*OGŁOSZENIE*

Witam wszystkich odwiedzających :) Zarówno stałych czytelników, jak i "przelotnych" gości.
Wszyscy są mile widziani, ale proszę pamiętać o tym, że jest to moje miejsce, a więc piszę o czym chcę, w sposób w jaki chcę i jestem jaka chcę być :) Jeśli się komuś to nie podoba, nie musi mnie uświadamiać, jaka jestem niefajna. Przymusu czytania ani lubienia nie ma.
Jeśli jesteś tu nową osobą, zachęcam do pozostawienia śladu swojej obecności w postaci komentarza (zakładka Kredki w dłoń), a jeśli prowadzisz bloga - zostaw adres. Chętnie zajrzę!
Pozdrawiam i życzę miłej lektury :)

czwartek, 4 czerwca 2015

Codzienność, czyli Wikingowa rutyna 2

Krótko po tym, jak Wiking zjawił się u nas w domu napisałam notkę o naszej rutynie
Te z Was, które mnie już znają trochę dłużej wiedzą, że bardzo dosłownie traktuję słowa i czasami przywiązuję dużą wagę do ich definicji :) Stąd też moja niechęć do używania danego słowa, które innym ewidentnie i zupełnie naturalnie się nasuwa w odniesieniu do jakichś zjawisk, czy sytuacji :)
Tak jest również z "rutyną" - bo ta kojarzy mi się z jakimś absolutnie stałym harmonogramem, rozpisanym niemalże co do godziny i nie dopuszczającym odstępstw :) A jak wiadomo, dziecko komputerkiem nie jest i nie da się go zaprogramować. Nasz Wikuś nie robi wszystkiego co do godziny, choć oczywiście są czynności, które wykonujemy przy nim o tej samej porze a także np. o podobnych porach zasypia. Ale i tak bardziej się trzymam tego, że każdy dzień jest inny i że do niczego nie należy się przyzwyczajać, bo  dziecko lubi sobie z dnia na dzień wszystko poprzestawiać :) Wiking na przykład codziennie zasypia między 19:30 a 20:10 (zazwyczaj wyrabia się przed "Na Wspólnej" ;)), a wstaje raz o 5:30 a innym razem o 8:30 :) Bywa, że poranna drzemka trwa u niego pół godziny, a innym razem dwie i pół (i to akurat niezależnie od pory pierwszej pobudki). Zwykle po przebudzeniu ma ochotę na samodzielną zabawę na macie, ale bywa, że to jest czas kiedy nie chce być sam i trzeba go zabawiać lub nosić.
Niemniej jednak, odrzucając ten swoisty rodzaj puryzmu językowego :), mamy swoją codzienną rutynę. Przeczytałam sobie swoją styczniową notkę i postanowiłam zestawić tamte dni z dzisiejszymi, weryfikując je ze zmianami, które zaszły :)

