Zastanawia mnie często, jak to jest, że ludzie się lubią albo nie
Wydaje mi się, że za to odpowiada pewien rodzaj chemii, która
występuje między nami. I nie chodzi mi wcale o relacje damsko-męskie, a
nawet wolałabym się skupić na zupełnie czymś innym.

Zauważyłam
już niejednokrotnie, że zwykle pierwsze wrażenie, jakie ktoś na mnie
zrobi, okazuje się trafne. Nawet jeśli czasami się zdarza, że w
pierwszej chwili mam o kimś nienajlepszą opinię a później zmieniam
zdanie, to na końcu okazuje się, że i tak miałam rację od samego
początku… Przyznam, że niewiele razy się pomyliłam.
Jestem
osobą, która lubi towarzystwo. Nie polega to może na tym, że muszę mieć
wokół siebie mnóstwo ludzi, bo wręcz przeciwnie – w większej grupie
czuję się bardziej anonimowa i zwyczajnie nie chce mi się odzywać, bo
być może nie ze wszystkimi chce mi się gadać
Ale zdecydowanie w każdej sytuacji lubię sobie znaleźć kogoś, z kim
można się wymienić informacjami, spostrzeżeniami, zażartować…

Jako,
że jestem otwartą osobą, nie jest dla mnie problemem podejść do kogoś,
zapytać o coś, uśmiechnąć się. Tak też było podczas pierwszych zajęć na
studiach podyplomowych. Kiedy weszłam, w sali było tylko kilka osób.
Instynktownie usiadłam koło dziewczyny, która stylem ubierania się i
sylwetką przypominała mi moją dobrą koleżankę. Zagadałam do niej parę
razy, ona też o coś mnie zapytała, ale jakoś tak… źle jej z oczu
patrzyło :)) Zanim rozpoczęły się zajęcia, wymówiłam się tym, że słabo
widzę (co akurat było prawdą) i bez żalu przesiadłam się o kilka ławek
bliżej. Kolejnego dnia, siedziałam sama na korytarzu, a obok mnie
usiadły dwie dziewczyny, podchodząc, uśmiechnęły się i przywitały.
Zapytałam je o coś i nawiązałyśmy grzecznościową rozmowę. Podczas zajęć
nie siedziałyśmy koło siebie, ale jedna z nich – Ada – zagadywała mnie
od czasu do czasu, dzięki czemu nie czułam się głupio, jako osoba
naprzykrzająca się. Tydzień później, na kolejnych zajęciach w sposób
zupełnie naturalny zajęłyśmy miejsce obok siebie, przerwy spędzałyśmy
razem i naprawdę zdumiewające jest to, jak szybko się dogadałyśmy.
Widziałyśmy się dopiero na czterech zjazdach a bardzo szybko poczułyśmy
się w swoim towarzystwie swobodnie na tyle, żeby jedna drugiej poprawiła
kołnierzyk, czy ściągnęła włosy z ubrania
Nawiązałyśmy nić porozumienia, która pozwoliła nam na żarty
sytuacyjne, niezrozumiałe dla innych, wymianę porozumiewawczych
wspomnień i nieco złośliwe stwierdzenie, że tamtej (co to usiadłam koło
niej na początku) naprawdę źle z oczu patrzy i ani razu się nie
uśmiechnęła. Na każdej przerwie nie możemy się nagadać i wcale nie
oznacza to, że opowiadamy sobie historie całego życia. Tak po prostu
wyszło, że złapałyśmy dobry kontakt i dobrze czujemy się w swoim
towarzystwie.

Przy
okazji ostatnich zajęć zauważyłam, że cała grupa (jest nas około 30
osób) siedzi rozproszona. Zwłaszcza dziewczyny. Każda w swoim kąciku,
przerwy spędzają osobno. Oprócz mnie i Ady są jeszcze dwie pary
dziewczyn, które siedzą zawsze razem, z tym, że one chyba znały się już
wcześniej. Nie jest oczywiście tak, że nikt do kogo się nie odzywa, ale
nie widzę w tych ludziach potrzeby nawiązania jakichś relacji z innymi,
co mnie bardzo dziwi. Ja zawsze starałam się w tłumie znaleźć jakąś
bratnią duszę*. Dzięki temu mam wielu znajomych z różnych kręgów i kiedy
na przykład kurs hiszpańskiego dobiegł końca, ja nadal spotykam się z
koleżanką na nim poznaną w kawiarni, z dziewczynami ze studiów zaocznych
utrzymuję kontakt, mimo, że jedna jest w Toruniu a druga we Włoszech. Z
jedną taką bratnią duszą, którą wyłowiłam z tłumu (a w zasadzie ona
mnie wyłowiła, bo pomyślała, podobnie jak ja o niej zresztą, że jestem
osobą, do której warto podejść i się przedstawić) łączy mnie serdeczna
więź* już ponad dziesięć lat – mowa o Dorocie.
Od
ludzi wysyłających jakieś negatywne fluidy staram się trzymać z daleka.
Nie lubię takich, którzy nie odpowiadają na powitanie, są gburowaci,
nie uśmiechają się i zawsze na coś narzekają. Unikam też osób
protekcjonalnych i cwaniaczkowatych. I, no cóż, nie ocenia się książki
po okładce, ale nie szukam na siłę kontaktu z tymi, którzy zrobili na
mnie złe pierwsze wrażenie.
* proszę nie mylić z przyjaźnią, to nadal jest słowo, którego nie stosuję w odniesieniu do moich relacji z innymi ludźmi