*OGŁOSZENIE*

Witam wszystkich odwiedzających :) Zarówno stałych czytelników, jak i "przelotnych" gości.
Wszyscy są mile widziani, ale proszę pamiętać o tym, że jest to moje miejsce, a więc piszę o czym chcę, w sposób w jaki chcę i jestem jaka chcę być :) Jeśli się komuś to nie podoba, nie musi mnie uświadamiać, jaka jestem niefajna. Przymusu czytania ani lubienia nie ma.
Jeśli jesteś tu nową osobą, zachęcam do pozostawienia śladu swojej obecności w postaci komentarza (zakładka Kredki w dłoń), a jeśli prowadzisz bloga - zostaw adres. Chętnie zajrzę!
Pozdrawiam i życzę miłej lektury :)

niedziela, 7 sierpnia 2011

O kryzysach blogowych i ich żegnaniu :)

Zdecydowanie mogę już z czystym sercem powiedzieć – wróciłam! Po trzech miesiącach kryzys blogowy wreszcie mnie opuścił, tego mogę być pewna – przynajmniej na razie :) Zaczęło się już zimą, a nasiliło wiosną. Oczywiście przyczyniły się do tego zmiana pracy, która pociagnęła za sobą częściową zmianę  trybu życia, a także mniejsza ilość wolnego czasu, który musiałam poświęcać na pisanie pracy podyplomowej i naukę. Ale to nie wszystko, tak naprawdę, potrzebowałam przerwy. Musiałam przemyśleć sobie kilka rzeczy, zastanowić się nad niektórymi sprawami związanymi z blogowaniem. Po trzech latach blogowania, z przykrością musiałam stwierdzić, że w niektórych kwestiach blogowisko mnie rozczarowało. Czy te moje przemyślenia były owocne, zapewne dopiero się okaże.

Przyszedł czas, kiedy stwierdziłam, że blogowanie w danej chwili nie jest mi niezbędne – nie przestałam pisać całkowicie, ale zmniejszenie się ilości postów z dwudziestu do ośmiu miesięcznie to jednak znak, że blog nie był chwilowo tak bliski mojemu sercu. Wolny czas, kiedy już go miałam, wolałam spędzać inaczej. Na zaprzyjaźnione blogi starałam się zaglądać, chociaż tutaj rzeczywiście największą przeszkodą był brak czasu. Odpuściłam więc komentowanie, ale muszę przyznać, że byłam raczej na bieżąco z tym, co się u Was dzieje. Ale z czasem coraz trudniej było wrócić – miałam zaległości, to mnie więc zniechęcało, powstawały następne zaległości – jak nic błędne koło. Wreszcie nadszedł dzień, kiedy stwierdziłam – wóz, albo przewóz :) Musiałam sprawdzić, czy na pewno chcę dalej blogować albo, czy na pewno tego nie chcę.. Stwierdziłam, że napiszę kilka notek i zobaczę, czy na powrót złapię bakcyla. Złapałam. Poczułam znowu znajomy entuzjazm, mam nadzieję, że zostanie przy mnie na dłużej.

Zrobiłam też porządek w linkach, sprawdziłam, kto porzucił swoje miejsce w sieci, zaktualizowałam adresy. Doszłam też do wniosku, że muszę to robić częściej. Linków jest coraz więcej, a nie jest fizycznie możliwe odwiedzać nieskończoną liczbę blogów. Muszę więc częściej je weryfikować. Po co mi w linkach blog osoby, która była u mnie tylko raz lub nawet kilka razy, ale dość dawno i pewnie nawet nie pamięta kim jestem? Jeśli dany blog mnie nie urzekł (powiedzmy sobie szczerze, nie wszystkie blogi nas urzekają :)) i odwiedzam go raczej z obowiązku niż przyjemności, to raczej mija się z celem. Muszę bardziej nad tym czuwać :) Zastanawiałam się jeszcze nad jedną kwestią: bardzo często gdy odwiedzałam blogi osób, ktore pisały mniej i odwiedzały rzadziej inne blogi (czy to z braku czasu, czy chęci, mniejsza o to) spotykałam się ze skargą, że czują się opuszczone – że odkąd przestały zaglądać na inne blogi, to i u nich liczba odwiedzin spadła. Prawdę mówiąc nie rozumiałam tego i… nie rozumiem nadal :) Dla mnie to naturalne, że blogowanie odbywa się trochę na zasadzie wzajemności – odwiedzasz mnie, więc i ja chcę zobaczyć, co u Ciebie słychać. Skoro wyrażasz chęć poznania mnie lepiej, nawiązania nici porozumienia, to i ja jestem chętna, by odwiedzać Ciebie i nie czuję się niechcianym gościem. Przyznaję, że nawet jeśli są blogi, które naprawdę fajnie mi się czyta, to z czasem rzadziej na nie zaglądam, bo bardziej interesują mnie losy osób z którymi wiąże mnie po prostu ciągła interakcja :) Gdy odwiedzam dany blog, komentuję, a jego właściciel(ka) nawet nie odpowiada na mój komentarz, nie wspominając już o jakiejkolwiek rewizycie u mnie :) to zastanawiam się, czy moja obecność takiemu bloggerowi jest w ogóle potrzebna i czy jest zainteresowany znajomością ze mną – wszystko wskazuje na to, że nie, a ja się narzucać nie lubię :)
Ale wracając do blogowiczów „opuszczonych” – jeśli ktoś pisze mniej i rzadziej zagląda na znajome blogi, to musi liczyć się z tym, że i u niego będzie mniej czytelników. Oczywiście nie mówię o chwilowych przestojach – spowodowanych wyjazdem, chwilowym nawałem pracy, czy nawet po prostu gorszym okresem w zyciu, ale o dłuższych nieobecnościach. Gdy ja przestałam udzielać się na Waszych blogach, nie zdziwiło mnie wcale, że i do mnie część osób przestała zaglądać regularnie. Jest to dla mnie naturalna sytuacja. Ja również w pierwszej kolejności – zwłaszcza, gdy jestem ograniczona czasem – zaglądam do osób, które były też u mnie. Dlatego nie rozumiałam, nie rozumiem i pewnie nie zrozumiem tych wpisów, w których ktoś się żali, że po tym jak przestał odwiedzać innych i inni ograniczyli swe wizyty u niego :) Czy w życiu realnym nie jest podobnie? Jeśli przestajemy do kogoś dzwonić, zachęcać go do spotkania, bądź odpowiadać na telefony, to z czasem ta osoba odpuści :)
Jednak muszę przyznać, że i tak byłam zaskoczona, jak wiele z Was nie „opuściło” mnie mimo wszystko, a nawet pojawiło się sporo nowych, wiernych czytelniczek. Dziękuję Wam bardzo za to, bo to pozwala mi sądzić, że chyba naprawdę w pewien sposób stałyśmy się sobie bliskie, skoro jesteście w stanie mi wybaczyć nawet dłuższą nieobecność i byłyście gotowe czekać na mój powrót.  No i że nie przynudzam aż tak bardzo :) Na pewno to, że odwiedzałyście mnie nadal w dużej mierze przyczyniło się do mojego powrotu, bo zawsze łatwiej, gdy ktoś czeka :)
A wróciłam na całego :) Odwiedziłam każdy jeden blog, który mam zalinkowany :) Nadrobiłam zaległości, wiem co u Was słychać i zostawiłam komentarze, jeśli tylko miałam coś do powiedzenia na dany temat :) I mam chęci, żeby pisać dalej.. Mam nadzieję, ze brak czasu nie będzie już wielką przeszkodą.