Podstawowa zmiana jest taka, że teraz już tyle nie karmię :) Oraz taka, że Wiking zdecydowanie mniej śpi i przejawia absolutnie inny rodzaj aktywności niż kiedyś (i to wszystko jest zrozumiałe, wszak wtedy miał dopiero 10 dni, dziś ma ich prawie 150) Budzimy się zwykle między 6 a 7 i przeważnie Wikuś bawi się w łóżku a ja sobie czytam. Wstajemy koło ósmej. Ubieramy się, później ja jem (czytając :)), a mały leży w łóżeczku i bawi się karuzelą. Później często domaga się już pierwszej drzemki, więc kładę go do wózka i podczas gdy on śpi, ja zajmuję się blogowaniem, szydełkowaniem, czytaniem i wszystkim innym, na co akurat mam ochotę. Kiedy się budzi karmię go i mamy około dwóch godzin (chyba, że zaraz po jedzeniu stwierdza, że się jeszcze nie wyspał) dla siebie. Zazwyczaj dzielę ten czas i przez jedną jego część zajmuję się Wikusiem - robię mu masaż, łaskoczę go, czytam mu bajki itp a przez drugą on bawi się sam a ja sprzątam lub gotuję. Dobijamy tak do okolic godziny 14tej i przeważnie wychodzimy na spacer (czasami jest on godzinę wcześniej, a czasami godzinę później). To jest też czas dla Franka, aby - kiedy już dokończy obiad - zdrzemnął się po pracy. Spacerujemy około 30 minut, a później, odkąd zrobiło się ciepło, siadam na ławce i sobie czytam, a Wikuś śpi albo się bawi. Kiedy wracamy do domu i mały jeszcze śpi (co ostatnio zdarza się coraz rzadziej), zyskuję trochę czasu na zjedzenie obiadu i swoje przyjemności. Ale tak, czy inaczej, mniej więcej od 16/17 - i to się nie zmieniło w stosunku do stycznia :)) - zaczyna się zabawa. Zwróćcie jednak uwagę na to, że tym razem zabawa nie jest już w cudzysłowie :) Teraz już nie oczekujemy od Wikinga, że zaśnie (chociaż bywa, że w okolicach 18 jest już mocno zmęczony i musi się zdrzemnąć na 20 minut, choć nie zawsze mu się to udaje), tylko jest to czas na prawdziwą zabawę. Albo na macie edukacyjnej, albo na macie piankowej. Czasami w wózku, łóżeczku bądź z Frankiem na naszym dużym  łóżku. Bywa, że zabieramy jeszcze Wikinga na krótki spacer, załatwiając przy okazji jakieś sprawunki. Albo siedzi sobie z nami w kuchni i obserwuje, co robimy. To jest często czas, kiedy zajmuję się sprawami domowymi bądź własnymi przyjemnościami. Po 18:30 Dzieciak zwykle robi się już trochę marudny i się mocno wysilić w zabawianiu go i noszeniu, aby dociągnąć do 19, kiedy idziemy się kąpać :) Potem jeszcze karmienie i odkładamy go do łóżeczka, w którym zasypia zwykle przed 20 i śpi tak do okolic północy.
Tak zazwyczaj wyglądają nasze dni. Generalnie może nie różnią się dramatycznie od tych styczniowych, ale jedno co zmieniło się na pewno i w dużym stopniu, to po prostu nasze nastawienie. Wtedy po prostu nie byliśmy jeszcze przyzwyczajeni i oswojeni z obecnością noworodka w domu, teraz już się przyzwyczailiśmy i poznaliśmy lepiej z naszym synkiem. Myślę, że wszystkim nam jest z tym łatwiej :) 

Oczywiście to, że piszę o tym dziś nie oznacza, że stało się to dopiero teraz. To był proces przeplatany Dniami Idealnymi i Słabymi :) Ale po prostu potrzebowaliśmy tego czasu, żeby się dotrzeć i od jakiegoś czasu, trudno mi nawet powiedzieć, czy to kwestia tygodni, czy już miesięcy, wszystko się w miarę ustabilizowało w naszym odczuciu (bo z perspektywy czasu wydaje mi się, że nawet na początku było w miarę stabilnie i regularnie, ale nam wydawało się inaczej - kwestia postrzegania :))

W tej notce opisałam pokrótce jak wygląda nasza codzienność, ale mam ochotę skupić się bardziej na poszczególnych czynnościach. Chcę to zrobić głównie po to, żeby wspierać swoją pamięć na przyszłość :) Poza tym widzę, jak się to wszystko zmienia i dlatego chciałabym utrwalić stan obecny (ze wzmianką o tym, jak było wcześniej, jeśli było inaczej), żeby kiedyś skonfrontować go z tym, co dopiero nadejdzie :) No i dzięki temu też być może lepiej przedstawię Wam Wikinga.
Rozumiem jednak, że to może być absolutnie nieciekawe dla wielu z Was i stąd moja wzmianka ostatnio o "cyklu dla zainteresowanych" :D Mam nadzieję, że pozostałe z Was będą wyrozumiałe :)) W każdym razie nie miejcie wyrzutów sumienia, jeśli te szczegółowe notki nie będą Was ciekawiły i nie będziecie miały ochoty tego czytać ani komentować. Zdecydowanie rozumiem, że tak może być!