*OGŁOSZENIE*

Witam wszystkich odwiedzających :) Zarówno stałych czytelników, jak i "przelotnych" gości.
Wszyscy są mile widziani, ale proszę pamiętać o tym, że jest to moje miejsce, a więc piszę o czym chcę, w sposób w jaki chcę i jestem jaka chcę być :) Jeśli się komuś to nie podoba, nie musi mnie uświadamiać, jaka jestem niefajna. Przymusu czytania ani lubienia nie ma.
Jeśli jesteś tu nową osobą, zachęcam do pozostawienia śladu swojej obecności w postaci komentarza (zakładka Kredki w dłoń), a jeśli prowadzisz bloga - zostaw adres. Chętnie zajrzę!
Pozdrawiam i życzę miłej lektury :)

piątek, 22 kwietnia 2011

A wiosna przyszła pieszo…

No i jak to się stało, że mamy już piątek?? Przecież dopiero co w poniedziałek notkę pisałam i już zaraz miałam napisać kolejną, a tu tydzień prawie się kończy :)
I miało być znowu o pracy i o tym co tam robię, w końcu od dawna tę notkę obiecuję, ale jakoś się tak zrobiło wiosennie i świątecznie, że aż mi ta tematyka nie pasuje chwilowo, więc ją nieco w czasie przesunę. Zwłaszcza, ze dziś mam niby-wolne i nadaję już z Miasteczka :) A niby-wolne dlatego, że po prostu wszystkie magazyny u nas pozamykane, większość biur także więc Warszawa powiedziała, że nie muszę siedzieć w biurze a żebym tylko wzięła służbowego kompa i była pod mailem i telefonem przez parę godzin. Zrobiłam raport, laptop sobie włączony cicho w kącie siedział i tak wyglądał mój dzień w pracy. Całe szczęście, że nie musiałam ośmiu godzin siedzieć w pustym biurowcu.
A tymczasem – czy wiecie, że kończy się nam już kwiecień? :) Bo ja się dopiero zorientowałam i przyznać muszę, że nieco mnie to zszokowało. Czas pędzi mi już dość szybko od jakiegoś czasu, ale to co się dzieje w tym roku, to już przechodzi moje pojęcie. Nie wiem jak to się dzieje i co ja robię, że nawet nie zauważam upływu tych dni, ale chyba po prostu żyję intensywnie.
I co roku mam ten sam problem, który powtórzył się i teraz – znowu przegapiłam wiosnę! Zawsze chcę ją gdzieś przydybać jak się skrada, jak dopiero zaczyna zostawiać pierwsze ślady, a ona zawsze jest sprytniejsza i co roku jest to samo. Spoglądam nagle któregoś dnia na drzewo czy jakiś krzew i… ono już się zielone robi! Już jakieś pączki pierwsze wypuszcza… Patrzę więc w drugą stronę i zastanawiam się – kiedy ta trawka zaczęła tu rosnąć? :) I znowu postanawiam sobie, że w przyszłym roku to już na pewno będę z lupą wyglądać pierwszych pąków na drzewach. Taaa… :)

Kocham taką pogodę, jaką mamy ostatnio. Uwielbiam wiosnę, lato mogłoby nawet nie przychodzić, jeśli wiosna wyglądałaby cały czas tak, jak teraz… :) Okres od maja do października to zawsze dla mnie najlepszy czas, tylko dlaczego zawsze ta połowa roku mija dużo szybciej niż ta od listopada do kwietnia? :D Kolejna z serii nierozwiązywalnych zagadek świata… :)
***

Naplotkowała sosna,
że już się zbliża wiosna,
Kret skrzywił się ponuro:
-Przyjedzie pewno furą…
Jeż się najeżył srodze:
raczej na hulajnodze.
Wąż syknął – Ja nie wierzę ,
przyjedzie na rowerze.
Kos gwizdnął: Wiem coś o tym,
przyleci samolotem.
Skąd znowu – rzekła sroka -
ja jej nie spuszczam z oka
i w zeszłym roku w maju
widziałam ją w tramwaju.
-Nieprawda! Wiosna zwykle
przyjeżdża motocyklem!
-A ja wam to udowodnię,
że właśnie samochodem,
-Nieprawda, bo w karecie!
- W karecie? Cóż pan plecie?
Oświadczyć mogę krótko,
że płynie własną łódką!

A wiosna przyszła pieszo.
Już kwiaty z nią się spieszą,
już trawy przed nią rosną
i szumią: – Witaj wiosno!
Jan Brzechwa