Jak
to jest, że choćbym bardzo chciała, nie umiem oglądać prognozy pogody?
Mimo, że siedzę przed telewizorem, zawsze ją przegapię :)) Kiedy kończą
się wiadomości sportowe staram się być w pobliżu telewizora, bo wiem, że
to już, zaraz, jak tylko przelecą reklamy. Wreszcie prognoza się
zaczyna i jakaś Omena albo Jarek zaczynają mówić o prądach, wiatrach i w
ogóle całej Europie. Wyłączam się. Kiedy się włączam z powrotem, jak
dobrze pójdzie, jestem jeszcze w stanie zobaczyć jaka pogoda będzie za
trzy dni, jak nie pójdzie dobrze, lecą napisy końcowe. Prawie zawsze tak
mam wrrrr..

Gdyby
nie wzmianka na blogu, to teraz nie pamiętałabym, że w zeszłym roku
pierwszy śnieg w dużej części Polski spadł już 15 października
A lubię pamiętać takie drobiazgi. Dlatego też, kiedy w niedzielę
wyszliśmy na spacer termometry wskazywały 17 stopni, słoneczko pięknie
świeciło i wręcz wiosnę czuć było w powietrzu, powiedziałam Frankowi, że
muszę o tym na blogu napisać, żeby to uwiecznić. Puknął się w czoło i
stwierdził, że już chyba nie mam o czym pisać.

A właśnie, że mam
Mam całą listę tematów, o których chcę napisać, tylko czekam na okazję, a tymczasem ciągle do głowy wpada mi coś nowego
Ale dzisiaj będzie właśnie o pogodzie, czyli o tym, o czym rozmawia się zawsze wtedy, kiedy nie ma o czym mówić :)


Kiedy
spotykam się z ludźmi, których słabo znam, to choćbym nie wiem jak się
starała, żeby tego nie robić, zwykle pierwszym zdaniem po „cześć” albo
„dzień dobry” jest: „ale tam zimno!”, „ale pada!”
Wdzięczny temat, pasuje w każdych okolicznościach, tyle, że jest
biedny tak napiętnowany, że jak tylko się zacznie mówić o pogodzie, to
już wszyscy wiedzą, że te oto dwie osoby nie mają wspólnych tematów
(przynajmniej na razie :)))

Wracając
jednak do sedna – pogodę tej jesieni mamy jednak piękną. Ok, bywa
szaro, mokro i ponuro, jak na brzydką jesień przystało, ale mnóstwo dni
było pięknych i słonecznych. A przede wszystkim, cały czas jest ciepło.
Tylko przez parę dni miewaliśmy lekkie przymrozki w nocy. Oczywiście
zima zbliża się wielkimi krokami i tych niskich temperatur nie da się
uniknąć, w końcu za dwa tygodnie grudzień mamy, ale cieszę się
niezmiernie, że nie sprawdziły się te pesymistyczne prognozy, że od
października ostra zima przyjdzie.
Wybaczcie
więc ten „zapchajdziurowy” temat, ale musiałam to uwiecznić, żeby w
przyszłym roku, kiedy będę się trzęsła z zimna w listopadzie zajrzeć
sobie tu i pomyśleć: „a w zeszłym roku było taaak fajnie”
Kolejna notka pogodowa być może będzie jeśli będziemy mieli wiosenną zimę. Albo zimową wiosnę :)

A tymczasem pogody ducha Wam życzę
