*OGŁOSZENIE*

Witam wszystkich odwiedzających :) Zarówno stałych czytelników, jak i "przelotnych" gości.
Wszyscy są mile widziani, ale proszę pamiętać o tym, że jest to moje miejsce, a więc piszę o czym chcę, w sposób w jaki chcę i jestem jaka chcę być :) Jeśli się komuś to nie podoba, nie musi mnie uświadamiać, jaka jestem niefajna. Przymusu czytania ani lubienia nie ma.
Jeśli jesteś tu nową osobą, zachęcam do pozostawienia śladu swojej obecności w postaci komentarza (zakładka Kredki w dłoń), a jeśli prowadzisz bloga - zostaw adres. Chętnie zajrzę!
Pozdrawiam i życzę miłej lektury :)

poniedziałek, 29 grudnia 2014

Spotkania

Powoli dobiegają końca nasze świąteczne wojaże. Jutro wyjeżdżamy z Poznania - jeszcze tylko jedno spotkanie nas czeka. Bo ten poznański czas był wyjątkowo obfity w spotkania towarzyskie. Najpierw już w trasie widzieliśmy się znowu z Dorotą, bo się zabrała z nami z Miasteczka. Jeszcze tego samego dnia do teściów z wizytą wpadła babcia i wujostwo i spędziliśmy razem całe popołudnie. Wieczorem Franek spotkał się ze swoim kolegą. Z kolei w sobotę ja byłam umówiona na pogaduchy z hiszpańską Anią. Udało nam się wreszcie po półtora roku zobaczyć :) 
Wczoraj mieliśmy znowu rodzinny czas - odwiedziliśmy Ulubionego Kuzyna Franka i jego rodzinę. Trochę sobie tam posiedzieliśmy, a wieczorem pograliśmy z teściami w planszówki. Dziś z kolei odwiedzaliśmy kuzynkę Franka i jej rodzinę :) Kasia ma dwójkę dzieci - czteroletnią córkę i synka, który pod koniec września skończył roczek. Dostaliśmy po nim trzy siatki ciuchów! Większość jest większych, "na później", ale przydadzą się na pewno. Jedna siatka będzie na najbliższe miesiące :) Tyle tych ubrań, że się chyba pogubię :P Ale fajnie, cieszymy się. Mieliśmy też dzisiaj pojechać po ten materacyk do łóżeczka, ale kuzynka oddała nam swój - to znaczy jej dzieci :) - prawie nieużywany! Stwierdziliśmy, że ponieważ nadal nie podjęliśmy żadnej decyzji i wcale nie jesteśmy mądrzejsi co do tego, jaki materac kupić, to ten nam się akurat przyda na początek, a później może będziemy mieli jakieś swoje przemyślenia i doświadczenia, to kupimy. A może ten będzie wystarczający :)
Wieczorem spotkaliśmy się jeszcze z Alą. Miał być jeszcze R. (pamiętacie? mój szef z czasów restauracji), ale nie dał rady się wyrwać. Skończyło się więc na tym, że Franek posiedział z nami przez godzinkę z hakiem i poszedł na spotkanie z kolegami, bo stwierdził, że na pewno mamy jakieś babskie sprawy do omówienia. Kiedy zadzwonił po trzech godzinach, to nie mógł uwierzyć, że nadal siedzimy w tej samej knajpce, że nic więcej nie zamówiłyśmy i tak po prostu gadamy. Facetom to się chyba w głowie nie mieści :)
Jutro będziemy wyjeżdżać już koło południa, ale jeszcze rano pojedziemy na szybko do brata Franka - na święta byli u bratowej, wrócili dopiero dziś popołudniu, więc wpadniemy do nich jeszcze na godzinkę. I tym sposobem "zaliczymy" prawie wszystkich - po raz ostatni w okrojonym składzie. Nie udało mi się właściwie tylko z Juską zobaczyć, bo ona z kolei z Miasteczka przyjechała dopiero wczoraj wieczorem i już po prostu zabrakło czasu. Ale ogólnie jesteśmy zadowoleni, że udało nam się praktycznie ze wszystkimi zobaczyć i nawet koniec 37go tygodnia ciąży nam w tym nie przeszkodził.

Mam umówioną na jutro wieczorem w Warszawie wizytę kontrolną u lekarza, więc wyjedziemy tak, żeby ze spokojem dojechać i mieć jeszcze zapas. W środę rano z kolei następne KTG. Mam nadzieję, że będzie równie pozytywnie, jak ostatnio. A właśnie, miałam jeszcze napisać jak to było tydzień temu. Ale za dużo mam tych różnych tematów! Nie wyrabiam się z pisaniem :)