*OGŁOSZENIE*

Witam wszystkich odwiedzających :) Zarówno stałych czytelników, jak i "przelotnych" gości.
Wszyscy są mile widziani, ale proszę pamiętać o tym, że jest to moje miejsce, a więc piszę o czym chcę, w sposób w jaki chcę i jestem jaka chcę być :) Jeśli się komuś to nie podoba, nie musi mnie uświadamiać, jaka jestem niefajna. Przymusu czytania ani lubienia nie ma.
Jeśli jesteś tu nową osobą, zachęcam do pozostawienia śladu swojej obecności w postaci komentarza (zakładka Kredki w dłoń), a jeśli prowadzisz bloga - zostaw adres. Chętnie zajrzę!
Pozdrawiam i życzę miłej lektury :)

czwartek, 22 sierpnia 2013

Z morałem, a nawet bez ;)

Być może pamiętacie, jak przed swoim urlopem wspominałam o spotkaniach z koleżankami i o tym, że niepokoiłam się brakiem wiadomości od hiszpańskiej Ani. 
Oczywiście, jak to zwykle w moim przypadku bywa, mój niepokój był zupełnie nieuzasadniony ;) Jeszcze tego samego wieczora dostałam od Ani smsa, że zadzwoni następnego dnia. Zadzwoniła, kiedy akurat byłam w drodze do Poznania. Przeprosiła za milczenie i opowiedziała, jak wyglądały jej ostatnie dni. Wcale się nie dziwię, że nie miała czasu się odezwać. Przyjeżdża na dwa tygodnie, chciałaby w tym czasie spędzić maksimum swojego wolnego czasu z rodziną, a jednocześnie zobaczyć się z jak największą liczbą znajomych... Ale okazało się, że i dla mnie znalazła czas! "Wcisnęła" mnie między dwa swoje spotkania z innymi koleżankami i strasznie przepraszała, że ma tylko godzinę. A ja się bardzo cieszyłam, że mamy tą godzinkę :) Prawdę mówiąc bałam się, że w ogóle nie uda nam się zobaczyć. Jej było strasznie głupio, że tak mało czasu ma dla mnie, a ja uważam, że taka godzina znaczy więcej niż cały dzień - jeśli się wie, że danej osobie na tym spotkaniu zależy.
Oczywiście, że ten czas przy piwku minął nam w oka mgnieniu, ale zdążyłyśmy omówić najistotniejsze sprawy :) Poczułam się usatysfakcjonowana :)

Ale oczywiście musiałam sobie wkręcić kolejną rzecz ;) W końcu pisałam kiedyś, że wkrętarka ze mnie :P Napisałam do Doroty smsa. Odkąd się przeprowadziłam mamy w zasadzie non stop gorącą linię - maile i smsy idą u nas w dziesiątki (o ile nie setki czasami) dziennie. Okazało się, że koniecznie musimy sobie przekazywać informacje dotyczące tego, że instruktor fitness zmienił fryzurę albo że podoba nam się jakaś piosenka. Wydaje się, że to totalne bzdury - i jak się zgadzam! Ale rzecz w tym, że my się takimi drobnymi bzdurkami wymieniałyśmy codziennie, najpierw ze sobą mieszkając, a potem chodząc na aerobik. I nagle się okazało, że muszę napisać do Doroty z jakimś drobiazgiem, bo inaczej się uduszę :P Czasami są sprawy ważniejsze, czasami się wygłupiamy, a czasami piszemy tylko o błahostkach jak np. to, że pogoda w Poznaniu fatalna. Nie wyobrażam sobie, żeby tej wymiany myśli między nami nie było. Wracając więc do rzeczy - odpisałam Dorocie na maila przed tym swoim urlopem, a ona mi już od trzech dni nie odpowiadała. Wiedziałam, że kompa ma zepsutego, ale to nie było dla niej przeszkodą, bo zawsze odzywała się prędzej, czy później. Trzy dni nie mieściły się już nawet w później :P Pytam się ja więc jej w tym smsie, czemu zamilkła. A tu nadal nic! I tu już się naprawdę zaniepokoiłam. Na smsy Dorota odpisuje natychmiastowo. I oczywiście wkrętarka zaczęła działać. Już myślałam, że porwali mnie kosmici, albo co gorsza - przestała mnie kochać! :P Franek mnie wyśmiewał, i jak zwykle miał rację, bo następnego dnia z samego rana dostałam wiadomość, że Dorota z Juską zrobiły sobie spontaniczny wypad na długi weekend do Berlina i nie zdążyła nawet mi o tym dać znać. Napisała, bo wiedziała doskonale, że jak tego nie zrobi, to się będę denerwować i wymyślać niestworzone scenariusze. Zapewniła więc, że kocha nadal i zobaczymy się zaraz po jej powrocie. I zobaczyłyśmy się - poszłyśmy razem do szewca a potem na targ :D Nasza znajomość jest niesamowita. W życiu jeszcze się na żadną kawę czy obiad nie umówiłyśmy, co najwyżej załatwiamy razem sprawy ;P

Bałam się, że jak przestaniemy na ten aerobik chodzić codziennie razem, to wszystko nam się urwie i popsuje. Okazało się, że chyba nie ma na nas mocnych, a ta odległość paradoksalnie jeszcze nas do siebie zbliżyła! Nie umiem tego wytłumaczyć, nie mam pojęcia, jak to się stało, ale naprawdę jeszcze nigdy nie miałyśmy ze sobą tak dobrego kontaktu - i tak częstego (pomijając wspólne mieszkanie). Mam wrażenie, że nasza relacja nabrała głębi - nawet gdy "rozmawiamy" o płytkich sprawach :) Dorota zaliczyła w Podwarszawie już dwa weekendy a pewnie za jakiś czas przyjedzie znowu ( i pojawi się dylemat - spać z Frankiem, czy z Dorotą? :P) 
No i właśnie - niechcący się rozpisałam, bo miałam pisać o tych weekendach i o tym, co robiłyśmy, a temat mi się rozwinął nie do końca w tym kierunku, w którym zamierzałam ;) Ale jakoś mi się na refleksje zebrało.
To już może zostawię to na następny raz.

A morał z tej notki taki, że trzeba się do mnie odzywać na bieżąco, bo w przeciwnym wypadku czuję się niekochana :D