*OGŁOSZENIE*

Witam wszystkich odwiedzających :) Zarówno stałych czytelników, jak i "przelotnych" gości.
Wszyscy są mile widziani, ale proszę pamiętać o tym, że jest to moje miejsce, a więc piszę o czym chcę, w sposób w jaki chcę i jestem jaka chcę być :) Jeśli się komuś to nie podoba, nie musi mnie uświadamiać, jaka jestem niefajna. Przymusu czytania ani lubienia nie ma.
Jeśli jesteś tu nową osobą, zachęcam do pozostawienia śladu swojej obecności w postaci komentarza (zakładka Kredki w dłoń), a jeśli prowadzisz bloga - zostaw adres. Chętnie zajrzę!
Pozdrawiam i życzę miłej lektury :)

piątek, 25 grudnia 2009

Święta nieco inaczej…

Ochhh, uwielbiam ten świąteczny czas. Choć przyznam, że zawsze podczas kolacji wigilijnej mam ochotę zatrzymać czas. Co roku jest tak samo. Ciepło, przyjemnie i wesoło. A przede wszystkim rodzinnie. Tylko raz było inaczej…
Trzy lata temu, kiedy byłam w Hiszpanii, nie bardzo miałam możliwość wrócić na święta do Polski. Początkowo opcja spędzenia Bożego Narodzenia za granicą wydawała mi się zupełnie nie do pomyślenia. Ale potem rozsądek wziął górę nad emocjami i pogodziłam się z tym… Okazało się, że dwie moje koleżanki, które przebywały w Ciudad Real – jakieś 150 km od Cordoby – również nie wracały na święta do Polski. Postanowiłam spędzić Wigilię z nimi. I wiecie co? Mimo, że tęskniłam za domem, było całkiem przyjemnie. Do dzisiaj wspominamy miło tamte święta – było tradycyjnie (na tyle, na ile pozwalała nam Hiszpania ;)), wesoło i naprawdę potrafiłyśmy stworzyć rodzinną atmosferę.
Zaczęło się ciekawie, kiedy o mało nie przesiadłam się do złego autobusu ;) Specjalnie dla mnie zatrzymano autobus jadący w kierunku Ciudad Real ;) Potem było jeszcze ciekawiej, kiedy wysiadłam na dworcu autobusowym, gdzie miała czekać na mnie koleżanka. Nie doczekałam się jej… Ani ona mnie… czekając na dworcu kolejowym :) Błogosławmy telefony komórkowe, bo nie wiem co bym zrobiła ;)
Ale potem było już raczej bezproblemowo. Mama krótko przed świętami przysłała mi paczkę, w której oprócz prezentów były między innymi suszone grzyby i kiszona kapusta :)) Mogłyśmy więc przyrządzić sobie chociaż część wigilijnych potraw. Na przykład zupę grzybową:
 
W hiszpańskim supermarkecie udało nam się dopaść „remolachas”, czyli coś jakby buraki, więc wyszło nam nawet coś jakby barszcz…:
 
…z uszkami :)]
 
Były oczywiście również pierogi z kapustą i grzybami :)
 
W końcu mogłyśmy zasiąść do wieczerzy :)) No same powiedzcie, nastrój trochę był ;)
 
A po kolacji każda z nas zajęła swój kąt w pokoju, dopadła swojego laptopa i połączyłyśmy się z Polską…
 
Nie ma to jak święta w domu. Ale tamto Boże Narodzenie również miało swój urok. Bałam się, że totalnie się zdołujemy i będziemy ryczeć po kątach. A okazało się, że potrafiłyśmy stworzyć taką rodzinną, ciepłą atmosferę. Za domem nadal tęskniłyśmy, ale tu pomogła nam technologia i Skype:) No i oczywiście własne towarzystwo, no bo same powiedzcie, czy wyglądałyśmy na smutne? ;))
 
ZDJĘCIE BYŁO I SIĘ ZMYŁO :)
 
Ps. I uwielbiam tę hiszpańską „kolędę”: klik