*OGŁOSZENIE*

Witam wszystkich odwiedzających :) Zarówno stałych czytelników, jak i "przelotnych" gości.
Wszyscy są mile widziani, ale proszę pamiętać o tym, że jest to moje miejsce, a więc piszę o czym chcę, w sposób w jaki chcę i jestem jaka chcę być :) Jeśli się komuś to nie podoba, nie musi mnie uświadamiać, jaka jestem niefajna. Przymusu czytania ani lubienia nie ma.
Jeśli jesteś tu nową osobą, zachęcam do pozostawienia śladu swojej obecności w postaci komentarza (zakładka Kredki w dłoń), a jeśli prowadzisz bloga - zostaw adres. Chętnie zajrzę!
Pozdrawiam i życzę miłej lektury :)

środa, 22 października 2014

Zabiegane początki urlopu//dialog koślawy :)

Uff, nareszcie urlop! Też sobie, wbrew pozorom, z niego skorzystam, bo zrobię sobie wolne od mojego codziennego grafiku (który przecież trzyma mnie przy życiu :)) i od załatwiania miliona spraw, które ostatnio zaprzątały mi głowę. Odkąd się już tak mniej więcej dwa tygodnie temu ogarnęłam i zmobilizowałam, całe dnie mam dokładnie rozplanowane i absolutnie nie mam czasu na nudę. Ciągle coś robię - jak to ja! Chociaż oczywiście w moim grafiku jest też miejsce na relaks. Niemniej jednak teraz postanowiłam trochę się od tej codzienności odciąć, a sprzyjać ma temu również zmiana otoczenia.
Na razie przyjechaliśmy dzisiaj do Miasteczka, potem chcemy gdzieś dalej wyruszyć, choć jeszcze nasze plany nie bardzo są sprecyzowane, zwłaszcza, że pogoda się mocno popsuła. Franek ma wolne przynajmniej do 31 października - nie wiemy, jak świąteczny weekend, bo nie ma jeszcze grafiku. Według obliczeń (grafiki są układane w dość przewidywalny sposób zazwyczaj) wypadałoby, ze  1 i 2 listopada miałby wolne, ale nie wiadomo, czy przypadkiem ten urlop nie zakłócił harmonogramu, zwłaszcza, że na Wszystkich Świętych wypuszczonych będzie około 120 autobusów więcej. Nie nastawiamy się więc za bardzo na taki bonusowy wolny weekend, choć byłoby bardzo miło. Ale ja i tak chyba z Frankiem nie wrócę, bo bez sensu, żebym w Święto Zmarłych siedziała sama w domu w Warszawie. Zostanę tu chyba do czwartego, bo następnego dnia będziemy mieli prawdopodobnie w Wawie warsztaty z pierwszej pomocy dla niemowląt.
A tymczasem jeszcze nie udało nam się z tego kołowrotka do końca wykręcić :) Przy okazji załatwiłam w mojej firmie pewien ważny dokument (nie czekając na pismo z ZUSu, bo gdybym czekała, to możliwe, że już nie miałby kto mi go wystawić, za tydzień moja firma przestaje istnieć) i żeby było szybciej dostarczyłam go osobiście do urzędu. Na całą historię przyjdzie jeszcze czas, więc na pewno będę pisać o tym co, gdzie i jak załatwiałam, ale dzisiaj powiem Wam tylko tyle, że choćbym wysyłała dziesiątki maili, dzwoniła do stu różnych osób dla potwierdzenia  i osobiście rozmawiała jeszcze z kilkoma innymi, to i tak się okaże, że jeszcze jakiś papierek jest potrzebny :) 
I dzisiaj tak się właśnie okazało.
Podjęłam więc szybką decyzję i o godzinie 14 zapisałam się jeszcze dzisiaj na wizytę do lekarza w Opolu. Akurat na 18 był wolny jeden termin. Uroki posiadania abonamentu w sieci prywatnych poradni medycznych. Mam kartę, więc mogę korzystać z usług placówek w całej Polsce. Przejechaliśmy się więc, dostałam potrzebny papierek, a przy okazji przynajmniej zrobiliśmy  sobie dodatkowe badanie USG i dzięki temu wiem, że nie muszę się na pewno martwić tym, że chudnę. Tasiemiec to jest prawdziwy Tasiemiec :) - rośnie sobie zdrowo i jest nawet prawie o tydzień większy, niż wynikałoby z obliczeń, a tymczasem ja dalej chudnę i w 28 t.c.mam ledwo 2,5 kg więcej niż przed ciążą. Nie mam pojęcia, gdzie on siedzi i skąd bierze tkankę tłuszczową, ale jeśli to moja, to nie mam nic przeciwko, niech bierze na zdrowie :) 

Kiedy wracaliśmy, zachciało mi się pić, odszukałam więc gdzieś pod siedzeniem wodę. Niestety spadła mi nakrętka, próbowałam jej szukać, ale było za ciemno. Nie uśmiechało mi się jechać przez kolejne pół godziny trzymając otwartą butelkę w ręce, więc Franek się zatrzymał, a ja zaczęłam szukać:
M: O, no zobacz! Jeest! :)
F: Znalazłaś?
M: Tak! Moją szminkę! Nawet nie wiedziałam, ze ją zgubiłam!
Chwilę później siedzę sobie zadowolona na fotelu pasażera (nakrętka też się znalazła :)) wącham i oglądam szminkę:
F: Co to za szminka?
M: Moja.
F: A jaki kolor?
M: Noo, taki fajny...