*OGŁOSZENIE*

Witam wszystkich odwiedzających :) Zarówno stałych czytelników, jak i "przelotnych" gości.
Wszyscy są mile widziani, ale proszę pamiętać o tym, że jest to moje miejsce, a więc piszę o czym chcę, w sposób w jaki chcę i jestem jaka chcę być :) Jeśli się komuś to nie podoba, nie musi mnie uświadamiać, jaka jestem niefajna. Przymusu czytania ani lubienia nie ma.
Jeśli jesteś tu nową osobą, zachęcam do pozostawienia śladu swojej obecności w postaci komentarza (zakładka Kredki w dłoń), a jeśli prowadzisz bloga - zostaw adres. Chętnie zajrzę!
Pozdrawiam i życzę miłej lektury :)

sobota, 7 czerwca 2014

Taki tam słowotok

Ostatnio mam trochę gorszy czas. Właściwie bez konkretnego powodu, bo nic się nie wydarzyło, ale moje przemyślenia nie dają mi spokoju. Każdego dnia gonitwa myśli i analizowanie tego, jak będzie, choć to przecież nie ma większego sensu. Do tego przykre wiadomości o tym, że osoby za które mocno trzymałam kciuki muszą mierzyć się z bardzo przykrymi faktami wcale nie podnosi na duchu. Ech, chciałoby się, żeby los się jednak wreszcie odwrócił.
Niemniej jednak u nas najgorzej nie jest, tylko jakoś się pozbierać ostatnio nie mogłam, żeby wreszcie coś napisać, a jak próbowałam, to okazywało się, że nie ma na to czasu. No to co u nas? :)
Od prawie miesiąca Franek już jeździ sam, bez patrona.Na końcówkę maja grafik dostał mu się kiepski, bo miał same popołudniówki i tylko dwa wolne dni. Nie zamierzamy narzekać - co to, to nie. Za bardzo nam na tej pracy zależało i za bardzo wiemy, że ta kwestia poukładała nam się najlepiej, jak mogła. Ale łatwo nie było - Franek się stresował, bo niektórych linii jeszcze nie znał, więc nie miał czasu nawet odpocząć, bo wracał późno (autobusy dzienne w Warszawie kursują nawet do północy), a rano wstawał i znikał na trzy godziny, żeby "zwiedzić" linię, której nie zna, a którą ma w grafiku, a później wracał tylko po to, żeby zjeść, wykąpać się i wyjść do pracy. Poza tym - jak to często na początku - kilka spraw organizacyjno-technicznych trochę szwankowało, a że był weekend, nic nie można było załatwić. Ale daliśmy radę.
I dajemy nadal. Wiemy, że to tylko trudne początki - później Franek będzie już znał wszystkie trasy i nie będzie się tak stresował przed kursami. Przyzwyczaimy się też do nowego rozkładu dni. Sama przecież pisałam, że czasami nawet mi brakuje tych Franka popołudniówek :) Zastanawiam się co prawda, czy tego nie odszczekać, ale jeszcze się wstrzymam :) Odwykłam od tego, ale to też kwestia przyzwyczajenia i znajdę swój rytm. 
Ostatnio miałam jednak przez większość czasu męża w domu, bo przez pierwsze dwa tygodnie czerwca według grafiku chodzi na rano, a później znowu przez dwa będą popołudniówki. Jakoś będę musiała sobie z tym poradzić :)
Był już taki jeden weekend kiedy to złapałam nawet lekkiego dołka. I pomyślałam, że to chyba przez to, że od prawie roku nie spędziliśmy niedzieli osobno :) Po prostu dziwnie mi było i nie bardzo wiedziałam, co ze sobą zrobić. A najgorsze, co mi się może przytrafić, to nie wiedzieć, co ze sobą zrobić! Dołek murowany, bo ja po prostu nie potrafię siedzieć bezczynnie i nie mieć żadnych planów. Ostatecznie zabrałam się za robienie porządku w pudełkach z biżuterią i z długopisami (nie macie pojęcia, ile mam długopisów, pisaków i piór! :P) i tak mi zleciał wieczór. Ale później wystarczył dosłownie jeden dzień, kiedy Franek miał wolne i już wszystko wróciło do względnej równowagi. Od razu mi się poprawiło, a jeszcze lepiej było, gdy w miniony weekend pojechaliśmy do Miasteczka. Wiecie, że już tego bardzo potrzebowałam.

A tu już kolejny weekend nadszedł, choć tym razem pracujący. 
Jak widać, jakoś nam się wiedzie - dzień za dniem płynie i czas mija. Dlatego wiem, że to chwilowe i muszę przeczekać ten mój gorszy nastrój bez większego powodu :) Bo tak ogólnie, póki co, więcej jest jednak powodów do zadowolenia, więc staram się na nich skupić. Czekam na lipiec - mimo, że przecież tak lubię czerwce. Ale same zobaczycie, że czekać warto :) Przynajmniej jeśli chodzi o niektóre sprawy.
To tyle, jeśli chodzi o minione dwa tygodnie (ale się zdziwiłam, gdy zobaczyłam, że prawie tyle czasu minęło od ostatniego wpisu), od jutra bieżączka ;) Chyba, że mnie znowu przymuli na dłużej :P