jesteśmy umówione tak, że najwyżej przyjedzie około 15go sama na dzień lub dwa. Zobaczymy. 
Później przyjeżdżają moi rodzice i zaczynamy urlop właściwy! To znaczy ja i Wiking, bo Franek swój urlop miał już w maju... A my z rodzicami chcemy się wybrać na parę dni na jakieś wczasy - niedaleko i żeby nie było za dużo ludzi. Chodzi nam po głowie Kampinos, bo przy okazji moglibyśmy podjechać na rehabilitację, którą Wiking będzie akurat miał. Tylko muszę znaleźć jakąś kwaterę, która się będzie nadawała dla półrocznego dziecka. Potem pojedziemy do Miasteczka i zostaniemy tam prawie dwa tygodnie. Stamtąd w weekend trzeba będzie pojechać do Poznania, bo jesteśmy zaproszeni na wesele. 
Później wrócimy już do Podwarszawia, gdzie pewnie będę zmagać się z syndromem przedszkolaka... Niestety. Ale może na pocieszenie znowu wpadnie do nas jeszcze wujek, któremu będą się kończyć wakacje, a potem jeszcze Dorota. 
I tak upłyną nam dwa miesiące i nadejdzie wrzesień. Co będzie wtedy, jeszcze nie planuję. Wiem tylko, że będziemy mieć już w domu ośmiomiesięcznego brzdąca. To się dopiero okaże, jakich rozrywek będzie nam dostarczał :)

A tymczasem Wikuś się nam trochę przeziębił niestety i od sobotniej nocy męczy go lekki katarek. Mam nadzieję, że szybko mu przejdzie, bo kto lubi mieć katar? A takiemu maluszkowi, który oddycha wyłącznie przez nos to już w ogóle bardzo przeszkadza. Ale na szczęście i tak wydaje mi się, że nie jest aż tak bardzo marudny, jak mógłby być. Odpukać! ;)