*OGŁOSZENIE*

Witam wszystkich odwiedzających :) Zarówno stałych czytelników, jak i "przelotnych" gości.
Wszyscy są mile widziani, ale proszę pamiętać o tym, że jest to moje miejsce, a więc piszę o czym chcę, w sposób w jaki chcę i jestem jaka chcę być :) Jeśli się komuś to nie podoba, nie musi mnie uświadamiać, jaka jestem niefajna. Przymusu czytania ani lubienia nie ma.
Jeśli jesteś tu nową osobą, zachęcam do pozostawienia śladu swojej obecności w postaci komentarza (zakładka Kredki w dłoń), a jeśli prowadzisz bloga - zostaw adres. Chętnie zajrzę!
Pozdrawiam i życzę miłej lektury :)

poniedziałek, 15 grudnia 2008

Samochwała w kącie stała :)

Mówi się, że kobieta zmienną jest. Cóż, wygląda na to, że jestem prawdziwą kobietą, bo od wczoraj znajduję się w stanie euforycznej radości. Hihi. Nie no może przegięłam, ale ogólnie dobrze jest. A właściwie to już w sobotę mi się poprawiło. Pojechaliśmy z Frankiem zrobić świąteczne zakupy. Potem on zaczął się szykować na urodziny kumpla a ja zasiadłam do uzupełnienia mojej prezentacji. Zostały mi tylko jakieś cztery zdania wstępu i „pytania do publiczności” dotyczące tematu. Z drugim nie było problemu natomiast jeśli chodzi o wstęp zaczynałam dostawać wścieklizny! Dopadł mnie całkowity brak weny. Olałam sprawę i poszłyśmy z Elą (współlokatorka numer dwa :)) na Stary Rynek na drinka. Przesiedziałyśmy tam i przegadałyśmy ponad dwie godziny. A w niedzielę punktualnie o 8:30 rozpoczęłam prezentować…

Ocena prezentacji wygląda w ten sposób, że wykładowca przyznaje punkty od 0 do 10 za fonetykę, słownictwo, gramatykę i fluency (niby chodzi o płynność wypowiedzi, ale nie tylko o to, czy się prezentujący zacina jąka i za długo zastanawia, ale również o sposób ujęcia tematu, spójność, stopień przygotowania – ja bym to nazwała wrażenie artystyczne:)). Potem wyciąga średnią. Żeby zaliczyć trzeba dostać 6 punktów. Dostałam 9 :) 
Ale najbardziej cieszyłam się z tego, że facet rozpłynął nad moją prezentacją, stwierdził, że właśnie o takie prezentacje mu chodzi i że byłam świetnie przygotowana. Dostałam 10 punktów za fluency i słownictwo (stwierdził, że go powaliło zupełnie). Jeśli chodzi o konstrukcje gramatyczne skwitował je jednym zdaniem „That was incredible”, a potem dodał, że jak ktoś mnie kiedyś usłyszy, to od razu będzie wiedział, że jestem z IFA w Poznaniu :). Ale chociaż używałam licznych zaawansowanych struktur gramatycznych, popełniłam kilka błędów, których nie powinnam była popełnić i dlatego dostałam 9. Za fonetykę dostałam 8 punktów, czyli jak dla mnie – świetnie. Z fonetyką zawsze miałam problem, po prostu nie mam tego daru… Kiedyś nawet oblałam egzamin przez wymowę. Ale ćwiczyłam, ćwiczyłam, ćwiczyłam. Aż sobie gardło zdarłam od takiego gadania po kilka godzin dziennie po angielsku. I chyba rezultaty są, bo oto nareszcie usłyszałam, że brzmię po amerykańsku!!! To mnie ucieszyło najbardziej! Wykładowca stwierdził, że mój angielski jest bardzo dobry, akcent jest w porządku, doradził tylko żebym się skupiła na nieakcentowanych sylabach – a właściwie na jeszcze wyraźniejszym nieakcentowaniu ich :)Podsumowując stwierdził, że prezentacja była na bardzo wysokim poziomie i gdyby nie te drobne błędy gramatyczne dostałabym 10 pkt. Ale ja się cieszę, że ich nie dostałam, bo w lutym jeszcze jedna prezentacja mnie czeka i bałabym się, że nie sprostam wymaganiom jakie stawiałoby się osobie z najwyższą liczbą punktów. Poza tym uważam, że jest u nas w grupie osoba, która jest ode mnie lepsza a również dostała 9 pkt więc, to nie byłoby do końca fair. W każdym razie cały wczorajszy dzień byłam cała w skowronkach. Ocena oceną, ale najbardziej cieszę się, ze zostałam doceniona. Włożyłam w tę prezentację mnóstwo pracy, spędziłam całe godziny ćwicząc fonetykę i opłaciło się. Amen. :)