Dzisiaj
temat trochę smutny. I tragiczny. Wróciłam ostatnio do domu po pracy i
włączyłam na chybił-trafił telewizor. Akurat na Polsacie leciała
„Interwencja” na temat tego wypadku w łódzkiem, koło Koluszek chyba.
Zginęło tam osiem osób. Wiecie, naprawdę się zbulwersowałam. A to
dlatego, że cały czas mowa była o pasażerach citroena – młodych
ludziach. Że tacy młodzi, że mieli plany na przyszłość, że
tragedia dla rodzin, że straszne… Oczywiście, że jest to tragedia.
Szkoda tych ludzi i oczywiście, że byli oni czyimiś dziećmi, braćmi i
siostrami. ALE! Ale prawie NIC nie wspomniano o pasażerach drugiego
samochodu, małżeństwie po pięćdziesiątce. Dlaczego?? Ja się pytam co
powoduje, że ich tragedia jest mniejsza od tragedii młodych ludzi? Bo są
starsi?? Przecież oni prawdopodobnie byli czyimiś rodzicami. Byli tylko
trochę starsi od moich rodziców. Może właśnie wracali w odwiedzin u
córki? Oczywiście tego nie wiem,
ale po prostu szlag mnie trafiał jak słuchałam, że z ofiar z citroena
prawie świętych robili, a przecież to któryś z NICH był sprawcą wypadku i
ZABIŁ siebie i siedem innych osób. Cytat: „[Citroen] Zjechał
na pobocze, a następnie znalazł się z powrotem na jezdni, dachując na
pasie dla przeciwnego kierunku jazdy. Tam też zderzył się z prawidłowo jadącą toyotą corollą”
Ja
rozumiem, że to wielka tragedia, że zginęło tylu młodych ludzi. Nie
umniejszam jej. Ale zabili dwoje ludzi, którzy nie zginęliby, gdyby nie
ten citroen. A gdyby to byli Wasi rodzice?? Gdyby to byli moi rodzice,
kierowca citroena byłby dla mnie MORDERCĄ. Nie jestem pewna czy już
wiadomo, kto prowadził citroena. Z relacji wynikało, że dziewczyna,
która miała prawo jazdy trzy miesiące. Mówili, że zawiniła zła droga.
Ale ludzie! Przecież osoba, która ma prawko trzy miesiące nie ma żadnego
doświadczenia!!! Kiedy ja dostałam prawo jazdy, przez pół roku nie
jeździłam sama, zawsze obok mnie siedział mój tato lub wujek. Nie
pozwalano mi samej usiąść za kierownicą. Potem, kiedy już dostawałam
samochód, przez rok nie pozwalano mi zabierać znajomych, bo moi rodzice
nie zgadzali się, abym ja – niedoświadczony kierowca – brała
odpowiedzialność za obce osoby. Nawet jeśli kierowcą nie była ta
dziewczyna, osobą prowadzącą pojazd był ktoś najwyżej dwudziestoletni.
Więc ile czasu miał prawo jazdy? Z tego co wiem policja wypowiadała się,
że zawinił brak doświadczenia.
Być
może zdarzy się tak, że tą notkę przeczyta ktoś, kto znał ofiary. Nie
chcę żeby poczuł się urażony, bo jeszcze raz podkreślam, że zdaję sobie
sprawę z tego, że to tragedia dla tych ludzi i ich rodzin. Ale ryczeć mi
się chciało, kiedy widziałam, że prawie nie wspomina się o małżeństwie z
„prawidłowo jadącej toyoty” . A przecież oni też zginęli. I to zginęli,
bo jakiś niedoświadczony kierowca przesadził i nie potrafił zapanować
nad samochodem.
Mam
prawo jazdy sześć lat i mimo, że czuję się w miarę pewnie za
kierownicą, staram się nie przesadzać z prędkością, w miejscach z
ograniczeniami zwalniam – chociażby po to, żeby nie płacić mandatu,
wyprzedzam tylko wtedy, kiedy widzę, że na długim odcinku przede mną nie
jedzie nic z przeciwległego pasa i tak dalej. Nie jestem zawalidrogą,
która poza terenem zabudowanym jedzie 60 km/h, ale ogólnie jestem
strachliwa i staram się nie przekraczać setki, bo wtedy nie czuję się
pewnie. Ale najgorsze jest to, że za każdym razem kiedy wsiadam za
kierownicę, lub kiedy ktoś z moich bliskich wybiera się w dłuższą podróż
boję się panicznie, że staną się ofiarą kogoś, kto szarżuje, przekracza
prędkość, wyprzedza na zakrętach itd. Straszna jest dla mnie
świadomość, że ktoś jadący prawidłowo w ostatniej sekundzie swojego
życia ze zgrozą zobaczy wyjeżdżając zza zakrętu samochód pędzący prosto
na niego, bo jego kierowca bez wyobraźni postanowił wyprzedzić na
zakręcie…
I
żeby nie było, że się uwzięłam na młodych, niedoświadczonych kierowców…
Jakiś miesiąc temu R. jechał i był świadkiem wypadku, w którym
mężczyzna w średnim wieku wyprzedzał i zderzył się czołowo z tico w
którym jechały dwie siostry – 19 i 20 lat. Jechały prawidłowo. W ciężkim
stanie odwieziono je do szpitala. Nie wiemy nawet czy przeżyły. A
dupkowi nic się nie stało. Więc nie chodzi tu kuźwa o wiek, tylko o tę
bezradność!!! Ktoś jedzie dobrze
a nigdy nie wie z jakim idiotami się spotka na drodze. Przeraża mnie
to. A kierowca citroena miał w gruncie rzeczy szczęście, że zginął. Bo
jak żyłby ze świadomością, ze zabił siedem osób? Powtarzam, gdyby ktoś z
moich bliskich (odpukać, wypluć itd.) zginął w wypadku, bo jakiś kretyn
nie potrafi się dostosować do warunków na drodze, to ten kretyn byłby
dla mnie mordercą i gdyby przeżył, osobiście poszłabym mu powiedzieć to
prosto w twarz.