*OGŁOSZENIE*

Witam wszystkich odwiedzających :) Zarówno stałych czytelników, jak i "przelotnych" gości.
Wszyscy są mile widziani, ale proszę pamiętać o tym, że jest to moje miejsce, a więc piszę o czym chcę, w sposób w jaki chcę i jestem jaka chcę być :) Jeśli się komuś to nie podoba, nie musi mnie uświadamiać, jaka jestem niefajna. Przymusu czytania ani lubienia nie ma.
Jeśli jesteś tu nową osobą, zachęcam do pozostawienia śladu swojej obecności w postaci komentarza (zakładka Kredki w dłoń), a jeśli prowadzisz bloga - zostaw adres. Chętnie zajrzę!
Pozdrawiam i życzę miłej lektury :)

czwartek, 9 października 2014

Niestety za słodko

Zbieram się już od jakiegoś czasu do napisania kilku notek, ale mi nie po drodze. Stwierdzam, że kiedy siedzę w domu, dużo trudniej jest mi zasiąść przed komputerem. W pracy jednak i tak przed nim siedziałam, więc notkę mogłam sobie machnąć w przerwie między jedną czynnością a drugą :) Ale pewnie wkrótce wreszcie dokończę notkę o "postępach" ciążowych i ją opublikuję :)

A tymczasem - złe wieści :/ Dwa tygodnie temu robiłam test obciążenia glukozą. To była dla mnie męka, bo pierwszą rzeczą, jaką robię zaraz po obudzeniu się jest zjedzenie śniadania - pierwszy posiłek więc jadam zazwyczaj w okolicach godziny 6:30. Tamtego dnia musiałam być oczywiście na czczo, więc z domu wyszłam bez śniadania, co było dla mnie straszne :/ W dodatku obudziłam się wtedy już po 4:00 (zdarza mi się to niestety średnio co drugi dzień) i nie mogłam zasnąć, więc mój żołądek pracował już od ładnych kilku godzin i nie miał co trawić. Podczas podróży komunikacją miejską w porannym szczycie czułam się naprawdę fatalnie. Nie było miejsc siedzących i w pewnym momencie zrobiło mi się po prostu słabo - ewidentnie z głodu. Poprosiłabym pewnie nawet faceta, który siedział obok mnie, żeby pozwolił mi na chwilę usiąść, gdyby nie to, że nie miałam na to siły i bałam się, że jak się oderwę od kasownika, którego kurczowo się trzymałam i skupię na czymś innym niż łapanie oddechu i utrzymywanie się na nogach, to zwyczajnie zemdleję. Po paru minutach mi przeszło, ale przekornie postanowiłam sobie, że nie będę ustępować miejsca ciężarnym :P Być może niektóre z Was pamiętają, że parę lat temu pisałam o tym, jak nie podoba mi się roszczeniowa postawa osób starszych i ciężarnych kobiet - nadal to podtrzymuję i sama nigdy się nie domagam tego, żeby ktoś mi tego miejsca ustępował, zwłaszcza, kiedy czuję się dobrze (a tak jest prawie zawsze). A skoro tym razem poczułam się źle i mało tam nie padłam, ale jakoś nikt się nie kwapił, żeby chociaż zapytać, czy nie chciałabym usiąść i ja to po prostu przetrwałam, to znaczy, że inne ciężarne też mogą przetrwać. A co ja gorsza niby jestem? :) Może trochę jestem, skoro ten brzuch dla innych nie jest widoczny, ale już mniejsza o to, jak ja dałam radę, to i inne babki w ciąży sobie dadzą radę :P Uważam, że moja złośliwość w tym momencie jest jednak trochę uzasadniona :))
No, ale już wracając do tamtego dnia badania - wyniki były już na drugi dzień i od razu widziałam, że nie są najlepsze, ale nie do końca potrafiłam jednoznacznie stwierdzić, jakie są normy, bo wygląda na to, że w ciąży zazwyczaj robi się test na czczo i po godzinie od wypicia roztworu 50g glukozy, a tymczasem ja miałam od razu roztwór 75g i badanie po godzinie i dwóch. Z tego co wyczytałam, wyglądało na to, że mam stan przedcukrzycowy i trochę mnie to niepokoiło, zwłaszcza, że jestem w grupie podwyższonego ryzyka (mój tata ma od dwóch lat zdiagnozowaną cukrzycę typu II a ostatnio bardzo nas zaskoczyła wiadomość, że i moja młodsza siostra prawdopodobnie już się jej nabawiła :(( ). Czekałam jednak na wizytę u mojej lekarki, która niestety się przesunęła w czasie, bo pani doktor nie było w ubiegłym tygodniu i wszystkie wizyty z 30 września przełożyła dopiero na wczoraj.
Żyłam więc tak sobie dwa tygodnie w pełnej niepokoju niepewności i niestety wczoraj dostałam obuchem w łeb, bo lekarka definitywnie stwierdziła, że to cukrzyca ciążowa i w ogóle nie ma o czym mówić :( Skierowała mnie do poradni patologii ciąży przy jednym ze szpitali, gdzie podobno jest dobra poradnia diabetologiczna. Już się umówiłam i wizytę mam za tydzień. 

Podobno to się zdarza dość często (chociaż nie wiem, dlaczego tyle osób tak twierdzi, bo ja czytałam, że dotyka to 10% ciężarnych albo nawet 1 na 100 wg innego źródła, więc dla mnie to wcale nie jest często, no ale może mam inne pojęcie częstotliwości :)), ale przyznaję, że cały czas myślę o tym, dlaczego akurat mnie się to musiało przytrafić :/ Zwłaszcza, że od kilku lat odżywiam się w miarę racjonalnie - jadam regularne posiłki co 3-4 godziny, staram się, aby były one zbilansowane, nie jadam niczego po godzinie 20 tej, a po 18 staram się nie jeść niczego słodkiego. 
Faktem jest, że ostatnio miałam parcie na słodkie - pewnie mój organizm już się tego domagał - ale wcześniej, chociaż słodyczy nie unikałam to nie jadałam ich jakoś bardzo często, bywało, że całymi tygodniami nawet pół batonika nie tknęłam. Jeszcze niedawno kiedy sprawdzałam sobie cukier na czczo - czy to przy skierowaniu od lekarza, czy przy pomocy glukometru taty, miałam wynik dużo poniżej normy. Teraz już się w tej normie ledwo zmieściłam, ale wynik po dwóch godzinach był jednoznaczny - norma przekroczona o 30. Cóż, teraz przynajmniej wiem, dlaczego tak dużo sikam - nawet jak na ciężarną...

Martwię się, bo skoro dotychczas moje nawyki żywieniowe nie były najgorsze, to naprawdę nie wiem, co będę musiała robić i z czego rezygnować, żeby się poprawić. No ale muszę poczekać do przyszłego tygodnia i zobaczymy, co mi tam w tej poradni powiedzą. Swoją drogą ciekawe, co oni mi tam będą robić przez cztery godziny - bo na pewno nie krzywą cukrową (powiedzieli, że nie mam przychodzić na czczo)

I w ten oto sposób moja zwyczajna ciąża, która nie dawała i właściwie nadal nie daje mi żadnych dokuczliwych dolegliwości stała się ciążą podwyższonego ryzyka :( Ech...