*OGŁOSZENIE*

Witam wszystkich odwiedzających :) Zarówno stałych czytelników, jak i "przelotnych" gości.
Wszyscy są mile widziani, ale proszę pamiętać o tym, że jest to moje miejsce, a więc piszę o czym chcę, w sposób w jaki chcę i jestem jaka chcę być :) Jeśli się komuś to nie podoba, nie musi mnie uświadamiać, jaka jestem niefajna. Przymusu czytania ani lubienia nie ma.
Jeśli jesteś tu nową osobą, zachęcam do pozostawienia śladu swojej obecności w postaci komentarza (zakładka Kredki w dłoń), a jeśli prowadzisz bloga - zostaw adres. Chętnie zajrzę!
Pozdrawiam i życzę miłej lektury :)

niedziela, 22 lutego 2009

Mądrości piwne

I jeszcze taka próbka naszych złotych myśli przy tym piwku. Dorota w czwartek ma obronę i tak sobie kombinuje, jakby się wszelki wypadek zabezpieczyć:
- Kurdę, do spowiedzi bym poszła…
- To ja pójdę z Tobą. W środę jest Popielec to może będą spowiadać.
- No ale to trzeba by do kościoła iść.
- … ??? No raczej…
Po chwili:
- Ale ja jeszcze poprzedniej pokuty nie odmówiłam.
- No to odmów.
- A masz książeczkę?
- Nie… W internecie sobie poszukaj.
- Tylko nie pamiętam, którą litanię miałam odmówić.
- Odmów wszystkie. Na wszelki wypadek.
A potem:
- Ty kurde, patrz jak w tym roku fajnie wypada – Środa Popielcowa w środę!
Chyba najwyższa pora iść spać :D

Wybyczona

Pojechałam na weekend do domu. Pierwszy raz od czerwca pojechałam pociągiem, bo warunki na drogach były tak kiepskie, że wolałam wsiąść do pociągu, wyciągnąć książkę i nie przejmować się żadnym błotem pośniegowym, możliwością wpadnięcia w poślizg i takimi tam. Cóż, przygoda niesamowita :P I pomyśleć, że przez prawie pięć tak jeździłam kilka razy w miesiącu, a na pierwszym roku nawet co tydzień :) Cztery godziny w zatłoczonym pociągu. A z powrotem na dodatek jeszcze przesiadka. Zaliczyłam dzisiaj i opóźnienie 20 minutowe, i siedzenie w przedsionku na torbie, z braku miejsc oczywiście, i brak światła oraz przegrzany przedział. Jednym słowem wszystkie możliwe atrakcje jakie zapewnia PKP :D Ale i tak nie było źle. Przynajmniej sobie poczytałam i powspominałam stare dobre(?) czasy bezsamochodowe. A w domu się wybyczyłam jak nigdy! Jak się w czwartek pakowałam to przygotowałam sobie notatki, podręcznik, artykuły do przetłumaczenia, słówka i całą resztę. Po czym wzięłam tylko Claudię, i dwie książki do poczytania. Pomyślałam sobie, że w ten weekend odpoczywam. Jak pomyślałam tak zrobiłam. Wczoraj trochę pomogłam w sprzątaniu a tak poza tym czytałam, spałam, snułam się po domu, bawiłam się z psem a na koniec obejrzałam dwa filmy. Jak ja to lubię:) A na zakończenie tego leniwego weekendu poprosiłam Franka o lekki masaż (kurczę coś mnie kość ogonowa ostatnio boli, za dużo siedzę chyba, ma ktoś pomysł co z tym zrobić?:), a teraz leżymy z Dorotą do góry brzuchem i sączymy piwko. No dobra, nie leżymy tylko jesteśmy w pozycji półsiedzącej:) Ja piszę a ona drapie się po głowie. Chwilo trwaj :D
Ps. Wyobraźcie sobie, że Franek tego pączka nie pamięta! A wydawał się już rozmawiać ze mną całkiem sensownie – zdaje się, że po prostu lunatykował :D